wtorek, 26 stycznia 2016

38. „Zniknęła"

SARA
Po bardzo emocjonującym wieczorze walentynkowym wróciliśmy do domu. Zostawiliśmy auto na parkingu podziemnym apartamentowca i wybraliśmy się jeszcze na krótki spacer.
-To było słodkie, ale nie wiem czy chciałabym, żeby facet oświadczył mi się w restauracji sushi - powiedziałam
-Facet czyli Marco Reus - uśmiechnął się delikatnie
-A może poznam kogoś innego ? - postanowiłam się z nim trochę podroczyć
-Zlikwiduje, każdą konkurencje - odparł pewnie
-No nie wiem - udałam, że się zastanawiam
-Ktoś mi tu robi na złość - zatrzymał się, uniósł mój podbródek, a potem mnie pocałował - ale ja i tak wiem swoje
-Bo jesteś zbyt pewny siebie - szepnęłam 
-To przez Ciebie 
-Przeze mnie ?
-Yhmm
-A to dlaczego ? - zachichotałam
-Muszę walczyć o swoje, a pewność siebie bardzo mi w tym pomaga
-Jestem Twoja ?
-Na zawsze - po raz kolejny mnie pocałował, ale tym razem bardziej namiętnie
-O której rano wychodzisz ?
-Pewnie jakoś po ósmej
-Wcześnie - skrzywiłam się
-Postaram się Ciebie nie obudzić - pocałował mnie w czoło
-Coraz rzadziej biegam, więc w sumie możesz mnie obudzić to zrobię sobie rundkę w parku 
-Tak wcześnie to niebezpieczne - mruknął 
-Jestem już dużą dziewczynką i umiem o siebie zadbać - cmoknęłam 
-Wiem, ale ja też lubię się Tobą zajmować
-Bo mnie kochasz - uśmiechnęłam się zadowolona
-Nie da się ukryć - wybuchł śmiechem 
*****
Oczywiście mnie nie obudził. No oczywiście ! Bo po co ? Udobruchał mnie trochę zostawiając na swojej poduszce liścik i różyczkę. Pewnie z mojego wczorajszego bukietu, ale trudno. Wzięłam do ręki kartkę, rozłożyłam ją i przeczytałam wiadomość. 
"Zbyt słodko spałaś, żebym Cię obudził. Widzimy się po meczu. Kocham Cię. Twój Marco."
Jak to możliwe, że on jest taki słodki ? Słodki i kochany i przede wszystkim mój. 
Zerknęłam na zegarek stojący na mojej szafce nocnej i widząc godzinę 10:39 wyskoczyłam z łóżka jak z procy. Szybko zamknęłam się w łazience, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Całe ciało namydliłam kokosowym balsamem do mycia, a włosy dwukrotnie wyszorowałam ulubionym szamponem. Na same końcówki nałożyłam trochę odżywki, którą szybko spłukałam i voila. Owinęłam się ręcznikiem, a potem zaczęłam suszyć gęste, brązowe włosy. Zajęło mi to mniej więcej kwadrans, więc, żeby nie tracić więcej czasu to rozczesałam je i związałam w koka. Delikatny, skromny makijaż zrobiłam w rekordowym czasie i opuściłam łazienkę, aby udać się do garderoby. Założyłam bieliznę, czarne, obcisłe spodnie, bordowy sweter i czarne skarpetki. Ania ma po mnie przyjechać przed trzecią, ale chyba zadzwonię do niej i na stadion pójdę sobie na pieszo. A na miejscu się spotkamy. Wychodząc z sypialni zgarnęłam z łóżka telefon i róże, a potem zeszłam na dół. Wstawiłam kwiat do wazonu z wcześniejszym bukietem i zabrałam się za robienie śniadania. Zrobiłam omleta z warzywami, a do tego herbatę. Zjadłam, posprzątałam i siedząc na blacie wykręciłam numer do pani Lewandowskiej. 
-Halo ?
-Cześć Aniu
-Hej, miło, że dzwonisz
-Mam sprawę - zachichotałam
-No to zamieniam się w słuch
-Czy możemy się spotkać już na stadionie ? Poszłabym sobie na pieszo na stadion 
-Pewnie - powiedziała ostrożnie - coś się stało ?
-Nie, tylko jest taka ładna pogoda
-Rozumiem - zaśmiała się
-To świetnie
-A teraz co porabiasz ?
-Chyba zaraz pójdę na spacer
-To leć - wyczułam, że się uśmiechnęła 
-Odezwę się później
-Dobrze 
-Pa ! 
-Cześć - rozłączyła się
Przeszłam do przedpokoju, ubrałam wierzchnie ubranie, buty i zgarnęłam torebkę. Zamknęłam mieszkanie, a następnie powoli zeszłam na parter. Na zewnątrz wcale nie było tak zimno jak się spodziewałam, więc byłam mile zaskoczona. Ruszyłam w stronę centrum mijając po drodze znane mi już budynki i ulice. Lubię to miasto. Naprawdę je lubię. Ale tak sobie myślę, że ma to związek z tym, że jest tu Marco, którego kocham. W końcu czy lubiłabym Londyn jak byłabym tam sama ? Chyba nie. Na pewno nie. Dortmund to moje miejsce. Przechodziłam akurat koło przytulnej kawiarni jak w oczy rzuciła mi się kartka, a na niej napis "Zatrudnię kelnerkę !". Szybko spisałam sobie numer, żeby potem zadzwonić. Skoro chce się wyprowadzić od Marco to muszę znaleźć sobie prace i zacząć zarabiać. Po kilkudziesięciu minutach znalazłam się w parku. Było naprawdę mało ludzi. Czy ma to związek z dzisiejszym meczem ?
