piątek, 8 kwietnia 2016

...

DZIĘKUJE !
DZIĘKUJE ! 
DZIĘKUJE !


Dziękuje za to, że ze mną byliście, że czytaliście, że komentowaliście, że mnie wspieraliście, że polubiliście historię Sary i Marco, że czekaliście na kolejne rozdziały !
Dziękuje za wszystko, absolutnie wszystko !

Blog ten jest chyba jednym z krótszych w mojej "karierze", ale nie ma co ukrywać, że zdecydowanie był najlepiej przygotowany. Może były błędy, literówki, a czasem nudy, ale rozdziały były zawsze na czas, zawsze do przodu i prawie zawsze powstawały w krótkim czasie. 

Przepraszam, że wcześniej nie uprzedziłam Was, że kończę tego bloga, że zostało już tylko kilka rozdziałów no i, że powstał już epilog. Chciałam, żeby był element zaskoczenia i, żeby nie było próśb o jeszcze kilka rozdziałów ani lamentów, że to koniec. Łatwiej jest coś skończyć jak jest to definitywnie postanowione niż kiedy jest to tylko plan do zrealizowania. A z realizacją nie zawsze bywa po drodze. 

Nie wiem czy chcecie o tym słuchać ... ale jednak Wam opowiem ;) Decyzja o końcu bloga została postanowiona i zrealizowana tak nagle, spontanicznie. Skończyłam kolejny już zeszyt (w którym niestety nie zmieścił się jeden cały rozdział) i musiałam kupić nowy. Zaczęłam kombinować, liczyć, myśleć, planować i wyszło mi, że w 32 kartkowym zeszycie zmieszczą się idealnie 3 pełne rozdziały i zostaje dokładnie tyle miejsca ile potrzebuje na dokończenie rozdziału z poprzedniego zeszytu. Nie zdarza się to często (właściwie ani razu mi się to nie zdarzyło), więc stwierdziłam, że jednym z trzech rozdziałów będzie epilog. Tak o to ten blog został zakończony. 


DZIĘKUJE ! DZIĘKUJE ! DZIĘKUJE !

Pragnę z całego SERCA podziękować WSZYSTKIM, którzy tego bloga czytali i komentowali. Jednak myślę, że muszę wyróżnić kilka osób, bez których ten blog nigdy nie byłby taki jakim jest. 


DZIĘKUJĘ :

єυρнσяу я. - NAJWAŻNIEJSZA czytelniczka tego bloga (bez obrazy dla innych). Kochana byłaś ZAWSZE. Nawet jak nie skomentowałaś jakiegoś rozdziału (zdarzyło się czy nie ?) to ja wiem, że ZAWSZE czytałaś. DZIĘKUJE Ci za to, bo wiem, że rozdziały dodawane w tygodniu w dodatku rano mogą być czasem (często) problemem. Kocham Cię za to ! Wiele razy dałaś mi odczuć, że lubisz moją twórczość, chociaż uważam, że w głębi serca wiesz, że jesteś DUŻO, DUŻO lepsza ode mnie. Zaczęłyśmy pisać w podobnym czasie, ale mam nadzieje, że TYLKO JA na razie kończę ;)

Ewi Borussen - Ty też kochana byłaś ZAWSZE. Walczyłaś z єυρнσяу я o pierwszy komentarz co było niezwykle miłe i cudowne. DZIĘKUJE Ci, za każdy komentarz i wsparcie. Uwielbiam Cię. 

fulmine - Pojawiłaś się stosunkowo nie dawno, ale jednak Twoje komentarze były tak wspaniałe, że uśmiechałam się do ekranu komputera/telefonu. DZIĘKUJE.

volonté - DZIĘKUJE. 

Tajemnicza :** - DZIĘKUJE.

tosia mm - DZIĘKUJE.

Kawa Inka - DZIĘKUJE. 

naivy ♥ - DZIĘKUJE. 

* Reusowa - DZIĘKUJE.

princess ;xx -DZIĘKUJE. 

Karolina Włodarczyk - DZIĘKUJE. 

Abby Reus - DZIĘKUJE. 

ewa g - DZIĘKUJE.

Julia Kubiak - DZIĘKUJE.

Monika Tarnopolska - DZIĘKUJE. 

wiktoria rogowska - DZIĘKUJE.

Ada123 - DZIĘKUJE.

