SARA
Szarpałam się z nieznanym mi mężczyzną jak zobaczyłam, że w naszą stronę zmierza Marco. Już z daleka widziałam, że jest wściekły. -Zostaw ją Marco - warknął odpychając go ode mnie
-Fajna ta Twoja nowa laska - zaśmiał się bełkocząc
-Daj spokój Marco - złapałam go za rękę- nic mi nie zrobił
-Fajnie się posuwa taką młodą laskę ? - usłyszeliśmy oboje i już wiedziałam, że będzie źle
Blondyn puścił moją dłoń i rzucił się na swojego kolegę.
-Marco puść go ! - pisnęłam
Nic. Zero reakcji.
Faceci mocno się szarpali, a ja nie byłam w stanie ich rozdzielić. Na szczęście po dosłownie kilku minutach rozdzielił ich Mario i trener. Spojrzałam na twarz chłopaka i z wrażenia aż zakryłam usta dłonią. Rozcięty łuk brwiowy, warga i ogromny siniak pod okiem.
-Rozejść się do domu ! - ryknął trener - tylko Mo i Marco. Natychmiast !
-Super - warknął mój ukochany
Złapał mnie za rękę i zaprowadził do naszego stolika. Zgarnął swoją marynarkę, moją torebkę i zanim zdążyłam coś powiedzieć szłam już za nim do szatni. Założyłam płaszcz, Marco również ubrał się w swoje wierzchnie ubranie.
-Nic nie powiesz ? - szepnęłam
-Sara ! Poczekajcie - podbiegł do nas Lewandowski
-Tak ? - spojrzałam na niego
-Dam Ci Twoje rzeczy
-Dziękuje
-Co się stało ? - zdziwiony spojrzał na swojego przyjaciela
-Nic - przewrócił oczami
-Dlatego trener jest taki wściekły ? - drążył temat
-Tak
-Ok, potem mi powiesz
-Już się nie mogę doczekać
Zabrałam swoją walizkę z samochodu państwa Lewandowskich, a Reus włożył ją do bagażnika. Wsiedliśmy do samochodu, zapięłam pasy i po chwili jechaliśmy już do apartamentowca blondyna.
-Marco nie zamierasz ze mną gadać ?
-Przepraszam - odwrócił się w stronę szyby
-Marco - westchnęłam - przesadziłeś
-Obraził Cię
-No i co z tego ? - warknęłam
-Ponosiło mnie
-Wiem
-Po prostu mi na Tobie zależy
-Mi też zależy
-Przepraszam
-Okej, zapomnijmy o tym. Nie będziesz miał problemów ?
-Nie raczej
-Obyś miał racje
Bezpiecznie dojechaliśmy na miejsce i już po kilku minutach byliśmy na górze w mieszkaniu. Kazałam mojemu chłopakowi usiąść w kuchni, a sama wzięłam apteczkę. Powoli przemyłam mu wszystkie rany, to co mogłam to zakleiłam plastrem, a resztę zostawiłam.
-I po strachu - pocałowałam go
-Ał - odsunął się ze względu na rozciętą wargę
-Przepraszam - westchnęłam
-Przeżyje - tym razem to on mnie pocałował, a ja delikatnie to odwzajemniłam
-To był na prawdę długi dzień
-To prawda
-Jestem taka zmęczona
-W takim razie idziemy spać - z łatwością mnie podniósł
Puścił mnie dopiero jak leżałam na jego łóżku. Zdjął moje buty, a następnie pomógł w zdjęciu suki i biżuterii.
-Moje rzeczy są na dole
-Nie szkodzi - machnął ręką
-I co teraz ?
-Chcesz moją koszulkę ? - zniknął w garderobie
-Może być - wybuchłam śmiechem
-Co ? - spojrzał na mnie
-Nic - puściłam mu oczko
-Proszę - dał mi koszulkę
-Dziękuje - podniosłam się
-A Ty gdzie ?
-Idę pod prysznic
-Hm ... ok
-Co ?
