SARA
Po bardzo emocjonującym wieczorze walentynkowym wróciliśmy do domu. Zostawiliśmy auto na parkingu podziemnym apartamentowca i wybraliśmy się jeszcze na krótki spacer. -To było słodkie, ale nie wiem czy chciałabym, żeby facet oświadczył mi się w restauracji sushi - powiedziałam
-Facet czyli Marco Reus - uśmiechnął się delikatnie
-A może poznam kogoś innego ? - postanowiłam się z nim trochę podroczyć
-Zlikwiduje, każdą konkurencje - odparł pewnie
-No nie wiem - udałam, że się zastanawiam
-Ktoś mi tu robi na złość - zatrzymał się, uniósł mój podbródek, a potem mnie pocałował - ale ja i tak wiem swoje
-Bo jesteś zbyt pewny siebie - szepnęłam
-To przez Ciebie
-Przeze mnie ?
-Yhmm
-A to dlaczego ? - zachichotałam
-Muszę walczyć o swoje, a pewność siebie bardzo mi w tym pomaga
-Jestem Twoja ?
-Na zawsze - po raz kolejny mnie pocałował, ale tym razem bardziej namiętnie
-O której rano wychodzisz ?
-Pewnie jakoś po ósmej
-Wcześnie - skrzywiłam się
-Postaram się Ciebie nie obudzić - pocałował mnie w czoło
-Coraz rzadziej biegam, więc w sumie możesz mnie obudzić to zrobię sobie rundkę w parku
-Tak wcześnie to niebezpieczne - mruknął
-Jestem już dużą dziewczynką i umiem o siebie zadbać - cmoknęłam
-Wiem, ale ja też lubię się Tobą zajmować
-Bo mnie kochasz - uśmiechnęłam się zadowolona
-Nie da się ukryć - wybuchł śmiechem
*****
Oczywiście mnie nie obudził. No oczywiście ! Bo po co ? Udobruchał mnie trochę zostawiając na swojej poduszce liścik i różyczkę. Pewnie z mojego wczorajszego bukietu, ale trudno. Wzięłam do ręki kartkę, rozłożyłam ją i przeczytałam wiadomość.
"Zbyt słodko spałaś, żebym Cię obudził. Widzimy się po meczu. Kocham Cię. Twój Marco."
Jak to możliwe, że on jest taki słodki ? Słodki i kochany i przede wszystkim mój.
Zerknęłam na zegarek stojący na mojej szafce nocnej i widząc godzinę 10:39 wyskoczyłam z łóżka jak z procy. Szybko zamknęłam się w łazience, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Całe ciało namydliłam kokosowym balsamem do mycia, a włosy dwukrotnie wyszorowałam ulubionym szamponem. Na same końcówki nałożyłam trochę odżywki, którą szybko spłukałam i voila. Owinęłam się ręcznikiem, a potem zaczęłam suszyć gęste, brązowe włosy. Zajęło mi to mniej więcej kwadrans, więc, żeby nie tracić więcej czasu to rozczesałam je i związałam w koka. Delikatny, skromny makijaż zrobiłam w rekordowym czasie i opuściłam łazienkę, aby udać się do garderoby. Założyłam bieliznę, czarne, obcisłe spodnie, bordowy sweter i czarne skarpetki. Ania ma po mnie przyjechać przed trzecią, ale chyba zadzwonię do niej i na stadion pójdę sobie na pieszo. A na miejscu się spotkamy. Wychodząc z sypialni zgarnęłam z łóżka telefon i róże, a potem zeszłam na dół. Wstawiłam kwiat do wazonu z wcześniejszym bukietem i zabrałam się za robienie śniadania. Zrobiłam omleta z warzywami, a do tego herbatę. Zjadłam, posprzątałam i siedząc na blacie wykręciłam numer do pani Lewandowskiej.
-Halo ?
-Cześć Aniu
-Hej, miło, że dzwonisz
-Mam sprawę - zachichotałam
-No to zamieniam się w słuch
-Czy możemy się spotkać już na stadionie ? Poszłabym sobie na pieszo na stadion
-Pewnie - powiedziała ostrożnie - coś się stało ?
