poniedziałek, 26 października 2015

25. „Nie dotykaj mnie"

SARA
Kilka dni w towarzystwie państwa Reus minęło nam bardzo szybko. Całe dnie coś robiliśmy, ja najczęściej pomagałam babci mojego chłopaka w kuchni, bądź w sprzątaniu, a Marco pomagał swojemu dziadkowi. Odśnieżał podwórko, rąbał drzewo albo naprawiał to czego pan Reus nie był w stanie. Bardzo polubiłam dziadków piłkarza i mam nadzieje, że jeszcze ich spotkam. Na przykład na Święta.
Wstaliśmy z samego rana, ogarnęliśmy się, a potem jak codziennie wyszliśmy biegać. Na moje nieszczęście mój chłopak ma dużo lepszą kondycję niż ja, więc zawsze on biegnie przodem, a ja swoim tempem za nim. Zazwyczaj robiliśmy około pięciu kilometrów i dzisiaj nie było inaczej. Zmęczeni, a raczej ja zmęczona, a Marco lekko zmachany wróciliśmy do domu. Pierwsza zajęłam łazienkę, szybko się wykąpałam, wysuszyłam włosy i umalowałam się. Na koniec ubrałam się. Założyłam czarne spodnie, biały sweter i szare skarpetki. Opuściłam łazienkę zabierając ze sobą swoje kosmetyki i brudne ciuchy. Zaraz po mnie do pomieszczenia wszedł mój chłopak. Ja w tym czasie spakowałam wszystkie swoje rzeczy, pościeliłam łóżko i z walizką zeszłam na dół. Postawiłam ją przy drzwiach, a następnie skierowałam swoje kroki do kuchni. 
-Kawy ? - uśmiechnęła się pani Amelia
-Poproszę - usiadłam przy stole
-Jak się biegało ?
-W porządku - westchnęłam 
-Głodna ?
-Trochę - zaśmiałam się - ale chyba poczekamy na Marco i pana Tobiasa, prawda ?
-Tylko na Marco, bo mój mąż pojechał już na zakupy - wyjaśniła
-Rozumiem, ale wróci zanim wyjedziemy ?
-Mam nadzieje
-Tak, ja też - uśmiechnęłam się
-Dzień dobry - dołączył do nas blondyn
-Witaj wnusiu, jesteś głody ? 
-Bardzo - uśmiechnął się
-Jak zwykle - przewróciłam oczami
-Dzięki - pocałował mnie w czoło 
-Cała przyjemność po mojej stronie - zachichotałam
Chłopak zajął miejsce obok mnie, a jego babcia naprzeciwko zaraz po tym jak postawiła przede mną kubek z kawą. Zaczęliśmy konsumować posiłek rozmawiając przy tym na jakieś luźne tematy. Akurat jak kończyliśmy to wrócił pan Reus z zakupami. Tuż po śniadaniu wspólnie je rozpakowaliśmy, a potem zebraliśmy się do wyjścia.
-Poczekajcie - zawołała kobieta - dam Wam coś do domu
-Nie trzeba babciu
-Oczywiście, że trzeba
-Niech będzie - westchnął 
Ubraliśmy się w nasze wierzchnie ciuchy, piłkarz wyniósł nasze bagaże i wrócił po koszyk, do którego jego babcia włożyła różne pyszności.
-No i po co nam tyle tego ?
-Do zjedzenia - uśmiechnęła się
-Jasne - mruknął - ale dziękujemy
-Na zdrowie
-Dziękujemy za gościnę - przytuliłam ją
-Miło było Cię poznać
-I wzajemnie
-Do zobaczenia na Święta mam nadzieje - mrugnęła do mnie
-Do zobaczenia
Pożegnałam się jeszcze z dziadkiem chłopaka, a następnie opuściliśmy ten cudowny dom. Zapakowaliśmy się do auta, zapięliśmy pasy i ruszyliśmy w drogę powrotną do Dortmundu. Byłam potwornie zmęczona, więc zdjęłam kurtkę, rozłożyłam trochę fotel i w miarę wygodnie się ułożyłam do snu.
-Zdrzemnę się trochę - szepnęłam 
*****

Obudziłam się jak Marco wnosił mnie po schodach na górę w swoim mieszkaniu. 
-Śpij jeszcze - pocałował mnie w czoło
-Już chyba nie zasnę - ziewnęłam 
-Do sypialni ?
-Ale co ?
-Mam Cię zanieść do sypialni ?
-Postaw mnie tutaj - powiedziałam na szczycie schodów 
-W porządku - spełnił moją prośbę
-Przepraszam, że musiałeś mnie niepotrzebnie nieść - zarzuciłam ręce na jego szyję 
-Nie ma sprawy - pocałował mnie czule w usta
-Może coś zjemy ? - zaproponowałam
-Przygotujesz coś ? Bo muszę iść jeszcze po rzeczy do auta
-Pewnie, na co masz ochotę ?
-Obojętnie - wzruszył ramionami 
-Ok - uśmiechnęłam się
Zeszliśmy na dół, ale rozstaliśmy się tuż przy schodach, bo on skierował się do drzwi wejściowych, a ja do kuchni. Wyjęłam z lodówki ciasto francuskie, fetę i szpinak, a z szafki czosnek i inne przyprawy. Nastawiłam piekarnik, a następnie zabrałam się za przygotowywanie tarty ze szpinakiem. Dość szybko mi to poszło, tylko trzeba było poczekać, aż się upiecze. W tym czasie nakryłam do stołu i sprzątnęłam wszystkie niepotrzebne rzeczy z blatu. Zaczynałam się już martwić, bo Marco cały czas nie było, a przecież miał zjechać tylko na parking po rzeczy. Nie miałam co robić, więc usiadłam przy stole i czekałam. Mijały kolejne minuty, a jego dalej nie było. Cholera ! Gdzie on się podziewa ?! W końcu piekarnik zaczął pikać oznajmiając mi, że nasz obiad jest gotowy. Postanowiłam nie jeść, tylko jeszcze trochę poczekać.
Po jakimś czasie wpadłam na świetny pomysł, aby zadzwonić do piłkarza. Wybrałam jego numer, ale wtedy gdzieś w głębi mieszkania usłyszałam dźwięk jego telefonu. Ugh !
-Spokojnie Sara - mówiłam do siebie w myślach - zaraz wróci 
Znudziło mi się siedzenie w kuchni, więc przeszłam do salonu, gdzie rozłożyłam się na kanapie. Zerknęłam na zegarek i minęła ponad godzina. Zabije go jak wróci, no normalnie go zabije.
*****

Coś mnie obudziło. Trzaśnięcie drzwiami ? Chwila ja spałam ? Gdzie jest Marco ? Która jest godzina ? Nagle do salonu wszedł mój chłopak. Poderwałam się z kanapy i go przytuliłam, ale czując damskie perfumy w dodatku nie moje odsunęłam się od niego wkurzona. 
-Gdzie Ty do cholery byłeś ?! - krzyknęłam - i z kim ?
-Kochanie - złapał mnie za rękę
-Nie dotykaj mnie - odeszłam kawałek 
-Sara to nie jest tak jak myślisz
-Oczywiście, że nie - prychnęłam 
Dopiero jak mu się przyjrzałam powiedzmy na spokojnie to zorientowałam się, że jego szara koszula jest do połowy rozpięta i lekko wyjęta ze spodni. Do tego zmierzwione włosy sprawiły, że moja złość jeszcze bardziej przybrała na sile. 
-Obiad, a teraz już kolacja jest w piekarniku - warknęłam - czekałam na Ciebie, ale teraz nie mam ochoty z Tobą jeść 
-Hej poczekaj - przyciągnął mnie do siebie - winda się zacięła i utknąłem tam z jakąś dziewczyną
-I co dobrze się bawiliście ? - spytałam sarkastycznie
-Co ? - zmarszczył brwi - o czym mówisz ?
-Zapytałam czy dobrze się bawiliście
-Nie, czekaliśmy aż to naprawią
-Musieliście na prawdę fajnie umilać sobie czas - przejechałam palcem po beżowej szmince na jego kołnierzyku - nie malowałam ust taką szminką
-Cholera - mruknął 
-A żebyś wiedział - odepchnęłam go z całej siły - smacznego
-Sara ...
-Śpię w gościnnej - ruszyłam na górę - i nie idź za mną
-Porozmawiaj ze mną - zawołał 
-Myślę, że już wszystko wiem
Zabrałam z jego garderoby jakąś koszulkę, a potem zamknęłam się w poprzedniej swojej sypialni. Zasłoniłam okna, żeby nie zaglądał mi przez balkon, rozebrałam się i ubrałam jego koszulkę. Pachniała tak cudownie. Pachniała moim Marco. Położyłam się do łóżka, szczelnie się okryłam i wzięłam do ręki swój telefon. Wybrałam numer do mojej mamy, która na moje szczęście odebrała już po kilku minutach.
-Cześć kochanie 
-Hej mamo
-Co tam ?
-Przepraszam, że tak późno dzwonie 
-Nie szkodzi, jeszcze nie spałam
-Okej. Co u Was ?
-W porządku, a u Was ?
-Też - westchnęłam
-A tak na prawdę ?
-Mówię prawdę
-Umiem wyczuć jak coś ściemniasz
-Rozmawiamy, przecież przez telefon
-Znam Cię od 19 lat Sara
-Pokłóciliśmy się - mruknęłam
-O co ?
-Długa historia
-Mam czas
-Wyszedł na chwilę po rzeczy do auta, a wrócił po kilku godzinach. Miał szminkę na kołnierzyku, rozpiętą koszulę i wyciągniętą ja trochę ze spodni
-A co Ci powiedział ?
-Że winda się zacięła i jechał z jakąś dziewczyną
-No dobrze, a oprócz tego ?
-Nic 
-Jak to nic ? Nie chciał się wytłumaczyć ?
-Chciał
-Ale ?
-Ale nie dałam mu szansy
-Sara - westchnęła niezadowolona
-No co ?
-Nie powinnaś tak robić
-Jak ?
-Właśnie tak
-Dla mnie wszystko jest jasne
-Nie wszystko jest takie na jakie wygląda - tłumaczyła spokojnie
-Jasne
-Nie obrażaj się
-Muszę się przespać. Pa
-Pa - westchnęła, a ja się rozłączyłam
Odłożyłam telefon, a po chwili zorientowałam się, że nie jestem sama w pokoju. Cholerny zapasowy klucz !
-Porozmawiasz ze mną ?
-Nie
-Dlaczego ?
-Nie mam ochoty 
-Daj mi to wyjaśnić
-Po co ?
-Bo nie chce się kłócić
-Dla mnie wszystko jest jasne Marco - westchnęłam - a po za tym jestem zmęczona i chce iść spać
-A ja chce pogadać
-To masz problem
-Nie nie robiłem z tą dziewczyną
-Jasne
-Myślisz, że z nią spałem ? - spojrzał na mnie zdziwiony - nie zdradziłem Cię Sara
-No wiesz, skoro ja Cie nie dałam to może wziąłeś od kogoś innego
-Nie wierzę, że to powiedziałaś - wyszedł trzaskając drzwiami
*****
Tadam ! No wiem wiem ... teraz to mi się dostanie, ale nie bijcie, dobrze ? W końcu nie może być cały czas tak słodko i cukierkowo, więc postanowiłam troszeczkę namieszać. ALE ... ! Jest progres ... Sara jeszcze się nie spakowała i nie wyjechała, ale ... hmm ... może w następnym rozdziale ? Dowiecie się we wtorek za tydzień :* <3 A teraz czas na ...
...PYTANKO:
Otóż moi drodzy nie wiem czy wiecie, ale jest taki mój blog, którego założyłam, ale jeszcze nie opublikowałam dla Wszystkich. Powoli tworze rozdziały, które może zaczną się pojawiać w przyszłym roku, ale jest już stworzony zwiastun bloga. I moje pytanie jest następujące ... chcecie zobaczyć ten zwiastun np. pod następnym rozdziałem (26.) albo pod jeszcze następnym (27) czy jeszcze mam się wstrzymać przed pokazaniem go Wam ? Decyzja należy do Was kochani ! 



