SARA
Wróciliśmy na obiad do domu dziadków Marco, nawet się nie spóźniliśmy. We czwórkę zasiedliśmy do stołu, a pani Amelia postawiła przed nami talerze. -Smacznego - uśmiechnął się pan domu
-Kochanie idziesz jutro biegać ?
-Raczej tak, a czemu pytasz ?
-Wybiorę się z Tobą. Nie chce, żebyś się zgubiła
-Okej
-Co się stało, że nas odwiedziłeś ?
-Mam już wolne
-Tak szybko ?
-Jakoś tak wyszło - westchnął
-Co się stało ?
-Nie
-Na pewno ?
-Oczywiście babciu
-Od dawna jesteście razem ? - dziadek blondyna zmienił temat
-Od wczoraj
-Niemożliwe - zrobił zdziwioną minę
-Sam w to nie wierzę - zaśmiał się piłkarz
-Długo się znacie ?
-Bardzo krótko - uśmiechnęłam się delikatnie
-To długa i skomplikowana historia - mój chłopak machnął ręką
-Opowiecie nam później
-Gdzie byliście na spacerze ? - spytała seniorka
-Marco zabrał mnie do swojego domku na drzewie
-O tej porze roku ? Mam nadzieje, że chociaż pomógł Ci wejść
-Wejść ? - prychnął - spanikowała i została na dole
-Po prostu nigdy tego nie robiłam - szturchnęłam go w bok
-Zachowuj się - kobieta pogroziła mu palcem. Oczywiście w żartach
-Na długo u nas zabawicie ? - uśmiechnął się pan Tobias
-Kilka dni
-A potem wracacie do Dortmundu ?
-Tak
-Kochanie - pani Amelia złapała męża za rękę - zanim przyszedłeś to Marco mnie poinformował, że u nas zostają
-Ale Ty nic nie powiedziałaś
-Faktycznie - zaśmiała się krótko - przepraszam
-Nic się nie stało - uśmiechnął się do niej czule
Spojrzałam na Marco, a potem na jego dziadków. Kto wie może za kilkadziesiąt lat dalej będziemy razem i tak właśnie będziemy wyglądać. A nasze wnuki będą nas podziwiały tak jak teraz ja podziwiam państwa Reus. Bez żadnego powodu ścisnęłam jego dłoń, ale zorientowałam się dopiero po chwili. Speszona szybko poluzowałam uścisk i spuściłam wzrok na pusty już talerz obiadowy. Wszyscy usłyszeliśmy cichy śmiech piłkarza, ale nie patrzyłam na niego, bo doskonale wiedziałam co wywołało u niego taką reakcję.
-Z czego się tak śmiejesz ?
-Z czego się tak śmiejesz ?
-Raczej z kogo - powiedział z rozbawieniem - z mojej ukochanej dziewczyny
-Na prawdę ?
-Yhmm
-Jesteś okropny - mruknęłam
-Nie prawda - objął mnie
-Chodźcie do salonu, tam będzie nam wygodniej
-Weź ciasto babciu
-Herbatkę też ?
-Oczywiście
-To ja posprzątam - poderwałam się z miejsca
-Nie rób sobie kłopotu dziecko
-Ależ to żaden kłopot
Zebrałam wszystkie naczynia ze stołu i postawiłam je obok zlewu. Raz, dwa je pozmywałam i wytarłam. Nie wiedziałam za bardzo gdzie co jest, ale nie chciałam grzebać po szafkach, więc tylko posortowałam je i ustawiłam na blacie. Nagle poczułam znajomy zapach, a już po chwili Marco obejmował mnie w pasie.
-Cały czas nie mogę się przyzwyczaić, że tak często się rumienisz lub peszysz z mojego powodu - pocałował mnie w szyje
-Będziesz musiał - uśmiechnęłam się delikatnie - nie mam bladego pojęcia kiedy może mi to minąć
-Dam radę
-Skończyłam, więc możemy dołączyć do dziadków
-W zasadzie to przyszedłem zrobić herbatę
-I pewnie wziąć ciasto - zachichotałam
-Dokładnie tak
-Pomóc Ci ?
