wtorek, 30 czerwca 2015

„Wakacyjne szaleństwo"

„Wakacyjne szaleństwo"czyli nowiutki, świeżutki wakacyjny blog. Od dzisiaj do mam nadzieje 31 sierpnia lub ewentualnie 1 września będę go prowadziła. Rozdziały będą pojawiały się bardzo często w miarę możliwości czyli codziennie albo co dwa dni., a w nagłych wypadkach co kilka dni. Liczę, że mnie nie zawiedziecie i będziecie razem ze mną. Zapraszam. 

8. „Zjebałeś stary"

MARCO
Wstałem rano, ogarnąłem się, wziąłem torbę treningową i zszedłem na dół. Zjadłem śniadanie, potem zrobiłem też coś dla Sary i zostawiłem jej na blacie. Cały czas myślałem o wczorajszym spacerze, prawie ją pocałowałem, ale stchórzyłem. Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem po prostu samo wyszło. Zamiast tego to jak gdyby nigdy nic cmoknąłem ją w policzek.
Na trening dotarłem przed czasem, zaparkowałem auto na parkingu, wziąłem torbę i ruszyłem do środka. Otworzyłem drzwi od szatni i szybko się zorientowałem, że prawie wszyscy już są.
-Siema - powiedziałem głośno
-Hej
Podszedłem do szafki z numerem 11 i zacząłem się spokojnie przebierać.
-Co jesteś taki przygaszony ?
-Normalny - wzruszyłem ramionami
-A dokładniej ?
-Prawie ją pocałowałem, ale stchórzyłem
-Idiota z Ciebie
-Wiem

-Co to za laska ? - zainteresował się Mats
-Nie ważne - machnąłem ręką
-Co ona na to ? - Mario wrócił do tematu
-Nic, bo cmoknąłem ją w policzek
-Zjebałeś stary
-Żałuje
-Chcesz ją przelecieć ? - krzyknął któryś z chłopaków
-Nie ! Wy zawsze tylko o jednym
Po kilku minutach opuściliśmy szatnie i od razu ruszyliśmy na boisko, gdzie czekał już na nas trener. 
-Mam dla Was propozycje - zaczął skrócę trening o pół godziny, ale macie się ostro wziąć do roboty, pasuje ?
-Tak - krzyknęliśmy równocześnie
-To migusiem 20 kółek i proszę nie jęczeć 
No co mieliśmy zrobić ? Grzecznie ruszyliśmy tyłki i zaczęliśmy biec. Wyjątkowo nie robiliśmy sobie żartów i nie biegaliśmy specjalnie wolno. Jak tylko skończyliśmy to stanęliśmy przed Kloppem i czekaliśmy co on powie. 
-Dalszą część rozgrzewki prowadzi Mario - zarządził - ale lepiej, żebyś potraktował to poważnie 
-Tak jest trenerze - uśmiechnął się
-Mówiłem poważnie Gotze
-Wiem
Mój przyjaciel zaczął rozgrzewkę, a my się z niego trochę nabijaliśmy. W końcu nie codziennie Mario jest taki poważny i udaje, że się stara. 
-Marco do mnie !
-Tak ? - podbiegłem do trenera
-Co się dzieje ?
-Nic, a co ma się dziać ?
-Jesteś jakiś nieswój 
-Wydaje się trenerowi
-Na pewno ?
-Jasne
-Ok to wracaj do treningu
Posłusznie dołączyłem do grupy, ale było mi źle z tym, że okłamałem trenera. Starałem się być skupionym ale mi to nie wychodziło. Po rozgrzewce zagraliśmy krótki meczyk, a potem jeszcze trenowaliśmy rzuty i podania.
-Koniec treningu do szatni !
-Do widzenia trenerze
Poszedłem do szatni, wziąłem prysznic i przebrałem się w ciuchy, w których przyszedłem. Zgarnąłem wszystkie swoje rzeczy, pożegnałem się z kumplami i wyszedłem. 
Do domu dojechałem po jakiś dwóch kwadransach, zaparkowałem auto na swoim miejscu, wsiadłem do pustej windy i już po kilkudziesięciu minutach otwierałem drzwi do swojego mieszkania. 
-Jestem !
-Ok - usłyszałem jej ciepły głos
Szybko zdjąłem kurtkę, buty i wszedłem w głąb mieszkania. Dziewczyna siedziała na kanapie, okryta ciepłym kocem, a na stoliku stał kubek z gorącą herbatą. 
-Zimno ? Mogę napalić w kominku
-Nie, przecież działa ogrzewanie
-W porządku 
-Jak było na treningu ?
-Mieliśmy trochę skrócony, ale wyczerpujący
-Biedni - uśmiechnęła się pocieszająco
-Za to jestem szybciej w domu
-No i dobrze - uśmiechnęła się
-Nie nudzi Ci się tak ? - zaśmiałem się
-Trochę, ale daję radę
-Mam jakieś filmy, książki
-Spokojnie - złapała mnie za rękę - jak będę czegoś potrzebowała to na pewno dam Ci znać. Jak na razie świetnie sobie radzę 
-Wiem wiem
-Mimo wszystko dziękuje 
-Mela chce się wprosić do rodziców w niedziele na obiad. Masz ochotę się wybrać ?
-Chyba nie powinnam, to Twoi rodzice
-Daj spokój, na pewno będzie miło
-Skoro tak mówisz
-Potem zadzwonię do Meli
-Powiedzcie rodzicom - uśmiechnęła się - tak będzie lepiej
-Masz racje
-Daleko stąd mieszkają ?
-50 km od Dortmundu
-To nie tak daleko
-Wiadomo - zaśmiałem się 
-To Wasz rodzinny dom ?
-Powiedzmy, bo najpierw mieszkaliśmy w samym Dortmundzie, ale jak miałem 13 lat to się przeprowadziliśmy 
-Rozumiem
-A Ty gdzie mieszkasz ?
-Kilka kilometrów od Warszawy
-Dom czy mieszkanie ?
-Dom, ale nie duży
-Wystarczający 
-Tak, to idealne słowo
-Bo ja je wypowiedziałem
-Pff - zaśmiała się