Juliet ♥ - DZIĘKUJE.

Borussen 09^^ - DZIĘKUJE. 

Dreamcatcher. - DZIĘKUJE.

Paulina - DZIĘKUJE. 

Alicja Obarzanek - DZIĘKUJE. 

* Do powyższej listy pragnę dodać wszystkie osoby, które komentowały z anonimowego konta. Szkoda, że nie wiem kim jesteście, ale DZIĘKUJE WAM.


DZIĘKUJE !
DZIĘKUJE !
DZIĘKUJE !

TO WSZYSTKO.

Epilog. „To już dziś Marco"

NARRACJA 3-OSOBOWA
Jeszcze tego samego dnia czyli 16 października 2018 roku o godzinie 23:01 Sara Reus urodziła prześliczną, małą dziewczynkę. Córka państwa Reus była idealna, zdrowa i dostała pełną dziesiątkę czyli 10 punktów w skali Apgar.
-Jest śliczna - blondyn pocałował żonę w czoło - jak się czujesz ?
-W porządku, ale jestem trochę zmęczona
-Jak samy jej na imię ?
-Nie wiem - pogładziła dziewczynkę po policzku, a ona w tym momencie otworzyła swoje duże oczy - ma takie niebieskie oczy
-Jak niebo - uśmiechnął się
-Jak niego - powtórzyła - nazwijmy ją Sky
-Sky, podoba mi się
-Tak, mnie też - uśmiechnęła się
-Kocham Was
-My też Cię kochamy
*****
SARA
Wcześniej wydawało mi się, że najszczęśliwszym dniem w moim życiu był dzień mojego ślubu, ale teraz wiem, że dzień, w którym urodziłam Sky był tym najważniejszym, najszczęśliwszym i jednocześnie najpiękniejszym dniem w moim całym życiu. Nigdy nie zapomnę momentu jak pierwszy raz ją zobaczyłam. W ciąży myślałam, że nie pokocham jej bardziej, ale się pomyliłam. Każdego dnia kocham ją coraz bardziej. 
Dziś mijają dwa miesiące od porodu. Niedługo są Święta, więc Marco ma już wolne. Z tego powodu wybieramy się na rodzinny spacer. Monachium już na początku grudnia zostało pokryte przez białą pierzynę zwaną śniegiem, a świąteczne ozdoby nadały miastu magiczną atmosferę. 
-Gotowe ?
-Tak - włożyłam telefon do tylnej kieszeni jeansów
-Nowe spodnie ?
-Nie - uśmiechnęłam się szeroko - to te sprzed ciąży 
-To dlatego chodzisz taka zadowolona - zaśmiał się wychodząc z domu
-Możliwe - puściłam mu oczko
-Zamkniesz ? - podał mi kluczę 
-Jasne - zamknęłam drzwi - strasznie zimno jest, możesz okryć bardziej małą ?
-Tak, ale nie będzie jej za gorąco ?
-Raczej nie - zmarszczyłam brwi
Wyszliśmy z posesji, Marco pchał jedną ręką wózek, a drugą trzymał moją dłoń. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy "śledzeni" przez facetów z aparatami. Już w sumie przywykłam.Od kiedy mój mąż przeszedł do Bayernu to wszyscy jeszcze bardziej zaczęli się nim interesować. A skoro nim to mną i Sky też. Nie przeszkadza mi to, dopóki nikt nie przekracza naszej strefy prywatności. 
-Nie mam pojęcia po kim Sky jest taka grzeczna 
-Po mnie - oburzyłam się
-Chyba sama w to nie wierzysz - zaśmiał się, ale widząc moją minę pocałował mnie w czoło - żartuje
-Czasem Cię nienawidzę - warknęłam z uśmiechem
*****
-Sto lat, sto lat, niech żyję, żyję nam. Niech żyję nam. A kto ? Sky ! - śpiewaliśmy wszyscy 
Zdmuchnęłam świeczki razem z moją dwuletnią dziewczynką, a potem ukroiłam każdemu kawałek pysznego tortu. Oczywiście Sky jadła sama przez co cała się ubrudziła. Zaśmiałam się biorąc ją na ręce.
-Idziemy umyć buzie
-Mama - wtuliła się w moją szyje brudząc przy tym moją czarną sukienkę, a ja aż jęknęłam 
-A mówiłem, że długo ta sukienka nie będzie czysta
-Miałeś racje - prychnęłam - idziemy się umyć i przebrać
-Pomóc Ci ?
-Idź do gości - machnęłam ręką
Weszłam na górę, zgarnęłam z pokoju Sky czyste ubranko i zawróciłam do swojej sypialni. Posadziłam małą na szafce przy umywalce, rozebrałam ją i umyłam jej buzie. Następnie założyłam jej czyste ubranie i postawiłam ją na ziemi
-Proszę Sky - podałam jej swój telefon - mama musi się przebrać