-Nie, tylko jest taka ładna pogoda
-Rozumiem - zaśmiała się
-To świetnie
-A teraz co porabiasz ?
-Chyba zaraz pójdę na spacer
-To leć - wyczułam, że się uśmiechnęła
-Odezwę się później
-Dobrze
-Pa !
-Cześć - rozłączyła się
Przeszłam do przedpokoju, ubrałam wierzchnie ubranie, buty i zgarnęłam torebkę. Zamknęłam mieszkanie, a następnie powoli zeszłam na parter. Na zewnątrz wcale nie było tak zimno jak się spodziewałam, więc byłam mile zaskoczona. Ruszyłam w stronę centrum mijając po drodze znane mi już budynki i ulice. Lubię to miasto. Naprawdę je lubię. Ale tak sobie myślę, że ma to związek z tym, że jest tu Marco, którego kocham. W końcu czy lubiłabym Londyn jak byłabym tam sama ? Chyba nie. Na pewno nie. Dortmund to moje miejsce. Przechodziłam akurat koło przytulnej kawiarni jak w oczy rzuciła mi się kartka, a na niej napis "Zatrudnię kelnerkę !". Szybko spisałam sobie numer, żeby potem zadzwonić. Skoro chce się wyprowadzić od Marco to muszę znaleźć sobie prace i zacząć zarabiać. Po kilkudziesięciu minutach znalazłam się w parku. Było naprawdę mało ludzi. Czy ma to związek z dzisiejszym meczem ?
Nagle zauważyłam mężczyznę, który dziwnie się zachowywał i zaraz zemdlał. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było w pobliżu. Szybko ruszyłam na pomoc nieznajomemu. Sprawdzałam właśnie czy oddycha jak odzyskał przytomność i złapał mnie mocno za nadgarstki. Chciałam mu się wyrwać, ale był naprawdę silny.
-Chce panu pomóc - szarpałam się
-Puść mnie ! - zawołał
-Ty mnie trzymasz - poczułam łzy spływające po moich policzkach
-Zostaw mnie !
-Dopiero po chwili dotarło do mnie, że możliwe, że był pod wpływem narkotyków. Cholera. Potrzebuje pomocy !
-Pomocy ! - wrzasnęłam najgłośniej jak potrafiłam - niech ktoś mi pomoże !
-Ty suko ! - cisnął mną z całej siły do tyłu
Lądując na ziemi poczułam, że bardzo boli mnie głowa. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Nie, ni, n ...
*****
MARCO
Wygraliśmy ! Nawet udało mi się strzelić gola ! Cieszyłem się jak głupek, ale chyba działa na mnie świadomość, że Sara siedzi na trybunach. Udzieliłem właśnie ostatniego wywiadu i razem z Robertem i Mario wyszliśmy ze stadionu. Czekała na nas Ania, ale nigdzie nie widziałem mojej dziewczyny.
-Cześć - pocałowałem ją w policzek
-Hej - powiedziała zmartwiona
-Gdzie Sara ?
-Nie wiem
-Jak to nie wiesz ?
-Zniknęła
-O czym Ty mówisz ? - spojrzałem na nią zdziwiony
-Miała przyjść na stadion na pieszo, ale nie pojawiła się i nie odbiera telefonu. Nie wiem co się z nią dzieje
-Cholera - wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer do polki
-I co ?
-Nie odbiera
-Może jest w domu ? - powiedział Mario
-Sprawdzę - ruszyłem w stronę auta - jesteśmy w kontakcie !
-Pa ! - zawołał Lewandowski
Wrzuciłem torbę do bagażnika i usiadłem na miejscu kierowcy. Z piskiem opon odjechałem w stronę swojego mieszkania. Nie wjeżdżałem nawet na parking podziemny, tylko zatrzymałem się przed wejściem i wbiegłem do środka. Pokonałem schody w kilka minut i wpadłem jak burza do środka. Wszędzie było ciemno i po obejściu całego apartamentowca stwierdziłem, że nie ma w nim mojej ukochanej. Gdzie ona jest ? Przecież zostawiła swoje rzeczy, więc to niemożliwe, żeby mnie zostawiła. Nagle zadzwonił mój telefon, a ja szybko go odebrałem.