-No co ?
-Nic nic - dusiła się ze śmiechu 
-Ja Ci dam śmianie się z mnie - podszedłem do niej i zacząłem ją łaskotać
-Aaaa - pisnęła wyrywając się - zostaw 
-Nie zasłużyłaś  
-Przestań ! Hahaha - śmiała się, wyrywała, a potem zaczęła mnie kopać - puść mnie !
-Kop ile chcesz, nie działa to na mnie - nabijałem się z niej
-Dobra, przepraszam ! Żartowałam tylko - jęczała - puść mnie proszę 
-Kilka magicznych słów i działa - puściłem ją
-Dziękuje - posłała mi sztuczny uśmiech 
-No powiedz co tam w środku skrywasz
-Odegram się - zmrużyła oczy i popatrzyła na mnie ze złością
-Poczekamy, zobaczymy 
-Będziesz jeszcze żałował 
-Już żałuje - podnosiłem ręce w geście obronnym
-Nabijaj się dalej - mruknęła i usiadła do mnie tyłem 
-Nie obrażaj się - przysunąłem się do niej
-Bo co ?
-Będzie mi przykro - szepnąłem jej do ucha
-Naruszasz moją przestrzeń osobistą 
-Aż tak Ci to przeszkadza ?
-Nie - uśmiechnęła się
-Tak myślałem 
-Zarozumialec - uderzyła mnie w głowę poduszką
-Ała ! Za co ?
-Za karę - pokazała mi język 
-Okej, przyjmuję to z godnością
-Zrobisz coś dla mnie ? - zmieniła temat
-A co byś chciała ?
-Herbatkę - podała mi kubek 
-Jeszcze jedną ?
-Yhmm
-No dobrze - wstałem z miejsca 
Poszedłem do kuchni, wstawiłem wodę i włożyłem do kubka herbatę. Po kilku minutach zalałem gorącą wodą herbatę, posłodziłem ją i zaniosłem Sarze.
-Dziękuje - pocałowała mnie w policzek - jesteś kochany
-Dla takich podziękowań warto
-Daj spokój - szturchnęła mnie śmiejąc się 
-To już nawet nie mogę powiedzieć co myślę ? - spojrzałem na nią podejrzliwie
-Nie, przepraszam - przyjrzała mi się - nie o to mi chodziło 
-Spokojnie - uśmiechnąłem się promiennie - żartowałem
-Uff to dobrze - westchnęła, ale dalej mi się uważnie przyglądała
-Mam coś na twarzy ?
-Nie - spuściła wzrok - zamyśliłam się
-Jestem przystojny, co ?
-Tak - zarumieniła się, chociaż starała się to ukryć - masz ładny uśmiech, ale lubię też Twoje oczy 
-Ja lubię jak się śmiejesz, masz wtedy urocze iskierki w oczach. A jak się złościsz albo próbujesz sobie coś przypomnieć to tak fajnie marszczysz noc
-Dobrze mnie znasz - zauważyła 
-Chciałbym Cię poznać lepiej
-Och, a ja Ciebie
-Wiesz co to oznacza ?
-Co ?
-Musisz dużo dłużej zostać
-Jesteś, aż tak bardzo tajemniczy ?
-Jak chce to potrafię
-Bardzo Ci zależy, żebym została
-Tak - uśmiechnąłem się - bardziej niż myślisz
-Skąd wiesz jak bardzo chcesz w moich myślach ?
-Zgaduje - puściłem jej oczko 
-No jasne - wybuchła śmiechem 
-Co dzisiaj robimy ? 
-Nie wiem - wzruszyła ramionami - zaskocz mnie 
-Okej, mam pewien pomysł 
-Jaki ?
-Nie powiem Ci tylko muszę gdzieś wyskoczyć
-Na długo ?
-Nie - zaśmiałem się - góra godzina
-To poczekam
-W porządku - podniosłem się z kanapy 
Ubrałem się w przedpokoju, zabrałem kluczyki od auta i wyszedłem. Wsiadłem do windy, która zwiozła mnie na parking i po chwili byłem już przy swoim aucie. Wsiadłem do niego, odpaliłem i wyjechałem z podziemnego parkingu. Nie było za bardzo korków, więc pod domem mojej siostry byłem po 25 minutach. 
-Marco ? - otworzyła mi drzwi
-Ciebie też dobrze widzieć siostrzyczko
-Co Cię do mnie sprowadza ?
-Potrzebuje kluczę do domku nad jeziorek
-Teraz ?
-Tak
-Poczekaj chwilkę - zniknęła z mojego pola widzenia 
Po chwili wróciła i wręczyła mi kluczę, a ja schowałem je do kieszeni jeansów. 
-Dzięki 
-To Twój dom - uśmiechnęła się - ta dziewczyna na prawdę Cię zmieniła. Nigdy nie zabrałeś tam żadnej dziewczyny. Nawet Caro
-Ten dom jest wyjątkowy tak jak i Sara
-Bawcie się dobrze
-Dzięki - uśmiechnąłem się - pa
-Cześć 
Wyszedłem z posesji i znowu wsiadłem do swojego czarnego, sportowego auta. Tym razem jechałem bocznymi drogami i byłem trochę szybciej. 
-Sara !
-Hmm ?
-Masz 10 minut na spakowanie
-Co ?
-Zabieram Cię gdzieś
-No dobra
Sam poszedłem do swojej sypialni, z garderoby wyciągnąłem małą walizeczkę, włożyłem do niej najważniejsze ciuchy i kosmetyki.
-Marco - usłyszałem 
-Tak ?
-Masz jakąś małą walizkę ?
-Mam - zaśmiałem się
Dałem jej średniej wielkości, czarną walizkę, a ona wyszła. 
Dokończyłem się pakować, spakowałem torbę treningową i zaniosłem do na dół. W kuchni do koszyka piknikowego włożyłem trochę jedzenia i napoi.
-Gotowa - panna Dec stanęła obok mnie 
-To jedziemy 
-Powiesz mi gdzie ?
-Nie 
-A kiedy wracamy
-Ja jutro, a Ty w niedziele
-Zostawisz mnie ? - spojrzała na mnie przerażona
-Na kilka godzin
Ze wszystkimi manatkami zjechaliśmy na dół, ale tym razem postawiłem na moje drugie auto.
-Co to za auto ?
-Range Rover - uśmiechnąłem się 
*****

