wtorek, 12 stycznia 2016

36. „Zawsze będę się o Ciebie martwił"

SARA
Po powrocie z Dubaju czas mijał niesamowicie szybko. Cały styczeń, a teraz kolejne dni lutego. Nawet się nie obejrzałam, a powoli kończyliśmy remont mieszkania pani Amelii. Mój chłopak do tej pory nie wie, że ja będę tam mieszkać. Za kilka dni będę mogła się już tam przeprowadzić, więc w sumie się cieszę. A dzisiaj są długo wyczekiwane przez wiele osób walentynki. Czy się cieszę ? Chyba podchodzę do tego neutralnie. Owszem mam z kim świętować, ale to dzień jak każdy inny. A po za tym Marco ma jutro mecz, więc jakoś specjalnie świętować nie będziemy.
-Sara skarbie - czuły i bardzo przyjemny głos próbował mnie obudzić

-Śpię - mruknęłam
-To wstawaj - pocałował mnie w szyje
-Nie chce mi się
-Zdążyłem wrócić już z treningu - zaśmiał się 
Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się szeroko w moją stronę, a ja się rozpłynęłam. Mój ulubiony widok. Jego uśmiech.
-Kocham Cię - szepnęłam - i Ty też bardzo mnie kochasz i mógłbyś dać mi jeszcze pospać
-Aż tak Cię nie kocham - zażartował 
-Jesteś potworem ! - zaśmiałam się uderzając go poduszką 
-Dobra dobra - powiedział rozbawiony 
-Coś ciekawego się działo na treningu ? - usiadłam i spojrzałam na niego
-Jak zwykle było - wzruszył ramionami - cały czas myślałem o Tobie
-To musiałeś być bardzo rozkojarzony - puściłam mu oczko
-Wcale nie - zaprzeczył
-Ja i tak wiem swoje
-Mądrala - uśmiechnął się 
-Chyba muszę się ogarnąć - westchnęłam
-To ja w tym czasie zrobię Ci śniadanie
-Brzmi dobrze
-Widzimy się na dole za pół godziny - pocałował mnie - radzę Ci się nie spóźnić
-Nie strasz - zachichotałam 
Piłkarz wyszedł z sypialni, ale ja podniosłam się z łóżka dopiero po kilku minutach. Wieczorem brałam długi prysznic, więc teraz po prostu szybko się umyłam, ale starałam się nie zamoczyć włosów. Po wyjściu z kabiny założyłam szlafrok i umalowałam się ładnie. Psiknęłam się perfumami, a potem wyszłam z pomieszczenia. W garderobie założyłam bieliznę, czarne rajstopy, szarą spódniczkę i czarną bluzkę z długim rękawem. Na to zarzuciłam ciemno-szary, gruby kardigan i byłam gotowa. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie pachniało wspaniale. Na stole stał talerz z goframi w kształcie serca i do tego jakieś dodatki czyli Nutella, dżemy, owoce. 
-Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek - podał mi bukiet bladoróżowych róż 
-Dziękuje - uśmiechnęłam się szeroko
-Proszę - odsunął mi krzesło, a ja usiadłam
-Rozpieszczasz mnie
-Smacznego - usiadł naprzeciwko mnie
-Co ja bym bez Ciebie zrobiła
-Jadłabyś tosty - zaśmiał się 
-Pewnie tak - zachichotałam
-Zabieram Cię dzisiaj na przejażdżkę 
-Jak to ?
-Dzień pełen adrenaliny
-Chyba żartujesz
-No chyba nie
-Tak szybko chcesz się mnie pozbyć ?
-Jeszcze nie
-Jeszcze - wybuchłam śmiechem
-Weź sobie jakieś spodnie
-Muszę ?
-Tak i wygodne buty
-Chciałam założyć obcasy
-No to weź Converse na zmianę
-Ok - westchnęłam 
-Uśmiechnij się, będzie fajnie
-Nic więcej mi nie powiesz ?
-Oczywiście, że nie
-Jak ja Cię nie lubię - jęknęłam 
-Nie masz lęku wysokości, prawda ?