Nagle zauważyłam mężczyznę, który dziwnie się zachowywał i zaraz zemdlał. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było w pobliżu. Szybko ruszyłam na pomoc nieznajomemu. Sprawdzałam właśnie czy oddycha jak odzyskał przytomność i złapał mnie mocno za nadgarstki. Chciałam mu się wyrwać, ale był naprawdę silny. 
-Chce panu pomóc - szarpałam się
-Puść mnie ! - zawołał
-Ty mnie trzymasz - poczułam łzy spływające po moich policzkach
-Zostaw mnie !
-Dopiero po chwili dotarło do mnie, że możliwe, że był pod wpływem narkotyków. Cholera. Potrzebuje pomocy !
-Pomocy ! - wrzasnęłam najgłośniej jak potrafiłam - niech ktoś mi pomoże !
-Ty suko ! - cisnął mną z całej siły do tyłu 
Lądując na ziemi poczułam, że bardzo boli mnie głowa. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Nie, ni, n ...
*****
MARCO
Wygraliśmy ! Nawet udało mi się strzelić gola ! Cieszyłem się jak głupek, ale chyba działa na mnie świadomość,  że Sara siedzi na trybunach. Udzieliłem właśnie ostatniego wywiadu i razem z Robertem i Mario wyszliśmy ze stadionu. Czekała na nas Ania, ale nigdzie nie widziałem mojej dziewczyny.
-Cześć - pocałowałem ją w policzek
-Hej - powiedziała zmartwiona
-Gdzie Sara ?
-Nie wiem
-Jak to nie wiesz ?
-Zniknęła 
-O czym Ty mówisz ? - spojrzałem na nią zdziwiony
-Miała przyjść na stadion na pieszo, ale nie pojawiła się i nie odbiera telefonu. Nie wiem co się z nią dzieje 
-Cholera - wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer do polki 
-I co ?
-Nie odbiera
-Może jest w domu ? - powiedział Mario
-Sprawdzę - ruszyłem w stronę auta - jesteśmy w kontakcie !
-Pa ! - zawołał Lewandowski 
Wrzuciłem torbę do bagażnika i usiadłem na miejscu kierowcy. Z piskiem opon odjechałem w stronę swojego mieszkania. Nie wjeżdżałem nawet na parking podziemny, tylko zatrzymałem się przed wejściem i wbiegłem do środka. Pokonałem schody w kilka minut i wpadłem jak burza do środka. Wszędzie było ciemno i po obejściu całego apartamentowca stwierdziłem, że nie ma w nim mojej ukochanej. Gdzie ona jest ? Przecież zostawiła swoje rzeczy, więc to niemożliwe, żeby mnie zostawiła. Nagle zadzwonił mój telefon, a ja szybko go odebrałem.
-Masz ją ?
-Nie, mieszkanie jest puste
-Ja wiem, ze to jest trudne, ale trzeba zadzwonić na policje i przede wszystkim obdzwonić szpitale 
-Myślisz, że coś jej się stało ?
-Nie wiem Marco - westchnęła 
-Aniu co ona Ci dzisiaj mówiła ?
-Spytała czy możemy się spotkać na stadionie, bo chce iść na pieszo, a potem mówiła, że chyba pójdzie na spacer jeszcze
-A mówiła gdzie ?
-Przykro mi, ale nie
-Cholera - warknąłem 
-Może domyślasz się, gdzie mogła pójść
-Nie mam bladego pojęcia
-O tej porze i tak jej nie znajdziemy - jęknęła 
-Jednak się postaram - westchnąłem ciężko - a potem pojadę na policje
-Tak mi przykro Marco. Jeżeli będziemy mogli w czymś Ci pomóc to dzwoń do nas
-Nie mów o niej jakby zmarła
-Przepraszam, nie o to mi chodziło
-Znajdę ją, choćbym miał poruszyć niebo i ziemie. Znajdę ją do cholery - warknąłem 
-Wiem, że to zrobisz. Kochasz ją Marco. Będziemy w kontakcie, informuj nas
-Okej. Dobranoc Aniu
-Trzymaj się Marco
Wyszedłem z mieszkania i zbiegłem na dół. Pojeździłem trochę po okolicy, ale nigdzie jej nie było. Wszedłem nawet do trzech naszych ulubionych parków, ale to tez było pudło. Straciłem nadzieje. Wróciłem do auta i odjechałem w stronę komisariatu. Jak tylko wszedłem do środka to poczułem się gorzej. Sra zniknęła. Nie wiadomo co się z nią dzieje. Cholera jasna. Musi się znaleźć, po prostu musi. Zrobię wszystko, oddam, każdy grosz, ale niech ona się znajdzie. Błagam. Kochanie. Wróć do mnie. Skarbie. 
-W czym mogę pomóc ?
-Chciałem zgłosić zaginięcie mojej dziewczyny
-Kiedy mniej więcej zaginęła ?
-Ponad 12 godzin temu wyszła z domu i od tego czasu nie ma z nią kontaktu
-Upłynęło zbyt mało czasu. Przykro mi
-Pan chyba żartuje - uderzyłem pięścią w stół
-Proszę się uspokoić !
-Jestem piłkarzem, dzisiaj rano wyszedłem z domu, bo mieliśmy mecz. Sara miała na nim być. Wcześniej powiedziała przyjaciółce, że przyjdzie na stadion na pieszo, a potem pójdzie jeszcze na spacer. To jest ostatnie co o niej wiemy. Musi mi pan pomóc. Proszę  
-Czy ktoś mógł ją porwać ?
-Porwać ?
