piątek, 8 kwietnia 2016

...

DZIĘKUJE !
DZIĘKUJE ! 
DZIĘKUJE !


Dziękuje za to, że ze mną byliście, że czytaliście, że komentowaliście, że mnie wspieraliście, że polubiliście historię Sary i Marco, że czekaliście na kolejne rozdziały !
Dziękuje za wszystko, absolutnie wszystko !

Blog ten jest chyba jednym z krótszych w mojej "karierze", ale nie ma co ukrywać, że zdecydowanie był najlepiej przygotowany. Może były błędy, literówki, a czasem nudy, ale rozdziały były zawsze na czas, zawsze do przodu i prawie zawsze powstawały w krótkim czasie. 

Przepraszam, że wcześniej nie uprzedziłam Was, że kończę tego bloga, że zostało już tylko kilka rozdziałów no i, że powstał już epilog. Chciałam, żeby był element zaskoczenia i, żeby nie było próśb o jeszcze kilka rozdziałów ani lamentów, że to koniec. Łatwiej jest coś skończyć jak jest to definitywnie postanowione niż kiedy jest to tylko plan do zrealizowania. A z realizacją nie zawsze bywa po drodze. 

Nie wiem czy chcecie o tym słuchać ... ale jednak Wam opowiem ;) Decyzja o końcu bloga została postanowiona i zrealizowana tak nagle, spontanicznie. Skończyłam kolejny już zeszyt (w którym niestety nie zmieścił się jeden cały rozdział) i musiałam kupić nowy. Zaczęłam kombinować, liczyć, myśleć, planować i wyszło mi, że w 32 kartkowym zeszycie zmieszczą się idealnie 3 pełne rozdziały i zostaje dokładnie tyle miejsca ile potrzebuje na dokończenie rozdziału z poprzedniego zeszytu. Nie zdarza się to często (właściwie ani razu mi się to nie zdarzyło), więc stwierdziłam, że jednym z trzech rozdziałów będzie epilog. Tak o to ten blog został zakończony. 


DZIĘKUJE ! DZIĘKUJE ! DZIĘKUJE !

Pragnę z całego SERCA podziękować WSZYSTKIM, którzy tego bloga czytali i komentowali. Jednak myślę, że muszę wyróżnić kilka osób, bez których ten blog nigdy nie byłby taki jakim jest. 


DZIĘKUJĘ :

єυρнσяу я. - NAJWAŻNIEJSZA czytelniczka tego bloga (bez obrazy dla innych). Kochana byłaś ZAWSZE. Nawet jak nie skomentowałaś jakiegoś rozdziału (zdarzyło się czy nie ?) to ja wiem, że ZAWSZE czytałaś. DZIĘKUJE Ci za to, bo wiem, że rozdziały dodawane w tygodniu w dodatku rano mogą być czasem (często) problemem. Kocham Cię za to ! Wiele razy dałaś mi odczuć, że lubisz moją twórczość, chociaż uważam, że w głębi serca wiesz, że jesteś DUŻO, DUŻO lepsza ode mnie. Zaczęłyśmy pisać w podobnym czasie, ale mam nadzieje, że TYLKO JA na razie kończę ;)

Ewi Borussen - Ty też kochana byłaś ZAWSZE. Walczyłaś z єυρнσяу я o pierwszy komentarz co było niezwykle miłe i cudowne. DZIĘKUJE Ci, za każdy komentarz i wsparcie. Uwielbiam Cię. 

fulmine - Pojawiłaś się stosunkowo nie dawno, ale jednak Twoje komentarze były tak wspaniałe, że uśmiechałam się do ekranu komputera/telefonu. DZIĘKUJE.

volonté - DZIĘKUJE. 

Tajemnicza :** - DZIĘKUJE.

tosia mm - DZIĘKUJE.

Kawa Inka - DZIĘKUJE. 

naivy ♥ - DZIĘKUJE. 

* Reusowa - DZIĘKUJE.

princess ;xx -DZIĘKUJE. 

Karolina Włodarczyk - DZIĘKUJE. 

Abby Reus - DZIĘKUJE. 

ewa g - DZIĘKUJE.

Julia Kubiak - DZIĘKUJE.

Monika Tarnopolska - DZIĘKUJE. 

wiktoria rogowska - DZIĘKUJE.

Ada123 - DZIĘKUJE.

Juliet ♥ - DZIĘKUJE.

Borussen 09^^ - DZIĘKUJE. 

Dreamcatcher. - DZIĘKUJE.

Paulina - DZIĘKUJE. 

Alicja Obarzanek - DZIĘKUJE. 

* Do powyższej listy pragnę dodać wszystkie osoby, które komentowały z anonimowego konta. Szkoda, że nie wiem kim jesteście, ale DZIĘKUJE WAM.


DZIĘKUJE !
DZIĘKUJE !
DZIĘKUJE !

TO WSZYSTKO.

Epilog. „To już dziś Marco"