-Nie, ale jestem strasznie strachliwa
-Spokojnie, coś na to poradzę 
-Wiesz - zaczęłam - zaczynam się coraz bardziej Ciebie bać
Kilkanaście minut później zostałam siłą wepchnięta do windy. Marco cały czas się uśmiechał, ale ja byłam przerażona mimo, że nie miałam pojęcia co mnie czeka. Jedno jest pewne - życie z blondynem nie jest nudne. 
Zjechaliśmy windą na parking i znowu zostawiliśmy Astona, a zamiast niego wybraliśmy drugie auto piłkarza. 
-Twoje buty są idealne na tą pogodę - prychnął kręcąc głową 
Uśmiechnęłam się słodko i spojrzałam na swoje buty. Czarne, skórzane botki na 11 centymetrowym obcasie. Idealne, ale nie jak jest ślisko. No cóż, tym razem muszę przyznać mu racje. 
-Wzięłam buty na zmianę jak prosiłaś - udobruchałam go
-Chwała Bogu
-Martwisz się o mnie - spojrzałam na niego - to słodkie 
-Zawsze będę się o Ciebie martwił - przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu 
-Szczęściara ze mnie - spojrzałam za okno 
Jak już powoli dojeżdżaliśmy to moja ciekawość i zdziwienie sięgały zenitu. Gdzie my jesteśmy i co będziemy robili ?
-No i jesteśmy - piłkarz zaparkował na wolnym miejscu 
Wysiadł z auta, obszedł je i pomógł mi wysiąść. Potem sięgnął do tyłu, wziął moje buty i złapał mnie za rękę. Nic nie mówił, a ja nie pytałam. Po prostu szliśmy przed siebie. 
-Cześć Marco - podszedł do nas jakiś facet - dawno Cię tu nie było
-Tak wyszło - wzruszył ramionami - Mike poznaj to moja dziewczyna
-Sara Dec - uśmiechnęłam się podając mu dłoń
-Mike Blame - uścisnął mnie mocno 
-Jak tor ?
-Gotowy
-A samochód ?
-Też - zaśmiał się
-To prowadź 
-Może najpierw się przebierzecie ?
-Tak, to dobry plan - blondyn podrapał się po karku 
Szybko się przebraliśmy, zostawiliśmy rzeczy i kolega mojego chłopaka zaprowadził nas na tor. Stanęliśmy przy cudownym, czarnym, matowym Audi R8.
-Co my będziemy robić ?
-Adrenalina dobra rzecz - podał mi kask - wsiadaj 
-Muszę mieć kask ? - jęknęłam
-Masz kombinezon to masz też kask
-Ok - bąknęłam
Posłusznie założyłam kask i wsiadłam na miejsce pasażera. Zaraz Marco zajął miejsce kierowcy, zapiął pasy i ruszyliśmy. O cholercia. Dobrze, że zjadłam tak mało gofrów, bo inaczej chyba bym zwymiotowała. Prędkość, zakręty, strasz, zachwycenie, zabawa, śmiech. Wszystko mieszało się powodując skok endorfin i adrenaliny. WOOW.
-I jak ? - spytał zatrzymując się obok Mike kilka minut później
-Było cudownie ! - zachichotałam - żałuję, że nie mogę Cię pocałować 
-Zaraz będziesz mogła - wysiadł, a ja od razu po nim
Szybko zdjęłam kask i roztrzepałam włosy mając nadzieje, że wyglądają dobrze, a piłkarz w tym czasie znalazł się tuż obok mnie. 
-Dziękuje - zarzuciłam mu ręce na szyje i pocałowałam go - wiesz jak sprawić mi przyjemność
-Bo Cie kocham - wyszeptał mi do ucha
-Chcesz się przejechać ? - Mike wyciągnął w moją stronę kluczyki 
-Nie chce - warknął blondyn - jeszcze coś by się jej stało
-Innym razem - puściłam mu oczko, a swojego chłopaka przytuliłam - nie stresuj się tak
-Jakie macie potem plany ?