Wyszłyśmy z łazienki, dziewczynka usiadłam na podłodze, a ja weszłam do garderoby. Zdjęłam z wieszaka beżową sukienkę bez ramiączek, założyłam czarną marynarkę i byłam gotowa. O dziwo mój telefon wciąż był cały.
-Idziemy na dół myszko - pocałowałam ją w czoło 
Będąc już na samym dole schodów oddałam córkę mamie Marco, a sama wzięłam piłkarza za rękę i wyszliśmy na taras.
-Zmarzniesz - objął mnie
-Muszę Ci coś powiedzieć
-Co takiego ? - uśmiechnął się
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam mu w oczy.
-Jestem w ciąży
-Poważnie ?
-Wczoraj byłam u lekarza
-To świetna wiadomość - przytulił mnie mocno
*****
-Wyluzuj Marco - przewróciłam oczami
-Chyba oszalałaś, jeżeli myślisz, że puszczę Cię w tych butach
-Wcale nie są wysokie - zaprotestowałam
-Sara - westchnął - mam je zmierzyć linijką ?
-Przestań - zaśmiałam się
-Jesteś taka uparta - przytulił mnie
-Muszę iść do pracy
-Wiem, ale masz całe mnóstwo niskich butów
-A jak obiecam Ci, że założę je dopiero w firmie ?
-Nie odpuścisz ?
-Nie, a Ty ?
-Chyba nie mam wyjścia - zaśmiał się
-Gdzie ja Cię znalazłam ? - pocałowałam go w szyje
-Ja Cię znalazłem. W parku - uśmiechnął się
Zachichotałam cicho, zgarnęłam torbę ze stołu i ruszyłam w stronę drzwi.
-Niedługo będę !
-Uważaj na siebie
-Jak zawsze - wyszłam z domu
*****
-Mamo ! - Sky wpadła do kuchni - Van zabrała mi moje zabawki
-Na pewno chce się z Tobą pobawić
-Ja nie chcę się z nią bawić
-Nie marudź skarbie - westchnęłam - to Twoja młodsza siostra, poświęć jej trochę czasu
-Ona jest mała
-Ty też niedawno byłaś taka mała - pocałowałam ją w czoło
-Kiedy będzie tata ?
-Niedługo
-Czyli kiedy ?
-Sky nie wiem. Może za godzinę, a może za dwie
-Dobrze, pobawię się z Van
-Ja w tym czasie zrobię obiad i do Was przyjdę
Dziewczynka wróciła do salonu do swojej młodszej siostry, a ja wróciłam do przygotowania zupy pomidorowej. Ulubiona zupa Marco oraz naszych córek.Jak już prawie wszystko było gotowe to opuściłam kuchnie. Przecież nie będę stała nad garnkami jak wszystko gotuje się na wolnym ogniu.
-Może obejrzymy jakąś bajkę ?
-Na co masz ochotę ?
-Kraina lodu. Proszę
-W porządku - zaśmiałam się
Włączyłyśmy bajkę, usadowiłyśmy się we trzy na kanapie i oglądałyśmy. Chyba już z piąty raz jestem na to skazana, ale skoro Vanessa i Sky nie narzekają to jestem w stanie się poświęcić. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, ale obudziłam się w ramionach męża.
-Zasnęłam ?
-Tak - pocałował mnie w czoło - dzieci też
-Nie wiem jak to się stało
-Kraina lodu Cię zanudziła - zaśmiał się kładąc mnie na łóżku
-Jesteś głodny ? - ziewnęłam
-Poradzę sobie. Ty śpij
*****
Jak zwykle wstałam pierwsza, wzięłam prysznic i się ubrałam. Założyłam jeansy, białą koszulkę z krótkim rękawem i czarną marynarkę. Na stopy wsunęłam czarne, klasyczne czółenka na obcasie. Po cichu zeszłam do kuchni, zrobiłam dwie kawy i trzy różne śniadania. Dla mnie i Marco jajecznica na jarmużu, dla Van tosty i dla Sky owsianka z owocami. Męża budzić nie musiałam, ale dziewczyny to zupełnie co innego. 
-Van skarbie - pogłaskałam ją po głowie - wstawaj myszko, śniadanie jest już gotowe
-Nie chce mi się - jęknęła zakrywając się kołdrą
-Nie masz wyjścia - zaśmiałam się - spóźnisz się do szkoły jak zaraz nie wstaniesz 
-Może nie pójdę na pierwszą lekcje ?
-Wstawaj Van, bez dyskusji - zabrałam jej kołdrę - idę obudzić Twoją starszą siostrę
-Idę zająć prysznic - mruknęła podnosząc się 
Przeszłam do pokoju obok, zapukałam, ale oczywiście nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam Sky, która spała w najlepsze wtulona w swoją poduszkę. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na brzegu łóżka.
-Sky, pobudka - złapałam ją za ramię i lekko potrząsnęłam
-Mam dzisiaj na późniejszą lekcje - warknęła
-Trudno, na pewno będziesz się długo szykowała
-Mamo - otworzyła oczy i spojrzała na mnie błagalnie - mamusiu
-Nie Sky - wstałam z łóżka kierując się do drzwi - musisz iść dzisiaj do szkoły
-Ale ...
-Vanessa zajęła łazienkę, więc Ty w tym czasie zejdź na śniadanie
-Dobrze - westchnęła - zaraz przyjdę
Zajrzałam ostatni raz do pokoju młodszej córki, ale już jej tam nie zastałam. Zadowolona zeszłam na dół, gdzie Marco stał oparty o blat i spokojnie popijał kawę.
-Dzień dobry - pocałował mnie - wyglądasz bosko
-Dzień dobry i dziękuje - zachichotałam
-Jadę zaraz do banku, a po południu mam trening z chłopakami
-Wracasz do domu jak załatwisz wszystko w banku ?
-Tak, a chcesz mi coś przekazać ?
-Na lodówce wisi lista zakupów, więc jakbyś znalazł czas mógłbyś się tym zająć
-Okej
-Ale w sumie ważniejszą rzeczą jest odebranie paczki z IKEA
-Czeka już w magazynie ?
-Tak, tylko nie wiem czy zdążę tam podjechać
-W porządku, ja się tym zajmę - uśmiechnął się
-Mam rano zebranie, ale potem może uda mi się wyjść wcześniej 
-Zdzwonimy się ?
-Tak
-Cześć tato - nastolatka wbiegła do kuchni - gdzie moja owsianka ?
-Cześć Sky - pocałował ją w czoło - stoi na stole
-Masz dzisiaj  coś ważnego ? - upiłam łyk kawy
-W jakim sensie ?
-Sprawdzian, kartkówka czy odpowiedź
-Nie
-Na pewno ?
-Tak - westchnęła - dzisiaj mam luz
-Dobrze - zaczęłam jeść śniadanie - smacznego
-Zawieziesz młode do szkoły ?
-Tak, jak zjesz to możesz lecieć do banku
-Świetnie
Trochę ponad dwie i pół godziny siedziałam w sali konferencyjnej na zebraniu. Przedłużyło się o ponad godzinę, nie zmierzało wcale do końca. Cholera, długo jeszcze ?! Nagle mój telefon zaczął wibrować na stole. Przeprosiłam wszystkich i wyszłam na korytarz. 
-Dzień dobry. Jestem pielęgniarką szkolną i dzwonię, ponieważ Sky źle się czuję. Czy mogłaby pani po nią przyjechać ?
-Oczywiście. Będę za kwadrans - westchnęłam 
-Dziękuję
-Do widzenia - rozłączyłam się
Zabiję ja jak Boga kocham. Źle się czuję ? To ciekawe, bo w drodze do szkoły tryskała energią jak najęta. Ciekawe o jakim sprawdzianie bądź kartkówce sobie nagle przypomniało moje dziecko pierworodne. 
*****
Minęło już prawie trzydzieści lat od naszego ślubu. Dzieci dorosły i zostaliśmy sami. Wciąż mieszkamy w Monachium, ale sporo też podróżujemy. Teraz po latach mamy na to wreszcie czas. Tym razem przyjechaliśmy na weekend do naszego domu nad jeziorem w okolicach Dortmundu. Siedzieliśmy na pomoście trzymając się za ręce. Szczęśliwi, wciąż zakochani. Pogoda była wspaniała. Słoneczko świeciło, wiatr wiał, ale było przyjemnie.
-Żałujesz ?
-Czego ?
-Czegokolwiek - wzruszył ramionami
-Nie - uśmiechnęłam się - niczego nie żałuję
-To dobrze
-Kocham Cię
-Kocham Cię - powtórzył - bardzo Cię kocham
-Dzwoniła Sky
-Jak się czuję ?
-W porządku. Nasz wnuk nie daje jej w kość
*****
NARRACJA 3-OSOBOWA
Państwo Reus zawsze już byli nierozłączni, szczęśliwi i przede wszystkim się kochali. Ich radość z życia przerwała choroba pani Reus. Mimo to kobieta wciąż była uśmiechnięta, pomocna, miła. Starała się nie pokazywać jak źle się czuła. Tylko jej mąż to widział. Znał ją jak własną kieszeń. Kilka dni po 72 urodzinach żona byłego piłkarza trafiła do szpitala. Zdawała sobie sprawę, że to już ostatni etap jej życia. Zresztą nie tylko ona. Jej ukochany siedział u niej cały czas, a Sky i Vanessa odwiedzały mamę, w każdej wolnej chwili. Każdy chciał się pożegnać z cudowną Sarą.
-To już dziś Marco - odparła słabym głosem
-Nie żegnaj się proszę - jęknął
-Dobrze - westchnęła - ale bądź przy mnie do ostatniej chwili
-Kocham Cię - pocałował ją w czoło
-Kocham Cię - szepnęła zamykając oczy na wieki