...CIEKAWOSTKĘ:
Chciałam Wam powiedzieć, że wszystkie rozdziały pisze w zeszycie, a raczej zeszytach. Jest to dla mnie miła odmiana, ale w sumie się z niej cieszę, bo mogę mieć pewność, że nigdy rozdziały mi się nie skasują, a mając kilkanaście rozdziałów do przodu nie wiem co bym zrobiła, gdybym to się stało. Dlatego też rozdziały są takie krótkie, bo mają określoną ilość stron. Tak jest łatwiej. Dobra już Wam mówię o co chodzi. Otóż w piątek skończyłam już 3 (!) zeszyt i zaczęłam zapisywać 4. Szybko zleciało, oj bardzo szybko. Chcecie statystykę ? Proszę bardzo:

Pierwszy zeszyt - od Bohaterów do rozdziału 13
Drugi zeszyt - od rozdziału 14 do rozdziału 27,5 (druga połówka już w następnym)
Trzeci zeszyt- od rozdziału 27,5 do rozdziału 38 (tak tak, mam już napisany 38, a nawet 39 rozdział)
Czwarty zeszyt - od rozdziału 39 do rozdziału 50,5 (myślicie, że szybko uda mi się go zapisać ?)

OKEJ.
Już Was nie zanudzam. Buziaki :*

wtorek, 20 października 2015

24. „Jesteś pierwsza"

SARA
Obudziłam się, bo było mi strasznie gorąco. Nie dość, że byłam w ciuchach, przykryta kołdrą to jeszcze Marco tak mocno mnie obejmował. Ba ! On oplótł mnie jak bluszcz. Najdelikatniej jak tylko potrafiłam wyswobodziłam się z jego objęć i wstałam z łóżka. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 18:51. O kurde ! To sobie pospaliśmy !
-Marco - szturchnęłam mojego chłopaka
-Hmm ? - mruknął
-Wstawaj, już jest późno
-Jeszcze chwilka
-Kotek - jęknęłam - jest już prawie siódma
-Co ? - otworzył jedno oko
-Jest 18:54 - powiedziałam głośno i wyraźnie
-O kurwa - mruknął przeciągale
-Wstawaj, bo Twoja babcia zaraz zrobi nam kolacje

