MARCO
Dobra minęły już te 2 długie tygodnie, 14 dni, 20160 minut, 1209600 sekund. Wszystko tak strasznie mi się dłużyło, tęskniłem za nią jeszcze bardziej.Chłopaki przekonywali mnie, że trochę czasu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Funkcjonowałem trochę jak robot, wszystkie czynności wykonywałem mechanicznie nie przykładając się do tego. Trener się na mnie wkurzał, ale też był w stanie mnie zrozumieć. Przynajmniej tyle. Jutro mamy jakiś beznadziejny bankiet z okazji Świąt Bożego Narodzenia, które są już za miesiąc. Nie mam ochoty tam iść i pewnie nie pójdę, bo po co ?Zerwałem się z łóżka z racji tego, że zaspałem, przebrałem się w dres i łapiąc w rękę torbę wyszedłem z domu. Na stadionie byłem dokładnie 7 minut przed rozpoczęciem treningu. Przebrałem się w biegu i wpadłem na boisko. Chłopaki akurat stali przed trenerem.
-Przepraszam - ukucnąłem, żeby zawiązać sznurówki
-Jesteś na czas Marco - spojrzał na zegarek
-To super - uśmiechnąłem się
-Robisz rozgrzewkę
-Czemu ja ?
-Bo mamy jedenasty miesiąc w roku
-Ok - westchnąłem
Zacząłem robić rozgrzewkę i oczywiście na początek poszło bieganie. Na samym początku biegłem z przodu, ale nawet nie zauważyłem jak znalazłem się na końcu. Jęknąłem i przyśpieszyłem.
-Masz garniak na bankiet ?
-Mówiłem, że się nie wybieram
-Daj spokój Reus - zaśmiał się - to tylko kilka godzin
-Nie mam ochoty Mario
-Masz zamiar siedzieć w domu ?
-Dokładnie tak
-Zapomnij ! Nie zgadzam się
-Dobra pomyślimy jeszcze
-Ok - odpuścił
Skończyliśmy rozgrzewkę, ustawiliśmy się przed trenerem, a on zarządził strzały. Jedni mieli trenować rzuty karne, jedni wolne, a bramkarze po prostu mieli bronić. Starałem się skupić, ale nie mogłem trafić, za każdym cholernym razem pudłowałem.
-Marco weź się w garść ! - usłyszałem trenera
-Staram się - przewróciłem oczami
-W takim razie postaraj się bardziej
-Dobrze - westchnąłem
Jeszcze kilka strzałów oddałem na bramkę, ale tylko jeden rzut był dobry ... mimo wszystko nie trafiłem, ale było blisko. Niedługo przed końcem treningu zostaliśmy podzieleni na dwie drużyny i mieliśmy zagrać krótki meczyk.
-Koniec treningu ! Drużyna przegrana sprząta
-To takie przykre - zaśmiałem się idąc do szatni
-Tak właśnie się gra bracie - Gotze przybił mi piątkę
-Dokładnie - uśmiechnąłem się
-Masz ochotę wpaść do nas na obiad ?
-Nie dziękuje
-Okej
-Ann do końca roku jest już w domu ?
-Tak
-To dobrze
-Musimy wreszcie zaplanować sylwestra
-Chcemy gdzieś wyjechać ?
-Pewnie, że tak
-Tylko gdzie - zamyśliłem się
-Może do Dubaju polecimy
-Dobry pomysł
-Bo mój - zaśmialiśmy się
-Dobra lecę - zabrałem swoje rzeczy i przybiłem mu piątkę - na razie !
-Do zobaczenia jutro !
-Zobaczymy - wyszedłem z szatni
Poszedłem na parking, wrzuciłem torbę na tylne siedzenie i ruszyłem w drogę powrotną do domu. W między czasie postanowiłem pojechać na zakupy, bo w mojej lodówce nie ma za dużo jedzenia. Zaparkowałem auto na parkingu sklepowym, wziąłem portfel i wysiadłem. Założyłem czapkę z daszkiem, ciemne okulary i mogłem spokojnie wejść do budynku. Na moje szczęście o tej porze nie ma za dużego ruchu. Do koszyka wrzucałem wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, ale mimo wszystko koszyk był przepełniony.
-Przepraszam
-Tak ? - odwróciłem się
-Czy mógłby mi pan powiedzieć, który z tych serków ma dłuższy czas ważności ?
