Wczoraj przylecieliśmy do Dortmundu. Niestety lot mieliśmy wieczorem, a, że były jeszcze jakieś opóźnienia to do mieszkania Marco dotarliśmy dopiero po 23. Nawet się nie rozpakowaliśmy tylko od razu poszliśmy do łóżka. Zdecydowanie to była najlepsza noc od jakiegoś czasu. Jak niestety wiadomo wszystko co dobre szybko się kończy. Obudziłam się pierwsza, ale jak lekko się ruszyłam, żeby wstać to mój ukochany się przebudził.
-Dzień dobry - pocałowałam go czule
-Dzień dobry
-Robisz śniadanie - pogładziłam go po policzku
-Zapomnij - mruknął
-Marco - jęknęłam
-Ty jesteś kobietą w tym związku - zaśmiał się
-Kochanie - spojrzałam na niego błagalnie
-Obudź mnie za pół godziny - cmoknął mnie w czoło i odwrócił się do mnie plecami
-Mamy pustą lodówkę - warknęłam
-To potem pojadę po zakupy
-Obejdzie się - wstałam z łóżka
Szybko ubrałam się w garderobie w jakieś pierwsze lepsze dresy, założyłam wyciągniętą bluzę, a włosy związałam w kucyka. Z szafki nocnej zgarnęłam telefon, a z torebki portfel. Wyglądałam jak idiotka, więc jak zrobią mi zdjęcie to Marco będzie się wstydził.
-Biorę Twój samochód - zakomunikowałam wychodząc z sypialni
W naprawdę ekspresowym tempie opuściłam mieszkanie, zjechałam windą na parking i odnalazłam wzrokiem czarny, sportowy samochód. Wsiadłam do niego, zapięłam pasy, a następie odpaliłam i wyjechałam z parkingu. Było jeszcze dość wcześnie, ale nie oznaczało to, że na ulicach był mały ruch. Dojechałam do marketu, zaparkowałam jak najbliżej wejścia i ruszyłam ku wózkom sklepowym. Starałam się nie zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi, tylko chodziłam między regałami i wkładałam do koszyka te produkty, których potrzebowaliśmy. Na koniec wzięłam jakieś mrożonki, a potem udałam się do kasy. Pani policzyła wszystkie moje zakupy, pomogła mi je zapakować do siatek, a ja zapłaciłam. Upewniłam się, że wszystko wzięłam i opuściłam market. Chciałam zapakować torby do bagażnika, ale w tym momencie mój telefon zaczął dzwonić. Wyjęłam do z kieszeni i odebrałam połączenie nie patrząc na wyświetlacz.
-Halo ?
-Cześć - usłyszałam wesoły głos Ani
-Hej Aniu - cicho zachichotałam
-Wróciliście już ?
-Tak, wczoraj wieczorem
-A co porabiasz ?
-Właśnie wyszłam z marketu, bo mamy pustą lodówkę, a Marco się zbuntował
-Znam to - zaśmiała się
-Kiedy lecicie do Warszawy ?
-Dopiero za tydzień
-To super - uśmiechnęłam się
-W sumie to dzwonię, żeby się z Wami umówić
-Bardzo chętnie się spotkamy
-Może jak wrócisz do domu to ustalisz coś z Marco, a potem dacie nam znać
-Pewnie, to dobry pomysł
-No to do zobaczenia
-Buziaki - rozłączyłam się
Schowałam z powrotem telefon i dopakowałam zakupy. Odprowadziłam koszyk na miejsce, a następnie wróciłam do samochodu i odjechałam. Jak tylko weszłam do mieszkania to poraziła mnie cisza. No tak, Marco pewnie cały czas śpi. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę w postaci pysznego śniadania. Oczywiście w pierwszej kolejności rozpakowałam zakupy, a potem zrobiłam ciasto na naleśniki i usmażyłam ich kilka. Naszykowałam je z nutellą i owocami, które udało mi się dostać w markecie. Do tego zrobiłam herbaty, wszystko naszykowałam na stolę, a następnie ruszyłam na górę, aby obudzić mojego ukochanego chłopaka
Marco - usiadłam po jego stronie łóżka - pobudka
-Już ? - mruknął
-Zdążyłam zrobić śniadanie i zakupy, a Ty się wyspałeś, więc nie już, ale dopiero
-Jeszcze kilka minut
-Dobra, ale na śniadanie już nie licz - ruszyłam w stronę drzwi
-Poczekaj - skopał kołdrę - już wstaje
-Grzeczny chłopczyk - uśmiechnęłam się
-Masz dar przekonywania - pocałował mnie
-No raczej - zachichotałam
-Byłaś na zakupach ?