-Uwielbiam drzemki - przeciągnął się
-Drzemki ? - prychnęłam - one trwają góra godzinę
-Oj tam - usiadł, a potem wstał i podszedł do mnie - jak tam ?
-W porządku - spuściłam wzrok
-Spójrz na mnie - poprosił 
Niechętnie spojrzałam mu w oczy, a on wtedy mnie pocałował.
-Kocham Cię - przejechał kciukiem po moich ustach - naprawdę bardzo Cię kocham
-Wiem i ja też Cię kocham - szepnęłam 
-Już jest ok ? - przyjrzał mi się
-Tak - zarumieniłam się - przepraszam 
-Za co ? - zmarszczył brwi 
-No wiesz - spojrzałam na jego dłoń, która ściskała moją dłoń - za ten szczeniacki atak histerii 
-Po pierwsze nie masz za co przepraszać, po drugie to nie było szczeniackie i po trzecie to była też moja wina
-To ja Cię źle zrozumiałam - trzymałam na swoim
-Ok - podrapał się po karku - zapomnijmy o tym
-Serio ?
-Pewnie
-Dobrze - uśmiechnęłam się - bardzo chętnie
-Idziemy na dół ?
-Yhmm, a jak wyglądam ? - obróciłam się 
-Idealnie
-Poczekaj - zachichotałam
Wzięłam z fotela bluzę, skarpetki i je założyłam. Wsunęłam do kieszeni jeansów telefon, pościeliłam łózko i gotowe. 
-Teraz możemy iść
-Super - złapał mnie za rękę - umieram z głodu
Zeszliśmy na dół do salonu, gdzie państwo Reus oglądali jakiś film
-Dobrze, że już wstaliście, bo zaczynamy być głodni - zaśmiała się pani Amelia
-Przepraszamy - uśmiechnęłam się
-Żaden problem - machnęła ręką
-Pomogę pani - zaoferowałam się
-Nie dziękuje - wstała z kanapy - sama dam sobie radę
-W porządku, ale to my z Marco robimy śniadanie
-Będzie nam bardzo miło - powiedział dziadek piłkarza zanim jego żona zdążyła się odezwać 
-No to ustalone - mój ukochany klasnął w dłonie
-Wcześniej idziemy biegać - puściłam mu oczko
-Pamiętam - objął mnie 
-Zaraz Was zawołam - uśmiechnęła się seniorka rodu idąc do kuchni
Nagle mój telefon zaczął dzwonić, więc przeprosiłam panów i przeszłam do drugiego pokoju, aby odebrać. 
-Tak ?
-Cześć córcia
-Mamo hej
-Czy ja się muszę dowiadywać z gazet, że Twój chłopak jest piłkarzem ? - zaśmiała się - czy ja w ogóle muszę dowiadywać się z gazet, że masz jakiegokolwiek chłopaka ?
-Przepraszam - jęknęłam - ale to dopiero od wczoraj
-Wiem spokojnie - wyczułam, że się uśmiecha - co słychać ?
-W porządku - westchnęłam - Marco zabrał mnie do swoich dziadków
-Jest aż tak poważnie ?
-Chyba tak - wzruszyłam ramionami, ale i tak nie mogła tego zobaczyć - kocham go 
-To najważniejsze. A jakie macie potem plany ?
-Jedziemy do Sopotu
-Do Sopotu ? - spytała zdziwiona
-Tak
-O tej porze roku to raczej się nie poopalacie
-Tam mieszka moja biologiczna mama - szepnęłam - Marco wynajął detektywa, który ją znalazł 
-Od kiedy wiesz ? - zapytała po dłuższej chwili milczenia
-Dzisiaj się dowiedziałam 
-Rozumiem
-Kolacja ! - zawołała pani Amelia 
-Mamo muszę kończyć - jęknęłam - babcia Marco zrobiła kolacje 
-Dobrze - westchnęła - odzywaj się do mnie 
-Obiecuje 
-Pa kochanie - rozłączyła się
Schowałam telefon do kieszeni i szybko poszłam do kuchni, gdzie cała trójka siedziała już przy stole. 
-Przepraszam, ale rozmawiałam z mamą
-Nie przejmuj się
-Smacznego - usiadłam obok blondyna 
-Posłodziłem Ci - wskazał na mój kubek
-Dziękuje - posłałam mu uśmiech
Nałożyłam sobie na talerz po trochu, z każdego półmiska i zabrałam się za jedzenie. 
-Co tam u mamy ?
-Powiedziałam jej o Sopocie
-I co ?
-Była zdziwiona
-To zrozumiałe
-W sumie to nie pytałam co u niej, bo ciągle zadawała mi jakieś pytania 
-To następnym razem Ty ją będziesz pytała o wszystko
-Dokładnie - zaśmiałam się
Dokończyliśmy jeść kolacje, po której pomogłam sprzątać pani Reus. Ja wycierałam naczynia, a kobieta je myła. 
-Mój wnuk bardzo Cię kocha 
-Skąd pani to wie ?
-Widzę - uśmiechnęła się - uwierz mi, mam już swoje lata i potrafię rozpoznać miłość
-Krótko się znamy. Bardzo krótko.
-Ale kochacie się ?
-Tak
-No właśnie
-Dziękuje - posłałam jej uśmiech
-Wiesz poznałam kilka dziewczyn Marco, ale jesteś jedyną, na którą tak patrzy
-Tak ?
-Oczywiście. Zauważyłam to od razu jak przyjechaliście i jak przedstawił Cię jako swoją dziewczynę
-Dużo dziewczyn już tutaj przywiózł ?
-Jesteś pierwsza
-A Caroline ? - spytałam szybko
-Nigdy. Poznałam ja podczas Świąt i potem spotykałam ją już tylko na jakieś okazję 
-Rozumiem, a jak pani poznała inne jego dziewczyny ?
-Przypadkowo - zaśmiała się - najczęściej na mieście ich spotykałam, więc Marco mi je przedstawiał
-Często bywała pani w Dortmundzie ?
-Oj jeszcze kilka lat temu bardzo często, ale teraz to już nie te lata
-Wciąż jest pani młoda
-Ty jesteś młoda dziecko - uśmiechnęła się - ale jesteś niezwykle miła
-Dziękuje
-Ja wiem, że kiedyś zostaniesz żona mojego wnuka i bardzo Wam kibicuje - powiedziała podając mi ostatni talerz 
Wzięłam go drżącymi rękami i powoli go wycierałam. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Bo co się mówi w takich chwilach ? Odłożyłam talerz na blat i dalej zdziwiona spojrzałam na kobietę. Posłała mi pokrzepiający uśmiech i przytuliła mnie. 
-Chciałabym, żeby tak było
-Tak będzie. Zobaczysz
-Bardzo pani dziękuje 
-Cała przyjemność po mojej stronie 
-Marco bił się przeze mnie - wyznałam - ale niech mu pani nie mówi, że pani powiedziałam 
-Ale co się stało ?
-Och to długa historia 
-Mamy czas 0 zachęciła mnie 
W końcu uległam i wszystko jej powiedziałam. Potrafi słuchać. Ani razu mi nie przerwała i szczerze mówiąc spodziewałam się, że będzie inaczej.
-Dobrze zrobił
-Tak pani uważa ?
-Oczywiście
-Jestem zaskoczona
-Widzę - zaśmiała się, a ja razem z nią
Skończyłyśmy sprzątać i rozmawiać, a potem dołączyłyśmy do naszych mężczyzn. 
-Kochanie - blondyn wyciągnął w moją stronę dłoń
-Tak ? - złapałam ją, a on przyciągnął mnie do siebie
-Stęskniłem się
-Wiem - uśmiechnęłam się
-Długo Wam się zeszło - mruknął 
-Jeszcze sobie rozmawiałyśmy - zabrała głos jego babcia
-Obgadywałyście mnie ? - zaciekawił się 
-Chciałbyś- prychnęłam 
-I tak wiem swoje
-Jasne - zachichotałam
-Popracuj trochę nad kłamaniem skarbie
-A Ty ogranicz pewność siebie
-Postaram się
-No i prawidłowo
-O której zazwyczaj biegasz ? - zmienił temat
-Jak wstanę to się ogarniam i wychodzę
-Umówmy się na konkretną godzinę
-To która ?
-6:30 
-Okej - westchnęłam 
-Wstaniesz ?
-Jak mnie obudzisz
-Obudzę spokojnie  
-Jeszcze obiecaliście nam śniadanie - zaśmiała się pani Amelia
-Wyrobimy się - posłałam jej uśmiech 
-Na długo zostajesz w Niemczech Saro ?
-Zobaczymy
-Sara spędza z nami Święta - blondyn ścisnął moją dłoń
-Na prawdę ? - uśmiechnęła się jego babcia
-Możliwe - wzruszyłam ramionami - jeszcze nie wiem
-Ja wiem
-Dobra dobra - zaśmiałam się
-Byłoby nam bardzo miło
-Mam jeszcze dużo czasu, więc jeszcze o tym myślę 
-Rozumiem
-A zresztą mama bardzo chce, żebym spędziła je z nimi
-Ależ to jest oczywiste
-Tak ja wiem, ale nie wiem czy będę potrafiła
-Dlaczego ? - widocznie ją zaskoczyłam
-Jestem adoptowana - powiedziałam w końcu - dowiedziałam się miesiąc temu
-Przykro mi
-Powoli się do tego przyzwyczajam - machnęłam ręką 
-Nadal im nie wybaczyłaś ?
-Powiedzmy, ale chyba chodzi o to, że nie potrafię udawać, że jest okej - westchnęłam - już nie mam do nich żalu, ale to mimo wszystko jest dziwna sytuacja
-Znasz swoich biologicznych rodziców ?
-Nie, ale Marco wynajął detektywa i znalazł moja mamę
-Mieszka w Polsce i jedziemy do niej jak wrócimy od Was - zabrał głos mój chłopak
-Trzymam kciuki, żeby było w porządku
-Dziękuję bardzo
-Idziemy spać - zarządził pan Tobias łapiąc żonę za rękę - dobranoc dzieci 