-Pstro - dał mi pstryczka w nos
-Spadaj - uśmiechnęłam się
Zamknęłam się w łazience, gdzie zdjęłam bieliznę, która mi pozostała i weszłam pod prysznic. Szybko się wykąpałam, więc dosłownie po kilkunastu minutach stałam przed lustrem w koszulce piłkarza. Podsuszyłam lekko włosy, umyłam zęby szczoteczką piłkarza i wyszłam z pomieszczenia. Blondyn leżał już na łóżku zadowolony i czekał na mnie.
-Nie idziesz się kąpać ?
-Zrobię to rano - mruknął
-Ok - położyłam się obok niego
Chłopak zgasił światło i mocno mnie objął.
-Dobranoc - uśmiechnął się
-Dobranoc
-Kocham Cię - szepnął mi do ucha
*****
Obudziłam się pierwsza, więc powoli wstałam, żeby nie obudzić blondyna. Zeszłam na dół i zgarnęłam moją walizkę do pokoju gościnnego. Ubrałam się tam w sportowe ciuchy, założyłam buty do biegania i związałam włosy w kucyka. Zrobiłam porządną rozgrzewkę, rozciąganie i zeszłam na dół. Zgarnęłam kluczę z przedpokoju, a następnie opuściłam mieszkanie blondyna. Zamiast jechać windą po prostu szybkim tempem zbiegłam po schodach na parter. Na zewnątrz było zimno, ale nie przeszkadzało mi to, bo już się przyzwyczaiłam. Tak ! Zaczęłam biegać. Ania zaraziła mnie bieganiem jak była w Polsce, więc teraz biegam regularnie. Codziennie rano. Mniej więcej w połowie się zatrzymałam, żeby zrobić kolejną rozgrzewkę. Trochę się rozciągnęłam, zrobiłam kilka ćwiczeń z taśmą i pobiegłam dalej. Kilkanaście minut później powoli zmierzałam do mieszkania Marco, ale tym razem biegłam bardziej na około. Zatrzymałam się dopiero w windzie apartamentowca, gdzie wyłączyłam aplikacje do biegania. Przebiegłam trochę ponad 5 km w prawie 45 minut. Zmęczona weszłam po cichu do środka,l zdjęłam buty i całe wierzchnie ubranie, a następnie weszłam dalej. W salonie zobaczyłam załamanego Marco, który siedział na kanapie, a twarz miał schowaną w dłoniach.
-Coś się stało ? - położyłam mu dłoń na ramieniu
-Sara ? - podniósł na mnie wzrok
-Cześć - uśmiechnęłam się
Chłopak poderwał się z miejsca i bardzo mocno mnie przytulił.
-Śmierdzę - zaśmiałam się - byłam biegać
-Nie przeszkadza mi to
-Powiesz mi co się stało ?
-Myślałem, że zniknęłaś - szepnął
-Co ? - zdziwiłam się
-Nigdzie nie mogłem Cię znaleźć i na dole nie ma Twojej walizki
-Głupku - wplotłam palce w jego blond włosy - walizka jest w gościnnej, bo musiałam się gdzieś przebrać
-Od dawna biegasz ?
-Od dwóch tygodni codziennie
-Brawo - pocałował mnie w czoło
-Muszę iść pod prysznic - odsunęłam się od niego
-Zrobię śniadanie - westchnął
-Ok, zaraz będę
Poszłam szybkim krokiem na górę, wzięłam swoją walizkę do sypialni piłkarza i wygrzebałam z niej mój standardowy strój czyli jeansy, białą koszulkę na ramiączka i czarną bluzę. Cały zestaw plus bielizna oraz skarpetki zabrałam do łazienki. Zdjęłam sportowe ciuchy, weszłam do kabiny prysznicowej i odkręciłam ciepłą wodę. Namydliłam się cudowanie pachnący żelem pod prysznic, spłukałam pianę i zabrałam się za mycie włosów. Co prawda nie było potrzeby, abym je myła, ale jak już jestem pod tym prysznicem to co mi szkodzi.
-Śniadanie - blondyn zapukał do drzwi
-Już idę - zawołałam
Ekspresowo się wytarłam, ubrałam, a mokre włosy związałam w luźnego koka. Zeszłam na dół, gdzie przy stole siedział już mój chłopak.
-Omlet - uśmiechnęłam się - miła odmiana
-Smacznego
-Która moja ? - wskazałam na dwa kubki z herbatą
-Obojętnie - wzruszył ramionami
Zabrałam się za jedzenie posiłku, a siedzący naprzeciwko mnie piłkarz zamiast jeść patrzył na mnie.
-Przestań - zaśmiałam się zakrywając twarz tak, aby nie widział moich rumieńców - nie masz lepszych zajęć ?
-Nie - uśmiechnął się
-Trudno - mruknęłam
-Lubię jak się rumienisz
-A co jeżeli ja nie lubię ?
-Pójdziemy na kompromis - pocałował mnie w dłoń
-Jasne - pokazałam mu język
-Co byś chciała dzisiaj robić ?
-Sama nie wiem, a masz jakieś propozycje ?
-Musze jechać do klubu, a potem jestem cały Twój
-Rozmowa z trenerem ?
-Niestety
-Mam nadzieje, że na prawdę nie będziesz miał problemów
-Spokojnie - powiedział czule - to moje problemy
-Nie prawda ! - zaprzeczyłam - to była moja wina
-Sara skarbie nie myśl o tym, ok ?
-Ok - westchnęłam
Chwilkę patrzyliśmy sobie w oczy, ale ja odwróciłam wzrok i wstałam z miejsca. Zebrałam wszystkie naczynia, które kilkanaście sekund później stały już w zlewie. Oparłam się o blat oddychając głęboko. Nie chciałam, żeby Marco miał przeze mnie problemy. Po kilku minutach nie byłam już sama, bo blondyn objął mnie od tyłu.
-Kocham Cię - szepnął mi do ucha
-Ja Ciebie też kocham - delikatnie się uśmiechnęłam
-Co Ty ze mną zrobiłaś ?
-Jeszcze nie - zachichotałam
-A ja uważam, że dużo - sprawnie mnie obrócił i posadził na blacie
-Podobno bardzo się zmieniłeś
-Na lepsze ?
-Nie wiem, musisz zapytać Mario
-On Ci to powiedział ?
-A kto inny ? - wybuchłam śmiechem
-No tak, powinienem od razu o nim pomyśleć
-Dokładnie tak
-Jeżeli chcesz to możesz jechać ze mną na stadionie
-A długo to potrwa ?
-Nie wiem
-Poczekam tutaj
-Możesz się rozpakować - zaproponował
-Pomyślę nad tym - uśmiechnęłam się
Chłopak na chwile się zawiesił, a potem spojrzał na mnie uśmiechnięty.
-Już wiem, gdzie Cię zabiorę - rzekł zadowolony
-Gdzie ?
-Niespodzianka
-Jednak wolałabym wiedzieć - pochyliłam się nad nim
-Zapomnij - skradł mi buziaka
-Będę się cieszyła ?
-Mam nadzieje - spojrzał mi w oczy
To chyba pierwszy raz kiedy ujrzałam w oczach Marco coś dziwnego. Tak jakby był zaniepokojony.
-Stresujesz się Marco
-Nie, dlaczego ?
-Widzę to w Twoich oczach
-Cholera - powiedział żartobliwie
-Gdzie mnie pan zabiera panie Reus ? - położyłam dłonie na jego ramionach
-Zobaczysz, ale to dla mnie bardzo ważne - westchnął
-Dobrze. Jedźmy tam - przytuliłam go
Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę! Hahaha, nie mogłam się powstrzymać i musiałam to napisać:'D
OdpowiedzUsuńStawiam, że pojadą do rodziców Marco. Zgadłam? Proooszę! Ty zawsze wszystko zgadujesz co będzie u mnie :D
Marco taki słooodki♡♡♡
Cudny rozdzialik♡
Czyli skoro ten we wtorek to następny w poniedziałek?^^
Oby tak właśnie było bo już się nie mogę doczekać! :*
Buziaki!:**
Super rozdział pisz szybko następny ♥
OdpowiedzUsuń