-Jest pan znany. Pańska dziewczyna była łatwym celem
-To niemożliwe
-Proszę to wypełnić - podał mi formularz - potem rozpoczniemy poszukiwania 
-Dziękujemy
Kilka minut później oddałem mu formularz, a wraz z nim zdjęcie mojej ukochanej. 
-Czy obdzwaniał pan już szpitale ?
-Nie
-A czy nikt nie próbował się z panem skontaktować ?
-Niestety
-Dobrze. Proszę chwilę poczekać, a ja pójdę powiadomić kolegów 
-W porządku - westchnąłem
Usiadłem na dość niewygodnym krzesełku i czekałem. Czekałem. Czekałem.
*****
Kto się spodziewał ? Przyznaje, że trochę zaszalałam, ale w końcu musi być jakiś dreszczyk emocji, no nie ? Mam nadzieje, że Wam się spodoba. No i oczywiście ważne pytanie ... jak myślicie co dalej ? Do zobaczenia w poniedziałek, buziaki :*

poniedziałek, 18 stycznia 2016

37. „Wyjdziesz za mnie ?"

SARA
Wyjechaliśmy z Dortmundu dobre pół godziny temu i dalej nie wiedziałam, gdzie zmierzamy. Marco milczał jak grób, a ja wariowałam. Zabiję go kiedyś, przysięgam. Nagle wjechaliśmy na duży plac i piłkarz zaparkował auto na parkingu. Wziął moje buty na zmianę, a potem obszedł auto i otworzył moje drzwi.
-Musisz zmienić buty
-Znowu ?
-Yhmm
-Niech będzie - zdjęłam botki i zmieniłam je na Converse
-Zapraszam - podał mi rękę
-Twój uśmiech jest strasznie zaraźliwy
-To dobrze - uśmiechnął się jeszcze szerzej
-Miejmy to za sobą
Chłopak zaczął prowadzić mnie w stronę samolotu, a ja omal nie zemdlałam. Gdzie my idziemy ? Co będziemy robić ?
-Ja nie wsiadam - zaparłam się
-Oczywiście, że idziesz - zaśmiał się
-Zmuś mnie
-Nie muszę - wziął mnie na ręce i wprowadził do samolotu
Usiadłam na pierwszym wolnym siedzeniu, a samolot zaczął startować. Cholera. On chce skakać.
-Proszę - obcy facet podał mi kombinezon - musisz to na siebie włożyć
-Ale ja nie skacze
-Ona skacze, nie słuchaj jej Lars
-Jak sobie życzysz Marco - uśmiechnął się
-Marco - jęknęłam
-Skarbie - usiadł blisko mnie i spojrzał mi w oczy - zaufaj mi
-Skoczysz ze mną ?
-Tak, spokojnie
-Okej
Ubraliśmy się, przygotowaliśmy i zostaliśmy do siebie przypięci. Bałam się jak cholera, ale przecież nie mogę się wycofać. Zresztą Marco nie pozwoliłby mi na to.
-Gotowa ?
-Nie
-Liczę do 10, a potem skoczę
-To licz w myślach
-W porządku - zaśmiał się 
Zamknęłam oczy i nagle Marco skoczył. Nawet nie byłam w stanie krzyczeć, bo byłam taka sparaliżowana strachem. Powoli otworzyłam oczy, a mój strach zmalał do minimum. Jejku jakie cudowne widoki. Nie bałam się już, że spadniemy albo, że spadochron się nie otworzy. Żyłam chwilą. Było cudownie. 
-I jak ? - zawołał mój chłopak
-Niesamowicie ! - uśmiechnęłam się szeroko, ale on tego nie widział 
Nagle poczułam szarpnięcie do góry i zobaczyłam, że spadochron się otworzył. Powoli dotarliśmy na ziemie, ale leżąc na Marco nie miałam siły wstać. Jejku takie cudowne atrakcje. 
-Skarbie musisz się podnieść, żebym mógł nas rozdzielić
-Nie mam siły
-Dawaj dawaj - rzekł rozbawiony
-Ugh ! - uniosłam się trochę, a on zaczął coś mącić
-I gotowe
-Mogę to już zdjąć wszystko ?
-Tak 
-A kombinezon ? - dopytałam
-Też - zaśmiał się 
Wstałam ze swojego chłopaka, najpierw zdjęłam te wszystkie zabezpieczenia, a potem kombinezon. Moje ciuchy na szczęście jakoś bardzo się nie pogniotły, więc bardzo mnie to ucieszyło. 
-Masz śliczne rumieńce na twarzy - uśmiechnął się wstając
-Ciesz się, bo to dzięki Tobie
-Zdecydowanie się cieszę - puścił mi oczko 
-Co z tym ? - wskazałam na spadochron
-Lars to zabierze
-To znaczy, że możemy już iść ?
-Yhmm - objął mnie - teraz będę Cię miał tylko dla siebie 
-Chcesz mnie zamknął w domu ? - zachichotałam
-Nie to miałem na myśli, ale skoro to proponujesz
-O nie - jęknęłam - ale Ci podrzuciłam pomysł
*****
Leżałam na kanapie z głową na kolanach mojego chłopaka, a on bawił się moimi włosami.
-Mam pytanie - powiedział nagle
-Hmm ? - wymruczałam podnosząc na niego wzrok 
-Tu czy na mieście ?
-Ale co ?
-Kolacje masz ochotę zjeść tu czy na mieście ? - sprecyzował 
-Może być na mieście, bo chyba nie chce nam się gotować
-Tu muszę przyznać Ci racje - nachylił się i pocałował mnie
-Na którą mam być gotowa ?