NARRACJA 3-OSOBOWA
Jeszcze tego samego dnia czyli 16 października 2018 roku o godzinie 23:01 Sara Reus urodziła prześliczną, małą dziewczynkę. Córka państwa Reus była idealna, zdrowa i dostała pełną dziesiątkę czyli 10 punktów w skali Apgar.
-Jest śliczna - blondyn pocałował żonę w czoło - jak się czujesz ?
-W porządku, ale jestem trochę zmęczona
-Jak samy jej na imię ?
-Nie wiem - pogładziła dziewczynkę po policzku, a ona w tym momencie otworzyła swoje duże oczy - ma takie niebieskie oczy
-Jak niebo - uśmiechnął się
-Jak niego - powtórzyła - nazwijmy ją Sky
-Sky, podoba mi się
-Tak, mnie też - uśmiechnęła się
-Kocham Was
-My też Cię kochamy
*****
SARA
Wcześniej wydawało mi się, że najszczęśliwszym dniem w moim życiu był dzień mojego ślubu, ale teraz wiem, że dzień, w którym urodziłam Sky był tym najważniejszym, najszczęśliwszym i jednocześnie najpiękniejszym dniem w moim całym życiu. Nigdy nie zapomnę momentu jak pierwszy raz ją zobaczyłam. W ciąży myślałam, że nie pokocham jej bardziej, ale się pomyliłam. Każdego dnia kocham ją coraz bardziej. 
Dziś mijają dwa miesiące od porodu. Niedługo są Święta, więc Marco ma już wolne. Z tego powodu wybieramy się na rodzinny spacer. Monachium już na początku grudnia zostało pokryte przez białą pierzynę zwaną śniegiem, a świąteczne ozdoby nadały miastu magiczną atmosferę. 
-Gotowe ?
-Tak - włożyłam telefon do tylnej kieszeni jeansów
-Nowe spodnie ?
-Nie - uśmiechnęłam się szeroko - to te sprzed ciąży 
-To dlatego chodzisz taka zadowolona - zaśmiał się wychodząc z domu
-Możliwe - puściłam mu oczko
-Zamkniesz ? - podał mi kluczę 
-Jasne - zamknęłam drzwi - strasznie zimno jest, możesz okryć bardziej małą ?
-Tak, ale nie będzie jej za gorąco ?
-Raczej nie - zmarszczyłam brwi
Wyszliśmy z posesji, Marco pchał jedną ręką wózek, a drugą trzymał moją dłoń. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy "śledzeni" przez facetów z aparatami. Już w sumie przywykłam.Od kiedy mój mąż przeszedł do Bayernu to wszyscy jeszcze bardziej zaczęli się nim interesować. A skoro nim to mną i Sky też. Nie przeszkadza mi to, dopóki nikt nie przekracza naszej strefy prywatności. 
-Nie mam pojęcia po kim Sky jest taka grzeczna 
-Po mnie - oburzyłam się
-Chyba sama w to nie wierzysz - zaśmiał się, ale widząc moją minę pocałował mnie w czoło - żartuje
-Czasem Cię nienawidzę - warknęłam z uśmiechem
*****
-Sto lat, sto lat, niech żyję, żyję nam. Niech żyję nam. A kto ? Sky ! - śpiewaliśmy wszyscy 
Zdmuchnęłam świeczki razem z moją dwuletnią dziewczynką, a potem ukroiłam każdemu kawałek pysznego tortu. Oczywiście Sky jadła sama przez co cała się ubrudziła. Zaśmiałam się biorąc ją na ręce.
-Idziemy umyć buzie
-Mama - wtuliła się w moją szyje brudząc przy tym moją czarną sukienkę, a ja aż jęknęłam 
-A mówiłem, że długo ta sukienka nie będzie czysta
-Miałeś racje - prychnęłam - idziemy się umyć i przebrać
-Pomóc Ci ?
-Idź do gości - machnęłam ręką
Weszłam na górę, zgarnęłam z pokoju Sky czyste ubranko i zawróciłam do swojej sypialni. Posadziłam małą na szafce przy umywalce, rozebrałam ją i umyłam jej buzie. Następnie założyłam jej czyste ubranie i postawiłam ją na ziemi
-Proszę Sky - podałam jej swój telefon - mama musi się przebrać
Wyszłyśmy z łazienki, dziewczynka usiadłam na podłodze, a ja weszłam do garderoby. Zdjęłam z wieszaka beżową sukienkę bez ramiączek, założyłam czarną marynarkę i byłam gotowa. O dziwo mój telefon wciąż był cały.
-Idziemy na dół myszko - pocałowałam ją w czoło 
Będąc już na samym dole schodów oddałam córkę mamie Marco, a sama wzięłam piłkarza za rękę i wyszliśmy na taras.
-Zmarzniesz - objął mnie
-Muszę Ci coś powiedzieć
-Co takiego ? - uśmiechnął się
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam mu w oczy.
-Jestem w ciąży
-Poważnie ?
-Wczoraj byłam u lekarza
-To świetna wiadomość - przytulił mnie mocno
*****
-Wyluzuj Marco - przewróciłam oczami
-Chyba oszalałaś, jeżeli myślisz, że puszczę Cię w tych butach
-Wcale nie są wysokie - zaprotestowałam
-Sara - westchnął - mam je zmierzyć linijką ?
-Przestań - zaśmiałam się
-Jesteś taka uparta - przytulił mnie
-Muszę iść do pracy
-Wiem, ale masz całe mnóstwo niskich butów
-A jak obiecam Ci, że założę je dopiero w firmie ?
-Nie odpuścisz ?
-Nie, a Ty ?
-Chyba nie mam wyjścia - zaśmiał się
-Gdzie ja Cię znalazłam ? - pocałowałam go w szyje
-Ja Cię znalazłem. W parku - uśmiechnął się
Zachichotałam cicho, zgarnęłam torbę ze stołu i ruszyłam w stronę drzwi.
-Niedługo będę !
-Uważaj na siebie
-Jak zawsze - wyszłam z domu
*****
-Mamo ! - Sky wpadła do kuchni - Van zabrała mi moje zabawki
-Na pewno chce się z Tobą pobawić
-Ja nie chcę się z nią bawić
-Nie marudź skarbie - westchnęłam - to Twoja młodsza siostra, poświęć jej trochę czasu
-Ona jest mała
-Ty też niedawno byłaś taka mała - pocałowałam ją w czoło
-Kiedy będzie tata ?
-Niedługo
-Czyli kiedy ?
-Sky nie wiem. Może za godzinę, a może za dwie
-Dobrze, pobawię się z Van
-Ja w tym czasie zrobię obiad i do Was przyjdę
Dziewczynka wróciła do salonu do swojej młodszej siostry, a ja wróciłam do przygotowania zupy pomidorowej. Ulubiona zupa Marco oraz naszych córek.Jak już prawie wszystko było gotowe to opuściłam kuchnie. Przecież nie będę stała nad garnkami jak wszystko gotuje się na wolnym ogniu.
-Może obejrzymy jakąś bajkę ?
-Na co masz ochotę ?