KONIEC.

*****
To nie żaden żart. Przykro mi. To koniec tej historii, koniec tego bloga. 
Epilog jest chaotyczny i nie podoba mi się, ale trudno było mi go napisać. Chciałam tak wiele w nim zawrzeć ... Przepraszam.

Mam do Was ostatnią prośbę. 
Jeżeli już tutaj trafiliście i to przeczytaliście to skomentujcie. Dajcie znać, że byliście. Ten ostatni raz. No i zajrzyjcie do podziękowań, które pojawią się na blogu ok. 9.

Buziaki

wtorek, 5 kwietnia 2016

53. „Zaczęło się"

SARA
Stałam przy oknie naszego nowego, pięknego domu i patrzyłam jak mój mąż kosi trawę. Odruchowo położyłam ręce na swoim niewielkim, choć już siedmiomiesięcznym ciążowym brzuchu. Tutaj w Monachium życie jest inne, może nie lepsze, ale na pewno inne. Marco spojrzał w moją stronę i się zaśmiał. Mimowolnie się zarumieniłam i wyszłam na taras. 
-Nie masz co robić w wolnym czasie, tylko musisz kosić trawę ? - zaśmiałam się
-Nikt tego za mnie nie zrobi - zdjął koszulkę i otarł nią sobie czoło
-A ja ? - usiłowałam nie patrzeć na jego mięśnie
-Ty na pewno nie będziesz robić takich rzeczy - podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło
-Zrobiłam zimną lemoniadę, masz ochotę ?
-Idę najpierw pod prysznic - westchnął - kotku ...
-Tak ? - uśmiechnęłam się
-Jak się czujesz ?
-Tak samo jak godzinę temu - przewróciłam oczami
-W porządku
-Idź pod prysznic, a ja zrobię coś do jedzenia
-Coś dobrego ? - spojrzał na mnie zadowolony
-Ja zawsze robię coś dobrego
-Wiem, to było pytanie retoryczne
Zachichotałam i przeszłam do kuchni. Nowoczesna i duża kuchnia sprawiła, że się w niej zakochałam tak bardzo, że mogę gotować w kółko. Wyjęłam z lodówki warzywa, ser, szynkę i jajka, a następnie zabrałam się za robienie omletów. W między czasie wstawiłam wodę na herbatę i ustawiłam talerze oraz sztućce na blacie. Kwadrans później wszystko było gotowe, ale ponieważ nie było jeszcze mojego męża to zapakowałam brudne naczynia do zmywarki.
-Pachnie w całym domu - usłyszałam nagle i aż podskoczyłam 
-Przestraszyłeś mnie - jęknęłam
-Wybacz - westchnął
-Siadaj, bo zaraz wystygnie 
-Mogłaś zacząć beze mnie - zgrabnie usiadł na stołku barowym
-Bez przesady - wytarłam ścierką ręce - zaraz usiadłam obok niego
-Wreszcie wyglądasz jak ciężarna - zaśmiał się
-To prawda - pogładziłam się delikatnie po brzuchu
-Już dłużej tego nie ukryjemy
-Wiem, bo już nawet w swetrze coś widać
-Dobrze - pocałował mnie w czoło - wreszcie wszystko stanie się jasne
-Myślisz, że już nie będą Cię pytać czemu jesteś taki szczęśliwy i czy ma to związek z transferem ?
-Taką mam nadzieje - upił łyk herbaty
-Zaczną za mną łazić
-Obiecuję, że nie dadzą Ci w kość
-Kilka tygodni może wytrzymam
-Czas tak szybko leci - pocałował mnie w dłoń, a ja się uśmiechnęłam - jeszcze niedawno oznajmiłaś mi, że jesteś w ciąży
-Cieszyłeś się
-Dalej się cieszę Sara
-Oczywiście, wiem
