wtorek, 29 grudnia 2015

34. „Myślałam o Tobie"

SARA
Dubaj to naprawdę wspaniałe miasto, pełne wielu atrakcji i turystów. Nigdy jeszcze nie byłam w takim cudownym miejscu. Piękny hotel, idealna pogoda i najlepsza ekipa to trzy powody, które mówią mi, że będę miała najlepszego sylwestra w całym życiu. Nowy 2014 rok powitam z moim wspaniałym chłopakiem. Już się nie mogę doczekać.
-Sara - usłyszałam głos pani Lewandowskiej
-Tak ?
-Wszystko w porządku ? - przyjrzała mi się
-Tak, przepraszam, ale trochę się zacięłam
-Nie ma sprawy - uśmiechnęła się
-Co mówiłaś ?
-Pytałam jak Ci się biegało rano 
-Wspaniale 
-Żałuje, że nie poszłam rano
-Żałuj - wybuchłam śmiechem
-Idę popływać - podniosła się z leżaka - idziesz też ?
-Nie, może potem - machnęłam ręką
Kobieta wskoczyła do basenu, gdzie moczyli się już Ann, Mario i Robert. Mój blondynek gdzieś zniknął, ale niestety za bardzo nie wiem gdzie.
-Kochanie - usłyszałam i podniosłam wzrok
-Myślałam o Tobie - uśmiechnęłam się
-Naprawdę ?
-Yhmm
-To bardzo miłe - pochylił się nade mną i złożył czuły pocałunek na moich ustach
-Gdzie byłeś ?
-Sprawdzasz mnie ? - odpowiedział pytaniem na pytanie mrużąc oczy
-Oczywiście - mrugnęłam do niego
-Musiałem coś załatwić - uciął temat
-Okej
-Czemu nie pływasz ?
-Nie mam ochoty na razie - wzruszyłam ramionami 
-A ze mną ?
-Potem - westchnęłam
-Coś Cię dręczy - usiadł na leżaku obok 
-Wydaje Ci się - posłałam mu trochę wymuszony uśmiech
-Tym uśmiechem nie zamydlisz mi oczu - złapał mnie za rękę
-Chodź idziemy do tego basenu - podniosłam się z miejsca
-Sara - jęknął 
-Co ?
-Powiedz mi - nalegał 
-To Ty mi powiedz
-Co takiego ? - zdziwił się
-Jaką sprawę załatwiałeś
-Serio ?
-Tak
-Zamawiałem kwiaty, śniadanie i leki na jutro rano, a potem rozmawiałem z Marcelem, bo chciał pogadać
-Nie mogłeś tak od razu ?
-Chciałem zrobić Ci niespodziankę 
-Nie lubię jak zachowujesz się tak tajemniczo 
-Przepraszam - mruknął - nie chce się z Tobą kłócić skarbie 
-Ja też nie chce - spuściłam wzrok
-Tak bardzo Cię kocham - pokręcił z niedowierzaniem głową
-Ja też Cię kocham 
-Urwiemy się na chwilę - objął mnie i ruszyliśmy w stronę wejścia do hotelu
-Ej, muszę się ubrać jakoś !
-Oj tam - przewrócił oczami 
Szybko przemknęliśmy do windy, która zawiozła nas na odpowiednie piętro. Marco otworzył przede mną drzwi, a ja weszłam do środka, wzięłam z krzesła koszule piłkarza i ubrałam ją.
-Jasne, weź sobie moją koszule - zaśmiał się
-A dziękuje - uśmiechnęłam się słodko
-Wiesz, Tobie zdecydowanie bardziej pasuje
-Wiem - zachichotałam 
-Dlaczego my się tak kłócimy ? - podszedł do mnie i jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie 
-Nie mam pojęcia - westchnęłam przytulając się do niego
-Tak mi się nie chce wracać do Dortmundu
-Jeszcze nie wracamy
-Wiem, ale już po jutrze
-Czas szybko mija
-Trzeba się zająć tym remontem - westchnął ciężko 
-Tak - mruknęłam 
-Nie masz ochoty ?
-No co Ty - uśmiechnęłam się, ale w głębi serca źle czułam się z tym, że go okłamuje - pewnie szybko tam pójdzie
-Oby
-Nie lubisz remontów ?
-Boję się, że zrobimy coś co nie będzie podobało się babci 
-Oj bez przesady
-Złapałaś z nią dobry kontakt to będziesz się z nią kontaktować w sprawie mebli i w ogóle 
-Ty zamierzasz za to płacić? - spytałam ze ściśniętym gardłem 
-Pewnie, że tak
-Może się dołożę ?
-Z jakiego powodu ? - zaśmiał się
Już chciałam się przyznać, że ten remont będzie dla mnie, żebym mogła zamieszkać w mieszkaniu seniorki roku, ale pukanie do drzwi przerwało mi. Marco poszedł otworzyć, a ja usiadłam na łóżku. 
-Sara kochanie moje - pani Lewandowska wparowała bez ceregieli do naszego pokoju - przyniosłam Ci Twoje rzeczy
-Dziękuje - uśmiechnęłam się
-Co tak nagle zniknęliście ?
-Chcieliśmy pogadać
-Tak to się teraz nazywa - wybuchła śmiechem 
*****
Oczywiście jako kobieta zajęłam pierwsza łazienkę. Trochę ponad dwie godziny na przygotowanie się do imprezy to jednak nie jest odpowiednia ilość. W pierwszej kolejności wzięłam prysznic. Weszłam do kabiny, namoczyłam się pod strumieniem letniej wody i namydliłam całe ciało żelem pod prysznic. Spłukałam piane, wzięłam do ręki szampon i dwukrotnie umyłam swoje ciemne włosy. Na same końcówki nałożyłam odżywkę, którą zmyłam dopiero po kilku minutach. Teoretycznie i praktycznie w sumie też rano ogoliłam nogi, ale na wszelki wypadek przejechałam kilka razy maszynką po obu nogach. Zakręciłam wodę, owinęłam się ręcznikiem i od razu po wyjściu z kabiny włączyłam suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Kilkanaście minut później moje włosy były już suche, miękkie i puszyste. Wtarłam w nie olejek i zabrałam się za makijaż. W pierwszej kolejności użyłam bazy po make-up, odrobina korektora, podkład i puder. Obowiązkowo róż i trochę bronzera. Na koniec zrobiłam czarne kreski eyelinerem i wytuszowałam rzęsy. Ust postanowiłam nie malować, bo nie byłam pewna, którą sukienkę założę. Prawie gotowa wyszłam z pomieszczenia, podeszłam do szafki i wyjęłam z niej trzy sukienki, które ze sobą wzięłam. Czerwona bez ramiączek, złota typowa imprezowa i czarna, która była idealna pod każdym względem. I to właśnie na nią się zdecydowałam. Góra przylegająca do ciała, na szerokich ramiączkach i głębokim wycięciem z przodu i stylu, a dół delikatnie rozkloszowany. Cudo. Korzystając z tego, że mojego chłopaka nie było w pokoju, zrzuciłam ręcznik na podłogę. Założyłam czarne, koronkowe majtki, a potem od razu sukienkę. Na prawym nadgarstku zapięłam złotą bransoletkę, a na szyi naszyjnik od kompletu. Z szafy wyjęłam również małą, czarną kopertówkę i sandałki na wysokim obcasie w tym samym kolorze. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że coś jest nie tak. W końcu doszłam do wniosku, że chodzi o moje włosy. Szybko wyciągnęłam lokówkę, podłączyłam ją do prądu i podkręciłam sobie końcówki. Usta pomalowałam beżową szminką, a następnie wrzuciłam ją do kopertówki. 
-Kochanie - blondyn wszedł do naszego pokoju i jak mnie zobaczył to spojrzał na mnie zdziwiony
-Co ? - zaśmiałam się
-Wyglądasz ... - przerwał - wow, po prostu wow
-Ciesze się - uśmiechnęłam się delikatnie 
-Daj mi kwadrans - pocałował mnie w policzek - i będę gotowy 
-W porządku 
Postanowiłam poczekać na Marco na balkonie, ale długo to nie trwało, bo piłkarz bardzo się streścił. Tuż przed godziną dwudziestą opuściliśmy nasz pokój trzymając się za ręce. Jak patrzyłam na nas w lustrze w windzie to sama byłam zaskoczona. Nie wyglądałam jak szara myszka, która ledwo pasuje do tego przystojniaka obok. A teraz wyglądałam naprawdę dobrze i pasowałam do mojego ukochanego idealnie. Do sali dotarliśmy szybko, usiedliśmy z naszymi znajomymi przy stoliku. 
-Sara wyglądasz obłędnie - uśmiechnęła się modelka
-Dziękuje bardzo - zachichotałam 
-Czego się napijesz ? - spytał Reus
-Idziesz do baru ?
-Yhmm
-Jakiegoś drinka poproszę
-Mocnego czy niekoniecznie ?
-Może być mocny 
-Upijesz się wreszcie przy mnie ? - szepnął mi do ucha
-Chciałbyś - zaśmiałam się odpychając do 
-Możliwe - puścił mi oczko
Chłopak odszedł ode mnie, a ja pogłębiłam się w rozmowie z Anią i Ann. Lewandowski i Gotze co chwile wtrącali nam się w rozmowę, ale my ich olewałyśmy. Po chwili blondyn przyniósł mi naprawdę mocnego drinka, a ja podziękowałam mu uśmiechem.
*****
Impreza trwała w najlepsze, za chwile będzie północ, a ja już byłam z lekka zalana. Marco był rozbawiony moim zachowaniem, ale okazał się też jeszcze bardziej troskliwy. Nie puszczał mnie samej do łazienki, pozwalał mi tańczyć tylko z Mario, Robertem i oczywiście ze sobą. Kilka minut przed nowym rokiem wyszliśmy wszyscy na zewnątrz, kelnerki rozdały wszystkim po kieliszku szampana, a reszta obsługi zabrała się za fajerwerki. Marco objął mnie od tyłu, szczelnie mnie ochraniając przed lekkim wiaterkiem. 
-10 ! 9! 8! 7 ! 6 ! 5! 4! 3! 2! 1 !
Wszędzie wystrzeliły fajerwerki tak wspaniałe, że aż zamarłam na chwilę. Całe niebo zmieniło się w niezwykłe widowisko.
-Szczęśliwego Nowego Roku - pocałował mnie 
-Szczęśliwego Nowego Roku - uśmiechnęłam się
Cała nasza paczka zaczęła składać sobie wzajemnie życzenia. Obejrzeliśmy do końca pokaz fajerwerków i wróciliśmy na sale. Teraz to dopiero zaczęła się zabawa. Tańczyliśmy, piliśmy i bawiliśmy się najlepiej na Świecie. Mimo, że wszystkim wydawało się, że jestem pijana to ja po prostu byłam wstawiona, ale dałam radę dotrzeć do pokoju nad ranem. Nie sama oczywiście. 