-Pewnie - wziąłem od niej dwa opakowania i zacząłem czytać etykiety - ten
-Dziękuje - wzięła go do ręki
-Nie ma sprawy
-Bardzo dobrze pan gra panie Reus
-Dziękuje - zaśmiałem się i odszedłem
Dopełniłem swój koszyk, a następnie udałem się do kasy. Przede mną stalka niska blondynka, która kogoś mi przypominała i nagle się odwróciła. Caroline.
-Hej - uśmiechnęła się
-Cześć - wypakowałem zakupy na taśmę
-Co u Ciebie ?
-W porządku
-Może masz ochotę wyskoczyć na kawę ?
-Nie mam czasu, jutro mam bankiet
-Ach rozumiem
-Przykro mi
-Jasne, rozumiem. Część - zabrała zakupy i wyszła
Ja wypakowałem resztę rzeczy, wziąłem ekologiczne, papierowe torby i wszystkie policzone produkty do niej wrzucałem.
-Razem będzie 48,57 euro - usłyszałem
-Proszę - podałem kasjerce kartę płatniczą
-Proszę wpisać pin i nacisnąć zielony
-Okej - wykonałem jej polecenie
-Dziękuje i zapraszam ponownie
-Do widzenia - zabrałem koszyk i wyszedłem ze sklepu
Wpakowałem kilka toreb do bagażnika i ruszyłem w drogę powrotną do domu. Nie powiem, bo faktycznie byłem trochę zmęczony po treningu. Jak tylko dojechałem to zabrałem wszystkie rzeczy i wjechałem na odpowiednie piętro. Rozpakowałem zakupy, a potem położyłem się na kanapie i włączyłem telewizor. Oczywiście jak zwykle o tej porze nie znalazłem nic co przypadłoby mi do gustu. Cały czas zastanawiałem się nad tym bankietem. W sumie mógłbym pojawić się na chwile, a potem zniknąć, ale z drugiej strony to oznacza, że muszę wbić się w ten cholerny garnitur. A do tego sztuczny uśmiech i pozowanie do zdjęć.
W pewnym momencie z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Domyśliłem się, że to moja nowa sprzątaczka. No cóż jestem leniwy. Przyznaje się ! Podniosłem się z wygodnego miejsca i poszedłem do drzwi wejściowych, aby je otworzyć
-Dzień dobry - wpuściłem ją do środka
-Dzień dobry - uśmiechnęła się
-Marco Reus - podałem jej dłoń
-Katia Hols
-Bardzo mi miło
-Od czego mam zacząć ?
-Sam nie wie - podrapałem się po głowie
-Rozumiem - zaśmiała się
-Chciałbym, żeby posprzątała pani na górze, a na dole tylko c=kuchnie i salon
-W porządku, w takim razie zacznę na górze
-Dziękuje, wszystkie potrzebne rzeczy są na górze. Postawiłem je na korytarzu
-Na pewno znajdę
-Dobrze, jakby co to będę w salonie
-Oczywiście
Kobieta poszła na górę, a ja wróciłem na swoje poprzednie miejsce. Zmieniłem kanał na sportowy, ale tam nie leciał żaden mecz piłki nożnej tylko skróty z meczu siatkówki, a potem cały mecz. Chociaż nie za bardzo się znam to i tak lepsze to niż jakieś nudne denne seriale. Dźwięk odkurzacza nieco zagłuszył komentarze z telewizji, ale nie przeszkadzało mi to. Mecz powoli się kończył, a ja dalej nie za bardzo wiedziałem o co chodzi.
-Przepraszam
-Tak ?
-Znalazłam to w pokoju gościnnym - podała mi kopertę z moim imieniem
-Gdzie pani to znalazła ?
-Musiało wpaść za komodę, bo tam ją znalazłam
-Dziękuje bardzo
-Pójdę sprzątać dalej
-Dobrze
Wyłączyłem telewizor, obracałem kopertę w dłoniach, a po chwili ją rozerwałem i wyjąłem z niej kartkę. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem czytać.
"Kochany Marco,
Na początku pragnę podziękować Ci z całego serca za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Sprawiłeś, że mimo beznadziejnej sytuacji uśmiechałam się, a proste rzeczy sprawiły mi przyjemność. Poznanie Cię było i jest najlepszą rzeczą jaka przytrafiła mi się w życiu. Zawsze będę Ci za to wdzięczna.