-Nie dziękuje
-A poczekać ?
-Będzie mi bardzo miło
-W to akurat nie wątpię
-Tak sobie myślałem, że pewnie chciałabyś trochę poznać swoją mamę, więc proponuje zostać w Sopocie kilka dni i może trochę byśmy pozwiedzali w tym czasie
-Super pomysł
-Tak ?
-Pewnie
-No to ustalone
-Musimy wcześniej zarezerwować jakiś hotel i lot
-Zajmę się tym kochanie
-W porządku
Zrobiliśmy dla każdego herbatę, przygotowaliśmy talerzyki i pokroiliśmy ciasto. Wszystko ustawiliśmy na tacy, która wziął blondyn. Postawił wszystko na stole w salonie, a ja w tym czasie usiadłam na kanapie. Chyba wszyscy w tej rodzinie mają słabość do kominków, bo u seniorów rodu również się on znajdował. Uśmiechnęłam się na tą myśl, a Marco usiadł wreszcie obok mnie i przyciągnął mnie blisko do siebie.
-Czy to, że masz wolne ma jakiś związek z tym, że masz taką poobijaną twarz ? - spytała po chwili pani Reus
-Powiedzmy - westchnął - ale nie czuje potrzeby, anu o tym rozmawiać
-Nie chcesz powiedzieć babuni co się stało ? - zapytała słodkim głosem
-Nie. Przykro mi
-To nic takiego - powiedziałam cicho
-Jedno uparte, a drugie nie umie kłamać - zaśmiała się wesoło
-Rozgryzła nas - szepnęłam konspiracyjnie do chłopaka, a on posłał mi blady uśmiech
-Tak - pocałował mnie w czoło
Przyjrzałam mu się uważnie, ale on wtulił głowę w moje ramię i straciłam z nim kontakt wzrokowy.
-Wszystko ok ? - szepnęłam mu do ucha
-Yhmm
-Na pewno ?
-Jestem zmęczony - mruknął
-To może idź się połóż
-A pójdziesz ze mną ? - spojrzał mi w oczy
-Pewnie - zachichotałam
-Babciu, który mamy zając pokój ?
-Pościele Wam w osobnych - uśmiechnęła się - teraz ?
-Babciu - jęknął - nie jesteśmy dziećmi
-I dzieci chcieć pewnie też teraz nie chcecie mieć - zaśmiała się
-Niech będą osobne - westchnęłam - damy radę
-A jak ja mam bez Ciebie zasnąć ?
-Normalnie - zachichotałam
-Zawołam Was jak wszystko będzie gotowe
-Pomóc Pani ?
-Siedź dziecko i się nie przejmuj
-W porządku
Kobieta opuściła pomieszczenie, a kilka minut później wyszedł też jej mąż.
-Załatwiła nas babcia - zaśmiał się
-Kilka dni dasz radę
-A jak nie ? - zrobił przerażoną minę
-Oj już nie marudź
-Wiesz tak sobie pomyślałem - zaczął - może mogłabyś studiować w Dortmundzie
-Co chcesz przez to powiedzieć ?
-No wiesz - przeczesał palcami włosy - teraz możemy spróbować być razem na odległość, ale może przed studiami byś się tu przeniosła do mnie. W Dortmundzie są dobre uczelnie
Nic nie odpowiedziałam, bo skupiłam się tylko na czterech słowach „możemy spróbować być razem". Spróbować ? Czyli jak czasem będzie nam trudniej to po prostu przestaniemy próbować ? Wydawało mi się, że zrobimy wszystko, żeby być razem, a nie tylko spróbujemy. Najwidoczniej tylko ja tak myślę. Niestety.
-Sara - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia
-Tak ?
-Słyszałaś co mówiłem ?
-Oczywiście
-I ... ?