-Powiedzmy, że na 19
-Okej
-Tylko musimy zdecydować, gdzie idziemy - podrapał się po karku
-Chodźmy na sushi. Proszę - uśmiechnęłam się słodko - tak dawno nie jadłam
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem 
-Och - zachichotałam - rozpieszcza mnie pan panie Reus
-Flirtuje pani ze mną ?
-A jak pan myśli ? - przygryzłam wargę 
-Wydaje mi się, że tak i bardzo mi się to podoba - przejechał kciukiem po moich ustach
-Która jest godzina ?
-Prawie szósta - spojrzał na zegarek
-To idę się przebrać - podniosłam się 
-Zamierzasz się stroić ?
-A co ?
-Bo nie wiem czy też mam się przebierać
-W takim razie zrobię Ci niespodziankę - ruszyłam po schodach na górę
-Wredota - zawołał za mną  
-Dobra zapamiętam - wybuchłam śmiechem
Zamknęłam się w łazience, stanęłam przed lustrem i zmyłam cały makijaż. Następnie zrobiłam go od początku podkreślając oczy czarnym eyelinerem. Włosy rozczesałam i przy pomocy lokówki trochę je podkręciłam. Wyglądałam lepiej, trochę bardziej wieczorowo. Przeszłam do garderoby, rozebrałam się i zdjęłam czarną sukienkę z wieszaka, a następnie założyłam ją. Do tego czarne, cienkie rajstopy i beżowa marynarka. Do reki wzięłam szpilki i małą torebkę w kolorze sukienki. W sumie zajęło mi to niewiele ponad pół godziny czyli dobry czas. 
-Gotowa - zeszłam ze schodów
-Czyli się wystroiłaś - uśmiechnął się
-W końcu idę na kolacje z bardzo przystojnym mężczyzną
-Słodzisz - zaśmiał się
-A chcesz, żebym przerwała ? - uniosłam pytająco jedną brew
-Nie nie, kontynuuj 
-Jak się ogarniesz to pomyślę
-Ogarnę ? - spytał zaskoczony
-W sensie teraz przed kolacją - pokręciłam z niedowierzaniem głową 
-Od początku wiedziałem - machnął ręką i pobiegł na górę
Ja w tym czasie założyłam buty, płaszcz i gruby szalik. Usiałam na krześle w przedpokoju i czekałam, aż piłkarz zejdzie. Jemu zeszło się dużo krócej niż mnie. Mój przystojny blondyn założył czarne jeansy, białą koszulę z odpiętym górnym guzikiem i czarną marynarkę. 
-Postarałeś się
-W końcu idę na kolację z najpiękniejszą kobietą
-Plagiat ! - zawołałam 
-Zawsze kopiuje od najlepszych - puścił mi oczko
-Miło mi - uśmiechnęłam się zbyt słodko, po czym dodałam - ale to i tak jest plagiat
-Wychodzimy ? - zarzucił na siebie kurtkę, a potem założył buty
-Jeżeli jesteś gotowy to tak
-Jestem - otworzył mi drzwi i mnie w nich przepuścił 
Podeszłam do windy, wcisnęłam przycisk, aby ją przywołać, a Marco stanął za mną i mnie objął.
-Będziesz jutro na meczu ?
-Tak, umówiłam się z Anią i wybierzemy się razem
-Super
-Ann w nocy wylatuje na sesje na Seszele, więc jej nie będzie
-Mario nic mi nie wspominał 
-Pewnie nie pytałeś - weszłam do windy i wcisnęłam odpowiedni przycisk na panelu
-No tak - oparł się o ścianę 
-Zauważyłam, że od kiedy jesteśmy parą to mniej czasu spędzasz z przyjaciółmi - spojrzałam na niego, a potem na swoje odbicie w lustrze
-To nie prawda
-Może tego nie widzisz
-Może tak nie jest ? - spytał ironicznie 
-Okej - uniosłam ręce w geście poddania się
-Przepraszam
-Ale ja się nie gniewam - westchnęłam - po prostu mówię jakie mam spostrzeżenia
-Wiem 
-Nie chce psuć Waszych kontaktów 
-Sara nic nie psujesz. Musisz to wiedzieć - uciął temat - koniec tematu 
-Niech będzie
Wsiedliśmy do samochodu, a kilkadziesiąt minut później weszliśmy do restauracji.
-Stolik dla dwóch osób ?
-Poprosimy 
-Zapraszam - wskazała ręką kierunek 
Zasiedliśmy do stolika, Marco zapalił świece, a kelnerka podała nam menu. Zamówiliśmy dwa zestawy i coś do picia.
-Uwielbiam sushi - mruknęłam zadowolona
-Możemy czasami zamawiać do domu
-Albo robić samemu
-Umiesz ? 
-No pewnie - uśmiechnęłam się
-Nigdy mi nie mówiłaś
-Teraz Ci mówię - puściłam mu oczko 
-Wreszcie - zażartował 
-Marco, bo ostatnio cały czas wszyscy mnie pytają o Mistrzostwa Świata
-Jedziesz z nami ? - uśmiechnął się wesoło
-Wiesz, że Cię kocham, ale jak dostaniesz powołanie to ja nie pojadę do Brazylii. Ja wiem, że jest jeszcze mnóstwo czasu i wiele może się stać, ale już postanowiłam
-Jesteś pewna ?
-Tak
-Okej, przecież Cie nie zmuszę 
-I nie jesteś zły ?
-Nie, bo wiem, że nie mogę wymagać od Ciebie, żebyś jechała tam gdzie ja
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się
-Ja Ciebie też - pogładził moją dłoń kciukiem 
-Ale na pewno będę trzymała za Ciebie kciuki - zapewniłam go
-To mi wystarcza
-Państwa zamówienie - kelnerka przyniosła nam sushi 
-Dziękujemy - powiedział Reus
Zaczęliśmy się zajadać naszą kolacją i przy okazji sobie rozmawialiśmy. Marco opowiadał mi czasem jakieś dowcipy przez co cicho chichotałam. 