poniedziałek, 21 grudnia 2015

33. „To na co czekasz ?"

SARA
Nareszcie, nareszcie, nareszcie ! Cały wieczór chodziłam jak nakręcona, a rano obudziłam się dużo wcześniej niż zwykle. Powód ? Święta ! Wigilia ! 24 grudnia ! Nareszcie się doczekałam. W sumie to jeszcze się nie doczekałam, bo do kolacji wigilijnej zostało jeszcze kilka godzin. Wystarczyło tylko się ogarnąć, bo reszta jest gotowa. Prezenty spakowane do bagażnika, rzeczy na noc i na drugie dzień czyli jutro też znajdują się już w aucie. Siedziałam przy kominku podziwiając "magiczne" płomienie, które wesoło tańczyły za szybą. Gorąca herbata w kubku smakowała nieziemsko, chociaż robiłam ją jak zwykle. To po prostu magia Świąt sprawia, że wszystko jest lepsze.
-Kotku - piłkarz usiadł za mną obejmując mnie mocno
-Tak ? - odchyliłam delikatnie głowę
-Jak samopoczucie ? - pocałował mnie w szyje
-Cudowne - szepnęłam
-Wiem jak kochasz Święta
-Na pewno nie bardziej niż Ciebie
-Mam taką nadzieje
-Boże jak ja Cię kocham - zamknęłam oczy, a on dalej obsypywał pocałunkami moją szyje
-Dlaczego my jesteśmy razem tak krótko - mruknął 
-Wolałbyś, żebyśmy byli razem już długo ?
-Zdecydowanie
-Czemu ?
-Oświadczyłbym Ci się - zamilkł na chwilę - chciałbym, żebyś była już moją żoną, mieć z Tobą dzieci
-To na co czekasz ? - spytałam pół żartem pół serio, ale po chwili tego żałowałam, bo nie potrzebnie go prowokuje, w końcu nie jestem jeszcze na to gotowa
-Na to aż będziesz gotowa
-Skąd wiesz, że nie jestem gotowa ?
-Znam Cię
-Za to też Cię kocham - odwróciłam się, żeby spojrzeć mu w oczy -za to, że na mnie nie naciskasz i czekasz cierpliwie. Za to, że jesteś szczery, ale z umiarem. No i przede wszystkim za to, że tak bardzo mnie kochasz
-Wiesz, że dla Ciebie zrobię wszystko
-Wiem
-Jest cudowanie, ale chyba musimy się powoli zbierać
-Tak ?
-Yhmm
-Ok. Wspólny prysznic ?
Nie musiałam czekać na odpowiedź chłopka,a bo jego uśmiech mi wystarczył. Nie wiem nawet kiedy podniósł się z miejsca, wziął mnie na ręce i przerzucił sobie przez ramię. Byłam tak zaskoczona, że aż pisnęłam. Zostałam zaniesiona do samej łazienki, rozebrana i wsadzona pod prysznic. Marco zadowolony z siebie po chwili do mnie dołączył. O czym ja myślałam wpadając na tak głupi pomysł ? Zamiast szybkiego prysznica, który potrwałby góra dwadzieścia minut wkopałam się w taki, który trwał ponad (!) trzy kwadranse. Jednak ... było warto przyznaje. Po tych uroczych czterdziestu ośmiu minutach blondyn wysuszył mi włosy, a ja w tym czasie jakoś się umalowałam. Potem same końcówki podkręciłam lokówką i poszłam się ubrać. Założyłam nowy, czarny komplet bielizny, czarną, elegancką sukienkę z krótkich rękawem, beżową marynarkę i jasne baleriny. Do średniej torebki na ramię wrzuciłam kilka drobiazgów i byłam gotowa.
*****
Weszliśmy zadowoleni do domu rodziców Marco, nie byliśmy spóźnieni, ale i tak wszyscy już byli. 
-Cudowanie wyglądacie - zachwycała się mama blondyna - dobrze Was znowu razem widzieć
-Mamo - piłkarz przewrócił oczami
-Saro - przytuliła mnie - miałam nadzieje, że nas odwiedzisz
-I jestem - uśmiechnęłam się
-To bardzo dobrze - zaśmiała się
Weszliśmy dalej, położyliśmy prezenty pod choinką i przywitaliśmy się ze wszystkimi. Byłam niezwykle zadowolona z tego, że znowu widzę babcie mojego ukochanego.
-Czułam, że tu będziesz - puściła mi oczko
-Intuicja pani nie zmyliła
-Jak zawsze
-Dobrze panią widzieć
-Ciebie też dziecko
Najpierw zmówiliśmy modlitwę, podzieliliśmy się opłatkiem i dopiero zasiedliśmy do wigilijnej kolacji. Marco położył lewą dłoń na moim kolanie, a ja spojrzałam na niego uśmiechnięta. Po naprawdę pysznej kolacji poszłam razem z mamą i babcią Marco do kuchni.
-Pomogę pani - zaoferowałam się
-Siedź Sara - uśmiechnęła się - umiem zrobić kilka herbat
-No dobrze
-Mieszkacie razem ? - spytała babcia Reus
-Tak - westchnęłam
-I jak ?
-Moim zdaniem to jest za szybko. Bardzo go kocham i jest idealnie, ale boję się, że przez to coś się zepsuje
-Chcesz wrócić do Polski ?
-Sama nie wiem - wzruszyłam ramionami 
-A jakbyś miała tu mieszkanie ?
-Ale nie mam ?
-Ja mam - powiedziała nagle - możesz tam zamieszkać, tylko musisz zrobić sobie mały remont
-Nie mogę tego zrobić. To jest pani mieszkanie, a ja przecież nie jestem nawet z rodziny
-Będziesz żoną mojego wnuka no i uszczęśliwiasz go, więc częściowo należysz do rodziny
-Tylko co na to Marco ?
-Ja się tym zajmę i nawet załatwię Ci remont
-Naprawdę ? - zaśmiałam się