-Zobaczymy - wysiliłam się na uśmiech
-Eee ... no okej - westchnął
-Chyba też jestem zmęczona - jęknęłam - dobrze będzie odpocząć
-Teraz możemy położyć się razem
-Dajmy spokój - machnęłam ręką
-Przecież babcia teraz zrozumie
-Zróbmy tak jak mówiła - trzymałam na swoim - w końcu ścieli nam już w dwóch pokojach
-Jak chcesz - odparł zmieszany
-Mógłbyś przynieść nasze rzeczy czy ja mam iść ?
-Pewnie, że pójdę - pocałował mnie w czoło
Zostałam zupełnie sama i znowu analizowałam jego słowa. Z jednej strony on chce tylko spróbować, ale z drugiej tak jakby proponuje mi, żebym z nim zamieszkała. Czy ja jestem jakaś głupia, że nie potrafię zrozumieć co miał na myśli ? Zależy mu aż tak bardzo czy to była taka luźna propozycja, którą potem wycofa ? W sumie to nigdy nic nie wiadomo i może za niecały rok jak zacznę studia to nie będziemy już razem.
-Skarbie mam nasze rzeczy i babcia przygotowała nam już pokoje
-Och w porządku
-Idziesz ? - podał mi dłoń
-Jasne - niepewnie ją złapałam
-Wszystko ok ? Jakoś dziwnie się zachowujesz
-Normalnie - wzruszyłam ramionami
Poszliśmy na górę, gdzie pani Amelia czekała już na nas na korytarzu.
-Tu macie pokoje, a tu jest łazienka - zwróciła się bardziej do mnie niż do swojego wnuka - ręczniki położyłam Wam na łóżkach
-Dziękujemy bardzo - uśmiechnęłam się
-Idziecie się położyć ?
-Tak, jesteśmy trochę zmęczeni
-W takim razie odpocznijcie, a potem zrobię Wam jakąś pyszną kolację
-Dobrze
Kobieta zeszła na dół, a ja nie patrząc na mojego chłopaka wzięłam swoją walizeczkę i weszłam do swojej tymczasowej sypialni zamykając wcześniej drzwi. Zdjęłam bluzę, skarpetki i zasłoniłam trochę okno i położyłam się do łóżka. Pod wpływem targających mną emocji zaczęłam płakać. Nagle drzwi się otworzyły, ktoś wszedł do środka i położył się obok mnie. Ktoś zwany Marco Reus.
-Płaczesz ? - dotknął mojego policzka
-Zależy Ci na mnie ?
-Co to za pytanie ? - zdziwił się
-Tak czy nie ?
-Oczywiście, że tak - zapewnił
-To dobrze
-O co chodzi Sara ?
-Skłamałam mówiąc, że zachowuje się normalnie
-Wiem - odparł spokojnie
-Po prostu powiedziałeś, że możemy spróbować być razem, a mi się wydawało, że zrobimy wszystko, żeby tak było - pociągnęłam nosem
-Skarbie - objął mnie - oczywiście, że zrobimy wszystko. Przepraszam, że przeze mnie zepsuł Ci się humor. Dlatego płakałaś głuptasku mój ?
-Tak - mruknęłam - nie jestem głuptaskiem
Czy teraz ja będę pierwsza?-Będę!:)))
OdpowiedzUsuńMarco jak coś chlapie to po prostu... Polubiłam bardzo Sarę. No i babcia Marco..i osobne pokoje..Wredne ale śmieszne:D Jak widać ciągnie ich do siebie tak, że nawet osobny pokój nie stanowi różnicy. Soł cute <3 :D
Ciekawe jak rozwinie się sytuacja z matką Sary.
Już nie mogę się doczekać kolejnego!<3 <3 <3
Buziaczki!:***
Świetny pisz szybko następny ♥
OdpowiedzUsuńŻyczę weny : -)
Super rozdział. Babcia Marco mnie rozwaliła na łopatki, końcówka urocza, czekam na koeljny, pozdrawiam-
OdpowiedzUsuńŚwietny ♥
OdpowiedzUsuńGenialny czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper kiedy następny?
OdpowiedzUsuńw najbliższy wtorek :)
Usuń