Jest kolejny :) Mam nadzieje, że przypadnie Wam do gustu ! Następny pojawi się w najbliższy poniedziałek. Hmm ... dacie radę sprawić mi przyjemność w postaci ... powiedzmy 4/5 komentarzy ? 

Muszę się przyznać, że mam dzisiaj swoje małe święto ... Dokładnie 2 lata temu (!!!) założyłam swojego pierwszego bloga, a teraz po 24 miesiącach jest już ich 11, a w tym 5 skończonych, 4 istniejące i 2 (!) założone, ale czekające na swoją kolej. Strasznie szybko leci ten czas. Dziękuje, że ze mną jesteście ! 

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz

Ps. Zajrzyjcie na blog gdzieś tak około 20:30/21:00, bo mam dla Was niespodziankę. 
Buziaki :*

poniedziałek, 22 czerwca 2015

7. „Ty ją kochasz"

SARA
Weszłam po cichu do mieszkania, zdjęłam buty, odwiesiłam kurtkę na wieszak i weszłam dalej. Skierowałam się do kuchni, z której dochodziły piękne zapachy. Marco stał tyłem do mnie, więc szybko do niego podeszłam i zasłoniłam mu oczy. 
-Cześć - uśmiechnął się
-Hej - szepnęłam
-Jak było ?
-W porządku - odsłoniłam jego oczy i usiadłam na blacie 
-Pewnie jesteś głodna
-Trochę - wzruszyłam ramionami - bardziej zmęczona
-To leć się połóż czy coś
-Dużo myślałam
-I co wymyśliłaś ?
-Bardzo chcesz, żebym została ?
-Bardzo - spojrzał mi w oczy - zostaniesz ?
-Podoba mi się tutaj
-Czyli zostajesz - bardziej stwierdził niż zapytał - trzeba to opić
-Każdy pretekst jest dobry - puściłam mu oczko 
-Wino ?
-Pewnie
-Białe czy czerwone ?
-Białe zdecydowanie białe
-Nie jesteś fanką czerwonego wina ?
-Po prostu wole białe - zaśmiałam się
-Okej
-Może ja nakryje ?
-Jeżeli chcesz
-Żaden problem - zeszłam z blatu 
Wzięłam z szafki talerze i kieliszki, a z szuflady sztućce. Wszystko ułożyłam na stole, dodałam serwetki i voilà.
-Gotowe
-Dzięki
-Kobieta, która zostanie Twoją żoną będzie szczęściarą
-Tak ? - uniósł jedną brew i mi się przyjrzał 
-Tak - odparłam pewnie - jesteś przystojny, miły, troskliwy, dobrze gotujesz, pomagasz. No i wiele innych
-Możesz mówić, ja bardzo chętnie posłucham
-Co za dużo to niezdrowo 
-Będziesz mi dawkowała komplementy ?
-Yhmm
-Już się nie mogę doczekać następnej dawki
-Uważaj, bo się uzależnisz
-Myślę, że to będzie lepsze niż narkotyki 
-Może
Marco podał obiad i nalał do obu kieliszków wino. Danie było na prawdę bardzo pyszne, zresztą jak wszystkie jego autorstwa. 
-Co powiesz na wycieczkę rowerową ?
-Za zimno, a po za tym ja nie mam roweru
-To spacer
-Spacer może być - uśmiechnęłam się
-Świetnie
Dokończyliśmy posiłek, ja posprzątałam, a chłopak poszedł na górę po swój telefon i moją torebkę. Zdążyłam zamknąć zmywarkę jak usłyszałam dzwonek do drzwi. Wytarłam ścierką dłonie i poszłam otworzyć. Za drzwiami stała ładna brunetka, obok niej stał mały chłopczyk i wózek. 
-Eee ... cześć. Jest Marco ?
-Tak jest
-Melanie - podała mi rękę - jestem jego siostrą
-Pewnie, wchodź - otworzyłam szerzej drzwi - zaraz go zawołałam 
-Okej
Weszłam w głąb mieszkania i akurat Marco schodził ze schodów.
-Twoja siostra przyszła
-No dobra
-Pójdę do siebie
-No co Ty - zaśmiał się
Melanie weszła do salonu, blondyn do niej podszedł, ucałował ją w policzek i wziął malucha na ręce. 
-To jest Nico - podszedł do mnie
-Cześć - pogłaskałam malca po główce - jestem Sara
-Cesc - przytulił się do piłkarza
-Nie wstydź się - szepnął mu do ucha
-Chcecie coś do picia ? - zapytałam 
-Herbatę poproszę - uśmiechnęła się brunetka
-A Ty Marco ?
-Nic 
-W porządku
Poszłam do kuchni, wstawiłam wodę i wyjęłam z szafki filiżankę. Postawiłam ją na drewnianej tacy, dołożyłam cukierniczkę, łyżeczkę i ciastka. Wszystko chciałam zanieść do salonu, ale zatrzymałam się w progu, bo usłyszałam fragment rozmowy.
-Co to za dziewczyna ?
-Sara
-Marco czemu ona z Tobą mieszka ?
-Długa historia
-A w skrócie ?
-Spotkałem ją w parku, płakała, więc wziąłem ją do siebie
-To nie jest w Twoim stylu
-Wiem, ale tak czułem
-Jesteś strasznie naiwny. Jej może chodzić o Twoje pieniądze 
-Nie znasz jej 
Nie wytrzymałam i weszłam tam. Postawiłam przed nią tace ze swoim przyklejonym uśmiechem, a potem na nią spojrzałam.
-Z całą pewnością nie chodzi mi o pieniądze Marco
-Przepraszam, ja ...
Nie ważne - machnęłam ręką
Wycofałam się z salonu i od razu poszłam na górę do mojej tymczasowej sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi i z pod łóżka wyciągnęłam swoją walizkę. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy, wyjęłam z portfela 200 euro i położyłam je na biurku razem z telefonem, który dostałam. Wyszłam z pokoju, zaniosłam walizkę na dół i ruszyłam do przedpokoju. 
-Sara co Ty wyprawiasz ? - chłopak poszedł za mną
-Wychodzę
-Daj spokój  - złapał mnie za ramiona