-Mój wnuk zrobi dla mnie wiele
-Nie wątpię - zachichotałam 
-O czym gadacie ? - blondyn wszedł do kuchni
-Plotkujemy sobie
-To chodźcie, bo rozdajemy już prezenty
-Idziemy - podniosłam się z miejsca, a on mnie objął
-Uciekasz mi - pocałował mnie
-Nie uciekam - uśmiechnęłam się szeroko
-Jasne jasne
Z powrotem przeszliśmy do salonu, usiedliśmy na swoich miejscach, a następnie dostaliśmy swoje pakunki. Powoli zaczęłam odpakowywać kolejne paczki odkrywając przy tym coraz lepsze prezenty. Perfumy, biżuterię, sukienka, buty no i naprawdę cudowny zestaw kosmetyków. Marco wyjął jeszcze z kieszeni marynarki małe pudełeczko i mi je podał. Przez chwilę myślałam, że to pierścionek, ale o tym gadaliśmy i nie zrobiłby mi tego. Na pewno by tego nie zrobił.
-Co to ? - spytałam cicho
-Zobacz - uśmiechnął się
Niepewnie otworzyłam pudełeczko i ujrzałam piękne, delikatne kolczyki chyba z białego złota. Takie idealne w moim stylu. 
-Są śliczne, dziękuje - położyłam mu dłoń na policzku i go pocałowałam 
-Nie wiedziałem co mam Ci jeszcze kupić - westchnął - takiego tylko ode mnie
-Nie szkodzi - uśmiechnęłam się - postarałeś się bardzo
-Odetchnąłem z ulgą - zaśmiał się wesoło
-Marco - powiedziała nagle pani Amelia - mam do Ciebie sprawę
-Słucham babciu - spojrzał na nią
-Czy mógłbyś zająć się remontem mojego mieszkania w Dortmundzie ?
-Pewnie - podrapał się po karku - ale po co je remontujesz ?
-Może się Wam kiedyś przyda albo je wynajmę. Jeszcze nie wiem, ale i tak bez remontu nic nie zrobię 
-Dobrze, zajmę się tym
-Sara Ci pomoże - zaćwierkała uśmiechnięta - dobrze kochanie ?
-Oczywiście
-To już Wy się dogadujcie - machnął ręką
Babcia piłkarza uśmiechnęła się z satysfakcją, a potem puściła mi oczko. Temat rozmowy szybko się zmienił, więc siedziałam cichutko i słuchałam o czym mówi Marco z mężem Melanie. W pewnym momencie wzięłam swój telefon i wstałam od stołu. Przeszłam do przedpokoju, usiadłam na schodach i wykręciłam numer do swojej mamy. Miałam to szczęście, że z salonu nie było mnie widać, więc nie musiałam się stresować. 
-Halo ?
-Cześć mamuś
-Witaj kochanie
-Wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia i szczęścia
-Dziękuje - wyczułam, że się uśmiecha - a ja życzę Ci dużo miłości, radości, zdrowia, szczęścia i spełnienia 
-Dzięki mamuś
-Podoba Ci się ?
-Święta ? - dopytałam
-Yhmm
-Jest super
-Musisz go bardzo kochać
-Już to przerabiałyśmy, ale tak, bardzo go kocham
-Martwię się o Ciebie córeczko
-Wiem mamo
-Jakby coś się działo to dzwoń do mnie
-Okej - uśmiechnęłam się - pozdrów wszystkich i ucałuj
-Dobrze
-Kończę, buziaki - pożegnałam się
-Pa - rozłączyłam się
Odłożyłam telefon obok siebie na schodek i zamknęłam na chwilę oczy.
-O co chodzi ? - usłyszałam znajomy głos
-O nic - wzruszyłam ramionami
-Właśnie widzę
-Rozmawiałam z mamą - otworzyłam oczko
-Aż tak źle ? - zmarszczył brwi 
-Nie, po prostu odpoczywam
-Rozumiem
-Po co przyszedłeś ?
-Szukałem Cię - pocałował mnie w dłoń
-To miłe - uśmiechnęłam się
-Ja zazwyczaj jestem miły
-Zazwyczaj - zachichotałam
-Śmieje się pani ze mnie ? - zmrużył oczy 
-Trochę tak - pocałowałam go
-Czuję się urażony
-Ale dalej mnie kochasz ?
-Troszeczkę - zaśmiał się pokazując małą odległość między palcami 
Już chciałam coś powiedzieć, ale Nico przybiegł do nas i rzucił się na Marco.
-Wujek ! - zawołał
-Co tam bąblu ?
-Pomozes mi ?
-W czym ?
-Rozłozyć klocki - słodko zmarszczył nosek
-Już idziemy - złapał go za rączkę
-Ciocia z nami idzie ? - spojrzał na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami
-A mogę ? - uśmiechnęłam się
-Tiak - zachichotał 
Zgarnęłam swój telefon, podniosłam się z miejsca i we trójkę poszliśmy do salonu. Usiedliśmy na podłodze, a potem zaczęliśmy układać klocki. Po mniej więcej kilkunastu minutach udało nam się złożyć wreszcie wszystko, więc chłopczyk zaczął się bawić z blondynem, a ja usiadłam na kanapie obok Melanie.
-Marco będzie wspaniałym ojcem - powiedziałam
-To prawda - uśmiechnęła się
Milczałam chwilę, a kobieta na mnie spojrzała.
-Będziecie kiedyś świetnymi rodzicami - puściła mi oczko
*****
Mało osób już to czyta, ale trudno ... życzenia muszą być ! 
Życzę Wam, żebyście spędzili te Święta w gronie rodziny, z uśmiechem, mnóstwem jedzenia i wspaniałymi prezentami. Życzę Wam, żebyście byli szczęśliwi, dobrzy i spełniali swoje marzenia. Bądźcie sobą - to najważniejsze !
Wesołych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia.
Buziaki.

wtorek, 15 grudnia 2015

32. „Ja też sobie tego nie wyobrażam"

SARA
Wczoraj przylecieliśmy do Dortmundu. Niestety lot mieliśmy wieczorem, a, że były jeszcze jakieś opóźnienia to do mieszkania Marco dotarliśmy dopiero po 23. Nawet się nie rozpakowaliśmy tylko od razu poszliśmy do łóżka. Zdecydowanie to była najlepsza noc od jakiegoś czasu. Jak niestety wiadomo wszystko co dobre szybko się kończy. Obudziłam się pierwsza, ale jak lekko się ruszyłam, żeby wstać to mój ukochany się przebudził.
-Dzień dobry - pocałowałam go czule
-Dzień dobry
-Robisz śniadanie - pogładziłam go po policzku
-Zapomnij - mruknął
-Marco - jęknęłam

-Ty jesteś kobietą w tym związku - zaśmiał się
-Kochanie - spojrzałam na niego błagalnie
-Obudź mnie za pół godziny - cmoknął mnie w czoło i odwrócił się do mnie plecami 
-Mamy pustą lodówkę - warknęłam 
-To potem pojadę po zakupy
-Obejdzie się - wstałam z łóżka
Szybko ubrałam się w garderobie w jakieś pierwsze lepsze dresy, założyłam wyciągniętą bluzę, a włosy związałam w kucyka. Z szafki nocnej zgarnęłam telefon, a z torebki portfel. Wyglądałam jak idiotka, więc jak zrobią mi zdjęcie to Marco będzie się wstydził.
-Biorę Twój samochód - zakomunikowałam wychodząc z sypialni 
W naprawdę ekspresowym tempie opuściłam mieszkanie, zjechałam windą na parking i odnalazłam wzrokiem czarny, sportowy samochód. Wsiadłam do niego, zapięłam pasy, a następie odpaliłam i wyjechałam z parkingu. Było jeszcze dość wcześnie, ale nie oznaczało to, że na ulicach był mały ruch. Dojechałam do marketu, zaparkowałam jak najbliżej wejścia i ruszyłam ku wózkom sklepowym. Starałam się nie zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi, tylko chodziłam między regałami i wkładałam do koszyka te produkty, których potrzebowaliśmy. Na koniec wzięłam jakieś mrożonki, a potem udałam się do kasy. Pani policzyła wszystkie moje zakupy, pomogła mi je zapakować do siatek, a ja zapłaciłam. Upewniłam się, że wszystko wzięłam i opuściłam market. Chciałam zapakować torby do bagażnika, ale w tym momencie mój telefon zaczął dzwonić. Wyjęłam do z kieszeni i odebrałam połączenie nie patrząc na wyświetlacz. 
-Halo ?
-Cześć - usłyszałam wesoły głos Ani
-Hej Aniu - cicho zachichotałam
-Wróciliście już ?
-Tak, wczoraj wieczorem
-A co porabiasz ?
-Właśnie wyszłam z marketu, bo mamy pustą lodówkę, a Marco się zbuntował
-Znam to - zaśmiała się
-Kiedy lecicie do Warszawy ?
-Dopiero za tydzień
-To super - uśmiechnęłam się
-W sumie to dzwonię, żeby się z Wami umówić
-Bardzo chętnie się spotkamy
-Może jak wrócisz do domu to ustalisz coś z Marco, a potem dacie nam znać
-Pewnie, to dobry pomysł
-No to do zobaczenia
-Buziaki - rozłączyłam się
Schowałam z powrotem telefon i dopakowałam zakupy. Odprowadziłam koszyk na miejsce, a następnie wróciłam do samochodu i odjechałam. Jak tylko weszłam do mieszkania to poraziła mnie cisza. No tak, Marco pewnie cały czas śpi. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę w postaci pysznego śniadania. Oczywiście w pierwszej kolejności rozpakowałam zakupy, a potem zrobiłam ciasto na naleśniki i usmażyłam ich kilka. Naszykowałam je z nutellą i owocami, które udało mi się dostać w markecie. Do tego zrobiłam herbaty, wszystko naszykowałam na stolę, a następnie ruszyłam na górę, aby obudzić mojego ukochanego chłopaka 
Marco - usiadłam po jego stronie łóżka - pobudka
-Już ? - mruknął
-Zdążyłam zrobić śniadanie i zakupy, a Ty się wyspałeś, więc nie już, ale dopiero
-Jeszcze kilka minut
-Dobra, ale na śniadanie już nie licz - ruszyłam w stronę drzwi 
-Poczekaj - skopał kołdrę - już wstaje
-Grzeczny chłopczyk - uśmiechnęłam się 
-Masz dar przekonywania - pocałował mnie
-No raczej - zachichotałam 
-Byłaś na zakupach ?
-Yhmm
-Nie musiałaś
-Jasne, bo Ty na pewno byś wstał i pojechał - powiedziałam sarkastycznie
-Kiedyś bym to zrobił 
-Kiedyś - puściłam mu oczko 
Zeszliśmy na dół, zasiedliśmy do stołu i wspólnie zajadaliśmy się naprawdę dobrymi naleśnikami. Widziałam po jego minie, że mu smakuje co było dla mnie idealnym podziękowaniem. 
-Takie śniadanie mógłbym jeść codziennie - odsunął od siebie talerz 
-Co za dużo to nie zdrowo 
-Dobrze, a raz na jakiś czas ?
-Przemyślę to - obiecałam
-Fajnie by było
-Dzwoniła Ania
-I co ?
-Chcieli się spotkać
-A umawialiście się jakoś konkretnie ?
-Nie, bo nie wiedziałam czy już wstałeś
-To trzeba do nich oddzwonić 
-Wiem, ale ja idę jeszcze biegać
-Raz możesz sobie odpuścić
-A potem kolejny i kolejny
-Bez przesady
-Nie lubię biegać w zimę, więc nie mogę opuścić ani razu
-A na bieżni się liczy ?
-W sumie - wzruszyłam ramionami - pewnie przebiegłabym więcej
-Na dole jest siłownia
-Gdzie na dole ?
-Na parterze
-Serio ?
-Yhmm - zaśmiał się
-Zaskoczyłeś mnie
-Widzę
-Nie wrabiasz mnie ? - dopytałam 
-Chcesz to idź i sprawdź
-Ale ja nie wiem gdzie - jęknęłam
-Zaprowadzę Cię
-Okej, tylko jeszcze nie teraz
Zjedliśmy do końca śniadanie, po którym oczywiście ja musiałam posprzątać, a Marco poszedł się szykować. Jak tylko skończyłam to poszłam na górę, ubrałam się w swój stój sportowy, związałam włosy i zeszłam na dół. Nie chciało mi się czekać, aż mój chłopak się ogarnie, więc sama ruszyłam na poszukiwanie siłowni. Zjechałam na parter i jakoś doszłam do pomieszczenia, otworzyłam drzwi i oniemiałam. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam, aż tak nowoczesnej siłowni. Nie zdziwiłam się, że nikogo nie spotkałam, ale zamiast stać bezczynnie ruszyłam w stronę bieżni. Uruchomiłam ją, zaczęłam od wolnego truchtu i z kolejnymi przebiegniętymi metrami biegłam coraz szybciej. Po ponad godzinie i prawie trzynastu kilometrach postanowiłam wreszcie wrócić na górę. Zamiast jechać windą wbiegłam po schodach na ostatnie, a raczej przedostatnie piętro.
-Jestem - zawołałam
-Cześć - chciał mnie przytulić
-Nie - odsunęłam się od niego
-Co ? - zmarszczył brwi
-Nie pachnę najładniej
-Bez przesady
-Wezmę prysznic - minęłam go
Ruszyłam powoli na górę, zajęłam łazienkę, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. W miarę swoich skromnych możliwości szybko się wykąpałam, związałam włosy w kucyka, chociaż były jeszcze mokre i w samym ręczniku udałam się do garderoby. Wzięłam sobie bieliznę, ciuchy i czym prędzej uciekłam z powrotem do łazienki. W pierwszej kolejności wysuszyłam włosy, porządnie je rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Nasmarowałam się balsamem, założyłam bieliznę, a następnie zabrałam się za makijaż.
-Sara - piłkarz wparował do pomieszczenia
-Puka się
-Kogoś na pewno - poruszał znacząco brwiami
-Co chcesz ? - spytałam uśmiechając się głupio do jego odbicia w lustrze
-Ania dzwoniła i pytała czy możemy się spotkać za godzinę, a ja się zgodziłem
-Ok, a gdzie ?
-Idziemy na łyżwy
-Fajnie
-Może
-Nie umiesz jeździć ?
-Umiem - przewrócił oczami
-To o co chodzi ?
-Nie lubię zimy
-Pomyśl sobie, że niedługo lecimy do Dubaju
-Wiem, już się nie mogę doczekać
-No widzisz
-Nasz pierwszy wspólny wyjazd
-Nie pierwszy
-Pierwszy tak daleko
-Tu się z Tobą zgodzę - wreszcie przyznałam mu racje 

*****
Kolejny raz wybuchłam głośnym śmiechem jak Marco próbował zrobić akrobacje na lodzie co zakończyło się spektakularnym upadkiem. Razem z Anią podziwiałyśmy naszych facetów siedząc sobie grzecznie i popijając kawkę. 
-Jeśli oni się nie ogarną to ja się chyba popłaczę ze śmiechu - powiedziała pani Lewandowska
-Mam to samo - zachichotałam
-Dobrze Wam się układa ?
-Tak, nawet bardzo dobrze
-Miło to słyszeć 
-Nie zdawałam sobie sprawy, że można tak kogoś kochać
-Można jeszcze bardziej - położyła mi dłoń na ramieniu 
-Wtedy już chyba będzie bolało - westchnęłam
-Nie zawsze - uśmiechnęła się
-Jesteście z Robertem tak idealnie dobrani, że nie wyobrażam Was sobie osobno
-Ja też sobie tego nie wyobrażam
-Kochanie - podeszli do nas piłkarze
-Co tam ? - spojrzałam na blondyna
-Pójdziemy coś zjeść - usiadł obok mnie - stwierdziliśmy z Robertem, że jesteśmy głodni
-No to chodźmy - zarządziła Ania
-Jest tu gdzieś w okolicy jakaś fajna knajpka ?
-Jest, nasza ulubiona
-Pewnie zdrowa
-Nie ma innej opcji - wybuchliśmy śmiechem
Dosłownie po kilku minutach doszliśmy na miejsce, rozebraliśmy się i zajęliśmy stolik. Kelner przyjął nasze zamówienie, a potem zostaliśmy sami. Nagle podeszła do nas niska, lekko zaokrąglona na buzi blondynka. Chyba ja kojarzyłam. 
-Co za niespodzianka - cmoknęła Marco w policzek
-Cześć - mrukną wyraźnie niezadowolony 
-Nie przedstawisz nas ? - wskazała na mnie
-Nie muszę - warknął 
-Caroline Bohs - podała mi dłoń, a ja cała się spięłam
-Sara Dec - spojrzałam na nią obojętnie, a dłoni nie podałam

poniedziałek, 7 grudnia 2015

31. „Zazdrośnica"

