MARCO
Przez dosłownie cały czas myślałem o Sarze. Nie dlatego, że ją kocham, ale dlatego, że ma dzisiaj urodziny. Chciałem do niej lecieć, ale trener nie za bardzo chciał mnie puścić no i Ania zgodziła się ją odwiedzić. Do prezentu, który jej kupiłem dołączyłem też list. Zachowałem się jak tchórz, bo powinnam powiedzieć jej to w cztery oczy, ale to było silniejsze ode mnie. Jak zwykle ostatnio posnułem się po mieszkaniu, ogarnąłem czystą kuchnie i poszedłem do sypialni. Wziąłem szybki prysznic, spakowałem torbę treningową, przygotowałem strój na jutro. Mecz mamy za tydzień, a jutro na szczęście tylko trening. Położyłem się do łóżka, włączyłem laptopa i zalogowałem się na Skype z nadzieją, że Sara będzie dostępna, ale niestety jej nie było. Miałem się wylogować jak zadzwoniła do mnie Ania Lewandowska. Lekko zaskoczony odebrałem połączenie.
-Hej - wyczułem, że się uśmiechnęła
-Cześć - zaśmiałem się - nie pomyliłaś się przypadkiem ?
-Nie, byłam u Sary
-I co ?
-A co chcesz wiedzieć ?
-Wszystko
-To nie jest ta sama Sara co ją poznałam w Dortmundzie
-Otworzyła prezent ode mnie ?
-Chyba nie, tylko go wzięła
-Cholera
-Marco o co chodzi z tym listem ?
-Dostała go ?
-Co ?
-Mówiłaś o liście
-Tak, podobno go dla Ciebie zostawiła
-Aniu nie dostałem żadnego listu
-Tak właśnie myślałam
-Gdzie go zostawiła ?
-Gdzieś w pokoju, w którym spała - zamyśliła się - na szafce nocnej czy coś
-Poszukam zaraz
-Że też akurat teraz musiało wylecieć mi z głowy, gdzie go zostawiła
-A mówiła Ci ?
-No tak - westchnęła
-Wiesz może co tam było ?
-Marco nie mogę Ci powiedzieć. Sam musisz to przeczytać
-Okej, dziękuje za wszystko
-Nie ma sprawy
-Może powinienem do niej polecieć
-Daj na razie spokój - próbowała mnie przekonać - poczekaj trochę
-Na co mam czekać ? Na cud ? - przewróciłem oczami
-Dokładnie tak - zachichotała
-Niech Ci będzie
-Wyznacz sobie jakiś czas, a potem możesz znowu o nią zawalczyć
-Dwa tygodnie ?
-Na przykład
-Postaram się wytrzymać
-Marco przepraszam, ale rano mam spotkanie i ...
-Jasne - przerwałem jej - jeszcze raz Ci dziękuje
-Do zobaczenia
-Dobranoc - rozłączyłem się
Odłożyłem laptopa na bok i podniosłem się z miejsca. Poszedłem do sypialni gościnnej, w której jeszcze niedawno spała polka. Zapaliłem światło i zacząłem szukać tego cholernego listu. Przekopałem chyba wszystkie możliwe miejsca, ale nigdzie go nie było. Może po prostu Sara zapomniała go zostawić albo przez przypadek wzięła go ze sobą. Pamiętam,że przed wylotem faktycznie coś pisała i nie pozwoliła mi przeczytać. Co ona potem z tym wszystkim zrobiła ?
-Myśl Marco myśl - mówił jakiś cichy głos w mojej głowie
I nagle mi się przypomniało ! Wyrzuciła wszystko do śmietnika. Szybko wyjąłem z niego wszystkie zgniecione kartki, usiadłem na podłodze i po kolei czytałem.
"Marco,
Nie wiem od czego mam zacząć."
"
Może zacznę od tego, że jestem Ci bardzo wdzięczna za pomoc. Nie mam bladego pojęcia co by się ze mną stało gdyby nie Ty."
"Drogi Marco,
Czas jaki z Tobą spędziłam był chyba najlepszym"
"Marco,
Poznanie Ciebie było jedną z lepszych rzeczy jakie spotkały mnie w życiu."
Irytował mnie fakt, że każdy list wyrzucała już na samym początku i nic nie mogłem z tego wywnioskować. Chciała mi po prostu podziękować ? Nie, to jest zbyt proste. Powiedziałem, że wytrzymam dwa tygodnie, ale w sumie to sam nie jestem za bardzo pewny. Chciałbym już ją zobaczyć, przytulić, pogadać. Brakuje mi jej. Wróciłem do swojej sypialni, odpaliłem Facebooka, tego prywatnego oczywiście, ale miałem kilka wiadomości i powiadomień, bo zaproszenia w kółko przychodziły. Powiadomienia jak zwykle były tej samej treści, więc po prostu oznaczyłem je jako przeczytane. Jak otworzyłem nieprzeczytane wiadomości to aż mnie zatkało. Najnowsza wiadomość była z przed kilku godzin od Sary Dec. Wszedłem w link, który mi wysłała, ale od razu tego pożałowałem. Ona myśli, że wróciłem do Caro i w dodatku napisała mi gratulacje. Szybko zabrałem się za odpisywanie, chociaż była niedostępna.
"To nie jest tak jak myślisz"
Patrzyłem na te sześć prostych słów i nagle pod spodem pojawiło się "Wyświetlono o 22:12". Ha ! Czyli jest dostępna, ale najzwyczajniej w świecie wyłączyła mnie z czatu. Postanowiłem chociaż spróbować coś zrobić, żeby mi odpisała.
"Co u Ciebie ? :)"
Nic. Ani nie przeczytała ani nie odpisała. Czekałem najpierw kilka, a potem kilkanaście minut, ale niestety się nie doczekałem. W końcu wyłączyłem cud techniki firmy Apple, zgasiłem światło i ułożyłem się wygodnie. Długo nie mogłem zasnąć, bo myślałem o dziewczynie, ale późno w nocy wreszcie mi się udało.
*****
Obudziłem się w pół do siódmej, wziąłem szybki prysznic, ubrałem się w dres klubowy i zjadłem śniadanie. Wszystko robiłem jakby mechanicznie nie za bardzo zastanawiając się nad daną czynnością. Na stadion dojechałem kwadrans przed ósmą, zdążyłem się przebrać i czekałem z kolegami w szatni na resztę.
-No hej - przysiadł się do mnie mój najlepszy przyjaciel
-Cześć - przybiliśmy piątkę
-Jak tam ?
-W porządku - wzruszyłem ramionami
-Gadałeś z Anią?
-Yhmm
-I co ?
-Sara podobno zostawiła mi jakiś list, nie jest u niej najlepiej i nie otworzyła prezentu ode mnie, a co za tym idzie mojego listu też nie
-Cholera to nie najlepiej
-A no i myśli, że wróciłem do Caro
-Jak to ?
-Znalazła jakiś artykuł, wysłała mi link i jeszcze pogratulowała
-No to masz przesrane
-Wiem
-Jeszcze się poprawi zobaczysz - poklepał mnie po ramieniu
-Mam nadzieje - westchnąłem
-Coś jeszcze gadałeś z Anią ?
-Trochę, kazała mi odczekać trochę czasu
-Ile ?
-Wyznaczyłem sobie całe dwa tygodnie
-To teraz musisz wytrzymać
-Nie pocieszasz mnie
-Nie zamierzam - zaśmiał się - chodź idziemy
-Już - podniosłem się z miejsca i wyszliśmy z resztą trenować
SARA
Obudziłam się dość wcześnie i wciąż przeżywałam to jaką głupotę zrobiłam. Przez czysty przypadek, a może trochę z przyzwyczajenia kliknęłam na wiadomość od Marco i mimo, że wyłączyłam go z czatu wiedział, że jestem dostępna. No cóż mówi się trudno. Podniosłam się z łóżka już w trochę lepszym humorze i poszłam pod prysznic. Namydliłam się kokosowym płynem do kąpieli i dwukrotnie umyłam włosy, a następnie nałożyłam na nie odżywkę. Owinęłam się ręcznikiem, a jak tylko z grubsza się nim wytarłam to założyłam czystą bieliznę. Wyjęłam z szafy zwyczajne jeansy, czarną bluzkę z długim rękawem i białe skarpetki. Wysuszyłam długie włosy, rozczesałam je i zabrałam się za makijaż. Zakryłam niektóre mankamenty mojej twarzy, nałożyłam niewielką ilość różu na policzki i zrobiłam sobie dwie cienkie kreski czarnym eyelinerem. Na koniec pomalowałam jeszcze rzęsy tuszem i usta jasną pomadką. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie urzędowała już moja mama.