-Jeszcze dwa przystanki, a potem zabieram ją do domu
-Troskliwy z Ciebie chłopak
-No raczej - zaśmiali się obaj 
W końcu pożegnaliśmy się i poszliśmy do szatni, aby przebrać się w swoje ciuchy. Nareszcie ! Przecież nie po to się wystroiłam, żeby potem chodzić w jakimś kombinezonie.
-To gdzie teraz ? - zatrzepotałam rzęsami
-Hmm ... - udał, że się zastanawia - myślę, że Ci nie powiem, bo to jest niespodzianka
Prychnęłam i ruszyłam w stronę samochodu. W pewnym momencie poślizgnęłam się na tym cholernym lodzie i już prawie witałam się z ziemią, ale silne ramiona piłkarza mnie złapały.
-Nic Ci nie jest ?
-Nie nie - westchnęłam - dziękuje
-Mogłaś mocno się poobijać - westchnęłam - to przez te buty
-Uratowałeś mnie
-Nie chciałbym Cię stracić - pocałował mnie w czoło
-To dobrze, bo ja też nie chce Cię stracić - objęłam go w pasie
-Jedziemy dalej ?
-Tak, im szybciej tym lepiej
Chłopak pomógł mi wsiąść do samochodu, obszedł do i wsiadł na miejsce kierowcy. Ruszyliśmy dalej. Dopiero po trzech kwadransach dojechaliśmy na miejsce. Marco wyciągnął z bagażnika dwie torby sportowe Nike i podał mi jedną. O nic nie pytałam, bo wiedziałam, że i tak mi nic powie. Przebrałam się w szatni, a piłkarz zaprowadził nas na ogromną salę, w której główną rolę grała ścianka. Ogromna ścianka. 
-Wspinałaś się kiedyś ? 
-Nie - pokiwałam przecząco głową
-Pierwszy raz - uśmiechnął się znacząco 
-Zboczeniec
-Ja tylko mówię prawdę 
-Uśmiech zdradzał o czym myślałeś 
-Kurde - westchnął ciężko 
Podszedł do nas instruktor, który nas zapiał w zabezpieczenia, a potem pozwolił nam wejść na ściankę. Hmm ... jak ja mam się za to zabrać ?
-Masz jakieś wątpliwości "? - zaśmiał się 
-Tak jakby nie wiem co robić
-Po prostu się wspinasz. To nie jest takie trudne
No dobra. Dam radę. Jakoś zaczęłam się wspinać do góry i po chwili znalazłam się prawie na samej górze.
-Dla Ciebie to chyba nie problem. Brawo skarbie, dałaś radę
-Mam wiele talentów panie Reus 
-Nie wątpie - uśmiechnął się
-Wchodzisz wyżej ? - zainteresowałam się
-Pewnie
-Ja odpuszczam
Ruchem ręki wskazałam instruktorowi, że schodzę, a on powoli opuścił mnie na dół. Stanęłam wreszcie na ziemi i spojrzałam w górę. Marco właśnie "zdobył szczyt", a kilkadziesiąt sekund później stanął obok mnie.
-No i jak ?
-Adrenalina chyba do końca dnia będzie krążyła po mojej krwi 
-Poczekaj na ostatnią atrakcje
-Będzie więcej adrenaliny ? - uśmiechnęłam się
-O tak - pocałował mnie 
*****
Głupio mi, że tak krótko, ale jedno jest pewne ... ostatni rozdział napiszę jakiś ekstra. A przynajmniej się postaram.

2 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze fenomenalny tylko krótki. Czekam na kolejny, serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że dopiero teraz..
    Rozdział (jak zwykle) świetny<3 Randka wg. Marco-ideał:)
    Oboje są wspaniali:)
    Ciekawi mnie bardzo to trzecie miejsce! Cóż tam w swojej główce wymyślił.
    I ty mnie nie przerażaj określeniem "ostatni rozdział"..jeszcze przed takowym masz sto do napisania!:))) I wszystkie są "extra":)
    I zapraszam przy okazji do mnie na 42:)
    http://mr11-bvb.blogspot.com/2016/01/czterdziesci-dwa.html
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń