piątek, 8 kwietnia 2016

Epilog. „To już dziś Marco"

NARRACJA 3-OSOBOWA
Jeszcze tego samego dnia czyli 16 października 2018 roku o godzinie 23:01 Sara Reus urodziła prześliczną, małą dziewczynkę. Córka państwa Reus była idealna, zdrowa i dostała pełną dziesiątkę czyli 10 punktów w skali Apgar.
-Jest śliczna - blondyn pocałował żonę w czoło - jak się czujesz ?
-W porządku, ale jestem trochę zmęczona
-Jak samy jej na imię ?
-Nie wiem - pogładziła dziewczynkę po policzku, a ona w tym momencie otworzyła swoje duże oczy - ma takie niebieskie oczy
-Jak niebo - uśmiechnął się
-Jak niego - powtórzyła - nazwijmy ją Sky
-Sky, podoba mi się
-Tak, mnie też - uśmiechnęła się
-Kocham Was
-My też Cię kochamy
*****
SARA
Wcześniej wydawało mi się, że najszczęśliwszym dniem w moim życiu był dzień mojego ślubu, ale teraz wiem, że dzień, w którym urodziłam Sky był tym najważniejszym, najszczęśliwszym i jednocześnie najpiękniejszym dniem w moim całym życiu. Nigdy nie zapomnę momentu jak pierwszy raz ją zobaczyłam. W ciąży myślałam, że nie pokocham jej bardziej, ale się pomyliłam. Każdego dnia kocham ją coraz bardziej. 
Dziś mijają dwa miesiące od porodu. Niedługo są Święta, więc Marco ma już wolne. Z tego powodu wybieramy się na rodzinny spacer. Monachium już na początku grudnia zostało pokryte przez białą pierzynę zwaną śniegiem, a świąteczne ozdoby nadały miastu magiczną atmosferę. 
-Gotowe ?
-Tak - włożyłam telefon do tylnej kieszeni jeansów
-Nowe spodnie ?
-Nie - uśmiechnęłam się szeroko - to te sprzed ciąży 
-To dlatego chodzisz taka zadowolona - zaśmiał się wychodząc z domu
-Możliwe - puściłam mu oczko
-Zamkniesz ? - podał mi kluczę 
-Jasne - zamknęłam drzwi - strasznie zimno jest, możesz okryć bardziej małą ?
-Tak, ale nie będzie jej za gorąco ?
-Raczej nie - zmarszczyłam brwi
Wyszliśmy z posesji, Marco pchał jedną ręką wózek, a drugą trzymał moją dłoń. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy "śledzeni" przez facetów z aparatami. Już w sumie przywykłam.Od kiedy mój mąż przeszedł do Bayernu to wszyscy jeszcze bardziej zaczęli się nim interesować. A skoro nim to mną i Sky też. Nie przeszkadza mi to, dopóki nikt nie przekracza naszej strefy prywatności. 
-Nie mam pojęcia po kim Sky jest taka grzeczna 
-Po mnie - oburzyłam się
-Chyba sama w to nie wierzysz - zaśmiał się, ale widząc moją minę pocałował mnie w czoło - żartuje
-Czasem Cię nienawidzę - warknęłam z uśmiechem
*****
-Sto lat, sto lat, niech żyję, żyję nam. Niech żyję nam. A kto ? Sky ! - śpiewaliśmy wszyscy 
Zdmuchnęłam świeczki razem z moją dwuletnią dziewczynką, a potem ukroiłam każdemu kawałek pysznego tortu. Oczywiście Sky jadła sama przez co cała się ubrudziła. Zaśmiałam się biorąc ją na ręce.
-Idziemy umyć buzie
-Mama - wtuliła się w moją szyje brudząc przy tym moją czarną sukienkę, a ja aż jęknęłam 
-A mówiłem, że długo ta sukienka nie będzie czysta
-Miałeś racje - prychnęłam - idziemy się umyć i przebrać
-Pomóc Ci ?
-Idź do gości - machnęłam ręką
Weszłam na górę, zgarnęłam z pokoju Sky czyste ubranko i zawróciłam do swojej sypialni. Posadziłam małą na szafce przy umywalce, rozebrałam ją i umyłam jej buzie. Następnie założyłam jej czyste ubranie i postawiłam ją na ziemi
-Proszę Sky - podałam jej swój telefon - mama musi się przebrać
Wyszłyśmy z łazienki, dziewczynka usiadłam na podłodze, a ja weszłam do garderoby. Zdjęłam z wieszaka beżową sukienkę bez ramiączek, założyłam czarną marynarkę i byłam gotowa. O dziwo mój telefon wciąż był cały.
-Idziemy na dół myszko - pocałowałam ją w czoło 
Będąc już na samym dole schodów oddałam córkę mamie Marco, a sama wzięłam piłkarza za rękę i wyszliśmy na taras.
-Zmarzniesz - objął mnie
-Muszę Ci coś powiedzieć
-Co takiego ? - uśmiechnął się
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam mu w oczy.
-Jestem w ciąży
-Poważnie ?
-Wczoraj byłam u lekarza
-To świetna wiadomość - przytulił mnie mocno
*****
-Wyluzuj Marco - przewróciłam oczami
-Chyba oszalałaś, jeżeli myślisz, że puszczę Cię w tych butach
-Wcale nie są wysokie - zaprotestowałam
-Sara - westchnął - mam je zmierzyć linijką ?
-Przestań - zaśmiałam się
-Jesteś taka uparta - przytulił mnie
-Muszę iść do pracy
-Wiem, ale masz całe mnóstwo niskich butów
-A jak obiecam Ci, że założę je dopiero w firmie ?
-Nie odpuścisz ?
-Nie, a Ty ?
-Chyba nie mam wyjścia - zaśmiał się
-Gdzie ja Cię znalazłam ? - pocałowałam go w szyje
-Ja Cię znalazłem. W parku - uśmiechnął się
Zachichotałam cicho, zgarnęłam torbę ze stołu i ruszyłam w stronę drzwi.
-Niedługo będę !
-Uważaj na siebie
-Jak zawsze - wyszłam z domu
*****
-Mamo ! - Sky wpadła do kuchni - Van zabrała mi moje zabawki
-Na pewno chce się z Tobą pobawić
-Ja nie chcę się z nią bawić
-Nie marudź skarbie - westchnęłam - to Twoja młodsza siostra, poświęć jej trochę czasu
-Ona jest mała
-Ty też niedawno byłaś taka mała - pocałowałam ją w czoło
-Kiedy będzie tata ?
-Niedługo
-Czyli kiedy ?
-Sky nie wiem. Może za godzinę, a może za dwie
-Dobrze, pobawię się z Van
-Ja w tym czasie zrobię obiad i do Was przyjdę
Dziewczynka wróciła do salonu do swojej młodszej siostry, a ja wróciłam do przygotowania zupy pomidorowej. Ulubiona zupa Marco oraz naszych córek.Jak już prawie wszystko było gotowe to opuściłam kuchnie. Przecież nie będę stała nad garnkami jak wszystko gotuje się na wolnym ogniu.
-Może obejrzymy jakąś bajkę ?
-Na co masz ochotę ?
-Kraina lodu. Proszę
-W porządku - zaśmiałam się
Włączyłyśmy bajkę, usadowiłyśmy się we trzy na kanapie i oglądałyśmy. Chyba już z piąty raz jestem na to skazana, ale skoro Vanessa i Sky nie narzekają to jestem w stanie się poświęcić. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, ale obudziłam się w ramionach męża.
-Zasnęłam ?
-Tak - pocałował mnie w czoło - dzieci też
-Nie wiem jak to się stało
-Kraina lodu Cię zanudziła - zaśmiał się kładąc mnie na łóżku
-Jesteś głodny ? - ziewnęłam
-Poradzę sobie. Ty śpij
*****
Jak zwykle wstałam pierwsza, wzięłam prysznic i się ubrałam. Założyłam jeansy, białą koszulkę z krótkim rękawem i czarną marynarkę. Na stopy wsunęłam czarne, klasyczne czółenka na obcasie. Po cichu zeszłam do kuchni, zrobiłam dwie kawy i trzy różne śniadania. Dla mnie i Marco jajecznica na jarmużu, dla Van tosty i dla Sky owsianka z owocami. Męża budzić nie musiałam, ale dziewczyny to zupełnie co innego. 
-Van skarbie - pogłaskałam ją po głowie - wstawaj myszko, śniadanie jest już gotowe
-Nie chce mi się - jęknęła zakrywając się kołdrą
-Nie masz wyjścia - zaśmiałam się - spóźnisz się do szkoły jak zaraz nie wstaniesz 
-Może nie pójdę na pierwszą lekcje ?
-Wstawaj Van, bez dyskusji - zabrałam jej kołdrę - idę obudzić Twoją starszą siostrę
-Idę zająć prysznic - mruknęła podnosząc się 
Przeszłam do pokoju obok, zapukałam, ale oczywiście nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam Sky, która spała w najlepsze wtulona w swoją poduszkę. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na brzegu łóżka.
-Sky, pobudka - złapałam ją za ramię i lekko potrząsnęłam
-Mam dzisiaj na późniejszą lekcje - warknęła
-Trudno, na pewno będziesz się długo szykowała
-Mamo - otworzyła oczy i spojrzała na mnie błagalnie - mamusiu
-Nie Sky - wstałam z łóżka kierując się do drzwi - musisz iść dzisiaj do szkoły
-Ale ...
-Vanessa zajęła łazienkę, więc Ty w tym czasie zejdź na śniadanie
-Dobrze - westchnęła - zaraz przyjdę
Zajrzałam ostatni raz do pokoju młodszej córki, ale już jej tam nie zastałam. Zadowolona zeszłam na dół, gdzie Marco stał oparty o blat i spokojnie popijał kawę.
-Dzień dobry - pocałował mnie - wyglądasz bosko
-Dzień dobry i dziękuje - zachichotałam
-Jadę zaraz do banku, a po południu mam trening z chłopakami
-Wracasz do domu jak załatwisz wszystko w banku ?
-Tak, a chcesz mi coś przekazać ?
-Na lodówce wisi lista zakupów, więc jakbyś znalazł czas mógłbyś się tym zająć
-Okej
-Ale w sumie ważniejszą rzeczą jest odebranie paczki z IKEA
-Czeka już w magazynie ?
-Tak, tylko nie wiem czy zdążę tam podjechać
-W porządku, ja się tym zajmę - uśmiechnął się
-Mam rano zebranie, ale potem może uda mi się wyjść wcześniej 
-Zdzwonimy się ?
-Tak
-Cześć tato - nastolatka wbiegła do kuchni - gdzie moja owsianka ?
-Cześć Sky - pocałował ją w czoło - stoi na stole
-Masz dzisiaj  coś ważnego ? - upiłam łyk kawy
-W jakim sensie ?
-Sprawdzian, kartkówka czy odpowiedź
-Nie
-Na pewno ?
-Tak - westchnęła - dzisiaj mam luz
-Dobrze - zaczęłam jeść śniadanie - smacznego
-Zawieziesz młode do szkoły ?
-Tak, jak zjesz to możesz lecieć do banku
-Świetnie
Trochę ponad dwie i pół godziny siedziałam w sali konferencyjnej na zebraniu. Przedłużyło się o ponad godzinę, nie zmierzało wcale do końca. Cholera, długo jeszcze ?! Nagle mój telefon zaczął wibrować na stole. Przeprosiłam wszystkich i wyszłam na korytarz. 
-Dzień dobry. Jestem pielęgniarką szkolną i dzwonię, ponieważ Sky źle się czuję. Czy mogłaby pani po nią przyjechać ?
-Oczywiście. Będę za kwadrans - westchnęłam 
-Dziękuję
-Do widzenia - rozłączyłam się
Zabiję ja jak Boga kocham. Źle się czuję ? To ciekawe, bo w drodze do szkoły tryskała energią jak najęta. Ciekawe o jakim sprawdzianie bądź kartkówce sobie nagle przypomniało moje dziecko pierworodne. 
*****
Minęło już prawie trzydzieści lat od naszego ślubu. Dzieci dorosły i zostaliśmy sami. Wciąż mieszkamy w Monachium, ale sporo też podróżujemy. Teraz po latach mamy na to wreszcie czas. Tym razem przyjechaliśmy na weekend do naszego domu nad jeziorem w okolicach Dortmundu. Siedzieliśmy na pomoście trzymając się za ręce. Szczęśliwi, wciąż zakochani. Pogoda była wspaniała. Słoneczko świeciło, wiatr wiał, ale było przyjemnie.
-Żałujesz ?
-Czego ?
-Czegokolwiek - wzruszył ramionami
-Nie - uśmiechnęłam się - niczego nie żałuję
-To dobrze
-Kocham Cię
-Kocham Cię - powtórzył - bardzo Cię kocham
-Dzwoniła Sky
-Jak się czuję ?
-W porządku. Nasz wnuk nie daje jej w kość
*****
NARRACJA 3-OSOBOWA
Państwo Reus zawsze już byli nierozłączni, szczęśliwi i przede wszystkim się kochali. Ich radość z życia przerwała choroba pani Reus. Mimo to kobieta wciąż była uśmiechnięta, pomocna, miła. Starała się nie pokazywać jak źle się czuła. Tylko jej mąż to widział. Znał ją jak własną kieszeń. Kilka dni po 72 urodzinach żona byłego piłkarza trafiła do szpitala. Zdawała sobie sprawę, że to już ostatni etap jej życia. Zresztą nie tylko ona. Jej ukochany siedział u niej cały czas, a Sky i Vanessa odwiedzały mamę, w każdej wolnej chwili. Każdy chciał się pożegnać z cudowną Sarą.
-To już dziś Marco - odparła słabym głosem
-Nie żegnaj się proszę - jęknął
-Dobrze - westchnęła - ale bądź przy mnie do ostatniej chwili
-Kocham Cię - pocałował ją w czoło
-Kocham Cię - szepnęła zamykając oczy na wieki