-Yhmm
-Nie musiałaś
-Jasne, bo Ty na pewno byś wstał i pojechał - powiedziałam sarkastycznie
-Kiedyś bym to zrobił
-Kiedyś - puściłam mu oczko
Zeszliśmy na dół, zasiedliśmy do stołu i wspólnie zajadaliśmy się naprawdę dobrymi naleśnikami. Widziałam po jego minie, że mu smakuje co było dla mnie idealnym podziękowaniem.
-Takie śniadanie mógłbym jeść codziennie - odsunął od siebie talerz
-Co za dużo to nie zdrowo
-Dobrze, a raz na jakiś czas ?
-Przemyślę to - obiecałam
-Fajnie by było
-Dzwoniła Ania
-I co ?
-Chcieli się spotkać
-A umawialiście się jakoś konkretnie ?
-Nie, bo nie wiedziałam czy już wstałeś
-To trzeba do nich oddzwonić
-Wiem, ale ja idę jeszcze biegać
-Raz możesz sobie odpuścić
-A potem kolejny i kolejny
-Bez przesady
-Nie lubię biegać w zimę, więc nie mogę opuścić ani razu
-A na bieżni się liczy ?
-W sumie - wzruszyłam ramionami - pewnie przebiegłabym więcej
-Na dole jest siłownia
-Gdzie na dole ?
-Na parterze
-Serio ?
-Yhmm - zaśmiał się
-Zaskoczyłeś mnie
-Widzę
-Nie wrabiasz mnie ? - dopytałam
-Chcesz to idź i sprawdź
-Ale ja nie wiem gdzie - jęknęłam
-Zaprowadzę Cię
-Okej, tylko jeszcze nie teraz
Zjedliśmy do końca śniadanie, po którym oczywiście ja musiałam posprzątać, a Marco poszedł się szykować. Jak tylko skończyłam to poszłam na górę, ubrałam się w swój stój sportowy, związałam włosy i zeszłam na dół. Nie chciało mi się czekać, aż mój chłopak się ogarnie, więc sama ruszyłam na poszukiwanie siłowni. Zjechałam na parter i jakoś doszłam do pomieszczenia, otworzyłam drzwi i oniemiałam. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam, aż tak nowoczesnej siłowni. Nie zdziwiłam się, że nikogo nie spotkałam, ale zamiast stać bezczynnie ruszyłam w stronę bieżni. Uruchomiłam ją, zaczęłam od wolnego truchtu i z kolejnymi przebiegniętymi metrami biegłam coraz szybciej. Po ponad godzinie i prawie trzynastu kilometrach postanowiłam wreszcie wrócić na górę. Zamiast jechać windą wbiegłam po schodach na ostatnie, a raczej przedostatnie piętro.
-Jestem - zawołałam
-Cześć - chciał mnie przytulić
-Nie - odsunęłam się od niego
-Co ? - zmarszczył brwi
-Nie pachnę najładniej
-Bez przesady
-Wezmę prysznic - minęłam go
Ruszyłam powoli na górę, zajęłam łazienkę, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. W miarę swoich skromnych możliwości szybko się wykąpałam, związałam włosy w kucyka, chociaż były jeszcze mokre i w samym ręczniku udałam się do garderoby. Wzięłam sobie bieliznę, ciuchy i czym prędzej uciekłam z powrotem do łazienki. W pierwszej kolejności wysuszyłam włosy, porządnie je rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Nasmarowałam się balsamem, założyłam bieliznę, a następnie zabrałam się za makijaż.
-Sara - piłkarz wparował do pomieszczenia
-Puka się
-Kogoś na pewno - poruszał znacząco brwiami
-Co chcesz ? - spytałam uśmiechając się głupio do jego odbicia w lustrze
-Ania dzwoniła i pytała czy możemy się spotkać za godzinę, a ja się zgodziłem
-Ok, a gdzie ?
-Idziemy na łyżwy
-Fajnie
-Może
-Nie umiesz jeździć ?
-Umiem - przewrócił oczami
-To o co chodzi ?