-Chcesz spróbować - podał mi jeden z kawałków
-Pewnie - zjadłam - dobre 
-Lepsze niż Twoje ? - zmrużył oczy
-Nie aż tak dobre - zaśmiałam się
I nagle w całej restauracji zaczęła grać muzyka klasyczna, kelner przyniósł ogromny bukiet czerwono-białych róż do stolika obok, a mężczyzna siedzący tam wstał, żeby zaraz paść przed swoja dziewczyną na kolana.
-Wyjdziesz za mnie ? - uśmiechnął się
-Tak - zakryła usta zaskoczona, potem wybuchła płaczem i rzuciła się w jego ramiona, a my wszyscy klaskaliśmy 

wtorek, 12 stycznia 2016

36. „Zawsze będę się o Ciebie martwił"

SARA
Po powrocie z Dubaju czas mijał niesamowicie szybko. Cały styczeń, a teraz kolejne dni lutego. Nawet się nie obejrzałam, a powoli kończyliśmy remont mieszkania pani Amelii. Mój chłopak do tej pory nie wie, że ja będę tam mieszkać. Za kilka dni będę mogła się już tam przeprowadzić, więc w sumie się cieszę. A dzisiaj są długo wyczekiwane przez wiele osób walentynki. Czy się cieszę ? Chyba podchodzę do tego neutralnie. Owszem mam z kim świętować, ale to dzień jak każdy inny. A po za tym Marco ma jutro mecz, więc jakoś specjalnie świętować nie będziemy.
-Sara skarbie - czuły i bardzo przyjemny głos próbował mnie obudzić

-Śpię - mruknęłam
-To wstawaj - pocałował mnie w szyje
-Nie chce mi się
-Zdążyłem wrócić już z treningu - zaśmiał się 
Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się szeroko w moją stronę, a ja się rozpłynęłam. Mój ulubiony widok. Jego uśmiech.
-Kocham Cię - szepnęłam - i Ty też bardzo mnie kochasz i mógłbyś dać mi jeszcze pospać
-Aż tak Cię nie kocham - zażartował 
-Jesteś potworem ! - zaśmiałam się uderzając go poduszką 
-Dobra dobra - powiedział rozbawiony 
-Coś ciekawego się działo na treningu ? - usiadłam i spojrzałam na niego
-Jak zwykle było - wzruszył ramionami - cały czas myślałem o Tobie
-To musiałeś być bardzo rozkojarzony - puściłam mu oczko
-Wcale nie - zaprzeczył
-Ja i tak wiem swoje
-Mądrala - uśmiechnął się 
-Chyba muszę się ogarnąć - westchnęłam
-To ja w tym czasie zrobię Ci śniadanie
-Brzmi dobrze
-Widzimy się na dole za pół godziny - pocałował mnie - radzę Ci się nie spóźnić
-Nie strasz - zachichotałam 
Piłkarz wyszedł z sypialni, ale ja podniosłam się z łóżka dopiero po kilku minutach. Wieczorem brałam długi prysznic, więc teraz po prostu szybko się umyłam, ale starałam się nie zamoczyć włosów. Po wyjściu z kabiny założyłam szlafrok i umalowałam się ładnie. Psiknęłam się perfumami, a potem wyszłam z pomieszczenia. W garderobie założyłam bieliznę, czarne rajstopy, szarą spódniczkę i czarną bluzkę z długim rękawem. Na to zarzuciłam ciemno-szary, gruby kardigan i byłam gotowa. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie pachniało wspaniale. Na stole stał talerz z goframi w kształcie serca i do tego jakieś dodatki czyli Nutella, dżemy, owoce. 
-Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek - podał mi bukiet bladoróżowych róż 
-Dziękuje - uśmiechnęłam się szeroko
-Proszę - odsunął mi krzesło, a ja usiadłam
-Rozpieszczasz mnie
-Smacznego - usiadł naprzeciwko mnie
-Co ja bym bez Ciebie zrobiła
-Jadłabyś tosty - zaśmiał się 
-Pewnie tak - zachichotałam
-Zabieram Cię dzisiaj na przejażdżkę 
-Jak to ?
-Dzień pełen adrenaliny
-Chyba żartujesz
-No chyba nie
-Tak szybko chcesz się mnie pozbyć ?
-Jeszcze nie
-Jeszcze - wybuchłam śmiechem
-Weź sobie jakieś spodnie
-Muszę ?
-Tak i wygodne buty
-Chciałam założyć obcasy
-No to weź Converse na zmianę
-Ok - westchnęłam 
-Uśmiechnij się, będzie fajnie
-Nic więcej mi nie powiesz ?
-Oczywiście, że nie
-Jak ja Cię nie lubię - jęknęłam 
-Nie masz lęku wysokości, prawda ?
-Nie, ale jestem strasznie strachliwa
-Spokojnie, coś na to poradzę 
-Wiesz - zaczęłam - zaczynam się coraz bardziej Ciebie bać
Kilkanaście minut później zostałam siłą wepchnięta do windy. Marco cały czas się uśmiechał, ale ja byłam przerażona mimo, że nie miałam pojęcia co mnie czeka. Jedno jest pewne - życie z blondynem nie jest nudne. 
Zjechaliśmy windą na parking i znowu zostawiliśmy Astona, a zamiast niego wybraliśmy drugie auto piłkarza. 