-Kraina lodu. Proszę
-W porządku - zaśmiałam się
Włączyłyśmy bajkę, usadowiłyśmy się we trzy na kanapie i oglądałyśmy. Chyba już z piąty raz jestem na to skazana, ale skoro Vanessa i Sky nie narzekają to jestem w stanie się poświęcić. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, ale obudziłam się w ramionach męża.
-Zasnęłam ?
-Tak - pocałował mnie w czoło - dzieci też
-Nie wiem jak to się stało
-Kraina lodu Cię zanudziła - zaśmiał się kładąc mnie na łóżku
-Jesteś głodny ? - ziewnęłam
-Poradzę sobie. Ty śpij
*****
Jak zwykle wstałam pierwsza, wzięłam prysznic i się ubrałam. Założyłam jeansy, białą koszulkę z krótkim rękawem i czarną marynarkę. Na stopy wsunęłam czarne, klasyczne czółenka na obcasie. Po cichu zeszłam do kuchni, zrobiłam dwie kawy i trzy różne śniadania. Dla mnie i Marco jajecznica na jarmużu, dla Van tosty i dla Sky owsianka z owocami. Męża budzić nie musiałam, ale dziewczyny to zupełnie co innego. 
-Van skarbie - pogłaskałam ją po głowie - wstawaj myszko, śniadanie jest już gotowe
-Nie chce mi się - jęknęła zakrywając się kołdrą
-Nie masz wyjścia - zaśmiałam się - spóźnisz się do szkoły jak zaraz nie wstaniesz 
-Może nie pójdę na pierwszą lekcje ?
-Wstawaj Van, bez dyskusji - zabrałam jej kołdrę - idę obudzić Twoją starszą siostrę
-Idę zająć prysznic - mruknęła podnosząc się 
Przeszłam do pokoju obok, zapukałam, ale oczywiście nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam Sky, która spała w najlepsze wtulona w swoją poduszkę. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na brzegu łóżka.
-Sky, pobudka - złapałam ją za ramię i lekko potrząsnęłam
-Mam dzisiaj na późniejszą lekcje - warknęła
-Trudno, na pewno będziesz się długo szykowała
-Mamo - otworzyła oczy i spojrzała na mnie błagalnie - mamusiu
-Nie Sky - wstałam z łóżka kierując się do drzwi - musisz iść dzisiaj do szkoły
-Ale ...
-Vanessa zajęła łazienkę, więc Ty w tym czasie zejdź na śniadanie
-Dobrze - westchnęła - zaraz przyjdę
Zajrzałam ostatni raz do pokoju młodszej córki, ale już jej tam nie zastałam. Zadowolona zeszłam na dół, gdzie Marco stał oparty o blat i spokojnie popijał kawę.
-Dzień dobry - pocałował mnie - wyglądasz bosko
-Dzień dobry i dziękuje - zachichotałam
-Jadę zaraz do banku, a po południu mam trening z chłopakami
-Wracasz do domu jak załatwisz wszystko w banku ?
-Tak, a chcesz mi coś przekazać ?
-Na lodówce wisi lista zakupów, więc jakbyś znalazł czas mógłbyś się tym zająć
-Okej
-Ale w sumie ważniejszą rzeczą jest odebranie paczki z IKEA
-Czeka już w magazynie ?
-Tak, tylko nie wiem czy zdążę tam podjechać
-W porządku, ja się tym zajmę - uśmiechnął się
-Mam rano zebranie, ale potem może uda mi się wyjść wcześniej 
-Zdzwonimy się ?
-Tak
-Cześć tato - nastolatka wbiegła do kuchni - gdzie moja owsianka ?
-Cześć Sky - pocałował ją w czoło - stoi na stole
-Masz dzisiaj  coś ważnego ? - upiłam łyk kawy
-W jakim sensie ?
-Sprawdzian, kartkówka czy odpowiedź
-Nie
-Na pewno ?
-Tak - westchnęła - dzisiaj mam luz
-Dobrze - zaczęłam jeść śniadanie - smacznego
-Zawieziesz młode do szkoły ?
-Tak, jak zjesz to możesz lecieć do banku
-Świetnie
Trochę ponad dwie i pół godziny siedziałam w sali konferencyjnej na zebraniu. Przedłużyło się o ponad godzinę, nie zmierzało wcale do końca. Cholera, długo jeszcze ?! Nagle mój telefon zaczął wibrować na stole. Przeprosiłam wszystkich i wyszłam na korytarz. 
-Dzień dobry. Jestem pielęgniarką szkolną i dzwonię, ponieważ Sky źle się czuję. Czy mogłaby pani po nią przyjechać ?
-Oczywiście. Będę za kwadrans - westchnęłam 
-Dziękuję
-Do widzenia - rozłączyłam się
Zabiję ja jak Boga kocham. Źle się czuję ? To ciekawe, bo w drodze do szkoły tryskała energią jak najęta. Ciekawe o jakim sprawdzianie bądź kartkówce sobie nagle przypomniało moje dziecko pierworodne. 
*****
Minęło już prawie trzydzieści lat od naszego ślubu. Dzieci dorosły i zostaliśmy sami. Wciąż mieszkamy w Monachium, ale sporo też podróżujemy. Teraz po latach mamy na to wreszcie czas. Tym razem przyjechaliśmy na weekend do naszego domu nad jeziorem w okolicach Dortmundu. Siedzieliśmy na pomoście trzymając się za ręce. Szczęśliwi, wciąż zakochani. Pogoda była wspaniała. Słoneczko świeciło, wiatr wiał, ale było przyjemnie.
-Żałujesz ?
-Czego ?
-Czegokolwiek - wzruszył ramionami
-Nie - uśmiechnęłam się - niczego nie żałuję
-To dobrze
-Kocham Cię
-Kocham Cię - powtórzył - bardzo Cię kocham
-Dzwoniła Sky
-Jak się czuję ?
-W porządku. Nasz wnuk nie daje jej w kość
*****
NARRACJA 3-OSOBOWA
Państwo Reus zawsze już byli nierozłączni, szczęśliwi i przede wszystkim się kochali. Ich radość z życia przerwała choroba pani Reus. Mimo to kobieta wciąż była uśmiechnięta, pomocna, miła. Starała się nie pokazywać jak źle się czuła. Tylko jej mąż to widział. Znał ją jak własną kieszeń. Kilka dni po 72 urodzinach żona byłego piłkarza trafiła do szpitala. Zdawała sobie sprawę, że to już ostatni etap jej życia. Zresztą nie tylko ona. Jej ukochany siedział u niej cały czas, a Sky i Vanessa odwiedzały mamę, w każdej wolnej chwili. Każdy chciał się pożegnać z cudowną Sarą.
-To już dziś Marco - odparła słabym głosem
-Nie żegnaj się proszę - jęknął
-Dobrze - westchnęła - ale bądź przy mnie do ostatniej chwili
-Kocham Cię - pocałował ją w czoło
-Kocham Cię - szepnęła zamykając oczy na wieki