-Dziękuje Ci za wszystko, ale nie mogę tu zostać - zamknęłam na chwile oczy - telefon i jakieś pieniądze położyłam na biurku 
-Sara nie bierz tego do siebie. Ważne jest to co ja myślę. Zostać proszę
-Nie chce, żebyś przeze mnie się kłócił z siostrą
-Nie myśl o niej - przytulił mnie - i nie płacz
-Przepraszam - wtuliłam się w niego
-Już jest dobrze - pocałował mnie w czoło
-Yhmm
Staliśmy tak może z dziesięć minut, aż w końcu chłopak mnie puścił. Wysłał mnie na górę, a sam poszedł pogadać z siostrą. Przez te kilka dni blondyn stał się dla mnie bardzo ważny. Zaprzyjaźniliśmy się, potrafię się przed nim otworzyć, nie boje się przy nim płakać. Jest dla mnie dużym oparciem. 
Zabolało mnie to co powiedziała Melanie. Może ona tak nie myśli i tylko się o niego martwi. Sama już nie wiem. Czy ja zawsze muszę mieć pod górkę ? Jeden problem z głowy to potem dwa więcej dochodzą. 
Ułożyłam się wygodnie w łóżku, zakryłam się kołdrą od góry do dołu i usiłowałam zasnąć. 


MARCO
Wkurwiłem się na maksa. Kocham moją siostrę, ale przegięła. Wróciłem do salonu, Mela dalej siedziała na kanapie, a Nico spał w wózku. 
-Oszalałaś ? - naskoczyłem na nią
-Nie chciałam, żeby to usłyszała
-Ale usłyszała i ją mocno uraziłaś 
-Marco po prostu chciałam, żebyś uważał 
-Mela ja ją znam ! Ona ma na prawdę bardzo trudny czas, a ja chce jej pomóc
-Znasz ją ? - prychnęła - stałeś się cholernie ufny 
-Sara jest dla mnie ważna, więc odpuść sobie tą troskę. Nie pozwolę Ci jej obrażać skoro nawet jej nie znasz
-Zakochałeś się ?
-To nie ma najmniejszego znaczenia 
-Dlaczego ?
-Nie zbliżę się do niej, bo nie zamierzam jej skrzywdzić. Ona ma tylko 19 lat
-Jak uważasz - westchnęła 
-Idź na górę i ją przeproś. Proszę
-W którym pokoju jest ?
-W gościnnej
-Okej, skoro tak Ci zależy 
Moja siostra wstała z kanapy i po schodach poszła na górę, a ja cicho westchnąłem. Jak zobaczyłem Sarę z tą walizką, a potem jeszcze jak zaczęła płakać to serce mi stanęło. Nie wiedziałem co robić, jak ją przekonać, żeby została. Jednak jednego byłem pewien, że nie mogę pozwolić jej wyjść. Mogłaby już nigdy nie wrócić ...
-Śpi - moja siostra usiadła obok 
-Mogłem się domyślić
-Ty ją kochasz
-Sam nie wiem - wzruszyłem ramionami - jest dla mnie ważna 
-Od czasu Caro się tak nie zachowywałeś
-Czyli jak ?
-Nie pozwoliłeś się zbliżyć do siebie żadnej dziewczynie, a teraz jesteś po prostu inny
-Po prostu się przy niej zmieniłem 
-Ona na prawdę nie jest taka za jaką ją wzięłam
-Nie jest - pokręciłem przecząco głową - tak na prawdę na początku nie wiedziała kim jestem
-Serio ?
-No tak - zaśmiałem się
-Dobrze, że ją spotkałeś
-Wiem, ona jest wyjątkowa
-Pamiętaj, że wiek nie gra roli. Ważne jest co czujesz
-Jednak jesteś dobrą starszą siostrą 
-Dzięki
-Jak ją zobaczyłem w tym parku, taką zapłakaną, całkowicie przemoczoną to nie mogłem jej tak zostawić. Na początku chwile jej się przyglądałem, a dopiero potem podszedłem
-Chyba muszę ją lepiej poznać i przede wszystkim przeprosić
-Zgadzam się
-A teraz już pójdę
-Daj spokój, przecież możesz zostać
-Oj tam - zaśmiała się - wpadnij do mamy na obiad w niedziele
-Nie zapraszała mnie
-Mnie też nie. Wprosimy się
-Zobaczę jeszcze 
-Możesz wziąć ze sobą Sarę 
-Wiem Mela
Wstaliśmy z kanapy, brunetka poszła do przedpokoju, a ja wziąłem Nico. Poczekałem, aż dziewczyna się ubierze, a następnie się pożegnaliśmy. Wypuściłem ich odczekałem chwile zanim wsiedli do windy i zamknąłem drzwi. W salonie posprzątałem brudne naczynia, zapakowałem zmywarkę i po cichu poszedłem na górę. Zajrzałem do sypialni, którą zajmowała Sara, ale ona cały czas spała, więc się wycofałem. 
-Nie śpię już - usłyszałem 
-Nie ?
-Myślę
-O czym ?
-Chciałabym, żeby już było lato 
-Jeszcze nawet nie ma zimy - usiadłem obok niej
-Wiem - skrzywiła się
-Szybko zleci
-Mam nadzieje, wtedy sobie gdzieś pojadę
-Gdzie na przykład ?
-Może nad morze
-Do Polski ?
-Nie wiem jeszcze  - wzruszyła ramionami 
-Może na razie pójdziesz ze mną na ten spacer ?
-Bardzo chętnie, tylko muszę się trochę ogarnąć
-Poczekam na dole
-Okej
Wyszedłem z jej sypialni i od razu skierowałem się na dół. Upewniłem się, że mam przy sobie portfel i telefon, a klucze na pewno były w przedpokoju. Polka zjawiła się po kilku minutach, więc ubraliśmy się i opuściliśmy mieszkanie. 
-Gdzie masz ochotę iść ?
-Obojętnie
-To może park ?
-Pewnie - uśmiechnęła się
-Meli jest przykro za to co powiedziała
-To Twoja siostra, na pewno się martwi. Jesteś piłkarzem i na pewno masz dużo pieniędzy, a ona się boi, że ktoś będzie chciał Cię skrzywdzić
-Dziękuje
-Za co ?
-Po prostu - zaśmiałem się
-Nie chodzi mi o Twoje pieniądze
-Wiem
-To dobrze
-Jesteś inna
-Każdy jest inny
-Tak, ale Ty jesteś wyjątkowa - spojrzałem jej w oczy - bardzo wyjątkowa
*****