KONIEC.

*****
To nie żaden żart. Przykro mi. To koniec tej historii, koniec tego bloga. 
Epilog jest chaotyczny i nie podoba mi się, ale trudno było mi go napisać. Chciałam tak wiele w nim zawrzeć ... Przepraszam.

Mam do Was ostatnią prośbę. 
Jeżeli już tutaj trafiliście i to przeczytaliście to skomentujcie. Dajcie znać, że byliście. Ten ostatni raz. No i zajrzyjcie do podziękowań, które pojawią się na blogu ok. 9.

Buziaki

8 komentarzy:

  1. Napiszę tylko tyle - CUDO :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały epilog. Nie wiem co mogę więcej napisać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedziałam wczoraj, że dzisiaj będzie lirycznie...Ba, nawet napisałam...Nie miałam czasu zerknąć w szkole, bo miałam niezły młyn..ale jak wróciłam do domu, wzięłam laptop i zobaczyłam zakazany na tym blogu wyraz na literę "e". Pierwsza myśl.."nakopię jej do dupy"..już miałam to ci napisać...ale wiesz co?
    Zaczęłam czytać.
    I nie jestem w stanie Ci teraz napisać, czy wolałabym czytać o czarnym dziecku..(chyba jeszcze długo z niego nie zejdę:D) czy przeczytać ten CUDOWNY EPILOG. Kiedyś wydawało mi się, że pisałaś, że jesteś niezadowolona z jakiegoś epilogu. Nie skapnęłam, że chodziło o ten, to było ostatnie o czym mogłam pomyśleć! Aczkolwiek jestem zdania, że mówiłaś o epilogu jakiejś innej z miliona historii Twojego autorstwa.
    Przejdźmy do części komentarza "lirycznej"
    Morał: Marco jest nieśmiertelny.
    Teraz może przejdźmy..:)
    Cała historia od deski do deski była cudowna. Chyba nie mam ochoty ci nakopać (nie powiem gdzie, bo jest teraz lirycznie)...Bo to jest cudeńko. Lepiej sobie nie mogłam wymyślić zakończenia tej historii... Zasługiwali na szczęście i mieli wspaniałą, naprawdę wspaniałą rodzinę.
    Chcę ci podziękować. Tyle razy ten blog poprawiał mi humor, wyprowadzał z dołka, dawał weny i wiatru w skrzydła czy po prostu wywoływał uśmiech.
    Wrócę. Ja tu jeszcze wrócę. I zabiorę się za niego od części pierwszej.
    Może względem tego nie będę się żegnać? Pożegnania są bez sensu. Wspaniała historia, wspaniała autorka...będę wracać-do obu :D
    Masz za sobą kawał dobrej roboty, dobrej roboty! Wspaniałej roboty. I to jest SZOK. :))))
    Mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję podziwiać Twój geniusz w nowym opowiadaniu, za które trzymam kciuki. (bo co ja mam robić w poniedziałki na okienku?! Pomyśl też o innych, a nie!:DD )
    Nie wiem co mam pisać..szkoda, no okrutnie szkoda..ale cóż. Life is brutal. Taka kolej rzeczy, tak bywa.
    Mogę ci życzyć weny?
    Mogę... A więc życzę Ci duuuuuużo weny. Tak dużo, że SZOK. Chęci, energii, nowych pomysłów. Pisz kochana dalej, rób co kochasz, spełniaj marzenia..swoje i nasze..jak będę dmuchać świeczki na torcie to sobie tego zażyczę..aczkolwiek mam nadzieję, że do listopada już się ogarniesz, dobra? :))
    Teraz powinnam napisać jakieś mądre zdanie na sam koniec zanim kliknę na podejrzane 3 kropeczki (czy tam będzie, że to żart?:) )
    Może napiszę tak...
    "Wszystko jest możliwe, a co nie jest, zajmuje tylko trochę więcej czasu." ~Arne Dahl
    Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi.:)
    Ściskam moocno, mocno...I idę już do tych tajemniczych trzech kropeczek:))
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ludzie! Czy to jest długi komentarz? ^^ W prawdzie nie podzieliło na dwa ale...JESTEM Z SIEBIE DUMNA. Dreams come true <3 Haha:))