KONIEC.

*****
To nie żaden żart. Przykro mi. To koniec tej historii, koniec tego bloga. 
Epilog jest chaotyczny i nie podoba mi się, ale trudno było mi go napisać. Chciałam tak wiele w nim zawrzeć ... Przepraszam.

Mam do Was ostatnią prośbę. 
Jeżeli już tutaj trafiliście i to przeczytaliście to skomentujcie. Dajcie znać, że byliście. Ten ostatni raz. No i zajrzyjcie do podziękowań, które pojawią się na blogu ok. 9.

Buziaki

wtorek, 5 kwietnia 2016

53. „Zaczęło się"

SARA
Stałam przy oknie naszego nowego, pięknego domu i patrzyłam jak mój mąż kosi trawę. Odruchowo położyłam ręce na swoim niewielkim, choć już siedmiomiesięcznym ciążowym brzuchu. Tutaj w Monachium życie jest inne, może nie lepsze, ale na pewno inne. Marco spojrzał w moją stronę i się zaśmiał. Mimowolnie się zarumieniłam i wyszłam na taras. 
-Nie masz co robić w wolnym czasie, tylko musisz kosić trawę ? - zaśmiałam się
-Nikt tego za mnie nie zrobi - zdjął koszulkę i otarł nią sobie czoło
-A ja ? - usiłowałam nie patrzeć na jego mięśnie
-Ty na pewno nie będziesz robić takich rzeczy - podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło
-Zrobiłam zimną lemoniadę, masz ochotę ?
-Idę najpierw pod prysznic - westchnął - kotku ...
-Tak ? - uśmiechnęłam się
-Jak się czujesz ?
-Tak samo jak godzinę temu - przewróciłam oczami
-W porządku
-Idź pod prysznic, a ja zrobię coś do jedzenia
-Coś dobrego ? - spojrzał na mnie zadowolony
-Ja zawsze robię coś dobrego
-Wiem, to było pytanie retoryczne
Zachichotałam i przeszłam do kuchni. Nowoczesna i duża kuchnia sprawiła, że się w niej zakochałam tak bardzo, że mogę gotować w kółko. Wyjęłam z lodówki warzywa, ser, szynkę i jajka, a następnie zabrałam się za robienie omletów. W między czasie wstawiłam wodę na herbatę i ustawiłam talerze oraz sztućce na blacie. Kwadrans później wszystko było gotowe, ale ponieważ nie było jeszcze mojego męża to zapakowałam brudne naczynia do zmywarki.
-Pachnie w całym domu - usłyszałam nagle i aż podskoczyłam 
-Przestraszyłeś mnie - jęknęłam
-Wybacz - westchnął
-Siadaj, bo zaraz wystygnie 
-Mogłaś zacząć beze mnie - zgrabnie usiadł na stołku barowym
-Bez przesady - wytarłam ścierką ręce - zaraz usiadłam obok niego
-Wreszcie wyglądasz jak ciężarna - zaśmiał się
-To prawda - pogładziłam się delikatnie po brzuchu
-Już dłużej tego nie ukryjemy
-Wiem, bo już nawet w swetrze coś widać
-Dobrze - pocałował mnie w czoło - wreszcie wszystko stanie się jasne
-Myślisz, że już nie będą Cię pytać czemu jesteś taki szczęśliwy i czy ma to związek z transferem ?
-Taką mam nadzieje - upił łyk herbaty
-Zaczną za mną łazić
-Obiecuję, że nie dadzą Ci w kość
-Kilka tygodni może wytrzymam
-Czas tak szybko leci - pocałował mnie w dłoń, a ja się uśmiechnęłam - jeszcze niedawno oznajmiłaś mi, że jesteś w ciąży
-Cieszyłeś się
-Dalej się cieszę Sara
-Oczywiście, wiem
-Kiedy idziesz do lekarza ?
-Jutro o 10:15 mam wizytę
-Cholera, nie wiem czy zdążę - westchnął
-Dam sobie radę
-Nie zmieniłaś zdania ?
-Co do płci ?
-Yhmm - pokiwał twierdząco głową
-Nie - zachichotałam - chcę mieć niespodziankę
-A skąd mamy wiedzieć na jaki kolor pomalować pokój albo jakie kupimy ubranka albo wózek ?
-Wózek kupimy czarny albo szary albo beżowy, ubranka dla niemowlaka wyglądają prawie tak samo zarówno te dla chłopca jak i dziewczynki, a co do pokoju to nie wiem. Może zajmiesz się tym jak będę w szpitalu ?
-Wtedy to kogoś wynajmę - posłał mi uśmiech - nie zamierzam Cię zostawiać ani na chwilę
-Jesteś kochany - pocałowałam go, ale szybko się od niego odsunęłam - kopie 
-Tak ? - położył mi dłoń na brzuchu - faktycznie, czuję
-Idealny moment sobie znalazło nasze maleństwo
-Chyba nie chcę się Tobą dzielić - zmarszczył brwi
-I tak jestem cała Twoja - zarzuciłam mu ręce na szyję - jeszcze przez dwa miesiące
-Dwa miesiące - mruknął - posprzątam, co Ty na to ?
-Byłoby miło, mógłbyś od razu włączyć zmywarkę
-Zrobię to - zaśmiał się zbierając talerze
-Ania wpadnie do nas wieczorem
-Przywiezie coś ze sobą ?
-Ciasto marchewkowe 
-Może jednak nie muszę pomaga Mario 
-Jesteś okropny, wiesz ?
-Wiem - przewrócił oczami
-Dlaczego Ann mogła być wczoraj na meczu, a ja musiałam siedzieć w domu ?
-Bo jesteś w ciąży
Już prawie się wygadałam, że przecież pani Gotze też jest w ciąży, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język.
-To nie fair, ja tego nie rozumiem
-Na meczu jest głośno to po pierwsze, a po drugie jesteś moją żoną i coś może Ci się stać ! A co jak ktoś Cię zepchnie ze schodów albo przewróci albo napadnie ? Na stadnie bywa niebezpiecznie
-Mogę siedzieć na trybunie vipowskiej - próbowałam go przekonać - no i mogę wziąć kogoś ze sobą, na przykład Marcela
-Chcesz być na następnym meczu ?
-Pewnie, że chce
-W porządku, będziesz na meczu - westchnął zrezygnowany
-Kocham Cię - pisnęłam
-Jestem dla Ciebie za dobry
-Oj tam - puściłam mu oczko - to mi nie przeszkadza
-Sara jak już jesteśmy przy gościach to rodzice chcą przyjechać, żeby nas odwiedzić i zobaczyć dom
-Moi też się wybierają
-Alicja też ?
-Chciałaby, bo we wrześniu musi wrócić do pracy
-To zapraszamy wszystkich razem ?
-A pomieścimy się ?
-Mamy dwie sypialnie gościnne, a w pokoju dziecka możemy rozłożyć materac i wszyscy się zmieścimy
-To dobrze
-Ustal ze swoimi rodzicami, a moi się już dostosują
-Okej
-Ale musisz mi coś obiecać 
-Co takiego ?
-Nie będziesz się przemęczać ze względu na gości i nie oddamy swojej sypialni
-Dobrze, obiecuje - wstałam z miejsca i ruszyłam do salonu - widziałeś mój telefon ?
-Leży na stole na tarasie
-Dzięki