-Twoje buty są idealne na tą pogodę - prychnął kręcąc głową 
Uśmiechnęłam się słodko i spojrzałam na swoje buty. Czarne, skórzane botki na 11 centymetrowym obcasie. Idealne, ale nie jak jest ślisko. No cóż, tym razem muszę przyznać mu racje. 
-Wzięłam buty na zmianę jak prosiłaś - udobruchałam go
-Chwała Bogu
-Martwisz się o mnie - spojrzałam na niego - to słodkie 
-Zawsze będę się o Ciebie martwił - przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu 
-Szczęściara ze mnie - spojrzałam za okno 
Jak już powoli dojeżdżaliśmy to moja ciekawość i zdziwienie sięgały zenitu. Gdzie my jesteśmy i co będziemy robili ?
-No i jesteśmy - piłkarz zaparkował na wolnym miejscu 
Wysiadł z auta, obszedł je i pomógł mi wysiąść. Potem sięgnął do tyłu, wziął moje buty i złapał mnie za rękę. Nic nie mówił, a ja nie pytałam. Po prostu szliśmy przed siebie. 
-Cześć Marco - podszedł do nas jakiś facet - dawno Cię tu nie było
-Tak wyszło - wzruszył ramionami - Mike poznaj to moja dziewczyna
-Sara Dec - uśmiechnęłam się podając mu dłoń
-Mike Blame - uścisnął mnie mocno 
-Jak tor ?
-Gotowy
-A samochód ?
-Też - zaśmiał się
-To prowadź 
-Może najpierw się przebierzecie ?
-Tak, to dobry plan - blondyn podrapał się po karku 
Szybko się przebraliśmy, zostawiliśmy rzeczy i kolega mojego chłopaka zaprowadził nas na tor. Stanęliśmy przy cudownym, czarnym, matowym Audi R8.
-Co my będziemy robić ?
-Adrenalina dobra rzecz - podał mi kask - wsiadaj 
-Muszę mieć kask ? - jęknęłam
-Masz kombinezon to masz też kask
-Ok - bąknęłam
Posłusznie założyłam kask i wsiadłam na miejsce pasażera. Zaraz Marco zajął miejsce kierowcy, zapiął pasy i ruszyliśmy. O cholercia. Dobrze, że zjadłam tak mało gofrów, bo inaczej chyba bym zwymiotowała. Prędkość, zakręty, strasz, zachwycenie, zabawa, śmiech. Wszystko mieszało się powodując skok endorfin i adrenaliny. WOOW.
-I jak ? - spytał zatrzymując się obok Mike kilka minut później
-Było cudownie ! - zachichotałam - żałuję, że nie mogę Cię pocałować 
-Zaraz będziesz mogła - wysiadł, a ja od razu po nim
Szybko zdjęłam kask i roztrzepałam włosy mając nadzieje, że wyglądają dobrze, a piłkarz w tym czasie znalazł się tuż obok mnie. 
-Dziękuje - zarzuciłam mu ręce na szyje i pocałowałam go - wiesz jak sprawić mi przyjemność
-Bo Cie kocham - wyszeptał mi do ucha
-Chcesz się przejechać ? - Mike wyciągnął w moją stronę kluczyki 
-Nie chce - warknął blondyn - jeszcze coś by się jej stało
-Innym razem - puściłam mu oczko, a swojego chłopaka przytuliłam - nie stresuj się tak
-Jakie macie potem plany ?
-Jeszcze dwa przystanki, a potem zabieram ją do domu
-Troskliwy z Ciebie chłopak
-No raczej - zaśmiali się obaj 
W końcu pożegnaliśmy się i poszliśmy do szatni, aby przebrać się w swoje ciuchy. Nareszcie ! Przecież nie po to się wystroiłam, żeby potem chodzić w jakimś kombinezonie.
-To gdzie teraz ? - zatrzepotałam rzęsami
-Hmm ... - udał, że się zastanawia - myślę, że Ci nie powiem, bo to jest niespodzianka
Prychnęłam i ruszyłam w stronę samochodu. W pewnym momencie poślizgnęłam się na tym cholernym lodzie i już prawie witałam się z ziemią, ale silne ramiona piłkarza mnie złapały.
-Nic Ci nie jest ?
-Nie nie - westchnęłam - dziękuje
-Mogłaś mocno się poobijać - westchnęłam - to przez te buty
-Uratowałeś mnie
-Nie chciałbym Cię stracić - pocałował mnie w czoło
-To dobrze, bo ja też nie chce Cię stracić - objęłam go w pasie
-Jedziemy dalej ?
-Tak, im szybciej tym lepiej
Chłopak pomógł mi wsiąść do samochodu, obszedł do i wsiadł na miejsce kierowcy. Ruszyliśmy dalej. Dopiero po trzech kwadransach dojechaliśmy na miejsce. Marco wyciągnął z bagażnika dwie torby sportowe Nike i podał mi jedną. O nic nie pytałam, bo wiedziałam, że i tak mi nic powie. Przebrałam się w szatni, a piłkarz zaprowadził nas na ogromną salę, w której główną rolę grała ścianka. Ogromna ścianka. 
-Wspinałaś się kiedyś ? 
-Nie - pokiwałam przecząco głową
-Pierwszy raz - uśmiechnął się znacząco 
-Zboczeniec
-Ja tylko mówię prawdę 
-Uśmiech zdradzał o czym myślałeś 
-Kurde - westchnął ciężko 
Podszedł do nas instruktor, który nas zapiał w zabezpieczenia, a potem pozwolił nam wejść na ściankę. Hmm ... jak ja mam się za to zabrać ?
-Masz jakieś wątpliwości "? - zaśmiał się 
-Tak jakby nie wiem co robić
-Po prostu się wspinasz. To nie jest takie trudne
No dobra. Dam radę. Jakoś zaczęłam się wspinać do góry i po chwili znalazłam się prawie na samej górze.