SARA
Wymeldowaliśmy się z hotelu, zostawiliśmy bagaże w samochodzie i udaliśmy się na ostatni spacer po sopockim molo. Było jeszcze w miarę wcześnie i dość chłodno, ale nie przeszkadzało nam to jakoś specjalnie.
-Szkoda, że już jedziemy - westchnęłam
-Bardzo szybko minęło
-Czas ostatnio w kółko szybko leci
-To prawda - pocałował mnie w dłoń
-Wiesz w sumie to się cieszę, że powoli wracamy do Dortmundu 
-Ja też - zaśmiał się - wreszcie będę mógł gadać po niemiecku
-Oj tam - zachichotałam
-Musimy się zbierać - spojrzał na zegarek - jeżeli nie chcemy się spóźnić
-Już ?
-Niestety
-Okej - westchnęłam
Wróciliśmy na parking, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę Gdańska. Na lotnisko dojechaliśmy przed czasem, ale musieliśmy jeszcze oddać samochód do wypożyczalni. Marco załatwił wszystkie formalności, zabrał wózek z naszymi bagażami i ruszyliśmy na odprawę. Stanęliśmy w na szczęście niedużej kolejce, a po chwili po kolei podeszliśmy do stanowisk. Ja miałam tylko walizkę podręczną, bo to mój chłopak oddał do luku bagażowego teoretycaznie swoją, a praktycznie naszą dużą walizkę. 
-Chcesz coś kupić do jedzenia ?
-Nie, lot jest krótki
-W porządku
-A może Ty masz ochotę ?
-Nie dziękuje - zaśmiałam się
-Chciałabym być już w Warszawie
-Tęsknisz ?
-Trochę
-Mówiłaś rodzicom, że przylatujemy ?
-Nie
-A na pewno ich zastaniemy ?
-Tak, spokojnie. A po za tym mam przecież kluczę
-W porządku
-Byłeś kiedyś w Warszawie ?
-Yhmm
-Zwiedzałeś ?
-Nie
-To kiedyś Ci pokażę najlepsze miejsca
-Już się nie mogę doczekać - pocałował mnie w czoło
-Ciekawe czy tam też jest tak zimno
-Aż tak nie
-Skąd wiesz ?
-Oglądałem pogodę ?
-No tak, jak zwykle
-Przynajmniej coś wiem
-Spadaj - pokazałam mu język
-Tak mi się odwdzięczasz ?
-A mam w ogóle za co Ci się odwdzięczać ?
-Sprawdziłem pogodę
-Też mi wielkie dokonanie - droczyłam się 
-Ok - mruknął - zobaczysz, że jeszcze będziesz coś ode mnie chciała
-Obraziłeś się ?
-Może
-Muszę to wiedzieć
-Tak
-Ojejku- przytuliłam go - bardzo Cię przepraszam
-Jak bardzo ?
-Najbardziej na świecie - pocałowałam go, a potem znowu i znowu - wybaczysz mi ?
-Zastanowię się - bąknął 
-Duzi chłopcy się tak nie obrażają - próbowałam go jakoś podejść
-Skąd wiesz, że jestem dużym chłopcem ? 
-Na małego bym nie poleciała - uśmiechnęłam się, a on wybuchł śmiechem - no co ?
-Zabrzmiało to bardzo dwuznacznie
-Marco - powiedziałam zaskoczona - opanuj się
-Nie mogę przy Tobie - złożył za szybkiego i za krótkiego całusa na moich ustach
-Jeszcze - szepnęłam
-Co jeszcze ? - zmarszczył brwi patrząc mi w oczy 
-Pocałuj mnie jeszcze raz - powtórzyłam
Piłkarz uśmiechnął się tylko, a potem ponownie objął swoimi ustami moje całując mnie tak, że od razu zabrało mi tchu. Jeju ! Jak on na mnie działa.
-Jeszcze ? - spytał
-Wystarczy - niechętnie się od niego odsunęłam
-Szkoda - westchnął
-Pasażerowie lotu numer 412 do Warszawy proszeni są o skierowanie się do bramki numer 5 - usłyszeliśmy komunikat najpierw po polsku, a potem po angielsku
-Czas na nas
-Tak, już czas - złapałam swoja walizkę
Stanęliśmy w na nasze nie szczęście w dużej kolejce, która zdawała się w ogóle nie zmniejszać. Ludzi za nami wciąć przybywało, ale przed nami wcale nie ubywało. Będziemy tu stali całą wieczność. 
-Mam dość - jęknęłam po blisko dwóch kwadransach - nogi mnie bolą
-Jeszcze chwilka skarbie
-Widzisz w jakim tempie ta kolejka się posuwa - usiadłam na walizce
-Widzę widzę - objął mnie w pasie - nie stresuj się
-Super pocieszenie
-Mam dobrą propozycje 
-Tak? - uniosłam pytająco jedną drew
-Idź kup sobie kawę, a potem usiądź na wolnym krzesełku
-A kolejka ?
-Mogę tu stać, spokojnie
-Na pewno ?
-Oczywiście, leć - pocałował mnie w dłoń - zawołam Cię albo sama zobaczysz jak będę już blisko
-W porządku
Zadowolona opuściłam kolejkę i skierowałam się w stronę najbliższej kawiarni. Od razu bez zbędnej kolejki podeszłam do kasy.
-Poproszę o dużą latte - uśmiechnęłam się - będę na wynos
-Dwanaście złotych - powiedziała znudzona kasjerka
Dałam jej dwudziestozłotowy banknot, a ona mi wydała. Z paragonem udałam się do tak jakby drugiego okienka, a którego odebrałam pyszny napój. Wróciłam na miejsce, z którego przyszłam, usiadłam w takim miejscu, żebym mogła obserwować Marco. Bardzo zdziwił mnie fakt, że tak mało ludzi do niego podchodziło, bo sądząc po ich zachowaniu to na pewno go poznali, a przynajmniej niektórzy. O dziwo kolejka lekko przyśpieszyła i już jak dopijałam kawę to przed moich chłopakiem stało tylko sześć osób. Wyrzuciłam kubek do śmietnika i nieśpiesznie podeszłam do blondyna, który podał mi mój bilet jak również paszport, a ja podziękowałam mu słodkim uśmiechem.  Wreszcie po dość długim czekaniu nadeszła nasz kolej. Sprawdzono nam nasze bilety, dokumenty, a także bagaże podręczne, a następnie zostaliśmy wpuszczeni dalej czyli do samolotu. Zajęliśmy nasze miejsca i czekaliśmy. Znowu ...
-Zaczyna mnie irytować to oczekiwanie
-Wiem, strasznie długo to trwa - westchnął ciężko
-Przyjedziemy do dom i jedziemy do łóżka - położyłam głowę na jego ramieniu
-Ale przedstawisz mi chociaż swoich rodziców ? - spytał przejęty
-Nie - zaśmiałam się
-Miałem nadzieje - przez jego twarz przemknął uśmiech
-Wiesz jak to mówią - zachichotałam - nadzieja matką głupich
-Tak, ale umiera ostatnia
-Fakt
Półtorej godziny później byliśmy już w stolicy mojego kraju. Zabraliśmy nasze rzeczy, złapaliśmy taksówkę i ruszyliśmy do moich rodziców. Ku własnemu zdziwieniu byłam zestresowana. Niby powinni się dogadać i polubić, ale bałam się, że coś pójdzie nie tak. Tylko co ? Marco coś palnie albo rodzice albo co najgorsze oni go nie polubią. Kurde ! Szybko dojechaliśmy pod mój rodzinny dom, zapłaciliśmy za transport i razem z walizkami stanęliśmy przed drzwiami. Zadzwoniłam tylko raz, ale to wystarczyło, bo dosłownie dwie minuty później mama nam otworzyła.
-Sara - przytuliła mnie
-Cześć mamo 
-Nie przyjechałaś sama - uśmiechnęłam się
-Chciałam, żebyście się poznali - odsunęłam się od niej
-Aleksandra Dec - podała mu dłoń
-Marco Reus - pocałował ją w dłoń
-Miło Cie poznać - przeszła na angielski 
-Panią również - jak zwykle był uprzejmy
-Zapraszam
-Zostaniemy na kilka dni, dobrze ?
-Oczywiście
-9 mamy lot do Dortmundu
-To już po jutrze
-Niestety
-Sara chciała zabrać kilka rzeczy - wyjaśnił mój chłopak
-No dobrze - westchnęła
-Tata jest ? - spytałam
-W pracy
-A no tak - zaśmiałam się
Wzięliśmy nasze rzeczy i zaprowadziłam piłkarza do mojej sypialni. Walizki zostawiliśmy pod ścianą. Myślałam, że wyjdziemy już, ale blondyn przyciągnął mnie do siebie.
-Co robisz ? - zachichotałam
-Stęskniłem się za chwilami sam na sam
-Sam na sam ? - zmarszczyłam brwi
-Tylko Ty i ja przez cały dzień
-Ojej - pocałowałam go - wrócimy do Niemiec i będę cała Twoja
-Cała ? 
-Caluteńka - uśmiechnęłam się
-A możemy wrócić dzisiaj ? - zapytał jak małe dziecko
-Za dużo byś chciał - przewróciłam oczami 
-Chciałbym jeszcze więcej - szepnął mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz
-Tak ? - spytałam lekko drżącym głosem
-Pokażę Ci - pocałował mnie w szyje - niedługo
-Sara, Marco ! - usłyszeliśmy głos mojej mamy i odsunęliśmy się od siebie
-Pewnie zrobiła obiad - złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi
-Zgłodniałem - poklepał się po brzuchu
Zeszliśmy na dół do kuchni, usiedliśmy przy stole, a moja mama podała nam obiad. 
-Chcecie coś do picia ?
-Ja chce sok - zawołałam
-Marco ? - spojrzała na piłkarza
-Ja też poproszę sok - uśmiechnął się
-Nie bajeruj mi mamy - kopnęłam go pod stołem
-Po prostu jestem miły - spojrzał na mnie rozbawiony
-Tak na pewno - zmrużyłam oczy
-Zazdrośnica - pocałował mnie w policzek
-Twoja - uśmiechnęłam się słodziutko
-Tylko moja
Mama podała nam napoje z sokiem, a my zabraliśmy się za jedzenie. Mimo wszystko stęskniłam się za jej gotowaniem.
-Pyszne - powiedział Reus, a ja aż się zakrztusiłam