Wyszłam na taras, zgarnęłam swój telefon i zeszłam na świeżo skoszoną trawę. Kilkanaście sekund później siedziałam na huśtawce. Wybrałam numer do swojej przyjaciółki - modelki.
-Prawie się wygadałam, że jesteś w ciąży
-Cześć Sara - zaśmiała się - miło, że dzwonisz
-No tak - zachichotałam - hej
-Zamierzam niedługo powiedzieć Mario
-Najwyższa pora, bo w ciąży zrobiłam się strasznie wygadana i chyba tajemnice nie są u mnie bezpieczne
-Ufam Ci
-Wiem i dlatego nie chciałabym go zawieść
-Nie przejmuj się kochana
-Jak się czujesz ?
-Rzygam jak kot, a jak skończę to śpię
-I Twój mąż się nie domyśla ?
-Chyba nie skoro nic nie mówi
-Faceci - zażartowałam - a co z Leo ?
-Babcia Mario zabrała go do siebie
-Miło z jej strony
-To prawda - wyczułam, że się uśmiecha - a co u Was ? Znacie już płeć ?
-Chcemy mieć niespodziankę
-My czy ja ?
-No ja - zaśmiałam się - Marco nie ma prawa głosu 
-Z Leo dowiedziałaś się chyba późno, nie ?
-Tak tak, bo nie chciał się pokazać 
-A teraz myślisz, że będzie córka czy drugi syn ?
-Obojętnie mi, ale lekarz mnie postraszył, że mogą być bliźniaki
-Podwójna radość
-Nie wiem co Mario wtedy powie
-Ucieszy się
-Wiesz mam dość siedzenia w domu. Może się jutro spotkamy ?
-Mam lekarza 10:15, ale potem bardzo chętnie 
-To zgadamy się jeszcze jutro
-Pewnie
-Sara możesz tu na chwilę przyjść ? - zawołał blondyn
-Ann przepraszam, ale Mario mnie woła
-Leć kochana
-Odezwę się jutro - rozłączyłam się, a potem ruszyłam do domu
Marco stał w salonie obok dużej paczki, której nie było jak wychodziłam.
-Co to ?
-O to samo chciałem Cię zapytać
-Ja nic nie zamawiałam
-Ok, otworzę i zaraz zobaczymy
Otworzyliśmy paczkę, w której była śliczna, beżowa kołyska.
-Jest piękna - uśmiechnęłam się
-Jest już złożona
-No i co ?
-Masz - podał mi kopertę - czytaj
Rozerwałam kopertę, wyjęłam z niej białą kartkę i rozpoznałam pismo prawie od razu.
"Mamy nadzieje, że Wam się spodoba. Beżowy to neutralny kolor - idealny dla naszej prawnuczki albo prawnuka. Amelia i Tobias."
-Nie wierzę w to - zaśmiał się
-Zadzwoń i podziękuj
-Podoba Ci się bardzo, co ?
-Yhmm
-To dobrze - pocałował mnie w czoło
*****
-Marco ! - zawołałam po raz kolejny - chodź tu szybko !
-Co się dzieje ? - wpadł zmachany do łazienki
-Nie mogę dosięgnąć - jęknęłam wskazując na najwyższą półkę - kto tam postawił moje perfumy ?!
-Sara ! - warknął - czy Ty oszalałaś ?!
-Ale, że co ? - spojrzałam na niego zaskoczona 
-Myślałem, że coś Ci się stało - westchnął
-Jeszcze nie rodzę - zaśmiałam się
-Przysięgam, że z Tobą zwariuję - sięgnął po fiolkę z moimi perfumami - proszę
-Dziękuję - uśmiechnęłam się
-Coś jeszcze ? - przyciągnął mnie do siebie
-Powiedziałabym, że jestem głodna, ale już dzisiaj jadłam
-Może jednak ?
-Nie, jestem za gruba - westchnęłam - uważasz, że jestem gruba ?
-Jesteś w ciąży
-Ale jestem gruba ?
-Idę zrobić Ci herbatę - pocałował mnie w czoło i ruszył do drzwi, ale zanim nacisnął klamkę to na mnie spojrzał - grubasku 
-Nienawidzę Cię - mruknęłam
Dokończyłam się malować, psiknęłam się perfumami Chloe i rozczesałam włosy. Związałam je w koka, który nie był jakiś idealny, ale był przynajmniej artystyczny. Jak na połowę października pogoda była wymarzona. Nie za zimno, nie za gorąco, ale po prostu ciepło, bez deszczu, śniegu, a nawet wiatru.  Mimo tego założyłam ciążowe jeansy i gruby, szeroki golf. Wyglądam jak wieloryb. 
-Cześć mamuśko - usłyszałam
-Pani Gotze wygląda pani kwitnąco - pocałowałam ja w policzek
-Przytyłam więcej teraz niż Ty przez całą ciążę 
-Nie prawda - przewróciłam oczami - wyglądam jak wieloryb
-Chciałabym tak wyglądać w dziewiątym miesiącu ciąży
-Chcesz herbaty Ann ?
-Poproszę - uśmiechnęła się do mojego męża - Mario zaraz do nas dołączy, ale jeszcze poszli z Leo na ciastko 
-Super
-Marco ma mnie już dość - szepnęłam
-Słyszałem !
-Nic nie mówiłam - zachichotałam
Do późnego popołudnia siedzieliśmy we czwórkę na tarasie podczas, gdy syn naszych przyjaciół bawił się w ogrodzie. Przynajmniej dobrze, że nigdzie nie wychodziliśmy, bo chyba bym padła ze zmęczenia. 
-Zamierasz w ogóle wejść do domu ?
-Tak, właśnie idę pod prysznic
-Pomóc Ci ?
-Dam sobie radę - machnęłam ręką
-Posprzątam jeszcze trochę i zaraz też idę na górę
-Okej - pocałowałam go - widzimy się na górze
-Sara
-Hmm ?
-Nie jesteś gruba - puścił mi oczko
-Wiem - zaśmiałam się
Poszłam na górę do łazienki, rozebrałam się i weszłam do kabiny. Odkręciłam ciepłą wodę, namydliłam całe ciało balsamem do kąpieli i spłukałam pianę. Potem zabrałam się za mycie włosów. Nie jest to proste zadanie w ciąży, ale powoli mi się udało. Zakręciłam wodę, wytarłam się puszystym ręcznikiem, a potem zaczęłam smarować ciało balsamem. Następnie założyłam majtki i koszulkę piłkarza, która o dziwo była na mnie dobra, chociaż mój mąż nie jest zbyt szerokim mężczyzną. Zaczęłam suszyć włosy i już pod koniec poczułam silny skurcz. Jęknęłam cicho. Myślałam, że to tylko jednorazowe, ale kilka minut potniej się to powtórzyło. 
-Marco !
Nic nie odpowiedział, a ja kolejny raz poczułam skurcz, a zaraz potem odeszły mi wody. Cholera. Czy on może tu łaskawie do cholery przyjść ?!
-Marco ! - zawołałam opierając się o umywalkę - Marco !
-Sara nie mam ochoty na żarty !
-Po prostu przyjdź - błagałam
-Gdzie jesteś ?
-Chodź do łazienki
-Co się znowu stało ? - zaśmiał się wchodząc do pomieszczenia
-Zaczęło się - jęknęłam
*****
Hmm ... przepraszam, że wysłałam Marco do Monachium. Osobiście kocham go w żółto-czarnym stroju, ale stwierdziłam, że jakieś zmiany są potrzebne. Może jakoś to przeżyjecie, co ? :D 

