SARA
Kilkanaście minut ... kilka pocałunków i kilka słodkich chwil później postanowiliśmy w końcu udać się do środka. Blondyn złapał mnie za rękę, a następnie zaprowadził mnie pod same drzwi. Grzecznie zadzwonił dzwonkiem i czekaliśmy, aż ktoś nam otworzy. I dosłownie kilka minut później drzwi otworzyła nam starsza kobieta.
-Marco wnusiu - przytuliła wyższego od siebie chłopaka - tak się cieszę, że Cię widzę
-Dzień dobry babciu
-A co to za piękna, młoda dama ? - odsunęła się od niego i spojrzała na mnie
-Babciu to moja dziewczyna - uśmiechnął się i spojrzał na mnie czule
-Sara Dec - podałam jej dłoń - bardzo miło mi panią poznać
-Amelia Reus - uśmiechnęła się przyjaźnie - mi również jest bardzo miło
-Zaprosisz nas do środka ?
-Oczywiście - zaśmiała się
Weszliśmy do małego przedpokoju, zdjęliśmy nasze wierzchnie ubrania, a następnie zostaliśmy zaproszeni do salonu.
-Przyjechaliście w idealnym momencie, właśnie upiekłam ciasto. Napijecie się herbaty ?
-Tak, poprosimy
-Może pani pomóc ? - zapytałam
-Siedź dziecko, ja sobie poradzę
-A gdzie jest dziadek ?
-Wysłałam go do sklepu, więc niedługo powinien być
Kobieta zniknęła w kuchni, a my zostaliśmy w salonie. Przytuliłam się do blondyna, a on pocałował mnie w czoło.
-Twoja babcia jest bardzo miła
-Polubiła Cię
-Tego jeszcze nie wiesz - szturchnęłam go w brzuch
-Domyślam się - zaśmiał się
-Nawet nie wiesz jak jest mi miło, że mnie tu przywiozłeś - bawiłam się sznurkami od jego bluzy - dla mnie to też jest bardzo ważne
-Jesteś jedyną dziewczyną, która tu przywiozłem tak szybko
-To dobrze czy źle ?
-To znaczy, że jesteś dla mnie bardzo ważna - pocałował mnie w obojczyk
-Kocham Cię - odwróciłam się, żeby spojrzeć mu w oczy
-Wiem - puścił mi oczko - ja też Cię kocham
-Jesteś ... - przerwała mi babcia Marco, która weszła do salonu z tacą
Postawiła przed nami herbatę i ciasto. Piłkarz od razu nalał dla mnie i dla siebie herbaty i nałożył sobie kawałek szarlotki.
-Pyszna babciu
-Twoja ulubiona
-To prawda - uśmiechnął się
-Zjedz Saro - zachęciła mnie
-Może za chwilę
-Zostaniemy na kilka dni, co Ty na to ? - spojrzał na nią
-Świetny pomysł
-Nie będziemy robili problemu ? - zapytałam
-Oczywiście, że nie
Nagle usłyszeliśmy, że drzwi się otwierają.
-Kochanie nie uwierzysz co właśnie przeczytałem - wszedł do salonu - o wilku mowa
-Cześć dziadku - zaśmiał się
-Sara Dec - podałam mu dłoń
-Tobias Reus
-To moja dziewczyna - uśmiechnął się Marco
-Czyli to co piszą w gazetach to prawda
-A co piszą ?
-Masz poczytaj sobie - podał mu gazetę, ale ja ją przechwyciłam
„MARCO REUS JUŻ NIE JEST SAMOTNY ?
Na sobotniej gali Borussii Dortmund piłkarz Marco Reus (24 l.) pojawił się w towarzystwie młodej dziewczyny. Udało nam się ustalić, że dziewczyna nazywa się Sara Dec (19 l.) i pochodzi z Polski. Oboje wyglądali na szczęśliwych, ale czy na pewno są razem ? Tego wkrótce się dowiemy, a przynajmniej taką mamy nadzieje."
-No i co o nas piszą ?
-Głupoty - zaśmiałam się
-Pokaż - wziął ode mnie gazetę, przeleciał wzrokiem po tekście i się zaśmiał
Nałożyłam sobie wreszcie kawałek ciasta na talerzyk i od razu spróbowałam. Na prawdę bardzo dobre. Pani Amelia ma talent do pieczenia.