-Dla Ciebie to chyba nie problem. Brawo skarbie, dałaś radę
-Mam wiele talentów panie Reus 
-Nie wątpie - uśmiechnął się
-Wchodzisz wyżej ? - zainteresowałam się
-Pewnie
-Ja odpuszczam
Ruchem ręki wskazałam instruktorowi, że schodzę, a on powoli opuścił mnie na dół. Stanęłam wreszcie na ziemi i spojrzałam w górę. Marco właśnie "zdobył szczyt", a kilkadziesiąt sekund później stanął obok mnie.
-No i jak ?
-Adrenalina chyba do końca dnia będzie krążyła po mojej krwi 
-Poczekaj na ostatnią atrakcje
-Będzie więcej adrenaliny ? - uśmiechnęłam się
-O tak - pocałował mnie 
*****
Głupio mi, że tak krótko, ale jedno jest pewne ... ostatni rozdział napiszę jakiś ekstra. A przynajmniej się postaram.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

35. „Kiedy planujecie ślub ?"

SARA
Chwała Bogu za kogoś takiego jak Ania Lewandowska. Na początku ją wyśmiałam jak rano przyszła po mnie, żebyśmy pobiegały, ale teraz po dwóch godzinach czułam się wyśmienicie. Ani trochę nie bolała mnie głowa co było wielkim plusem. Marco cały czas spał, a ja nie miałam serca go budzić. Z szafy wyciągnęłam szarą, długą spódnicę z rozcięciem na nodze, czarny top, który odkrywał mój brzuch i czarne sandałki. Przebrałam się w łazience, ułożyłam włosy i delikatnie się umalowałam. Zgarnęłam kartę od pokoju, telefon i wyszłam. W restauracji hotelowej zajęłam wolny stolik i zamówiłam sobie coś do jedzenia. Zanim dostałam swój posiłek to do restauracji weszła Ann i przysiadła się do mnie. 
-Wyglądasz jakbyś wczoraj w ogóle nie piła - zaśmiała się
-To dzięki Ani
-Naprawdę ? - zdziwiła się
-Rano wyciągnęła mnie na bieganie
-Ja bym nie dała rady - westchnęła
-Uwierz mi - zachichotałam - ja też tak myślałam
-Jak Marco ?
-Cały czas śpi 
-Widzę, że mój ma to samo - obie wybuchłyśmy śmiechem 
-To w końcu przyjaciele - mrugnęłam do niej
Modelka zamówiła coś dla siebie i sobie spokojnie czekałyśmy. Kelner szybko przyniósł nasze zamówienia, więc mogłyśmy zacząć jeść. 
-Ciekawe co dzisiaj będziemy robić - zastanowiłam się
-Pewnie czekać, aż chłopaki łaskawie wstaną - jęknęła 
-O nie ! Pójdziemy na spacer albo na plażę - postanowiłam - trzeba pogadać z Anią
-Plaża brzmi dobrze - uśmiechnęła się promiennie
-Kiedy planujecie ślub ?
-Jeszcze nie wiemy - wzruszyła ramionami - tyle się dzieje i jest tak mało czasu
-A jeszcze w przyszłym roku są Mistrzostwa 
-Dokładnie tak - westchnęła
-Wybierasz się do Brazylii ?
-Pewnie tak, a Ty ?
-Nie - machnęłam ręką - polecę w tym czasie do Polski
-Rozumiem - spojrzała na swoje dłonie, a potem na mnie - tylko biedny Marco nie będzie miał wsparcia
-Oj tam - zachichotałam - będę z nim mentalnie
-No chyba, że tak
-Łatwiej Wam jest jak oboje jesteście w rozjazdach ?
-Nie - pokiwała przecząco głową - jest trudniej niż wszystkim się wydaje. Jak ja jestem w domu to on ma mecze wyjazdowe, a jak on siedzi w Dortmundzie to ja muszę gdzieś jechać. Czasami w kółko się mijamy i jest to strasznie męczące 
-Może trzeba to jakoś zmienić - zasugerowałam
-Tylko jak - westchnęła
-Ja wiem, że Twoja kariera będzie trwała krócej niż Mario, ale nie możesz być tutaj na miejscu ?
-Staram się, ale to nie zależy tylko ode mnie
-Masz racje, ale w głównej mierze masz decydujący głos
-Nie chce stracić kontaktów no i kontraktów 
-A chcesz stracić Mario ?
-Nie, oczywiście, że nie
-Chciałabym, żebyś wiedziała, że nikt mnie nie prosił, żebym z Tobą porozmawiała, ale po prostu to samo jakoś wyszło
-Rozumiem i dziękuje
-Dziękujesz ?
-Ta rozmowa dużo mi dała, ale ...
-Ale ?
-Ale żałuję, że to nie Mario ze mną porozmawiał
-Może kiedyś zbierze się na odwagę i pogadacie
-On mnie chyba kocha i dlatego nie chce mi mówić co go boli
-Na pewno Cie kocha - uśmiechnęłam się - to widać
-Doprawdy ? - zaśmiała się
-Iskrzy od Was - zażartowałam 
-Kurde, a myślałam, że nikt nie zauważy 
-Nie ma tak dobrze
-Coś za coś - jęknęła
-Właśnie tak
-Zbieramy się ?
-Yhmm - pokiwałam twierdząco głową 
Wstałyśmy z miejsc i skierowałyśmy się w stronę windy. Kilkanaście sekund później byłyśmy już na odpowiednim piętrze, ale jakoś nie mogłyśmy się rozstać. 