-Kiedy idziesz do lekarza ?
-Jutro o 10:15 mam wizytę
-Cholera, nie wiem czy zdążę - westchnął
-Dam sobie radę
-Nie zmieniłaś zdania ?
-Co do płci ?
-Yhmm - pokiwał twierdząco głową
-Nie - zachichotałam - chcę mieć niespodziankę
-A skąd mamy wiedzieć na jaki kolor pomalować pokój albo jakie kupimy ubranka albo wózek ?
-Wózek kupimy czarny albo szary albo beżowy, ubranka dla niemowlaka wyglądają prawie tak samo zarówno te dla chłopca jak i dziewczynki, a co do pokoju to nie wiem. Może zajmiesz się tym jak będę w szpitalu ?
-Wtedy to kogoś wynajmę - posłał mi uśmiech - nie zamierzam Cię zostawiać ani na chwilę
-Jesteś kochany - pocałowałam go, ale szybko się od niego odsunęłam - kopie 
-Tak ? - położył mi dłoń na brzuchu - faktycznie, czuję
-Idealny moment sobie znalazło nasze maleństwo
-Chyba nie chcę się Tobą dzielić - zmarszczył brwi
-I tak jestem cała Twoja - zarzuciłam mu ręce na szyję - jeszcze przez dwa miesiące
-Dwa miesiące - mruknął - posprzątam, co Ty na to ?
-Byłoby miło, mógłbyś od razu włączyć zmywarkę
-Zrobię to - zaśmiał się zbierając talerze
-Ania wpadnie do nas wieczorem
-Przywiezie coś ze sobą ?
-Ciasto marchewkowe 
-Może jednak nie muszę pomaga Mario 
-Jesteś okropny, wiesz ?
-Wiem - przewrócił oczami
-Dlaczego Ann mogła być wczoraj na meczu, a ja musiałam siedzieć w domu ?
-Bo jesteś w ciąży
Już prawie się wygadałam, że przecież pani Gotze też jest w ciąży, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język.
-To nie fair, ja tego nie rozumiem
-Na meczu jest głośno to po pierwsze, a po drugie jesteś moją żoną i coś może Ci się stać ! A co jak ktoś Cię zepchnie ze schodów albo przewróci albo napadnie ? Na stadnie bywa niebezpiecznie
-Mogę siedzieć na trybunie vipowskiej - próbowałam go przekonać - no i mogę wziąć kogoś ze sobą, na przykład Marcela
-Chcesz być na następnym meczu ?
-Pewnie, że chce
-W porządku, będziesz na meczu - westchnął zrezygnowany
-Kocham Cię - pisnęłam
-Jestem dla Ciebie za dobry
-Oj tam - puściłam mu oczko - to mi nie przeszkadza
-Sara jak już jesteśmy przy gościach to rodzice chcą przyjechać, żeby nas odwiedzić i zobaczyć dom
-Moi też się wybierają
-Alicja też ?
-Chciałaby, bo we wrześniu musi wrócić do pracy
-To zapraszamy wszystkich razem ?
-A pomieścimy się ?
-Mamy dwie sypialnie gościnne, a w pokoju dziecka możemy rozłożyć materac i wszyscy się zmieścimy
-To dobrze
-Ustal ze swoimi rodzicami, a moi się już dostosują
-Okej
-Ale musisz mi coś obiecać 
-Co takiego ?
-Nie będziesz się przemęczać ze względu na gości i nie oddamy swojej sypialni
-Dobrze, obiecuje - wstałam z miejsca i ruszyłam do salonu - widziałeś mój telefon ?
-Leży na stole na tarasie
-Dzięki
Wyszłam na taras, zgarnęłam swój telefon i zeszłam na świeżo skoszoną trawę. Kilkanaście sekund później siedziałam na huśtawce. Wybrałam numer do swojej przyjaciółki - modelki.