-Dzień dobry - przywitałam się
-Dzień dobry - uśmiechnęła się na mój widok - zjesz śniadanie ?
-Na razie dziękuje - włączyłam czajnik
-Widzę, że dzisiaj masz lepszy humor
-Trochę tak
-A jakie plany na dziś ?
-Jeszcze nie mam - wzruszyłam ramionami - ale pewnie gdzieś wyjdę
-Dzisiaj jest zimno
-Trudno - machnęłam ręką - jakoś to przeżyje
-Herbata czy kawa ?
-Zielona herbata
-Okej
-Tata już wstał ?
-Nie, jeszcze śpi
-Jasne, niech się wyśpi
-Tym razem święta spędzamy u babci
-Czemu ?
-Bo uparła się, że znowu chce przygotować kolacje wigilijną
-Aha - wzięłam do ręki kubek z herbatą
-Mogłabyś jechać do niej wcześniej i trochę pomóc
-Ok, pomyślę o tym
-Po co masz myśleć ? Przecież i tak z nami będziesz, więc chyba nie ma różnicy czy będziesz tu czy tam
-Ja jeszcze nie wiem czy spędzam z Wami święta
-Jak to ?
-Normalnie, mogę mieć inne plany
-Plany zawsze możesz zmienić
-Nie mamo - westchnęłam - przepraszam
-Czy nadal chodzi o to, że zostałaś adoptowana ? Sara ...
-Mamo nie o to chodzi. Chodzi o to co wydarzyło się w Dortmundzie
-A co takiego się wydarzyło ?
-Zakochałam się - przewróciłam oczami
-To nie jest powód, żeby rezygnować z rodzinnych świąt
-Dobra - machnęłam ręką - wychodzę
-Sara !
-Będę potem - krzyknęłam
Założyłam czarne botki na płaskim obcasie, czarną kurtkę i długi czerwony szalik w kratę. Zgarnęłam jeszcze torebkę i kluczę, a potem wyszłam. Poszłam na przystanek autobusowy, miałam co prawda kilka przesiadek, ale w ciągu godziny byłam już na lotnisku. Podeszłam do kasy, gdzie siedziała szczupła brunetka ze sztucznym, wyćwiczonym uśmiechem.
-Dzień dobry
-Dzień dobry. W czym mogę Pani pomóc ?
-Chciałam zapytać czy w sobotę 23 listopada jest jakiś lot do Dortmundu ?
-Chwileczkę - zerknęła do komputera - tak jest o godzinie 15:20
-A są jeszcze wolne miejsca ?
-Tak, oczywiście
-Poproszę jeden bilet
-W obie strony ?
-Nie, na razie tylko w jedną
-W porządku. Poproszę o jakiś dokument
-Proszę - podałam jej dowód osobisty
-Dobrze - po kilkunastu minutach podała mi bilet - tu jest pani bilet, odprawa zaczyna się o 14
-Dziękuje - uśmiechnęłam się
-Do widzenia
Rozdział jak zawsze super. Marco będzie miał super prezent na gwiazdkę. Z niecierpliwością czekam na kolejny, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSara leci do Dortmundu ! :D Jeej ;3
OdpowiedzUsuńMoże w końcu dojdą do porozumienia z Marco <3
Pozdrawiam
Sara wróci do Dortmundu?! Mam nadzieję, że zamierza spotkać się z Marco? No i co z tym listem? Nie mógł przepaść! Musi gdzieś być. Nie zniose faktu jeśli się nie spotkają, a Marco jej wreszcie nie pocałuje!
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać kolejnej części!;))
Weny kochana!:**
PS. Zapraszam do siebie na 21
PS.2 Czemu nie wyświetla się na G+, że dodałaś rozdział? Ostatnio cały czas czekałam, na bloggera nie wchodziłm i tak przegapiłam 2 części! :(
Buziaki ;**
Świetny rozdział pisz szybko następny
OdpowiedzUsuń