wtorek, 1 grudnia 2015

30. „Żebyś się nie zdziwił"

SARA
No i weź tu słuchaj swojego faceta, przecież on zawsze wie lepiej ! Nie włączył GPS-a, bo przecież on widział tą restauracje i nie potrzebuje mapy. Jakie są tego efekty ? Ponad kwadrans spóźnienia na lunch z moją mamą.
-Marco proszę Cię pośpiesz się - jęknęłam jak parkował auto
-Spokojnie Sara - uśmiechnął się
-Jesteśmy spóźnieni - powtórzyłam po raz kolejny
-Wiem

W końcu wysiedliśmy z samochodu, ale Marco wcale nie zamierzał wchodzić do restauracji. Złapał mnie za rękę, przyciągnął mnie do siebie i pocałował czuje i delikatnie tak jak całują mężczyźni swoje kobiety, które kochają. Po naszej porannej kłótni nie było już śladu. Czy w ogóle można to nazwać kłótnią ? 
-Idziemy skarbie
-Tak idziemy 
W końcu po dwudziestu minutach spóźnienia weszliśmy do środka restauracji. Od razu zauważyłam moją biologiczną mamę, która siedziała przy stole. 
-Przepraszamy za spóźnienie - podeszłam do niej szybko
-Nic nie szkodzi - uśmiechnęła się
-Poznaj to jest Marco - przeszłam na język angielski
-Alicja Kamińska - podała mu dłoń
-Marco Reus - ucałował ją w jej wyciągniętą, smukłą dłoń
-Wiele o Tobie słyszałam
-Mam nadzieje, że coś dobrego
-Na pewno nie słyszałam nic złego
-Uff - zaśmiał się
-Zamawiałaś już coś ? - spytałam
-Nie, jeszcze nie
-To siadamy
-Pozwolisz kochanie - chłopak powoli zsunął płaszcz z moich ramion - odwieszę na wieszak
-Dziękuje
Piłkarz się oddalił, a my usiadłyśmy na przeciwko siebie przy stole. 
-Pasujecie do siebie - uśmiechnęła się
-Tak myślisz ?
-Oczywiście
-Miło z Twojej strony
-Sama prawda
Po chwili dołączył do nas mój chłopak, więc kelner przyniósł nam menu, a potem złożyliśmy zamówienie.
-Długo jeszcze zostajecie w Sopocie ?
-Myśleliśmy o tym, żeby lecieć 7 do Warszawy, a potem 9 albo 10 do Dortmundu
-Co tak szybko ?
-Chcemy ominąć te najgorsze tłumy świąteczne - wyjaśniłam
-Rozumiem, a jakie macie plany na sylwestra ?
-Na razie ... - zaczęłam
-Lecimy do Dubaju
-Pewne ? - spojrzałam na blondyna
-Mario zarezerwował już wszystko
-To fajnie
-Musicie mnie częściej odwiedzać - uśmiechnęła się
-To prędzej Sara, bo ja nie mam, aż tak dużo czasu - westchnął Marco
-No taki zadów
-Dokładnie tak
-Sama wiem o czym mówisz. W roku szkolnym mogę tylko pomarzyć o wolnym - zaśmiała się
-Długo już uczysz ? - spytałam
-Kilkanaście lat
-To dużo czasu
-Oj tak
-A jaka szkoła ?
-Gimnazjum i liceum
-Nie chciałaś podstawówki ?
-Na początku tak, ale potem przyzwyczaiłam się do starszych
-Pewnie, rozumiem
Kelner przyniósł nasze zamówienie co nie oznaczało wcale, że rozmowy przy naszym stoliku przycichły. Wręcz przeciwnie ! Opowiadaliśmy sobie różne anegdotki, historyjki i dzieliliśmy się opiniami o naszych daniach. Czas mijał niezwykle szybko, a my zdawaliśmy się tego nie zauważać. Nawet się nie obejrzeliśmy, a byliśmy już po obiedzie i deserze. Stwierdziliśmy, że zamiast się żegnać to wybierzemy się jeszcze na spacer. Marco ku naszym wielkim sprzeciwom uregulował rachunek, a potem opuściliśmy wspólnie restauracje. Zerkałam co chwila to na Marco, to na Alicje ciesząc się, że tak dobrze się dogadują. Podziwiałam Sopot, a także ludzi, których mijaliśmy. Wszyscy mili i serdeczni, cały czas uśmiechnięci. Włączałam się oczywiście do rozmowy, śmiałam jak któreś z nich sobie zażartowało, ale na szczęście mam podzielność uwagi. My tak szybko szliśmy, a może wskazówki zegara jeszcze bardziej przyśpieszyły ? Nie wiem. Jedno jest pewne, za szybko znaleźliśmy się po domem mojej biologicznej mamy. 
-Wejdziecie jeszcze na herbatę ?
-Nie, już i tak jest późno
-Szkoda - uśmiechnęła się krzywo
-Nie wiem czy jeszcze się zobaczymy przed naszym wyjazdem - westchnęłam - ale mam nadzieje, że jeszcze się zobaczymy
-Cieszę się, że Cię odzyskałam - przytuliła mnie
-Ja też - uśmiechnęłam się delikatnie
-Do zobaczenia wkrótce
-Na pewno
-Miło było panią poznać - powiedział mój chłopak na pożegnanie
-Ciebie również - przytuliła go - opiekuj się nią
-Taki mam zamiar - uśmiechnął się
-To dobrze
-Odzywaj się - pomachałam jej 
Piłkarz złapał mnie za rękę i z powrotem ruszyliśmy w stronę restauracji, pod którą zostawiliśmy auto. Myślałam, myślałam, aż w końcu doszłam do wniosku, że wszystko jest po coś. W sumie to dobrze się stało, że zostałam adoptowana, a teraz jest mi dane poznać moją biologiczną matkę. W końcu gdybym nie była adoptowana i gdybym nie dowiedziała się o tym ponad miesiąc temu to nie pojechałabym do Dortmundu co idzie za tym, że nie poznałabym Marco i nie zakochałabym się w nim. Kto wie czy mieszkałabym w Sopocie czy gdzieś indziej. Jedne jest pewne, i w jednym i w drugim przypadku coś tracę. Raz matkę, a raz Marco. Z tym, że ją odzyskałam, a o jego istnieniu wiedziałabym pewnie tylko z Internetu czy telewizji. Dobrze się stało. Przecież go kocham, a nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niego. Ani teraz, ani jutro ani za 20 lat. 