      Usuń
  4. Najlepszy blog jaki czytałam <3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nic dodać, nic ująć. Świetnie zakończyłaś tą historię. Nie ma słów które mogłyby wyrazić mój zachwyt <3! Cudo ;33

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra! Zaczynam pisać komentarz dziesięć minut przed korepetycjami. I wiem, że będę tego żałować. Jezus Maria, czy człowiek nie moze na tydzień zniknąć bo tu od razu jakieś EPILOGI? Jakim prawem ja się pytam? No jakim? Jeju, moi nauczyciele sobie stwierdzili, że robi się ciepło to trzeba dowalić uczniom tyle sprawdzianów, żeby nie mieli kiedy spać:)) Jutro czekają mnie dwa sprawdziany (halo jakieś prawa ucznia??) ale nie mogłam już znieść tego krótkiego słowa EPILOG i musiałam przeczytać, nadrobić. Chcę Cię bardzo mocno przeprosić za nieobecność pod poprzednimi rozdziałami, ale po prostu ostatnio nie mam kiedy spać dlatego też zjawiam się z takim opóźnieniem, za co naprawdę ogromnie przepraszam i aż mi się smutno robi, że jestem tutaj tak późno! Proszę o wybaczenie i zabieram się za komentowanie akcji. Za co no niestety jesteś na mojej liście do odstrzelenia. Dziewczyno co ty sobie wyobrażasz? ZABIJAĆ SARĘ? oni mieli żyć wiecznie! Nie podoba mi się to! *tak w sumie właśnie wpadłam że może jutro jak bystra córeczka Reusów nagle zachoruję?* Wracając, nie wiem, ale jakoś mnie rozbił ten epilog na drobne kawałeczki. Poważnie, ja naprawdę nie wiem co mam myśleć bo siedzę zaryczana a za chwilę mam korepetycje. To jest po prostu coś ugh! jak tak można robić ludziom co? Tak mam problem ze sklejeniem jakiejś sensownej wypowiedzi ale jak już wspomniałam jestem rozbita! Dwie córki Reusów, śmierć Sary, jak wnoszę Marco kochający ją do swojej śmierci, wnuki jakoś dziwnie na mnie działają i nie jestem chyba w stanie określić co o tym myślę. Przemyślę to sobie i dopiszę resztę jak ochłonę. W tym momencie mam ochotę Cię tylko zastrzelić za to że ta historia się już skończyła. Chociaż, zawsze powtarzałam, że lepiej skończyć z klasą niż ciągnąc coś na siłę (tak, denerwują mnie zbyt długie seriale ciągnięte na siłę, więc po prostu nie oglądam dalszych sezonów, ale tu chce wiecej!) mogłabyś opisać mi całe życie reusów a i tak bym chciała więcej. Muszę przyznać, że pojawiłam się niesamowicie późno i tylko mogę tego żałować. Historia jest cudowna i jestem pewna, że długo ją zapamiętam bo była jedną z pierwszych które czytałam. Chciałam Ci ogromnie podziękować za to że ją napisałaś, że mogłam ją przeczytać (i chyba dalszy taki wywód pojawi się w następnym poście ale uznałam, że powinnam skomentować osobno epilog i osobno twoje podziękowanie (?) nie wiem jak to ujać;-;) W każdym razie, powaliłaś mnie na kolana i z tych kolan nie wstaje, jestem oczarowana! Będzie mi brakować Sary i Marco (zwłaszcza Sary). Już nic nie mówię, jak wymyślę coś kreatywniejszego (czytaj ochłonę- to wrócę i coś napiszę!)
    W każdym razie, epilog jest przecudowny!
    Pozdrawiam cieplutko!♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Cuudoo��
    Jestem z tobą od początku nie zawsze komentowałam (dobra chyba nigdy Ale cii)
    Szkoda że już koniec ciezko sie rozstac����
    Pozdrawiam Aga��
    buziaki ������

    OdpowiedzUsuń