Teraz sprawa nieco poważniejsza ... następna część pojawi się w PIĄTEK i chciałabym Was psychicznie nastawić na SZOK. Musicie wziąć kilka oddechów zanim odpalicie mojego bloga i obiecać mi i sobie, że mnie nie zabijecie. Pamiętajcie, że ja lubię mieszać, ale może nie będzie tak źle ... 

Buziaki. 

czwartek, 31 marca 2016

52. „Dziecko ?"

SARA
Śniłam o czymś niezwykle przyjemnym, gdy nagle coś zaczęło mnie budzić. Obrazy ze snu zaczęły znikać, a zamiast tego pojawiła się rzeczywistość. Co mnie obudziło ... ? Hmm ... już wiem. To delikatne, słodkie, ale jednocześnie bardzo czułe pocałunki składane na moim ciele przez mojego własnego męża. Och.
-Marco - szepnęłam
-Tak kochanie ? - wymruczał mi do ucha
-Co Ty wyprawiasz ? - spytałam nie otwierając oczu
-Budzę moją żonę - pocałował mnie w czoło - zamierzasz w ogóle otworzyć oczy ?
-Nie - mruknęłam 
-Skarbie wiesz co dzisiaj jest ?
-Jeden z listopadowych dni - otworzyłam oczy patrząc na jego uśmiech - jest zimno, szaro i nieprzyjemnie, a ja chce spać
-Jestem niemożliwa - zaśmiał się kręcąc z niedowierzaniem głową 
-Ale mnie kochasz - usiadłam i się przeciągnęłam
-To prawda - sięgnął na szafkę nocną i wręczył mi niebieskie pudełeczko z białą kokardką - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin skarbie
-Och - zakryłam usta dłonią - zapomniałam
-Ale ja pamiętałem - pocałował mnie
-Dziękuje, jesteś cudowny - zarzuciłam mu ręce na szyje
-Otwórz prezent - szepnął mi do ucha
-Już - odsunęłam się od niego
Pociągnęłam za wstążkę, a potem otworzyłam pudełeczko. Wyjęłam z niego niesamowicie piękny pierścionek z małym rubinek wokół, którego lśniły niewielkie diamenciki. Zupełnie inny niż ten, który dostałam na zaręczyny, ale od razu skradł moje serce. Uśmiechnęłam się szeroko i od razu wsunęłam go na palec. Pasował idealnie.
-Jest śliczny, dziękuje Ci bardzo - przytuliłam go mocno, a on wtulił twarz w moją szyje
-Kocham Cię - wymruczał
-Ja też Cię kocham Marco 
-W pudełeczku jest liścik
-Uhuhuhu - wyjęłam malutką kopertę, a z niej niewielką karteczkę.
"Spełnienia marzeń skarbie. To najważniejsze Twoje urodziny ... w końcu są to pierwsze urodziny, które obchodzisz jako moja ukochana żona. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. 
Kocham Cię. 
Twój jedyny i kochający mąż."
-Postarałeś się
-Trochę - powiedział skromnie
-Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję
-Nie masz za co, to mój małżeński obowiązek
-No tak - zaśmiałam się
-Co byś chciała dzisiaj robić kotku ?
-Żadnych planów nie masz ? - uniosłam pytająco jedną brew
-Tylko na wieczór
-Okej
-No to jakie ma pani marzenia pani Reus ?
-Jest mi obojętnie - wzruszyłam ramionami
-Poważnie ? - skrzywił się - przecież to Twoje urodziny
-Dzień jak co dzień
-Sara powiesz mi co się stało ? - położył mi dłoń na policzku - od kilku dni jesteś jakaś dziwna Sara. Raz się uśmiechasz, a potem masz kiepski humor. Proszę powiedz mi co się dzieje. Martwię się o Ciebie. Zrobiłem coś nie tak ?
-Nic się nie stało, chyba się nie wyspałam
-Od soboty ?
-Idę pod prysznic - pocałowałam go w policzek - daj mi kwadrans
-Sara ... - powiedział, ale zanim skończył to ja już byłam w łazience
Zamknęłam drzwi, rozebrałam się i spojrzałam w lustro. Marco miał racje, od kilku dni nie jestem do końca sobą. Coś się zmieniło, coś we mnie pękło. Wiem, że jesteśmy małżeństwem i powinnam być z nim szczera, ale nie chce go martwić. Już miałam wejść pod prysznic, jak zobaczyłam na swoim lewym biodrze ogromnego siniaka. Jak to możliwe, że wcześniej go przeoczyłam ? Nagle ogarnęła mnie jednocześnie złość i panika. Nie zwracałam uwagi na to, że jestem nago, tylko zacisnęłam dłoń w pięść i uderzyłam w lustro. Huk był niesamowicie głośny, ale to olałam. Uderzyłam znowu i znowu, aż cała moja dłoń była we krwi, a lustro w drobnych kawałkach. Marco dobijał się do drzwi, ale ja zamiast otworzyć osunęłam się na podłogę i przeraźliwie płakałam. Po dwóch, może trzech minutach drzwi się otworzyły, a blondyn znalazł się przy mnie.
-Coś Ty zrobiła ? - spojrzał na moją rękę z przestrachem 
-Przepraszam - szepnęłam
Piłkarz podniósł mnie z podłogi i niosąc mnie do sypialni ubrał mnie w szlafrok. 
-Kochanie musimy z tym jechać do szpitala
-Nie chce - spuściłam wzrok
-Sara, spójrz na mnie proszę - złapał mnie delikatnie za brodę i uniósł ją tak, żeby patrzeć mi prosto w oczy - ja nie dam rady się tym zając, to wygląda naprawdę kiepsko. Ufasz mi ?
-Tak - pokiwałam szybko głową
-Pomogę Ci się ubrać i zabiorę Cię do szpitala, dobrze ?
-Dobrze - westchnęłam
Blondyn pocałował mnie w czoło i zniknął w garderobie. Za chwilę przyniósł moje ciuchy, pomógł mi się ubrać i zatrzymał swój wzrok na moim siniaku. Przejechał po nim palcem, a następnie podniósł na mnie wzrok. 
-Co się stało ? - spytał, a ja zamiast odpowiedzieć to zalałam się łzami po raz kolejny
-Nic - wykrztusiłam wstając z łóżka
Jak nic zostanę aktorką. Marco wyczuł, że kłamie (co było niesamowicie trudne) i, że nie chce o tym gadać, więc przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno. Gładził mnie po włosach, plecach, całował w głowę co sprawiło, że szybko się uspokoiłam.
-Teraz musimy już jechać
-Jasne
Kilkadziesiąt minut później siedziałam w gabinecie zabiegowym, a mój mąż trzymał mnie za zdrową rękę. Nie chciałam znieczulenia, ale tylko na początku, bo potem zmieniłam zdanie. Szkoda, że za późno. Kiedy pielęgniarka zaczęła szyć moją dłoń to zacisnęłam mocno zęby i mocniej ścisnęłam piłkarza za rękę. 
-Teraz może boleć trochę bardziej, ponieważ tutaj jest największe rozcięcie
-W porządku - powiedziałam przez zaciśnięte zęby
Nie kłamała. Cholera. Syknęłam z bólu, a z oczy popłynęły kolejne łzy. Blondyn widząc moją reakcje podniósł się z miejsca nie puszczając mojej dłoni i objął mnie mocno od tyłu, a następnie pocałował w szyje.
-Zaraz będzie po wszystkim - pocieszył mnie