poniedziałek, 12 października 2015

23. „A jak ja mam bez Ciebie zasnąć ?"

SARA
Wróciliśmy na obiad do domu dziadków Marco, nawet się nie spóźniliśmy. We czwórkę zasiedliśmy do stołu, a pani Amelia postawiła przed nami talerze.
-Smacznego - uśmiechnął się pan domu
-Kochanie idziesz jutro biegać ?
-Raczej tak, a czemu pytasz ?
-Wybiorę się z Tobą. Nie chce, żebyś się zgubiła 
-Okej
-Co się stało, że nas odwiedziłeś ?
-Mam już wolne
-Tak szybko ?
-Jakoś tak wyszło - westchnął 
-Co się stało ?
-Nie 
-Na pewno ?
-Oczywiście babciu
-Od dawna jesteście razem ? - dziadek blondyna zmienił temat
-Od wczoraj
-Niemożliwe - zrobił zdziwioną minę
-Sam w to nie wierzę - zaśmiał się piłkarz
-Długo się znacie ?
-Bardzo krótko - uśmiechnęłam się delikatnie
-To długa i skomplikowana historia - mój chłopak machnął ręką
-Opowiecie nam później
-Gdzie byliście na spacerze ? - spytała seniorka
-Marco zabrał mnie do swojego domku na drzewie
-O tej porze roku ? Mam nadzieje, że chociaż pomógł Ci wejść
-Wejść ? - prychnął - spanikowała i została na dole
-Po prostu nigdy tego nie robiłam - szturchnęłam go w bok
-Zachowuj się - kobieta pogroziła mu palcem. Oczywiście w żartach
-Na długo u nas zabawicie ? - uśmiechnął się pan Tobias 
-Kilka dni 
-A potem wracacie do Dortmundu ?
-Tak
-Kochanie - pani Amelia złapała męża za rękę - zanim przyszedłeś to Marco mnie poinformował, że u nas zostają
-Ale Ty nic nie powiedziałaś 
-Faktycznie - zaśmiała się krótko - przepraszam
-Nic się nie stało - uśmiechnął się do niej czule
Spojrzałam na Marco, a potem na jego dziadków. Kto wie może za kilkadziesiąt lat dalej będziemy razem i tak właśnie będziemy wyglądać. A nasze wnuki będą nas podziwiały tak jak teraz ja podziwiam państwa Reus. Bez żadnego powodu ścisnęłam jego dłoń, ale zorientowałam się dopiero po chwili. Speszona szybko poluzowałam uścisk i spuściłam wzrok na pusty już talerz obiadowy. Wszyscy usłyszeliśmy cichy śmiech piłkarza, ale nie patrzyłam na niego, bo doskonale wiedziałam co wywołało u niego taką reakcję.
-Z czego się tak śmiejesz ?
-Raczej z kogo - powiedział z rozbawieniem - z mojej ukochanej dziewczyny 
-Na prawdę ?
-Yhmm
-Jesteś okropny - mruknęłam 
-Nie prawda - objął mnie 
-Chodźcie do salonu, tam będzie nam wygodniej 
-Weź ciasto babciu 
-Herbatkę też ?
-Oczywiście
-To ja posprzątam - poderwałam się z miejsca
-Nie rób sobie kłopotu dziecko 
-Ależ to żaden kłopot
Zebrałam wszystkie naczynia ze stołu i postawiłam je obok zlewu. Raz, dwa je pozmywałam i wytarłam. Nie wiedziałam za bardzo gdzie co jest, ale nie chciałam grzebać po szafkach, więc tylko posortowałam je i ustawiłam na blacie. Nagle poczułam znajomy zapach, a już po chwili Marco obejmował mnie w pasie. 
-Cały czas nie mogę się przyzwyczaić, że tak często się rumienisz lub peszysz z mojego powodu - pocałował mnie w szyje
-Będziesz musiał - uśmiechnęłam się delikatnie - nie mam bladego pojęcia kiedy może mi to minąć
-Dam radę
-Skończyłam, więc możemy dołączyć do dziadków
-W zasadzie to przyszedłem zrobić herbatę 
-I pewnie wziąć ciasto - zachichotałam 
-Dokładnie tak
-Pomóc Ci ?
-Nie dziękuje 
-A poczekać ?
-Będzie mi bardzo miło
-W to akurat nie wątpię
-Tak sobie myślałem, że pewnie chciałabyś trochę poznać swoją mamę, więc proponuje zostać w Sopocie kilka dni i może trochę byśmy pozwiedzali w tym czasie
-Super pomysł
-Tak ?
-Pewnie
-No to ustalone
-Musimy wcześniej zarezerwować jakiś hotel i lot 
-Zajmę się tym kochanie
-W porządku 
Zrobiliśmy dla każdego herbatę, przygotowaliśmy talerzyki i pokroiliśmy ciasto. Wszystko ustawiliśmy na tacy, która wziął blondyn. Postawił wszystko na stole w salonie, a ja w tym czasie usiadłam na kanapie. Chyba wszyscy w tej rodzinie mają słabość do kominków, bo u seniorów rodu również się on znajdował. Uśmiechnęłam się na tą myśl, a Marco usiadł wreszcie obok mnie i przyciągnął mnie blisko do siebie. 
-Czy to, że masz wolne ma jakiś związek z tym, że masz taką poobijaną twarz ? - spytała po chwili pani Reus
-Powiedzmy - westchnął - ale nie czuje potrzeby, anu o tym rozmawiać
-Nie chcesz powiedzieć babuni co się stało ? - zapytała słodkim głosem
-Nie. Przykro mi
-To nic takiego - powiedziałam cicho