Zdążyło się ściemnić jak wsiadaliśmy do wypożyczonego auta. Tym razem jednak od razu ustawiliśmy nawigacje, więc podróż do hotelu minęła nam w dużo szybszym czasie. Byłam jakaś zmęczona, niewyspana i chyba lekko się zawiesiłam. 
-Kochanie - mam wrażenie, że blondyn powtórzył to już po raz kolejny
-Słucham ? - zamrugałam kilkakrotnie oczami
-Prosiłem, żebyś dała mi kartę od pokoju - rzekł zirytowany
-Ach tak - szybko sięgnęłam do torebki i wyjęłam kartę, którą mu podałam - przepraszam
-Nie szkodzi -  otworzył mi drzwi - chyba się trochę zawiesiłaś
-Myślałam
-O czym ?
-W sumie to o wszystkim - nie za bardzo chciało mi się to wyjaśniać - potem Ci wyjaśnię, co ?
-Pewnie, jeżeli tak wolisz
-Za dużo opowiadania, a ja jestem zmęczona - ziewnęłam
-Szybka kolacja i spać?
-Nie jestem głodna, ale spać bardzo chętnie
-Muszę zarezerwować jeszcze te bilety - skrzywił się
-Poczekać na Ciebie ?
-Nie kochanie - pocałował mnie w czoło - leć spać
-Zostawię Ci dowód na stole, żebyś mógł wpisać moje dane
-Dziękuje 
-Marco - zarzuciłam mu ręce na szyje
-Słucham ? - zaśmiał się 
-Kocham Cię - pocałowałam go
-Mmm - uśmiechnął się - ja też Cię kocham
-Tylko przyjdź do mnie szybko - przygryzłam wargę
-Postaram się
-Skoczę jeszcze pod prysznic - odsunęłam się od niego
-Tylko drzwi zamknij - wybuchł śmiechem
-Żebyś się nie zdziwił 
-Oj zdziwię się na pewno
-Nabijaj się dalej to zobaczysz
-Grozisz mi ? - zmrużył oczy
-Możliwe - zrobiłam zamyśloną minę
-O kurczę, ale mam teraz przechlapane - puścił mi oczko
-Pff - prychnęłam
Odwróciłam się napięcie i popędziłam w głąb apartamentu. Zgarnęłam swoją piżamę, a następnie zamknęłam się w łazience. Oczywiście na złość mojemu chłopakowi dwa razy sprawdziłam czy na pewno zamknęłam drzwi. Dopiero wtedy się rozebrałam i weszłam pod prysznic. Bez pośpiechu się umyłam, a potem stanęłam owinięta ręcznikiem przed lustrem.  Włosy wysuszyłam, a następnie związałam je w warkocza. Założyłam piżamę, umyłam zęby, a potem posprzątałam łazienkę. Rozwiesiłam ręczniki, wytarłam podłogę i kilka minut później leżałam już w ciepłym łóżeczku. Zgasiłam lampkę i starałam się  zasnąć.  Było tak ciepło, że aż mnie to przerażało. Marco w ogóle jeszcze tutaj jest czy gdzieś wyszedł ? Nie wiem nawet kiedy udało mi się zasnąć.
*****

Budzik czyli niepotrzebny, irytujący, beznadziejny wynalazek, który dzisiaj rano mnie obudził. Gdybym go włączyła to pewnie nie byłabym zdziwiona, ale to był budzik Marco. Ugh. Zabije go.
-Wyłącz to - jęknęłam zakrywając głowę poduszką - natychmiast
Nic. Zero reakcji. 
-Marco - spojrzałam na jego stronę łóżka, która była pusta - super
Jakoś dosięgnęłam jego telefonu, wyłączyłam wszystkie ustawione budziki, a potem podniosłam się z łóżka. Przechodząc obok łazienki usłyszałam dźwięk szumu wody, więc jak nie trudno było wywnioskować, że piłkarz bierze prysznic. Bez sensu. I tak pójdziemy biegać, więc po co brać prysznic skoro po też trzeba będzie.
-Marco - zapukałam do drzwi
-Tak ?
-Idziemy biegać /
-Teraz ?
-Yhmm
-Pewnie - otworzył drzwi
-Cześć - uśmiechnęłam się na jego widok
-Hej - cmoknął mnie w usta
-Twój budzik nie dawał mi żyć
-Przepraszam - skrzywił się - zapomniałem go wyłączyć
-Już trudno - machnęłam ręką
-Pójdę się przebrać
-Tak, ja tez muszę
Zgarnęłam swoje ciuchy sportowe, zamknęłam się w łazience i przebrałam się. Włosy związałam w wysokiego kucyka, umyłam zęby i opuściłam pomieszczenie. Założyłam jeszcze buty, zgarnęłam telefon, kartę do pokoju i gotowe.
-Idziemy - pociągnęłam blondyna za rękę 
*****
HELLO DECEMBER !
Kochane mamy nareszcie grudzień. W niedziele zaczął się adwent, wczoraj rozpoczęły się roraty, a to oznacza tylko jedno - idą święta ! Moje absolutnie ukochane Święto w całym roku. Uwielbiam się do niego przygotowywać. Wczoraj nawet byłam na roratach ! (Oj trudno wstać, bardzo trudno), a Wy jak tam ? Jak przygotowujecie się do tego Święta ? Kalendarze adwentowe kupione albo może zrobione ? 
Postanowiłam, że na blogu zarówno Święta jak i Sylwestra nasi bohaterowie będą obchodzili w tym czasie co my czyli rozdział świąteczny pojawi się w poniedziałek 21 grudnia, a sylwestrowy we wtorek 29 grudnia. 
To chyba wszystko. 
Buziaki.