Miałeś racje ... uciekłam. Najpierw uciekłam od rodziców, a potem od Ciebie, a może przed Tobą ... Sama nie wiem. Zachowałam się jak gówniara, ale ja po prostu się w Tobie zakochałam. Jestem zwyczajną dziewczyną, której pomogłeś, ale nie cofnę swojego uczucia. Wiem, że traktujesz mnie tylko jak przyjaciółkę, a może jak młodszą siostrę, ale nie przeproszę za to, że Cię kocham.
Jeszcze raz Ci dziękuje
Twoja Sara
PS. Jeżeli nic do mnie nie czujesz to proszę nie szukaj mnie, nie dzwoń, nie pisz. Daj sobie spokój.
PS. Kocham Cię ... "
Kilka razy czytałem to samo zdanie "Zachowałam się jak gówniara, ale ja po prostu się w Tobie zakochałam.", ale dalej nie mogłem w to uwierzyć. Jakim ja jestem kretynem ! Wszyscy dookoła mówili mi, że jej zależy, a ja dalej swoje. Odłożyłem kartkę na stolik i pobiegłem na górę. Wziiąłem z garderoby walizkę, wrzuciłem do niej wszystkie potrzebne ubrania, buty i oczywiście kosmetyki. Na koniec dopakowałem ładowarkę, laptopa i zszedłem z nią na dół. Postawiłem ja przy drzwiach i w tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Powoli otworzyłem i zobaczyłem mojego przyjaciela z żoną.
-Cześć - wpuściłem ich dalej
-Hej - kobieta mnie przytuliła
-Co to jest stary ?
-Walizka, jadę do Warszawy
-Po co ?
-Do Sary
-Co się stało ?
-Znalazłem ten list
-Och - karateczka się zdziwiła
-Jutro jest bankiet - westchnął mój kumpel
-Nie za bardzo mam ochotę tam iść
-Trudno, pojedziesz po bankiecie
-Dobra, niech będzie
-Jak Cię nie będzie to trener się wkurzy, a dwa dni Cię nie zbawią
-Masz racje
Weszliśmy dalej do salonu, poszedłem do kuchni zrobić moim gościom coś do picia, a po kilku minutach byłem już z powrotem.
-Kiedy wróciłaś Aniu ?
-Dzisiaj rano
-Rozumiem
-Czemu nie chcesz jutro iść ?
-Jest wiele powodów
-Ile z nich jest związanych z Sarą ?
-Tym razem chyba żaden
-A to niespodzianka
-Wiem - zaśmiałem się-Cześć - wpuściłem ich dalej
-Hej - kobieta mnie przytuliła
-Co to jest stary ?
-Walizka, jadę do Warszawy
-Po co ?
-Do Sary
-Co się stało ?
-Znalazłem ten list
-Och - karateczka się zdziwiła
-Jutro jest bankiet - westchnął mój kumpel
-Nie za bardzo mam ochotę tam iść
-Trudno, pojedziesz po bankiecie
-Dobra, niech będzie
-Jak Cię nie będzie to trener się wkurzy, a dwa dni Cię nie zbawią
-Masz racje
Weszliśmy dalej do salonu, poszedłem do kuchni zrobić moim gościom coś do picia, a po kilku minutach byłem już z powrotem.
-Kiedy wróciłaś Aniu ?
-Dzisiaj rano
-Rozumiem
-Czemu nie chcesz jutro iść ?
-Jest wiele powodów
-Ile z nich jest związanych z Sarą ?
-Tym razem chyba żaden
-A to niespodzianka
-To co ta Twoja miłość zdradziła w tym liście ? - zagadał mój przyjaciel
-Masz, czytaj - podałem mu kartkę
-O dzięki - wziąłem ją do ręki
Piłkarz zaczął czytać, a my z jego żoną gadaliśmy przyciszonym głosem.
-No powiem Ci Marco, że masz szczęście
-Wiem
-Kto by pomyślał, że będziecie razem
-Nie jesteśmy razem
-Jeszcze nie
-Tak, mam nadzieje, że to kwestia czasu
-Na pewno - uśmiechnęła się karateczka
-Obyś miała racje
-Mam - powiedziała pewnie
-Jak zwykle - zaśmialiśmy się