-Bardzo dobre ciasto proszę pani
-Dziękuje Ci bardzo
-Masz ochotę na spacer ?
-Jasne - uśmiechnęłam się
-To chodź - złapał mnie za rękę i pomógł mi wstać z kanapy
-Tylko wróćcie na obiad - kobieta pogroziła nam palcem
-Dobrze babciu - przewrócił oczami
-Nie przewracaj oczami - zaśmiała się
Poszliśmy do przedpokoju, gdzie założyliśmy wierzchnie ubrania i opuściliśmy dom. Piłkarz trzymał mnie za rękę i co jakiś czas mocniej ją ściskał.
-Gdzie zazwyczaj spędzacie Święta ? - spytałam zaciekawiona
-Jak byłem mały to spędzaliśmy je tutaj, ale od kilku lat to mama urządza Święta
-Wszyscy się zjeżdżają ?
-Powiedzmy. Są dziadkowie, rodzice, dzieci i wnuki
-To i tak duża grupa
-Masz racje. A jak wyglądają Święta u Ciebie ?
-Jestem ja, rodzice i babcia. Kiedyś to ona robiła Wigilie, ale teraz to mama się tym zajmuje. No wyjątkowo w tym roku babcia się uparła, żeby urządzić Święta
-Czyli podobnie jak u mnie
-Zazdroszczę Ci tej dużej rodziny
-Popatrz na to z innej strony - uśmiechnął się - Ty masz dwie matki, a ja tylko jedną
Zaśmiałam się cicho.
-Masz racje
-To było głupie, mogłem Cię urazić
-Marco - przewróciłam oczami - czy gdybyś mnie uraził to bym się śmiała ?
-Nie wiem - zaśmiał się
-Głupek - szturchnęłam go
-Ale Twój - posłał mi uśmiech
-Mój - pocałowałam go
-Nie jest Ci zimno ?
-Nie - pokręciłam przecząco głową
-To dobrze
-Idziemy w jakieś szczególne miejsce ?
-Tak, chce coś sprawdzić
-Okej - uśmiechnęłam się
-Nie byłem tam całe wieki
-A pamiętasz dokładnie gdzie to jest ?
-Pewnie, takich rzeczy się nie zapomina
-To była Twoja baza ?
-Dobra jesteś - zaśmiał się - może zostaniesz detektywem ?
-Nie dzięki
-Skąd wiedziałaś ?
-Strzelałam, bo wiesz jesteś facetem, a faceci zawsze mają swoje bazy
-Mówisz tak jakbyś miała młodszego brata
-Chciałabym, ale niestety
-Cholera - mruknął - to trochę daleko
-No to możemy iść jutro
-Nie, najwyżej Cię poniosę
-Spokojnie, nie będziesz musiał
-Zobaczymy
-Ale skoro tak nalegasz - zaśmiałam się
-Bardzo nalegam
-Marzenia się spełniają - puściłam mu oczko
-Mam nadzieje, że szybko zaczną Cię boleć nogi - szepnął mi do ucha lekko je przygryzając
-Jesteś niemożliwy - odepchnęłam go śmiejąc się głośno
-No wybacz, ale tak czasem mam
-Czasem
-Dobrze cicho już - przyciągnął mnie do siebie
-W takim tempie to my szybko nie dojdziemy
-Nigdzie mi się nie śpieszy
-A co jeśli zrobi się już ciemno i się zgubimy, a potem zjedzą nas dzikie zwierzęta ? - spytałam przerażona
-Jedyne dzikie zwierzę na jakie jesteś tu narażona to Twój chłopak - zaśmiał się
-W to akurat nie wątpię
-No widzisz
Ruszyliśmy dalej, ale nie zmienia to faktu, że co jakiś czas zatrzymywaliśmy się na buziaka czy coś. Za każdym razem zatrzymywaliśmy się przez Marco, ale nie przeszkadzało mi to ani trochę. Na moje oko godzinę później byliśmy już na miejscu. Stanęliśmy pod dużym drzewem, na którym znajdował się drewniany domek.