-Prawie się wygadałam, że jesteś w ciąży
-Cześć Sara - zaśmiała się - miło, że dzwonisz
-No tak - zachichotałam - hej
-Zamierzam niedługo powiedzieć Mario
-Najwyższa pora, bo w ciąży zrobiłam się strasznie wygadana i chyba tajemnice nie są u mnie bezpieczne
-Ufam Ci
-Wiem i dlatego nie chciałabym go zawieść
-Nie przejmuj się kochana
-Jak się czujesz ?
-Rzygam jak kot, a jak skończę to śpię
-I Twój mąż się nie domyśla ?
-Chyba nie skoro nic nie mówi
-Faceci - zażartowałam - a co z Leo ?
-Babcia Mario zabrała go do siebie
-Miło z jej strony
-To prawda - wyczułam, że się uśmiecha - a co u Was ? Znacie już płeć ?
-Chcemy mieć niespodziankę
-My czy ja ?
-No ja - zaśmiałam się - Marco nie ma prawa głosu 
-Z Leo dowiedziałaś się chyba późno, nie ?
-Tak tak, bo nie chciał się pokazać 
-A teraz myślisz, że będzie córka czy drugi syn ?
-Obojętnie mi, ale lekarz mnie postraszył, że mogą być bliźniaki
-Podwójna radość
-Nie wiem co Mario wtedy powie
-Ucieszy się
-Wiesz mam dość siedzenia w domu. Może się jutro spotkamy ?
-Mam lekarza 10:15, ale potem bardzo chętnie 
-To zgadamy się jeszcze jutro
-Pewnie
-Sara możesz tu na chwilę przyjść ? - zawołał blondyn
-Ann przepraszam, ale Mario mnie woła
-Leć kochana
-Odezwę się jutro - rozłączyłam się, a potem ruszyłam do domu
Marco stał w salonie obok dużej paczki, której nie było jak wychodziłam.
-Co to ?
-O to samo chciałem Cię zapytać
-Ja nic nie zamawiałam
-Ok, otworzę i zaraz zobaczymy
Otworzyliśmy paczkę, w której była śliczna, beżowa kołyska.
-Jest piękna - uśmiechnęłam się
-Jest już złożona
-No i co ?
-Masz - podał mi kopertę - czytaj
Rozerwałam kopertę, wyjęłam z niej białą kartkę i rozpoznałam pismo prawie od razu.
"Mamy nadzieje, że Wam się spodoba. Beżowy to neutralny kolor - idealny dla naszej prawnuczki albo prawnuka. Amelia i Tobias."
-Nie wierzę w to - zaśmiał się
-Zadzwoń i podziękuj
-Podoba Ci się bardzo, co ?
-Yhmm
-To dobrze - pocałował mnie w czoło
*****
-Marco ! - zawołałam po raz kolejny - chodź tu szybko !
-Co się dzieje ? - wpadł zmachany do łazienki
-Nie mogę dosięgnąć - jęknęłam wskazując na najwyższą półkę - kto tam postawił moje perfumy ?!
-Sara ! - warknął - czy Ty oszalałaś ?!
-Ale, że co ? - spojrzałam na niego zaskoczona 
-Myślałem, że coś Ci się stało - westchnął
-Jeszcze nie rodzę - zaśmiałam się
-Przysięgam, że z Tobą zwariuję - sięgnął po fiolkę z moimi perfumami - proszę
-Dziękuję - uśmiechnęłam się
-Coś jeszcze ? - przyciągnął mnie do siebie
-Powiedziałabym, że jestem głodna, ale już dzisiaj jadłam
-Może jednak ?
-Nie, jestem za gruba - westchnęłam - uważasz, że jestem gruba ?
-Jesteś w ciąży
-Ale jestem gruba ?
-Idę zrobić Ci herbatę - pocałował mnie w czoło i ruszył do drzwi, ale zanim nacisnął klamkę to na mnie spojrzał - grubasku 
-Nienawidzę Cię - mruknęłam