-Jedno uparte, a drugie nie umie kłamać - zaśmiała się wesoło 
-Rozgryzła nas - szepnęłam konspiracyjnie do chłopaka, a on posłał mi blady uśmiech
-Tak - pocałował mnie w czoło 
Przyjrzałam mu się uważnie, ale on wtulił głowę w moje ramię i straciłam z nim kontakt wzrokowy.
-Wszystko ok ? - szepnęłam mu do ucha
-Yhmm
-Na pewno ?
-Jestem zmęczony - mruknął 
-To może idź się połóż
-A pójdziesz ze mną ? - spojrzał mi w oczy
-Pewnie - zachichotałam
-Babciu, który mamy zając pokój ?
-Pościele Wam w osobnych - uśmiechnęła się - teraz ?
-Babciu - jęknął - nie jesteśmy dziećmi
-I dzieci chcieć pewnie też teraz nie chcecie mieć - zaśmiała się
-Niech będą osobne - westchnęłam - damy radę
-A jak ja mam bez Ciebie zasnąć ?
-Normalnie - zachichotałam
-Zawołam Was jak wszystko będzie gotowe
-Pomóc Pani ?
-Siedź dziecko i się nie przejmuj
-W porządku 
Kobieta opuściła pomieszczenie, a kilka minut później wyszedł też jej mąż. 
-Załatwiła nas babcia - zaśmiał się
-Kilka dni dasz radę
-A jak nie ? - zrobił przerażoną minę
-Oj już nie marudź 
-Wiesz tak sobie pomyślałem - zaczął - może mogłabyś studiować w Dortmundzie
-Co chcesz przez to powiedzieć ?
-No wiesz - przeczesał palcami włosy - teraz możemy spróbować być razem na odległość, ale może przed studiami byś się tu przeniosła do mnie. W Dortmundzie są dobre uczelnie
Nic nie odpowiedziałam, bo skupiłam się tylko na czterech słowach „możemy spróbować być razem". Spróbować ? Czyli jak czasem będzie nam trudniej to po prostu przestaniemy próbować ? Wydawało mi się, że zrobimy wszystko, żeby być razem, a nie tylko spróbujemy. Najwidoczniej tylko ja tak myślę. Niestety.
-Sara - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia 
-Tak ?
-Słyszałaś co mówiłem ?
-Oczywiście
-I ... ? 
-Zobaczymy - wysiliłam się na uśmiech
-Eee ... no okej - westchnął 
-Chyba też jestem zmęczona - jęknęłam - dobrze będzie odpocząć 
-Teraz możemy położyć się razem
-Dajmy spokój - machnęłam ręką
-Przecież babcia teraz zrozumie
-Zróbmy tak jak mówiła - trzymałam na swoim - w końcu ścieli nam już w dwóch pokojach
-Jak chcesz - odparł zmieszany
-Mógłbyś przynieść nasze rzeczy czy ja mam iść ? 
-Pewnie, że pójdę - pocałował mnie w czoło
Zostałam zupełnie sama i znowu analizowałam jego słowa. Z jednej strony on chce tylko spróbować, ale z drugiej tak jakby proponuje mi, żebym z nim zamieszkała. Czy ja jestem jakaś głupia, że nie potrafię zrozumieć co miał na myśli ? Zależy mu aż tak bardzo czy to była taka luźna propozycja, którą potem wycofa ? W sumie to nigdy nic nie wiadomo i może za niecały rok jak zacznę studia to nie będziemy już razem.
-Skarbie mam nasze rzeczy i babcia przygotowała nam już pokoje 
-Och w porządku
-Idziesz ? - podał mi dłoń
-Jasne - niepewnie ją złapałam 
-Wszystko ok ? Jakoś dziwnie się zachowujesz
-Normalnie - wzruszyłam ramionami
Poszliśmy na górę, gdzie pani Amelia czekała już na nas na korytarzu. 
-Tu macie pokoje, a tu jest łazienka - zwróciła się bardziej do mnie niż do swojego wnuka - ręczniki położyłam Wam na łóżkach
-Dziękujemy bardzo - uśmiechnęłam się
-Idziecie się położyć ?
-Tak, jesteśmy trochę zmęczeni
-W takim razie odpocznijcie, a potem zrobię Wam jakąś pyszną kolację 
-Dobrze
Kobieta zeszła na dół, a ja nie patrząc na mojego chłopaka wzięłam swoją walizeczkę i weszłam do swojej tymczasowej sypialni zamykając wcześniej drzwi. Zdjęłam bluzę, skarpetki i zasłoniłam trochę okno i położyłam się do łóżka. Pod wpływem targających mną emocji zaczęłam płakać. Nagle drzwi się otworzyły, ktoś wszedł do środka i położył się obok mnie. Ktoś zwany Marco Reus. 
-Płaczesz ? - dotknął mojego policzka
-Zależy Ci na mnie ? 
-Co to za pytanie ? - zdziwił się
-Tak czy nie ?
-Oczywiście, że tak - zapewnił
-To dobrze
-O co chodzi Sara ?
-Skłamałam mówiąc, że zachowuje się normalnie
-Wiem - odparł spokojnie
-Po prostu powiedziałeś, że możemy spróbować być razem, a mi się wydawało, że zrobimy wszystko, żeby tak było - pociągnęłam nosem 
-Skarbie - objął mnie - oczywiście, że zrobimy wszystko. Przepraszam, że przeze mnie zepsuł Ci się humor. Dlatego płakałaś głuptasku mój ?
-Tak - mruknęłam - nie jestem głuptaskiem 

wtorek, 6 października 2015

22. „A co to za piękna, młoda dama ?"