-Jesteśmy - westchnął blondyn
-Zamierzasz wejść na górę ?
-Tak, razem z Tobą
-Co ? - spojrzałam na niego zdziwiona - nie ma mowy !
-Kochanie ...
-Zapomnij ! Chcesz ryzykować to sobie idź, ale ja tutaj poczekam
-Na pewno nic Ci tam nie grozi
-To się może zawalić
-Bez przesady - przewrócił oczami
-Nie przekonasz mnie - zaśmiałam się
-Okej, w takim razie możemy już wracać
-Przecież możesz wejść tam sam
-Bez Ciebie nie idę
-To jest szantaż
-Skuteczny ?
-Niestety tak - westchnęłam - ale jak coś sobie zrobię to Cię zabije
-Przy mnie nic Ci nie grozi - pocałował mnie w nos
-Tu nie ma żadnej drabinki, prawda ?
-Gałęzie nam wystarczą
-Marco - złapałam go za rękę - ja nigdy nie wspinałam się na drzewa
-Panikujesz skarbie
-Boje się - szepnęłam
-Dobrze - spojrzał mi w oczy - nie musisz tego robić
-Ale ...
-Zostań tu, a ja zaraz wracam
-Na pewno ?
-Tak, ale nigdzie mi nie uciekaj
-Nie zamierzam
-W porządku
Patrzyłam jak mój facet wspina się coraz wyżej i modliłam się w myślach, żeby nic mu się nie stało.
-I jak ? - zawołałam
-Nic się nie zmieniło
-Super
-Zaraz schodzę, spokojnie
-Tylko uważaj na siebie
-To nie pierwszy raz, dam radę
-W to nie wątpię - mruknęłam do siebie
Kilka minut później piłkarz zeskoczył z jednej z niższych gałęzi lądując tuż obok mnie.
-Możemy wracać - musnął ustami mój policzek
-Obyśmy tylko nie spóźnili się na obiad
-Babcia nie byłaby zadowolona z takiego obrotu spraw
-Domyślam się
-Czasami w dzieciństwie w ogóle nie bywałem na obiadach i wtedy babcia się wściekała
-Spędzałeś tu każde wakacje ?
-Każde i w dodatku prawie całe
-A dziewczyny ?
-Też były
-Rodzice mieli od Was wolne - zaśmiałam się
-Dokładnie, a Ty skarbie gdzie spędzałaś wakacje ?
-Jeździłam na różne obozy - zamyśliłam się - to było całkiem niedawno
-Jesteś taka młoda - pogładził dłonią mój policzek
-A Ty to co ? - przyjrzałam mu się
-No wiesz jak świętowałem swoje 18 urodziny to Ty miałaś niecałe 13 - wybuchł śmiechem - jakaś różnica wieku jest
-Wal się - odepchnęłam go
-No co ? Taka prawda
-Pstro
-Oj skarbie - spojrzał na mnie czule
-Żadne skarbie - mruknęłam
-Obraziłaś się ?
-Tak - starałam się nie patrzeć w jego rozbawione oczy
Rozdział jak zawsze super, ahhh jak ja uwielbiam sielankę, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPrzez czytanie twojego opowiadania na lekcji o mało nie dostałam uwagi...No to cóż, komentuję już w domciu, tu nic mi nie grozi haha :D
OdpowiedzUsuńCóż mam ci powiedzieć?
Po pierwsze w końcu miałam rację! Przewidziałam! Ten rozdział jest cudowny tak jak zakładałam pod poprzednim!:)
Dziadkowie Marco. Znowu jak zakładałam-przesympatyczni państwo (ale przewiduję, mam szczęśliwy dzień? Idę zagrać w totka haha )
Z jednej strony trochę szkoda, że nie weszła do domku na drzewie...:< Ale cóż. Może jeszcze kiedyś się tam wdrapie.:))
Ciekawe na ile zostaną no i jak się potoczy rozmowa z matką Sary.
Już nie mogę się doczekać kolejnego!!!<3
Buziaki!!:**
Świetny pisz szybko kolejny <3
OdpowiedzUsuńCudowny ♡ kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńPs.Mam nadzieję że szybko ; -)