Mamy kolejny :) Mam nadzieje, że Wam się spodoba i będzie więcej komentarzy niż ostatnie 2 pod rozdziałem 6. A za tydzień wszyscy będą mieli już wakacje ... Do zobaczenia we wtorek 30 czerwca, którego będę obchodziła 2 rocznice bycia na Bloggerze. 
Czytasz = Komentujesz = Motywujesz

wtorek, 16 czerwca 2015

6. „Czemu tak bardzo chcesz, żebym została ?"

MARCO
Gadaliśmy z dziewczyną do późnej nocy, było na prawdę miło. Opowiadałem jej o sobie, o swojej rodzinie, a ona mówiła mi o swoim dzieciństwie. Wyciągaliśmy z przeszłości jakieś zabawne historyjki i wspólnie się z nich nabijaliśmy. Mimo, że nie czuje między nami tej różnicy wieku to wiem, że ona jest. Nie chce, nie mogę zbliżyć się do niej, bo boję się, że ją skrzywdzę. Jednak mimowolnie się do niej zbliżam. Ona wkrada się do mojego serca, ja (mam nadzieje) powoli ją zdobywam. Och ! Tak bardzo jej pragnę.
Sara zasnęła pierwsza, nie chciałem jej budzić, więc tylko zaniosłem ją na górę i położyłem do łóżka. Mogłem stać i patrzeć jak ona spokojnie śpi, ale jakby się obudziła i mnie zobaczyła to nie wiem co bym jej powiedział. Odpuściłem. Poszedłem z powrotem na dół, zgasiłem wszystkie światła i sprawdziłem czy na pewno drzwi są zamknięte. Potem udałem się do swojej sypialni. Wykąpałem się, ubrałem coś do spania i umyłem zęby. Na dosłownie chwilkę poszedłem jeszcze na balkon i patrzyłem na panoramę Dortmundu usiłując zebrać myśli, które krążyły wokół uroczej panny Dec. Czy się zakochałem ? Sam nie wiem, ale na pewno bardzo mi się podoba i ciągnie mnie do niej. Zaczęło robić mi się zimno, więc wróciłem do środka i położyłem się do łóżka. Zgasiłem lampkę, ułożyłem sikę wygodnie i niedługo potem zasnąłem.

*****
Mimo, że trening mieliśmy dzisiaj na trochę późniejszą godzinę to mój budzik dość wcześnie zadzwonił. Spojrzałem na telefon - godzina 8:01. Zwlekłem się z łóżka, przeciągnąłem się i zszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie kawę i śniadanie. Tym razem postawiłem na jajecznice. Jak już zjadłem to dostałem sms, zdziwiłem się, bo był on od trenera.
"Treningu dzisiaj nie będzie, coś mi wypadło. Jutro punktualnie o 8 !"
No ładnie, człowiek się stara, wstaje rano, a tu się okazuje, że treningu jednak nie będzie. Dokończyłem posiłek, posprzątałem po sobie i ruszyłem do przedpokoju. Założyłem buty, kurtkę, a z szafki wyjąłem kluczę od auta i od mieszkania. Wyszedłem, zamknąłem za sobą drzwi, zjechałem na parter i wsiadłem do swojego czarnego Astona Martina. Postanowiłem podjechać po zakupy, bo jedzenie w lodówce powoli się kończy, a teraz i tak mam wolną chwilę.
Po kilkudziesięciu minutach dojechałem do marketu, założyłem czapkę z daszkiem i wysiadłem z auta. Wziąłem duży koszyk sklepowy i wszedłem do sklepu. Na szczęście było tam mało ludzi i nie zwracali oni na mnie większej uwagi. Zastanawiałem się jakie wziąć owoce i warzywa jak usłyszałem po raz kolejny dźwięk przychodzącej wiadomości. Z kieszeni wyciągnąłem iPhone i przesunąłem kciukiem po ekranie. Od razu się uśmiechnąłem, bo dostałem sms od Sary.

"O której wracasz z treningu ?"
"Nie mam treningu, ale jestem w sklepie"
"Kupisz mi coś słodkiego ? Proooszę"
"A co byś chciała ?"
"Cokolwiek"
"Okej ;) zjedz śniadanie"
"Już zjadłam"
"Co ?"
"Tosty z dżemem"
"To dobrze" 
"Idę się wykąpać ;p do zobaczenia"
"Do zobaczenia" 
Schowałem telefon i wróciłem do robienia zakupów. Na końcu włożyłem do koszyka różne słodkości i poszedłem do kasy. Kasjerka liczyła wszystkie moje zakupy, ale wcale na mnie nie patrzyła. Dopiero jak podałem jej kartę z moim imieniem i nazwiskiem to podniosła na mnie wzrok i spojrzała zdumiona. Po chwili się opanowała i mogłem zaraz wyjść. Papierowe, ekologiczne torby włożyłem do bagażnika, wsiadłem do samochodu od strony kierowcy i ruszyłem do swojego mieszkania. Ledwo zamknąłem za sobą drzwi, a do przedpokoju weszła Polka.
-Hej - uśmiechnęła się
-Cześć
-Kupiłeś ?
-Tak - zaśmiałem się i podałem jej jedną torbę - tam powinno być, poszukaj sobie
-Dziękuje - pocałowała mnie w policzek - potem Ci oddam kasę
-Nie trzeba - westchnąłem
Rozebrałem się i poszedłem do kuchni. We dwójkę rozpakowaliśmy zakupy, a potem dziewczyna zgarnęła ciasteczka i poszła do salonu. Po kilku minutach do niej dołączyłem..
-Są pyszne - powiedziała z pełną buzią
-To dobrze
-Wybacz, ale mam niedobór cukru o już nie mogłam wytrzymać
Mogłaś powiedzieć
-Nie chciałam zawracać Ci głowy, ale jak byłeś w sklepie
-To następnym razem mów
-Okej - sięgnęła po kolejne ciastko - czemu nie masz treningu ?
-Trenerowi coś wypadło i odwołał
-Rozumiem
-Ciastka to Twoje ulubione słodycze ?
-Nie - mruknęła - lubię wszystko co słodkie, nie mam ulubionych rzeczy
-Zapamiętam
-Nie przepadam za lodami, ale uwielbiam sorbety
-Są dobre faktycznie
-W lato w kółko mogłabym je jeść
-To podchodzi pod uzależnienie
-Oj tam -machnęłam ręką - no i znowu gadam o sobie
-Przecież mi to nie przeszkadza
-Ale tak głupio
-Wcale nie
-Yhmm
-Co zamierzasz dzisiaj robić ?
-Nie myślałam o tym, ale chyba pójdę na miasto
-Mogę dać Ci jakąś mapę
-Byłoby super
-Okej
-Wiesz na jaki świetny pomysł wpadłam ?
-Nie mam pojęcia
-Do końca miesiąca zostanę w Dortmundzie, a potem wrócę do Polski
-Ten pomysł jest beznadziejny
Nie podobało mi się to, przecież jest już 24 października, co oznacza, że Sara chce wyjechać za tydzień. Na to się nie zgodzę.
-Czemu ?
-Bo za tydzień jest koniec miesiąca
-Nie mogę zostać tu na długo
-Czemu nie ?
-Nie mam kasy, u Ciebie mieszkać nie mogę
-Możesz
-W końcu Ci się znudzi trzymanie mnie u siebie
-Nie prawda
-Czemu tak bardzo chcesz, żebym została ?
Patrzyła na mnie przenikliwym wzrokiem, a ja zastanawiałem się co mam jej odpowiedzieć. Moja podświadomość i serce krzyczały "Bo mi się podobasz !!!", ale nie mogłem tego powiedzieć
-Lubię Cię po prostu
-Nikt nie powiedział, że mamy zerwa kontakt
-To już nie będzie to samo
-Nie wiem Marco, muszę to wszystko przemyśleć
-Myśl ile chcesz
-Bardzo Cię lubię
-Ja Ciebie też - uśmiechnąłem się
-Lubię Twoich znajomych
To dobrze
-Brakuje mi Polski
-Rodziców, przyjaciół ?
-Nie, po prostu kraju. Tego, że wszyscy mówią po polsku, znam wszystkie miejsca, ulice
-Dlatego chce wrócić ?
-Powód już Ci podałam, ale to też gdzieś we mnie siedzi
-Dortmund też możesz poznać
-Na szczęście - zaśmiała się
-Pójdę po tą mapę - wstałem z kanapy
Wszedłem do gabinetu, otworzyłem jedną szafkę, pogrzebałem w niej trochę i znalazłem ładną, czytelną mapę Zaznaczyłem długopisem swój dom i wróciłem do Polki.
-Proszę - podałem jej
-Dziękuje
-Może gdzieś Cię podwieźć ?
-Nie nie. Przejdę się
-Tylko weź telefon i klucze
-W porządku
-Do zobaczenia
-Będę niedługo
-Mam nadzieje - zażartowałem
Odprowadziłem ją do przedpokoju, patrzyłem jak się ubiera, a potem otworzyłem jej drzwi.
-Uważaj na siebie
-Nie martw się - wyszła, a ja zamknąłem za nią drzwi
Wyciągnąłem z kieszeni telefon wszedłem w kontakty i wybrałem numer do Roberta.
-Halo ?
-Cześć, masz czas ?
-Hej, jasne, że tak
-A możemy się spotkać ?
-Pewnie, wpadaj do mnie
-Mogę ?
-Żaden kłopot
-Będę za kwadrans
-Do zobaczenia
-Pa - rozłączyłem się
Szybko się ubrałem, zamknąłem mieszkanie i za chwile byłem już na dole na parkingu. Odjechałem z piskiem opon i mknąłem szybko po ulicach Dortmundu. Po niecałych 15 minutach parkowałem pod posesją państwa Lewandowskich. Drzwi otworzyła mi uśmiechnięta jak zwykle Ania.
-Cześć, wchodź
-Hej - cmoknąłem ją w policzek
-Robert jest w salonie
-To idę do niego
Zostawiłem swoje rzeczy w przedpokoju i wszedłem w głąb domu.
-Siema stary
-No cześć - podaliśmy sobie dłonie
-Mam nadzieje, że nie przeszkadzam
-Ty nigdy
-Mam problem
-Niech zgadnę, z Sarą
-Skąd wiesz ?
-Znam Cię
-Podoba mi się - westchnęłam - tak cholernie mi się podoba
-To zrób coś z tym
-Nie mogę
-Pamiętam coś mówiłeś, ale wiek to żadna przeszkoda
-Ona jest taka młoda. Boje się, że ją skrzywdzę albo coś
-Jeżeli ją kochasz czy pokochasz to jej nie skrzywdzisz
-Robert ona ma 19 lat - jęknąłem - jest bardzo delikatna, wrażliwa. Nigdy nie miała faceta na poważnie i na 100% jest dziewicą
-Tobie nie chodzi o sex
-Nie ! Oczywiście, że nie
-To przestań się tym przejmować
-Nie wiem czy ją kocham czy tylko mi się podoba
-Daj sobie czas, na pewno to pomoże
-Ona chce wyjechać - schowałem twarz w dłonie - za tydzień
-W takim razie jej nie pozwól - poklepał mnie po ramieniu
-Próbuje
-Na pewno Ci się uda - uśmiechnął się
-Dzięki
-Od tego ma się przyjaciół
-Wynająłem detektywa
-Po co ?
-Chce pomóc Sarze
-Jest coś o czym tylko Ty wiesz, prawda ?
-Tak i nie mogę Ci powiedzieć
-W porządku, ale czy ten detektyw to dobry pomysł ?
-Najlepszy. Jestem tego pewien
-W takim razie trzymam kciuki, żeby wszystko się udało
-Marco zjesz z nami ? - usłyszeliśmy Anie
-Nie dziękuje
-Na pewno ?
-Tak, zjem w domu z Sarą
-Ok. Pozdrów ją
-Dobrze - uśmiechnąłem się
-Zostawiłeś ją samą ? - zaśmiał się Lewy
-Nie, wyszła na miasto
-Jasne, rozumiem
-Chyba będę się zbierał
-Już ? Może jednak zostaniesz ?
-Nie dziękuje - westchnąłem - innym razem
-To nie będę Cię zatrzymywał
-Do zobaczenia - wstałem z miejsca
Mój przyjaciel odprowadził mnie do drzwi, a potem otworzył i furtkę. Wsiadłem do auta i odjechałem. Tak jak przypuszczałem Sary jeszcze nie było, ale to mi nie przeszkadzało. Rozebrałem się i zabrałem za robienie obiadu, no pewnie Sara będzie głodna.

*****
Czytasz = Komentujesz = Motywujesz

poniedziałek, 8 czerwca 2015

5. „Jesteś niezwykła, wiesz ?"