SARA
Kilkanaście minut ... kilka pocałunków i kilka słodkich chwil później postanowiliśmy w końcu udać się do środka. Blondyn złapał mnie za rękę, a następnie zaprowadził mnie pod same drzwi. Grzecznie zadzwonił dzwonkiem i czekaliśmy, aż ktoś nam otworzy. I dosłownie kilka minut później drzwi otworzyła nam starsza kobieta.
-Marco wnusiu - przytuliła wyższego od siebie chłopaka - tak się cieszę, że Cię widzę
-Dzień dobry babciu
-A co to za piękna, młoda dama ? - odsunęła się od niego i spojrzała na mnie 
-Babciu to moja dziewczyna - uśmiechnął się i spojrzał na mnie czule 
-Sara Dec - podałam jej dłoń - bardzo miło mi panią poznać
-Amelia Reus - uśmiechnęła się przyjaźnie - mi również jest bardzo miło 
-Zaprosisz nas do środka ?
-Oczywiście - zaśmiała się
Weszliśmy do małego przedpokoju, zdjęliśmy nasze wierzchnie ubrania, a następnie zostaliśmy zaproszeni do salonu. 
-Przyjechaliście w idealnym momencie, właśnie upiekłam ciasto. Napijecie się herbaty ?
-Tak, poprosimy
-Może pani pomóc ? - zapytałam 
-Siedź dziecko, ja sobie poradzę
-A gdzie jest dziadek ?
-Wysłałam go do sklepu, więc niedługo powinien być
Kobieta zniknęła w kuchni, a my zostaliśmy w salonie. Przytuliłam się do blondyna, a on pocałował mnie w czoło. 
-Twoja babcia jest bardzo miła
-Polubiła Cię
-Tego jeszcze nie wiesz - szturchnęłam go w brzuch 
-Domyślam się - zaśmiał się
-Nawet nie wiesz jak jest mi miło, że mnie tu przywiozłeś - bawiłam się sznurkami od jego bluzy - dla mnie to też jest bardzo ważne 
-Jesteś jedyną dziewczyną, która tu przywiozłem tak szybko
-To dobrze czy źle ?
-To znaczy, że jesteś dla mnie bardzo ważna - pocałował mnie w obojczyk
-Kocham Cię - odwróciłam się, żeby spojrzeć mu w oczy 
-Wiem - puścił mi oczko - ja też Cię kocham 
-Jesteś ... - przerwała mi babcia Marco, która weszła do salonu z tacą
Postawiła przed nami herbatę i ciasto. Piłkarz od razu nalał dla mnie i dla siebie herbaty i nałożył sobie kawałek szarlotki. 
-Pyszna babciu
-Twoja ulubiona 
-To prawda - uśmiechnął się
-Zjedz Saro - zachęciła mnie
-Może za chwilę
-Zostaniemy na kilka dni, co Ty na to ? - spojrzał na nią
-Świetny pomysł 
-Nie będziemy robili problemu ? - zapytałam 
-Oczywiście, że nie 
Nagle usłyszeliśmy, że drzwi się otwierają.
-Kochanie nie uwierzysz co właśnie przeczytałem - wszedł do salonu - o wilku mowa 
-Cześć dziadku - zaśmiał się
-Sara Dec - podałam mu dłoń
-Tobias Reus 
-To moja dziewczyna - uśmiechnął się Marco
-Czyli to co piszą w gazetach to prawda
-A co piszą ?
-Masz poczytaj sobie - podał mu gazetę, ale ja ją przechwyciłam 

„MARCO REUS JUŻ NIE JEST SAMOTNY ?
Na sobotniej gali Borussii Dortmund piłkarz Marco Reus (24 l.) pojawił się w towarzystwie młodej dziewczyny. Udało nam się ustalić, że dziewczyna nazywa się Sara Dec (19 l.) i pochodzi z Polski. Oboje wyglądali na szczęśliwych, ale czy na pewno są razem ? Tego wkrótce się dowiemy, a przynajmniej taką mamy nadzieje."