Niecałe dziesięć minut później było już po wszystkim. Odetchnęłam z ulgą, a potem mogłam wrócić do domu. Wiedziałam, że czeka mnie rozmowa z mężem i z pewnością nie będzie to łatwa rozmowa. 
-Chcesz jeszcze gdzieś podjechać czy wracamy do domu ?
-Wracajmy do domu
-Okej - objął mnie
-Zły jesteś ?
-Czemu mam być zły ? - zmarszczył brwi 
-Eee ... no zbiłam to lustro - mruknęłam
-Jedyne za co powinienem być zły to to, że zbiłaś to cholerne lustro ręką. Co Ty sobie myślałaś Sara ?!
-Nie myślałam o tym do końca - zarumieniłam się
-Teraz musisz mi powiedzieć co się stało
-Wiem
-Już w domu czy mam się zatrzymać na poboczu ?
-Oczywiście, że w domu - prychnęłam
*****
Leżałam na kanapie i czekałam na swoją herbatę, którą miał, a raczej chciał mi zrobić Reus. W chwili, gdy dostałam do ręki kubek już było mi słabo. Nadeszła chwila prawdy. 
-Co robimy wieczorem ? 
-Idziemy do klubu
-Do klubu ? - zbladłam przerażona
-Szykuję się niezła impreza z okazji Twoich urodzin
-Marco - szepnęłam bliska łez - ja nie chce iść do klubu 
-Hej skarbie - ukucnął przede mną - o co chodzi ?
-Nie mówiłam Ci, bo nie chciałam Cię denerwować
-Powiedz mi spokojnie o co chodzi - złapał mnie za rękę, a ja przełknęłam ciężko ślinę
-Jak byłam na imprezie w sobotę z dziewczynami to w takim ciemnym korytarzu przy łazience jakiś facet zaczął mnie obmacywać, ale jak chciałam mu się wyrwać to ścisnął moje biodro i stąd ten siniak
-Nic Ci nie zrobił ? - pogładził mnie po policzku
-Oprócz tego siniaka chyba nie
-Zabiję gnoja - warknął - niech go tylko znajdę
-Przepraszam - przytuliłam się do niego
-Nie masz za co przepraszać - szepnął mi do ucha
-Bałam się, że będziesz na mnie wściekły
-Jestem aż taki zły ? - zażartował
-Nie - uśmiechnęłam się - jesteś wspaniały 
-Sara musisz mi mówić takie rzeczy - westchnął - nie będę na Ciebie wściekły z takiego powodu 
-Tak wiem - jęknęłam chowając twarz w dłonie
-Zaraz do Ciebie wrócę - pocałował moje włosy
-Gdzie idziesz ? - spojrzałam na niego
-Muszę zadzwonić, żeby odwołać Twoją imprezę
-Nie musisz 
-Muszę - przerwał mi ostro - nie zamierzam zabierać Cię w to samo miejsce, w którym to się stało
-Dziękuję - pokonałam odległość między nami i go pocałowałam - kocham Cię mój ukochany mężu
-Ja też Cię kocham. A teraz leć odpocząć - klepnął mnie w pupę - przyda Ci się
-W sumie to jest jeszcze coś co chciałam Ci powiedzieć
-Tak ?
-Jak byłam u lekarza to zaczęłam rozmowę na temat ewentualnej ciąży - patrzyłam jak jego oczy robią się coraz większe - i nie przepisał mi więcej tabletek. Oczywiście muszę skończyć to pudełko co mam teraz, ale mam zmienioną dawkę i takie różne inne duperele. Za miesiąc może niecałe dwa powinnam skoczyć je brać i jeśli będziemy chcieli mieć dziecko to będziemy mieli zielone światło
-Dziecko ?
-Tak, dziecko. Zmieniłeś zdanie ? - spytałam zaniepokojona
-Nie ! Oczywiście, że nie ! Tylko zaskoczyłaś mnie, jak ostatnio rozmawialiśmy to nie byłaś zbyt zachwycona macierzyństwem
-To nie tak Marco, po prostu nie byłam do końca pewna, ale teraz jestem. Dużo o tym myślałam. A po za tym zanim odstawię tabletki, zajdę w ciąże i urodzę to minie trochę czasu. Chce mieć z Tobą dziecko
-Boże Sara - pocałował mnie namiętnie
-Mogę to uznać za radość ? - powiedziałam między kolejnymi pocałunkami
-Tak - wplótł ręce w moje włosy
*****
-Miałam odpocząć, a nie odpoczęłam
-I to jest niby moja wina ? - uniósł pytająco brew, a z jego oczu tryskało rozbawienie
-Zdecydowanie - zachichotałam
-Nie narzekałaś specjalnie
-Nigdy nie narzekam
-Wiem nawet z jakiego powodu
-To z jakiego ?
-Seks ze mną jest najlepszy - szepnął mi do ucha - i dlatego nigdy nie narzekasz
-Jest to kwestia dyskusyjna, ponieważ byłeś i jesteś moim jedynym partnerem seksualnym
-I tak już zostanie
-To też może być kwe...
-Nie może - przygniótł mnie swoim ciałem - i doskonale o tym wiesz
-Droczę się z Tobą - przygryzłam wargę
-Zaraz ja się z Tobą podroczę - uśmiechnął się tajemniczo 
-Marco ! - pisnęłam czując jego ręce w pewnym miejscu
-Hmm ? - spojrzał mi w oczy
Widziałam w jego oczach znajomy błysk, a potem złość jak usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Cholera to ktoś z rodziny albo z przyjaciół. Jezu. 
-Ty czy ja ?
-Ty - westchnęłam - po Tobie nie widać, że niedawno uprawiałeś seks
-Lata praktyki - mruknął ubierając się
-Słuchaj Reus - rzuciłam w niego poduszką - spadaj z tą praktyką jak chcesz dożyć do jutra
-Niech się pani nie stresuje pani Reus - puścił mi oczko
Jak tylko zostałam sama w sypialni to wstałam z łóżka, założyłam jatki, koszule blondyna, a włosy związałam w koka. Nie wyglądałam źle, chyba. Zeszłam po schodach usiłując nie potknąć się o nasze ubrania, weszłam do salonu próbując nie patrzeć na poduszki zrzucone z kanapy, ale jak weszłam do przedpokoju i zobaczyłam całą grupę naszych przyjaciół to aż mi się słabo zrobiło. Jak tylko mnie zobaczyli to ich uśmiechy stały się szersze. Jednak wyglądam źle. 
-Marco musisz ich tu zatrzymać
-Czemu ?
-Widziałeś co zrobiliśmy w salonie i na schodach ?
-Cholera
-Ja to posprzątam - już miałam się cofnąć do salonu jak Mario mnie przytulił, a reszta odśpiewała "Happy Birthday". 
-Dobrze wyglądasz mała
-Nie jestem mała - prychnęłam
-Widzę, że nie chcecie nas wpuścić, ale sami damy radę - Lewy przepchał się wgłąb apartamentu, a za nim poszła reszta.
3 ...
2 ...
1 ...
-Uhuhu - zawył Gotze - ktoś tu chyba pracował nad malutkim Reusem
-Mario zamknij się - syknęłam
-Nie wstydź się Sara - mrugnął do mnie - wszyscy jesteśmy dorośli
-Idźcie do kuchni, a my tu posprzątamy - westchnął mój mąż
Ogarnęliśmy szybko w mieszkaniu, a potem podzieliliśmy się na grupki. Ja i dziewczyny zaczęłyśmy przygotowywać coś dobrego w kuchni, a faceci poszli do salonu. Taki cudowny podział obowiązków.
-Sara mogę Ci zadać pytanie ?
-Jasne
-Podobno Marco przenosi się w lipcu do Monachium, podpisuje kontrakt w styczniu. To prawda ?
-Tak. To ostatni sezon w Dortmundzie - westchnęłam
*****
Do zobaczenia we wtorek :*