Dokończyłam się malować, psiknęłam się perfumami Chloe i rozczesałam włosy. Związałam je w koka, który nie był jakiś idealny, ale był przynajmniej artystyczny. Jak na połowę października pogoda była wymarzona. Nie za zimno, nie za gorąco, ale po prostu ciepło, bez deszczu, śniegu, a nawet wiatru.  Mimo tego założyłam ciążowe jeansy i gruby, szeroki golf. Wyglądam jak wieloryb. 
-Cześć mamuśko - usłyszałam
-Pani Gotze wygląda pani kwitnąco - pocałowałam ja w policzek
-Przytyłam więcej teraz niż Ty przez całą ciążę 
-Nie prawda - przewróciłam oczami - wyglądam jak wieloryb
-Chciałabym tak wyglądać w dziewiątym miesiącu ciąży
-Chcesz herbaty Ann ?
-Poproszę - uśmiechnęła się do mojego męża - Mario zaraz do nas dołączy, ale jeszcze poszli z Leo na ciastko 
-Super
-Marco ma mnie już dość - szepnęłam
-Słyszałem !
-Nic nie mówiłam - zachichotałam
Do późnego popołudnia siedzieliśmy we czwórkę na tarasie podczas, gdy syn naszych przyjaciół bawił się w ogrodzie. Przynajmniej dobrze, że nigdzie nie wychodziliśmy, bo chyba bym padła ze zmęczenia. 
-Zamierasz w ogóle wejść do domu ?
-Tak, właśnie idę pod prysznic
-Pomóc Ci ?
-Dam sobie radę - machnęłam ręką
-Posprzątam jeszcze trochę i zaraz też idę na górę
-Okej - pocałowałam go - widzimy się na górze
-Sara
-Hmm ?
-Nie jesteś gruba - puścił mi oczko
-Wiem - zaśmiałam się
Poszłam na górę do łazienki, rozebrałam się i weszłam do kabiny. Odkręciłam ciepłą wodę, namydliłam całe ciało balsamem do kąpieli i spłukałam pianę. Potem zabrałam się za mycie włosów. Nie jest to proste zadanie w ciąży, ale powoli mi się udało. Zakręciłam wodę, wytarłam się puszystym ręcznikiem, a potem zaczęłam smarować ciało balsamem. Następnie założyłam majtki i koszulkę piłkarza, która o dziwo była na mnie dobra, chociaż mój mąż nie jest zbyt szerokim mężczyzną. Zaczęłam suszyć włosy i już pod koniec poczułam silny skurcz. Jęknęłam cicho. Myślałam, że to tylko jednorazowe, ale kilka minut potniej się to powtórzyło. 
-Marco !
Nic nie odpowiedział, a ja kolejny raz poczułam skurcz, a zaraz potem odeszły mi wody. Cholera. Czy on może tu łaskawie do cholery przyjść ?!
-Marco ! - zawołałam opierając się o umywalkę - Marco !
-Sara nie mam ochoty na żarty !
-Po prostu przyjdź - błagałam
-Gdzie jesteś ?
-Chodź do łazienki
-Co się znowu stało ? - zaśmiał się wchodząc do pomieszczenia
-Zaczęło się - jęknęłam
*****
Hmm ... przepraszam, że wysłałam Marco do Monachium. Osobiście kocham go w żółto-czarnym stroju, ale stwierdziłam, że jakieś zmiany są potrzebne. Może jakoś to przeżyjecie, co ? :D 

Teraz sprawa nieco poważniejsza ... następna część pojawi się w PIĄTEK i chciałabym Was psychicznie nastawić na SZOK. Musicie wziąć kilka oddechów zanim odpalicie mojego bloga i obiecać mi i sobie, że mnie nie zabijecie. Pamiętajcie, że ja lubię mieszać, ale może nie będzie tak źle ... 

Buziaki.