-Masz ją ?
-Nie, mieszkanie jest puste
-Ja wiem, ze to jest trudne, ale trzeba zadzwonić na policje i przede wszystkim obdzwonić szpitale
-Myślisz, że coś jej się stało ?
-Nie wiem Marco - westchnęła
-Aniu co ona Ci dzisiaj mówiła ?
-Spytała czy możemy się spotkać na stadionie, bo chce iść na pieszo, a potem mówiła, że chyba pójdzie na spacer jeszcze
-A mówiła gdzie ?
-Przykro mi, ale nie
-Cholera - warknąłem
-Może domyślasz się, gdzie mogła pójść
-Nie mam bladego pojęcia
-O tej porze i tak jej nie znajdziemy - jęknęła
-Jednak się postaram - westchnąłem ciężko - a potem pojadę na policje
-Tak mi przykro Marco. Jeżeli będziemy mogli w czymś Ci pomóc to dzwoń do nas
-Nie mów o niej jakby zmarła
-Przepraszam, nie o to mi chodziło
-Znajdę ją, choćbym miał poruszyć niebo i ziemie. Znajdę ją do cholery - warknąłem
-Wiem, że to zrobisz. Kochasz ją Marco. Będziemy w kontakcie, informuj nas
-Okej. Dobranoc Aniu
-Trzymaj się Marco
Wyszedłem z mieszkania i zbiegłem na dół. Pojeździłem trochę po okolicy, ale nigdzie jej nie było. Wszedłem nawet do trzech naszych ulubionych parków, ale to tez było pudło. Straciłem nadzieje. Wróciłem do auta i odjechałem w stronę komisariatu. Jak tylko wszedłem do środka to poczułem się gorzej. Sra zniknęła. Nie wiadomo co się z nią dzieje. Cholera jasna. Musi się znaleźć, po prostu musi. Zrobię wszystko, oddam, każdy grosz, ale niech ona się znajdzie. Błagam. Kochanie. Wróć do mnie. Skarbie.
-W czym mogę pomóc ?
-Chciałem zgłosić zaginięcie mojej dziewczyny
-Kiedy mniej więcej zaginęła ?
-Ponad 12 godzin temu wyszła z domu i od tego czasu nie ma z nią kontaktu
-Upłynęło zbyt mało czasu. Przykro mi
-Pan chyba żartuje - uderzyłem pięścią w stół
-Proszę się uspokoić !
-Jestem piłkarzem, dzisiaj rano wyszedłem z domu, bo mieliśmy mecz. Sara miała na nim być. Wcześniej powiedziała przyjaciółce, że przyjdzie na stadion na pieszo, a potem pójdzie jeszcze na spacer. To jest ostatnie co o niej wiemy. Musi mi pan pomóc. Proszę
-Czy ktoś mógł ją porwać ?
-Porwać ?
-Jest pan znany. Pańska dziewczyna była łatwym celem
-To niemożliwe
-Proszę to wypełnić - podał mi formularz - potem rozpoczniemy poszukiwania
-Dziękujemy
Kilka minut później oddałem mu formularz, a wraz z nim zdjęcie mojej ukochanej.
-Czy obdzwaniał pan już szpitale ?
-Nie
-A czy nikt nie próbował się z panem skontaktować ?
-Niestety
-Dobrze. Proszę chwilę poczekać, a ja pójdę powiadomić kolegów
-W porządku - westchnąłem
Usiadłem na dość niewygodnym krzesełku i czekałem. Czekałem. Czekałem.
*****
Kto się spodziewał ? Przyznaje, że trochę zaszalałam, ale w końcu musi być jakiś dreszczyk emocji, no nie ? Mam nadzieje, że Wam się spodoba. No i oczywiście ważne pytanie ... jak myślicie co dalej ? Do zobaczenia w poniedziałek, buziaki :*