SARA
Jak się obudziłam to zobaczyłam, że pogoda za oknem jest beznadziejna. Pochmurno, szaro, smutno i na dodatek zaczął padać deszcz. Jęknęłam niezadowolona i schowałam się pod kołdrą, jednak mimo wszystko było mi żal Marco. Jak można trenować w taką pogodę ? Masakra. Podziwiam Anie, która na pewno trenuje i wszystkich innych sportowców. Wstałam z łóżka, owinęłam się kocem i zeszłam na dół. Zaśmiałam się, bo na blacie stał talerz z kanapkami i szklanka soku pomarańczowego. Do tego obok leżała karteczka, na której Marco wybazgrał dla mnie wiadomość.
"To jest śniadanie ;) Masz to zjeść. Smacznego M."
Nie domyśliłabym się, że to śniadanie, gdyby mi tego nie napisał. No nie wiem co ja bym bez niego zrobiła. Posłusznie usiadłam przy stole, zjadłam kanapki i popoiłam sokiem. Było na prawdę smaczne, chociaż to tylko zwykłe kanapki. Nie miałam pojęcia co robić. Nie chciałam się za bardzo rozgościć u blondyna, ale w taką pogodę na pewno nigdzie nie wyjdę. 
-Jestem !
-Tak szybko ? - zdziwiłam się
-Już po 11 - zaśmiał się - zjadłaś ?
-Przed chwilą
-Czemu ?
-Niedawno wstałam 
-Śpioch
-Troszeczkę
-Mam coś dla Ciebie
-Co takiego ?
-Telefon - podał mi pudełko
-iPhone 5 ? - spojrzałam na niego
-Sam też mam - wzruszył ramionami 
-To drogi sprzęt
-Stać mnie
-A mnie nie za bardzo 
Nie marudź - westchnął - udało mi się załatwić i masz ten sam numer 
-Dziękuje - przytuliłam go
-Drobiazg - szepnął mi do ucha 
-Pokażesz mi co i jak ?
-Pewnie
Usiedliśmy w salonie na kanapie i uruchomiliśmy sprzęt firmy Apple. Marco cierpliwie tłumaczył mi co gdzie jest, jak się co robi i takie rzeczy. Miałam wszystkie potrzebne numery, a nawet więcej, bo doszedł mi numer Marco, Mario, Ani, Lewego i trenera.
-Poradzisz sobie ?
-Jasne, jakby co to Ci powiem
-Mam nadzieje
-Uświadomiłam sobie, że Ty tak dużo o mnie wiesz, a ja o Tobie prawie wcale
-Pytaj jeżeli masz wątpliwości
-To już może wieczorem
-Nie mogę się doczekać
-Z pewnością
-Dobrze się wczoraj bawiłem 
-Ja też - posłałam mu uśmiech
-Moi przyjaciele Cię polubili
-Może dobrze udają
-Nie - skrzywił się
-Lubię Cię za to. Jesteś szczery, normalny. Jesteś po prostu sobą.
-Nie każdy musi gwiazdorzyć
-Wydaje mi się, że nawet jakbyś się starał to nie umiałbyś gwiazdorzyć
-Sam nie wiem, nigdy nie próbowałem
-I nigdy tego nie rób
-Skoro tak ładnie mnie prosisz
-Nawet bardzo ładnie - uśmiechnęłam się słodko 
-Czasami uśmiechasz się jak Nico
-Nico ?
-Mój siostrzeniec
-Ach rozumiem. Ile ma lat ?
-W sierpniu skończył 3
-To jeszcze jest malutki
-Nie taki znowu malutki 
-Słodziak
-Tu muszę Ci przyznać racje
-Zazdroszczę Ci
-Nico ?
-Tego, że masz rodzeństwo
-Mam dwie starsze siostry, kiedyś było ciężko
-A teraz możesz na nie liczyć, a one na Ciebie
-To prawda
-Właśnie dlatego chce mieć więcej niż jedno dziecko
-Ja chyba też, ale najpierw wypadałoby kogoś poznać
-Pomińmy ten szczegół
-Taki drobny - zaśmiał się
-Dokładnie
-Musisz kiedyś poznać młodego
-Z największą przyjemnością
-Spodobasz mu się
-Tak ?
-Mamy podobny gust
-Dobrze wiedzieć
-Fajnie, co ?
-Jasne, uwielbiam małych przystojniaków 
-A dużych ?
-Dużych też, ale nie masz najmniejszych szans z Nico
-Będę musiał się z tym jakoś pogodzić
Zaczęliśmy się głośno śmiać i trwało to trochę. Odruchowo spojrzałam na telefon i miałam jakieś wiadomości, ale chyba zaległe, bo niedawno iPhone skończył mi się aktualizować. Wszystkie sms były od mojej mamy, więc po kolei je odczytałam.
"Sarcia córeczko gdzie jesteś ?"
"Wszystko w porządku ?"
"Nie unikaj nas. Proszę"
"Na pewno wszystko jest dobrze ? Potrzebujesz czegoś ?"
"Sara nie możesz się ukrywać bez końca. Musimy o tym porozmawiać"
Nie chciałam jeszcze z nimi o tym rozmawiać. Boję się.
-Stało się coś ?
-Mama zasypała mnie sms
-Martwi się
-Nic mi nie jest, już jej o tym pisałam, 
-Wiem
-Odpiszę jej - westchnęłam - może zrozumie, że nie mam ochoty na rozmowę
-Zrobię herbatę - wstał z kanapy
Chłopak poszedł do kuchni, a ja zastanawiałam się co mam jej napisać. W końcu udało mi się coś wymyślić, ale to nie powalało.
"Jestem cała, zdrowa i bezpieczna. Wylądowałam w Niemczech i jak na razie nigdzie się stąd nie wybieram. Nie chce jeszcze o tym rozmawiać, ale możliwe, że spróbuje znaleźć moją biologiczną matkę. Uszanujcie moją decyzje, proszę"
Kliknęłam "wyślij" i odetchnęłam z ulgą, ale nie na długo, bo odpowiedź przyszła bardzo szybko. 
"Udało nam się dowiedzieć, że Twoja mama nazywała się Alicja, urodziła się w Warszawie 14.03.1977 roku. Nazwiska nie chcieli nam podać."
Zamarłam. Niby to tylko jakieś podstawowe informacje, ale to już jest coś. Mam imię, datę i miejsce urodzenia. Może uda mi się zdobyć jej nazwisko, a potem adres.
-Proszę - Marco podał mi kubek z herbatą
-Moja mama urodziła się 14 marca 1977 roku w Warszawie i ma na imię Alicja
-Skąd to wiesz ?
-Mama mi to napisała
-To już jest jakiś trop
-Myślisz, że uda mi się ją znaleźć ?
-Na pewno, ale musisz się zastanowić czy na prawdę tego chcesz
-Chce, chce poznać prawdę
-W porządku
-Pomożesz mi ?
-Oczywiście
-Dziękuje
*****
Do wieczora siedzieliśmy cały czas w domu. Razem zrobiliśmy obiad, a potem rozeszliśmy się do swoich zajęć. Ja musiałam się na trochę zdrzemnąć, a on nie mam pojęcia. Obudziłam się i na zewnątrz było już ciemno. Założyłam bluzę i zeszłam na dół,. żeby zjeść jakieś jabłko. Jak schodziłam po schodach to słyszałam, że Marco z kimś rozmawia przez telefon, ale dość szybko się rozłączył. 
-Wstałaś już
-Tak, właśnie idę po jabłko 
-A potem ?
-Przygotuj się na moje pytania, zamierzam zrobić Ci przesłuchanie
-Okej
-Będę za 2 minuty
-Rozpalę w kominku
-Super - ucieszyłam się
Już miałam wziąć jabłko do ręki, ale przypomniało mi się, że Ania mi powiedziała "wieczorami nie jada się owoców", więc wzięłam sobie w zamian marchewkę. Usiadłam dość blisko kominka, a blondyn usiadł kawałek ode mnie. 
-Pytaj
-Dlaczego piłka ?
-Zawsze mnie do niej ciągnęło, przewijała się gdzieś pod nogami. Ciężko trenowałem i teraz mam efekty 
-Widziałam na treningu, jesteś na prawdę dobry
-Lata ciężkiej pracy - uśmiechnął się
-Nie rozumiem po co tak mi pomagasz - jęknęłam - znosisz moje humorki, pocieszasz
-Bo chce
-To w takim razie nadal nie rozumiem
-Kiedyś Ci powiem
-Kiedyś ... - mruknęłam,
-Maruda - pokazał mi język
-Nie znam - wyszczerzyłam ząbki
-No jaka mądra dziewczyna
-Staram się bardzo
-Wiem
-Od dawna mieszkasz sam ?
-No już kilka lat, chociaż jak byłem z Caro to mieszkaliśmy razem
-Kochałeś ją ?
-Na początku tak, ale coś się wypaliło
-Dlatego się rozstaliście ?
-Tak
-Żałujesz ?
-Nie
-A wtedy żałowałeś ?
-Możliwe
-Nie wiem o co mam pytać - zaśmiałam się
-Kiepsko się przygotowałaś 
-Nie tam - machnęłam ręką - jak coś wymyślę to zapytam
-Liczę na erotyczne pytania - poruszył brwiami
-Mówisz do niewłaściwej osoby
-Czyżby ?
-Jak się domyślisz czemu to pogadamy
-Jestem bardzo inteligentny 
-Nigdy w to nie wątpiłam
-A więc ?
-Pomyśl trochę
No nie - jęknął
-O tak - zaśmiałam się
-Chyba muszę się napić
-Chyba wody
-O niczym innym nie pomyślałem
-Uwielbiam kominki - wyznałam 
-Tak ?
-Jest w nich coś co uwielbiam
-Co takiego ?
-Coś tajemniczego, nie umiem tego wytłumaczyć
-Zależało mi na tym, żeby tu był kominek
-No i dobrze, pasuje tu
-Też tak uważam
-W zimę kominek to taka moja ucieczka od rzeczywistości. Potrafię siedzieć i po prostu patrzeć w ogień
-Nie przepadasz za zimą ?
-Zdecydowanie nie, chociaż powinnam
-Bo w listopadzie są Twoje urodziny ?
-Dlatego, że Boże Narodzenie to moje ulubione święto. Nie dlatego, że dostaje się prezenty, chociaż z czasem coraz mniej, ale dlatego, bo jest tak rodzinnie, jest taka cudowna, magiczna atmosfera 
-Jesteś niezwykła, wiesz ?
-Prędzej dziwna
-Nie zgadzam się
-A ja nie pytam o zdanie - zachichotałam
-To jaka jest Twoja ulubiona pora roku ? - zmienił temat
-Kocham lato - rozmarzyłam się - jak są upały, jest chłodno, jak pada deszcz i świeci słońce. Kocham wszystko co jest związane z latem
-Tak myślałem
-Znam Cię tak krótko, a potrafię się przy Tobie otworzyć
-Bardzo to cenie
-Ufam Ci
-Nawet nie wiesz jak się cieszę
-Zmieniłam się przy Tobie
-To dobrze ? - spojrzał na mnie podejrzliwie
-Tak
-Ja też jestem inny i nie żałuje
-Szczerze ?
-Oczywiście
-Nigdy nie sądziłam, że można się tak dobrze przy kimś czuć
-To chyba jeden z lepszych komplementów jaki kiedykolwiek usłyszałem
Uśmiechnęłam się promiennie i lekko zaczerwieniłam. Marco ma w sobie coś jak kominek. Lubię go bardzo, mam pewność, że jakby co to na pewno mi pomoże. Przyjaźnimy się, teraz z całą pewnością mogę to stwierdzić. Spojrzałam ba niego jeszcze raz, a on przyglądał mi się dokładnie. Jakie on ma świetne oczy i zabójczy uśmiech. 
*****