-No i co o nas piszą ?
-Głupoty - zaśmiałam się 
-Pokaż - wziął ode mnie gazetę, przeleciał wzrokiem po tekście i się zaśmiał
Nałożyłam sobie wreszcie kawałek ciasta na talerzyk i od razu spróbowałam. Na prawdę bardzo dobre. Pani Amelia ma talent do pieczenia. 
-Bardzo dobre ciasto proszę pani
-Dziękuje Ci bardzo 
-Masz ochotę na spacer ?
-Jasne - uśmiechnęłam się
-To chodź - złapał mnie za rękę i pomógł mi wstać z kanapy
-Tylko wróćcie na obiad - kobieta pogroziła nam palcem
-Dobrze babciu - przewrócił oczami
-Nie przewracaj oczami - zaśmiała się
Poszliśmy do przedpokoju, gdzie założyliśmy wierzchnie ubrania i opuściliśmy dom. Piłkarz trzymał mnie za rękę i co jakiś czas mocniej ją ściskał.
-Gdzie zazwyczaj spędzacie Święta ? - spytałam zaciekawiona
-Jak byłem mały to spędzaliśmy je tutaj, ale od kilku lat to mama urządza Święta
-Wszyscy się zjeżdżają ?
-Powiedzmy. Są dziadkowie, rodzice, dzieci i wnuki 
-To i tak duża grupa
-Masz racje. A jak wyglądają Święta u Ciebie ?
-Jestem ja, rodzice i babcia. Kiedyś to ona robiła Wigilie, ale teraz to mama się tym zajmuje. No wyjątkowo w tym roku babcia się uparła, żeby urządzić Święta 
-Czyli podobnie jak u mnie
-Zazdroszczę Ci tej dużej rodziny
-Popatrz na to z innej strony - uśmiechnął się - Ty masz dwie matki, a ja tylko jedną
Zaśmiałam się cicho.
-Masz racje
-To było głupie, mogłem Cię urazić
-Marco - przewróciłam oczami - czy gdybyś mnie uraził to bym się śmiała ?
-Nie wiem - zaśmiał się
-Głupek - szturchnęłam go
-Ale Twój - posłał mi uśmiech 
-Mój - pocałowałam go 
-Nie jest Ci zimno ? 
-Nie - pokręciłam przecząco głową
-To dobrze
-Idziemy w jakieś szczególne miejsce ? 
-Tak, chce coś sprawdzić
-Okej - uśmiechnęłam się
-Nie byłem tam całe wieki
-A pamiętasz dokładnie gdzie to jest ?
-Pewnie, takich rzeczy się nie zapomina
-To była Twoja baza ?
-Dobra jesteś - zaśmiał się - może zostaniesz detektywem ?
-Nie dzięki
-Skąd wiedziałaś ? 
-Strzelałam, bo wiesz jesteś facetem, a faceci zawsze mają swoje bazy 
-Mówisz tak jakbyś miała młodszego brata 
-Chciałabym, ale niestety
-Cholera - mruknął - to trochę daleko
-No to możemy iść jutro
-Nie, najwyżej Cię poniosę
-Spokojnie, nie będziesz musiał 
-Zobaczymy
-Ale skoro tak nalegasz - zaśmiałam się
-Bardzo nalegam
-Marzenia się spełniają - puściłam mu oczko 
-Mam nadzieje, że szybko zaczną Cię boleć nogi - szepnął mi do ucha lekko je przygryzając
-Jesteś niemożliwy - odepchnęłam go śmiejąc się głośno
-No wybacz, ale tak czasem mam
-Czasem
-Dobrze cicho już - przyciągnął mnie do siebie 
-W takim tempie to my szybko nie dojdziemy
-Nigdzie mi się nie śpieszy
-A co jeśli zrobi się już ciemno i się zgubimy, a potem zjedzą nas dzikie zwierzęta ? - spytałam przerażona
-Jedyne dzikie zwierzę na jakie jesteś tu narażona to Twój chłopak - zaśmiał się
-W to akurat nie wątpię
-No widzisz 
Ruszyliśmy dalej, ale nie zmienia to faktu, że co jakiś czas zatrzymywaliśmy się na buziaka czy coś. Za każdym razem zatrzymywaliśmy się przez Marco, ale nie przeszkadzało mi to ani trochę. Na moje oko godzinę później byliśmy już na miejscu. Stanęliśmy pod dużym drzewem, na którym znajdował się drewniany domek.
-Jesteśmy - westchnął blondyn
-Zamierzasz wejść na górę ?
-Tak, razem z Tobą 
-Co ? - spojrzałam na niego zdziwiona - nie ma mowy !
-Kochanie ...
-Zapomnij ! Chcesz ryzykować to sobie idź, ale ja tutaj poczekam
-Na pewno nic Ci tam nie grozi
-To się może zawalić
-Bez przesady - przewrócił oczami 
-Nie przekonasz mnie - zaśmiałam się
-Okej, w takim razie możemy już wracać
-Przecież możesz wejść tam sam
-Bez Ciebie nie idę
-To jest szantaż
-Skuteczny ?
-Niestety tak - westchnęłam - ale jak coś sobie zrobię to Cię zabije 
-Przy mnie nic Ci nie grozi - pocałował mnie w nos
-Tu nie ma żadnej drabinki, prawda ?
-Gałęzie nam wystarczą
-Marco - złapałam go za rękę - ja nigdy nie wspinałam się na drzewa
-Panikujesz skarbie 
-Boje się - szepnęłam 
-Dobrze - spojrzał mi w oczy - nie musisz tego robić
-Ale ...
-Zostań tu, a ja zaraz wracam
-Na pewno ?
-Tak, ale nigdzie mi nie uciekaj
-Nie zamierzam
-W porządku 
Patrzyłam jak mój facet wspina się coraz wyżej i modliłam się w myślach, żeby nic mu się nie stało.
-I jak ? - zawołałam 
-Nic się nie zmieniło
-Super
-Zaraz schodzę, spokojnie
-Tylko uważaj na siebie
-To nie pierwszy raz, dam radę
-W to nie wątpię - mruknęłam do siebie 
Kilka minut później piłkarz zeskoczył z jednej z niższych gałęzi lądując tuż obok mnie.
-Możemy wracać - musnął ustami mój policzek
-Obyśmy tylko nie spóźnili się na obiad
-Babcia nie byłaby zadowolona z takiego obrotu spraw
-Domyślam się
-Czasami w dzieciństwie w ogóle nie bywałem na obiadach i wtedy babcia się wściekała
-Spędzałeś tu każde wakacje ?
-Każde i w dodatku prawie całe 
-A dziewczyny ?
-Też były 
-Rodzice mieli od Was wolne - zaśmiałam się 
-Dokładnie, a Ty skarbie gdzie spędzałaś wakacje ?
-Jeździłam na różne obozy - zamyśliłam się - to było całkiem niedawno
-Jesteś taka młoda - pogładził dłonią mój policzek
-A Ty to co ? - przyjrzałam mu się
-No wiesz jak świętowałem swoje 18 urodziny to Ty miałaś niecałe 13 - wybuchł śmiechem - jakaś różnica wieku jest
-Wal się - odepchnęłam go
-No co ? Taka prawda
-Pstro
-Oj skarbie - spojrzał na mnie czule
-Żadne skarbie - mruknęłam 
-Obraziłaś się ?
-Tak - starałam się nie patrzeć w jego rozbawione oczy