-Nie lubię zimy
-Pomyśl sobie, że niedługo lecimy do Dubaju
-Wiem, już się nie mogę doczekać
-No widzisz
-Nasz pierwszy wspólny wyjazd
-Nie pierwszy
-Pierwszy tak daleko
-Tu się z Tobą zgodzę - wreszcie przyznałam mu racje
-Można jeszcze bardziej - położyła mi dłoń na ramieniu
-Wtedy już chyba będzie bolało - westchnęłam
-Nie zawsze - uśmiechnęła się
-Jesteście z Robertem tak idealnie dobrani, że nie wyobrażam Was sobie osobno
-Ja też sobie tego nie wyobrażam
-Kochanie - podeszli do nas piłkarze
-Co tam ? - spojrzałam na blondyna
-Pójdziemy coś zjeść - usiadł obok mnie - stwierdziliśmy z Robertem, że jesteśmy głodni
-No to chodźmy - zarządziła Ania
-Jest tu gdzieś w okolicy jakaś fajna knajpka ?
-Jest, nasza ulubiona
-Pewnie zdrowa
-Nie ma innej opcji - wybuchliśmy śmiechem
Dosłownie po kilku minutach doszliśmy na miejsce, rozebraliśmy się i zajęliśmy stolik. Kelner przyjął nasze zamówienie, a potem zostaliśmy sami. Nagle podeszła do nas niska, lekko zaokrąglona na buzi blondynka. Chyba ja kojarzyłam.
-Co za niespodzianka - cmoknęła Marco w policzek
-Cześć - mrukną wyraźnie niezadowolony
Marco - usiadłam po jego stronie łóżka - pobudka
-Już ? - mruknął
-Zdążyłam zrobić śniadanie i zakupy, a Ty się wyspałeś, więc nie już, ale dopiero
-Jeszcze kilka minut
-Dobra, ale na śniadanie już nie licz - ruszyłam w stronę drzwi
-Poczekaj - skopał kołdrę - już wstaje
-Grzeczny chłopczyk - uśmiechnęłam się
-Masz dar przekonywania - pocałował mnie
-No raczej - zachichotałam
-Byłaś na zakupach ?
-Yhmm
-Nie musiałaś
-Jasne, bo Ty na pewno byś wstał i pojechał - powiedziałam sarkastycznie
-Kiedyś bym to zrobił
-Kiedyś - puściłam mu oczko
Zeszliśmy na dół, zasiedliśmy do stołu i wspólnie zajadaliśmy się naprawdę dobrymi naleśnikami. Widziałam po jego minie, że mu smakuje co było dla mnie idealnym podziękowaniem.
-Takie śniadanie mógłbym jeść codziennie - odsunął od siebie talerz
-Co za dużo to nie zdrowo
-Dobrze, a raz na jakiś czas ?
-Przemyślę to - obiecałam
-Fajnie by było
-Dzwoniła Ania
-I co ?
-Chcieli się spotkać
-A umawialiście się jakoś konkretnie ?
-Nie, bo nie wiedziałam czy już wstałeś
-To trzeba do nich oddzwonić
-Wiem, ale ja idę jeszcze biegać
-Raz możesz sobie odpuścić
-A potem kolejny i kolejny
-Bez przesady
-Nie lubię biegać w zimę, więc nie mogę opuścić ani razu
-A na bieżni się liczy ?
-W sumie - wzruszyłam ramionami - pewnie przebiegłabym więcej
-Na dole jest siłownia
-Gdzie na dole ?
-Na parterze
-Serio ?
-Yhmm - zaśmiał się
-Zaskoczyłeś mnie
-Widzę
-Nie wrabiasz mnie ? - dopytałam
-Chcesz to idź i sprawdź
-Ale ja nie wiem gdzie - jęknęłam
-Zaprowadzę Cię
-Okej, tylko jeszcze nie teraz
Zjedliśmy do końca śniadanie, po którym oczywiście ja musiałam posprzątać, a Marco poszedł się szykować. Jak tylko skończyłam to poszłam na górę, ubrałam się w swój stój sportowy, związałam włosy i zeszłam na dół. Nie chciało mi się czekać, aż mój chłopak się ogarnie, więc sama ruszyłam na poszukiwanie siłowni. Zjechałam na parter i jakoś doszłam do pomieszczenia, otworzyłam drzwi i oniemiałam. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam, aż tak nowoczesnej siłowni. Nie zdziwiłam się, że nikogo nie spotkałam, ale zamiast stać bezczynnie ruszyłam w stronę bieżni. Uruchomiłam ją, zaczęłam od wolnego truchtu i z kolejnymi przebiegniętymi metrami biegłam coraz szybciej. Po ponad godzinie i prawie trzynastu kilometrach postanowiłam wreszcie wrócić na górę. Zamiast jechać windą wbiegłam po schodach na ostatnie, a raczej przedostatnie piętro.