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz

wtorek, 2 czerwca 2015

4. „Ja tylko robiłam to co mi kazałeś"

SARA
Po skończonym obiedzie udało mi się przekonać blondyna, żebym mogła posprzątać. Zapakowałam zmywarkę, wytarłam blat i stół i już było po wszystkim.
-Skończyłam - usiadłam obok niego na kanapie
-Nie musiałaś
-Wiem - przewróciłam oczami - po prostu chciałam
-Dziękuje
-Nie ma sprawy
-Chcesz coś obejrzeć ? - podał mi pilota
-Nie, ale chyba pójdę na górę
-Rozpakuj się
-Dobrze - mruknęłam - skoro tak bardzo Ci zależy
-Jak chcesz to potrafisz nie być uparta
-Nie przyzwyczajaj się za bardzo
-Nawet nie zamierzam
-Jasne
-Dobra leć
-Idę idę
-Ruszyłam schodami na górę, weszłam do pomieszczenia, które chwilowo zajmowałam i zabrałam się za rozpakowywanie walizki. Ubrania ułożyłam w szafie, kosmetyki w łazience, a buty włożyłam do dużej szuflady. Zajęło mi to trochę czasu, więc potem od razu poszłam się ogarnąć na wyjście do przyjaciela Marco. Związałam włosy w kucyka, umalowałam się i przebrałam. Założyłam czarne spodnie, jeansową koszule, a z szuflady wyjęłam niebieskie Vansy. Były one w miarę nowe i czyste, więc od razu je założyłam. Zegar wskazywał godzinę 17:32, więc chyba trzeba się zbierać do wyjścia.
-Marco - zawołałam
-Tak ?
-Jesteś gotowy ?
-Noo, a Ty ?
-Tak, już tak
-To chodź
-Okej - zeszłam na dół - może być ?
-Jest super
-To dobrze
-Proszę - podał mi kurtkę, a ja ją ubrałam
-Będzie tylko Robert i Mario ?
-Robert będzie z żoną
-Ach, okej
-Ania jest bardzo sympatyczna, zobaczysz
-Wierze na słowo
-A narzeczona Mario jest w Paryżu
-W Paryżu ?
-Jest modelką i ma tam jakąś sesje
-To fajnie
-Śmieją się z niej, że jest typową dziewczyną piłkarza, ale to nie prawda
-Typową ?
-Modelka, blondynka i podobno pusta
-Ona jest pusta ?
-Nie jest i bardzo się ciesze, że jest z Mario
-To najważniejsze
-Dobra wychodzimy - otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich
Wsiedliśmy do windy, chłopak wcisnął -1 czyli parking podziemny i po kilkunastu sekundach już tam byliśmy. Wsiedliśmy do tego samochodu co zwykle i Marco odjechał z piskiem opon.
-Lubisz szybkie samochody ?
-Lubię, a czemu pytasz ?
-Tak po prostu
-Ten samochód od początku mi się spodobał
-Jest fajny
-Fajny to mało powiedziane
-Wybacz, nie znam się na samochodach
-Rozumiem
-Ale prawo jazdy mam
-Tak ?
-Zadałam w grudniu rok temu
-Za którym razem
-Za pierwszym
-Wrabiasz mnie
-Nie !
-Na prawdę ? To się prawie nie zdąża
-Byłam nieźle nauczona
-Będziesz musiała mi pokazać co umiesz
-Kiepsko mi to wychodzi
-Nie ważne - machnął ręką
Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Zobaczyłam ładny, nowoczesny dom i bardzo mi się spodobał. Marco jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Stanęliśmy przed furtką, zadzwoniliśmy dzwonkiem i już po chwili byliśmy w środku. Chłopaki się przywitali, a ja stałam z boku i się uśmiechałam.
-Cześć - Gotze na mnie spojrzał
-Hej
-Chodźcie do salonu
-Lewy i Ania już są ?
-Jesteśmy - usłyszeliśmy z głębi domu
-Siemka
-Cześć - uśmiechnęłam się
-Sara poznaj to moja żona Ania
-My się znamy - zaśmiała się
-Z samolotu - mrugnęłam do niej
-Jaki ten świat jest mały
-Napijecie się czegoś ? - spytał gospodarz
-Piwa - uśmiechnął się Reus - Sara mnie odwiezie
-Nie ! - pisnęłam - ja pije piwo
-Zobaczymy
-No zobaczymy - chciałam ruszyć za Mario
-Nie tak szybko - blondyn złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie
-Nie ! - śmiałam się
-To kto ? - szatyn pomachał nam przed oczami butelka z piwem
-Ja ! - krzyknęliśmy równocześnie
-Wygrałem - Marco wziął szybko łyka
-Zgłaszam sprzeciw
-Usiądź sobie - posadził mnie obok Ani na kanapie - i nie marudź
-Jedno piwo, bo będziesz musiał mu mówić gdzie mam jechać
-Okej - uśmiechnął się
Spojrzałam na państwa Lewandowskich i Mario, którzy śmiali się z nas i sama zaczęłam się śmiać
-Pozwolisz jej prowadzić Astona ?
-Zaryzykuje
-Mówiłam Ci, że teorie zdałam za pierwszymi wiem, a praktykę ledwo ledwo za czwartym ? - skłamałam
-Wiem, że kłamiesz
-Nie mam pojęcia o czym mówisz
-To czego się napiszesz ? - Gotze nam przerwał zwracając się do mnie
-Poproszę wodę
-Jasne
-Czym się zajmujesz Aniu ?
-Sportem
-O jezu - zaśmiałam się - całe towarzystwo sportowców wokół mnie
-Nie lubisz sportu ?
-Kiedyś biegałam, ale to było w gimnazjum i obiecałam sobie, że nigdy więcej
-A liceum ?
-W liceum miałam cudownego nauczyciela od wf i u niego się nie biegało. Graliśmy w piłkę nożną, w siatkówkę, w koszykówkę i to wszystko
-Ty i piłka nożna ? - Marco spojrzał na mnie zdziwiony
-Lubiłam to, ale potem w kółko miałam jakąś kontuzje i od połowy II klasy ani razu nie grałam
-Czemu ?
-Grałam w ataku, a w przeciwnej drużynie dziewczyna, która grała nabroję w kółko mnie faulowała. Raz nawet trener zawiózł mnie do szpitala
-Żartujesz ?
-Nie, a potem zrezygnowałam
-A co z siatkówką i koszykówka ? - spytała Lewandowska
-Zdecydowanie wolałam piłkę nożną
-Szkoda, że się do niej zniechęciłaś
-Może trochę - skrzywiłam się - pamiętam jak trener zawiózł mnie zapłakaną do szpitala, ledwo mogłam oddychać. Miałam wtedy chyba pęknięte żebro i wstrząśnienie mózgu. Tak mi się wydaje
-To ona nie faulowała Cię po nogach ?
-Jeżeli się nie mylę to wtedy postawiła mi nogę i niby nie chcący dostałam piłką w żebra. To zabolało
-Chyba muszę Cię przekonać do sportu
-Nie, nie, nie - zaśmiałam się - nie ma takiej opcji
-No, ale dlaczego ?
-Jedynym sportem jaki uznaje jest s...
-Sex ! - przerwał mi Marco
-Spanie - przewróciłam oczami - ale widocznie głodnemu chleb na myśli
-Chciałabyś
-No ja bym nie chciała
-Robi się coraz ciekawiej - zaśmiał się Robert
-Patrz śmieją się z Ciebie - zauważyłam
-Jakoś to przeżyje
-Dobra gramy w Fifę - gospodarz wrócił do salonu
-Dzięki - wzięłam szklankę z wodą od niego
-Ja jestem Borussią - zawołał Marco
-Ja Barceloną - zaklepał Mario
-To ja Bayernem - westchnął Polak
Chłopaki prowadzili na prawdę zaciętą walkę, a my z Anią rozmawiałyśmy. Nie tylko o sporcie, ale też o podróżach, o ich ślubie i o jakiś duperelach. Nie obyło się bez pytania co tutaj robię, ale szybko ucięłam temat.
-W samolocie nie wiedziałam, że znasz Marco
-Ja też nie wiedziałam - zaśmiałam się
-Znasz go od wczoraj ? - zdziwiła się
-Tak wyszło
-Jesteś chyba pierwszą osobą, którą do siebie zabrał po tak krótkiej znajomości
-Może - zamyśliłam się
-Ile masz lat ?
-19 - uśmiechnęłam się delikatnie - w sumie to skończę dopiero w listopadzie
-Nie wyglądasz, dałabym Ci trochę więcej
-Czy ja wiem - wzruszyłam ramionami
-Skromna jesteś
-Nie - skrzywiłam się
-Gracie ? - Lewandowski na nas spojrzał
-Nie mam ochoty - westchnęła jego żona
-Sara ?
-Nie umiem - jęknęłam
-Chodź - Marco wyciągnął rękę w moją stronę, a ja ją złapałam i wstałam
Chłopak posadził mnie przed sobą, usiadł za mną okrakiem i oparł głowę ma moim ramieniu
-Co Ty robisz ? - zaśmiałam się
-Uczę Cię grać - szepnął mi do ucha - wyluzuj się
-Jesteś za blisko - spojrzałam mu w oczy
-Mnie się podoba - uśmiechnął się uroczo
-Dobra grajmy
Graliśmy ja i Marco jako Barcelona kontra Lewy jako Real. Oczywiście ja nie umiem grać, więc przegrywaliśmy, ale potem jakoś nam się udało i na koniec zostaliśmy zwycięzcami.
-Umiesz grać
-Ja tylko robiłam to co mi kazałeś
-Chyba zacznę to częściej robić - puścił mi oczko
-Nie ma takiej opcji
-Może teraz zagracie ze mną ?
-Wybacz Mario, ale ja nie gram - wstałam i usiadłam na poprzednim miejscu, a Reus zrobił smutną minkę
-Kochanie my się chyba będziemy zbierali - odparła Ania
-Wiem, zaraz się zbieram
-W porządku
-My chyba też - spojrzałam na blondyna - zamów taksówkę
-Ty prowadzisz, nie żartowałem
-Zapomnij
-No to zostajemy u Marco na noc
-Oszalałeś ?
-Mam rano trening i muszę jakoś dojechać
-To trzeba było nie pić
-Masz prawo jazdy to wykorzystaj to
-Nie chce jechać takim drogim samochodem
-Mam ubezpieczenie
-A jak coś zrobię albo nas zabije ?
-To nie jest daleko
-Dobra, ale na Twoją odpowiedzialność
-Okej - wyszczerzył zęby
Dom Mario opuściliśmy we czwórkę po 20. Państwo Lewandowscy wsiedli do czarnego Mercedesa, a my do auta Marco. Doskonale wiem jak się prowadzi, ale mimo wszystko się stresowałam. Na szczęście poszło mi bardzo dobrze o już po ponad dwudziestu minutach parkowałam auto na podziemnym parkingu.
-Dałaś radę
-Wysiadka
-Oczywiście
Wysiedliśmy z samochodu, rzuciłam mu kluczyki i wsiedliśmy do windy. W przedpokoju zdjęłam ubranie wierzchnie i poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę, ale zanim się położyłam to zeszłam jeszcze na dół. Piłkarz stał przy blacie ze szklanka wody.
-Nie kładziesz się ?
-A Ty ? - odbił piłeczkę
-Zaraz idę
-Ja też
-Na którą masz trening ?
-Na 8
-W porządku - uśmiechnęłam się - dobranoc
-Śpij dobrze
Wróciłam na górę, ułożyłam się wygodnie w łóżku i przykryłam kołdrą. To był na prawdę udany dzień, no może nie licząc niektórych rzeczy, ale pomińmy to.

*****
Czytasz = Komentujesz = Motywujesz