-Może zajrzymy przy okazji do Ani ?
-To jest bardzo dobry pomysł
-Wiadomo - zaśmiała się wesoło 
-Ciekawe czy Lewy już wstał
-Strzelam, że nie
-Może Ania jakoś go obudziła
-No tak, ona ma swoje sposoby
-Niestety
-Podobno dzięki niej dobrze się czujesz
-Tak, ale w Polsce codziennie rano mnie budziła na bieganie
-Rano ?
-6:30 była pod moim domem
-O jejku  - spojrzała na mnie zdziwiona - współczuje bardzo
-Ja też sobie współczułam - zaśmiałam się puszczając jej oczko
-Zapukałam do drzwi państwa Lewandowskich, ale dopiero po kilku minutach się otworzyły. Pani Lewandowska oparła się  o framugę i spojrzała na nas pytająco.
-Jak Twój mąż ?
-Bierze prysznic
-To może nasi też wstali - Ann powiedziała z nadzieją w głosie
-Wątpię - ostudziłam trochę jej radość
-Co Was do mnie sprowadza ?
-Masz ochotę iść na plażę ?
-Pewnie
-To spotkajmy się za 20 minut przy windzie
-Okej
-W porządku 
Rozeszłyśmy się do swoich pokoi i jak tylko zamknęłam za sobą drzwi do od razu złapałam za torbę plażową i na szybko zaczęłam wrzucać do niej wszystkie potrzebne rzeczy. Założyłam jeszcze kostium, posmarowałam się kremem i byłam gotowa. Blondyn spał w najlepsze, więc, żeby go nie obudzić napisałam na kartce krótką wiadomość, a następnie wyszłam. 
*****
MARCO
Ból głowy. Nudności. Słońce. Cholera. Co roku to samo, a ja się jeszcze nie przyzwyczaiłem. Niechętnie otworzyłem oczy, ale w pokoju było tak cicho, że od razu domyśliłem się, że muszę być sam. Sięgnąłem ręką do szafki nocnej skąd wziąłem leki i popiłem je sokiem. Jak powoli się ogarnąłem to wstałem z łóżka i wyszedłem na balkon. Za gorąco !
-No nareszcie - usłyszałem głos mojego przyjaciela
-Która godzina ?
-Już po 12 - spojrzał na zegarek 
-Późno - jęknąłem 
-Zaczęło mi się już nudzić samemu
-A gdzie są dziewczyny ?
-Poszły na plażę 
-Dawno ?
-Mniej więcej dwie godziny temu 
-Rozumiem
-Idziesz na śniadanie ?
-Pewnie - położyłem dłoń na brzuchu - a Mario jeszcze śpi ?
-Chyba tak
-Śpioch - zaśmiałem się
-Odezwał się - przewrócił oczami
-Pójdę się przebrać i lecę na śniadanie
-A potem idziemy na plażę ?
-Okej 
-To ja w tym czasie się zbiorę
-Napisz jeszcze do Mario
-W porządku
Wróciłem do środka, przygotowałem sobie rzeczy na plaże czyli ręcznik, okulary i czapkę, a kąpielówki i koszulkę wziąłem do łazienki. Szybki prysznic dla orzeźwienia, a następnie się ubrałem. 
Pół godziny później razem z panem Lewandowskim szukaliśmy naszych kobiet na plaży. W końcu Robert ujrzał swoją żonę, więc podeszliśmy do niej i rozłożyliśmy swoje ręczniki.
-Gdzie Sara ?
-Kąpię się z Ann
-Dzięki
-Marco - złapała mnie za rękę 
-Tak ?
-Zostaw je, chciały pogadać
-Hmm, okej - usiadłem na swoim miejscu
-A my kochanie ?
-Co my ? - zmarszczyła brwi 
-Idziemy do wody ? - pocałował ją w szyje 
-Pewnie
-To ja popilnuje rzeczy - westchnąłem
-Ok !
Zostałem sam, ale nie na długo, bo szybko wypatrzyłem, że w moją stronę idzie narzeczona mojego przyjaciela, a tuż za nią moja dziewczyna. Mimowolnie się uśmiechnąłem na widok pięknej szatynki. Mojej szatynki..
-Hej - uśmiechnęła się szeroko 
-Cześć - wstałem i czule ją pocałowałem
-Już myślałam, że nie wstaniesz - zachichotała
-Bez przesady
-A wiecie co z Mario ?
-Chyba jeszcze śpi - wzruszyłem ramionami - pukaliśmy do niego, ale nikt nam nie otwierał
-Świetnie - mruknęła
-Nie przejmuj się - pocieszyła ją panna Dec
-Wiecie ja chyba pójdę i go obudzę - zaczęła zbierać swoje rzeczy
-Jesteś pewna ?
-Tak - westchnęła - widzimy się później
-Jasne, cześć
Zostaliśmy tylko we dwójkę, więc objąłem moją ukochaną i przez chwilę po prostu milczeliśmy.
-Gadałam z Ann
-Wiem
-Chyba trochę ograniczy swoje wyjazdy
-Naprawdę ?
-Yhmm - pokiwała twierdząco głową
-Jak Ty to zrobiłaś ? - uśmiechnąłem się
-Mam swoje sposoby
-Widzę, że działają one nie tylko na mnie
-No pewnie, że nie
-Kocham Cię, wiesz ? 
-Coś tam obiło mi się o uszy - pocałowała mnie - ja też Cię kocham
-Jak to możliwe, że nie masz kaca ?
-Byłam rano biegać z Anią
Nie mogłem się powstrzymać i wybuchłem głośnym śmiechem. Widząc minę swojej dziewczyny pocałowałem ją czule w ramach przeprosin.