-Jestem - zawołałam
-Cześć - chciał mnie przytulić
-Nie - odsunęłam się od niego
-Co ? - zmarszczył brwi
-Nie pachnę najładniej
-Bez przesady
-Wezmę prysznic - minęłam go
Ruszyłam powoli na górę, zajęłam łazienkę, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. W miarę swoich skromnych możliwości szybko się wykąpałam, związałam włosy w kucyka, chociaż były jeszcze mokre i w samym ręczniku udałam się do garderoby. Wzięłam sobie bieliznę, ciuchy i czym prędzej uciekłam z powrotem do łazienki. W pierwszej kolejności wysuszyłam włosy, porządnie je rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Nasmarowałam się balsamem, założyłam bieliznę, a następnie zabrałam się za makijaż.
-Sara - piłkarz wparował do pomieszczenia
-Puka się
-Kogoś na pewno - poruszał znacząco brwiami
-Co chcesz ? - spytałam uśmiechając się głupio do jego odbicia w lustrze
-Ania dzwoniła i pytała czy możemy się spotkać za godzinę, a ja się zgodziłem
-Ok, a gdzie ?
-Idziemy na łyżwy
-Fajnie
-Może
-Nie umiesz jeździć ?
-Umiem - przewrócił oczami
-To o co chodzi ?
-Nie lubię zimy
-Pomyśl sobie, że niedługo lecimy do Dubaju
-Wiem, już się nie mogę doczekać
-No widzisz
-Nasz pierwszy wspólny wyjazd
-Nie pierwszy
-Pierwszy tak daleko
-Tu się z Tobą zgodzę - wreszcie przyznałam mu racje
*****
Kolejny raz wybuchłam głośnym śmiechem jak Marco próbował zrobić akrobacje na lodzie co zakończyło się spektakularnym upadkiem. Razem z Anią podziwiałyśmy naszych facetów siedząc sobie grzecznie i popijając kawkę.
-Jeśli oni się nie ogarną to ja się chyba popłaczę ze śmiechu - powiedziała pani Lewandowska
-Mam to samo - zachichotałam
-Dobrze Wam się układa ?
-Tak, nawet bardzo dobrze
-Miło to słyszeć
-Nie zdawałam sobie sprawy, że można tak kogoś kochać-Można jeszcze bardziej - położyła mi dłoń na ramieniu
-Wtedy już chyba będzie bolało - westchnęłam
-Nie zawsze - uśmiechnęła się
-Jesteście z Robertem tak idealnie dobrani, że nie wyobrażam Was sobie osobno
-Ja też sobie tego nie wyobrażam
-Kochanie - podeszli do nas piłkarze
-Co tam ? - spojrzałam na blondyna
-Pójdziemy coś zjeść - usiadł obok mnie - stwierdziliśmy z Robertem, że jesteśmy głodni
-No to chodźmy - zarządziła Ania
-Jest tu gdzieś w okolicy jakaś fajna knajpka ?
-Jest, nasza ulubiona
-Pewnie zdrowa
-Nie ma innej opcji - wybuchliśmy śmiechem
Dosłownie po kilku minutach doszliśmy na miejsce, rozebraliśmy się i zajęliśmy stolik. Kelner przyjął nasze zamówienie, a potem zostaliśmy sami. Nagle podeszła do nas niska, lekko zaokrąglona na buzi blondynka. Chyba ja kojarzyłam.
-Co za niespodzianka - cmoknęła Marco w policzek
-Cześć - mrukną wyraźnie niezadowolony
-Nie przedstawisz nas ? - wskazała na mnie
-Nie muszę - warknął
-Caroline Bohs - podała mi dłoń, a ja cała się spięłam
-Sara Dec - spojrzałam na nią obojętnie, a dłoni nie podałam
-Nie muszę - warknął
-Caroline Bohs - podała mi dłoń, a ja cała się spięłam
-Sara Dec - spojrzałam na nią obojętnie, a dłoni nie podałam
Skoro pojawiła się Caroline to pojawią się też kłopoty. Już wyobrażam sobie MRXI na łyżwach i momentalnie się śmieję. Czekam z niecierpliwością na kolejny, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCo za bezczelna dziewucha ! mogła by sie odczepić od marco i Sary, bo znowu się pokłócą i nie będzie fajnie
OdpowiedzUsuń