poniedziałek, 28 marca 2016

51. „To nazywasz sukienką ?"

SARA
Minęło już półtora miesiąca od naszego ślubu, a ja mam wrażenie, że wczoraj ślubowałam mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską przed ołtarzem w towarzystwie naszej rodziny, przyjaciół, znajomych. Wstałam dzisiaj jakoś wyjątkowo późno, ale nie przejęłam się tym za bardzo. Na spokojnie wzięłam prysznic, umalowałam się i związałam włosy w koka. W garderobie założyłam czystą bieliznę, jeansowe szorty i zwykłą białą bokserkę. Zjadłam śniadanie, a potem zrobiłam sobie dzbanek lemoniady i sięgnęłam po szklankę do szafki. Zaniosłam wszystko do mojego pięknego ogrodu czyli na balkon, który rok temu zmienił się w moje ulubione miejsce. Wszędzie kwiaty, zieleń i mój ulubiony leżaczek, a obok niego stolik. Z sypialni wzięłam jeszcze książkę, telefon i ulubione okulary przeciwsłoneczne. Słońce świeciło dziś jak szalone, ale po podróży poślubnej byłam już mocno opalona. Totalnie zatraciłam się w lekturze, co chwila przewracałam kartki.Dawno nie czytałam aż tak dobrej książki.
-Cześć kochanie - usłyszałam ciepły i czuły głos, a następnie poczułam delikatny pocałunek na czole
-Cześć - uśmiechnęłam się odkładając książkę - co tak szybko ?
-Szybko ? - zmarszczył brwi - trening się przedłużyć, a ja byłem jeszcze po sushi
-Przepraszam, totalnie straciłam poczucie czasu
-Dobra lektura ? - pomógł mi wstać
-Bardzo dobra - zachichotałam - to jak było na tym treningu ?
-W porządku - wzruszył ramionami - jesteś głodna skarbie ?
-Trochę - objęłam go - mówiłeś, że masz sushi ?
-Twoje ulubione - wyczułam, że się uśmiecha
-Nakryję do stołu
Kilkanaście minut później siedzieliśmy przy stole zajadając się obiadem kupionym przez mojego ukochanego.
-Wina ?
-O tej porze ? - zaśmiałam się - chcesz mieć żonę alkoholiczkę ?
Spojrzał na mnie i wybuchł szczerym, głośnym śmiechem. Mimo, że jest bardzo młody to wyglądał jeszcze młodziej. Poważnie jest ode mnie o pięć lat starszy ?
-Nawet jeśli, to już i tak nie ma odwrotu
-To prawda, nie możesz się już wycofać - cmoknęłam z zadowoleniem
-I nie zamierzam
-Wiesz, że Ann i Mario są w Dortmundzie ?
-Pewnie, że wiem
-Wpadną dziś na kolacje - uśmiechnęłam się
-Z małym ?
-Już nie jest taki mały
-To już dwa lata ?
-Yhmm
-Słodki chłopak
-Masz racje - uśmiechnęłam się na samą myśl o synu naszych przyjaciół
-To będą z małym ?
-Raczej nie, Ann mówiła coś, że chyba zostawią go u rodziców 
-Rozumiem
-Mario wraca do Borussii ?
-Raczej nie
-A Ty masz jakieś plany ?
-Może w przyszłym sezonie
-Tyle akurat wiem, ale chcesz zmienić klub, prawda ?
-Być może - wzruszył ramionami - może w zimowym okienku transferowym podpiszę nowy kontrakt
-Gdzie ?
-Nie wiem Sara - westchnął - może Monachium, może Londyn, może Barcelona. Szczerze mówiąc to jeszcze o tym myślałem
-Pojadę z Tobą nawet na koniec świata - wstałam, podeszłam do niego, usiadłam mu na kolanach, a on mnie objął
-Nie skończyłaś jeszcze studiów - położył głowę na moim ramieniu - a ja nie chce, żebyś potem czegoś żałowała
-Marco w październiku zaczynam kolejny rok i jeśli zaliczę to co powinnam to będzie koniec. Muszę sobie tylko trochę dołożyć zajęć
-Dlaczego to właśnie Ty masz się dla mnie tak poświęcać ?
-Bo jestem Twoją żoną, bo Cię kocham, bo mi jest łatwiej się poświęcić, bo jesteśmy rodziną. A co najważniejsze, dlatego, że Ty też bardzo się dla mnie poświęciłeś. Mogłeś zmienić klub, ale wciąż tu tkwisz przez moje studia. Na tym to polega.
-Mówiłem już, że Cię kocham ? - pocałował moje ramię
-Mówiłeś już nie raz - zachichotałam
-Powtórzę się - wyczułam, że się uśmiecha - kocham Cię
-Ja też Cię kocham - pocałowałam go w policzek
Przymknęłam na chwilę powieki, ale w tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Jęknęłam niezadowolona i podniosłam się z kolan męża. Podeszłam do domofony, podniosłam słuchawkę, ale odezwałam się dopiero po chwili.
-Słucham ?
-Dzień dobry, mam przesyłkę dla pani Sary Reus
-Proszę wjechać na 12 piętro - nacisnęłam przycisk otwierający drzwi 
-Dziękuję - usłyszałam jeszcze, a następnie odłożyłam słuchawkę
Otworzyłam drzwi od mieszkania i oparłam się o futrynę.
-Dzień dobry pani Reus - uśmiechnął się do mnie młody chłopak trzymający paczkę w ręku
-Dzień dobry
-To dla pani
-Gdzie mam pokwitować ? - położyłam paczkę na szafkę w przedpokoju i sięgnęłam po długopis
-O tutaj - wskazał, a jak się podpisałam to ruszył w stronę windy
-Do widzenia ! - zawołałam za nim
-Do widzenia - rzucił przez ramię
Zamknęłam drzwi, wzięłam paczkę do ręki, ruszyłam do kuchni i nie zwracając uwagi na blondyna zaczęłam rozpakowywać pudełko.
-Co to ? - zaciekawił się
-Nie jestem pewna - wzruszyłam ramionami 
-Jak to ? - zaśmiał się
-Zamówiłam kilka rzeczy, więc nie wiem co to jest
-Ok - zaczął zbierać rzeczy ze stołu
-Moja sukienka - pisnęłam
-To nazywasz sukienką ? - stanął za mną
-Oczywiście - prychnęłam
-Chyba jest to tylko kawałek materiału - przewrócił oczami - gdzie Ty to będziesz nosiła ?
-Do klubu na imprezy - mrugnęłam do niego - i nawet zabiorę ze sobą swojego męża
-Szczęściarz z niego - uśmiechnął się
Jeszcze raz spojrzałam na swój nowy nabytek i kolejny raz się zachwyciłam. Złota, krótka na cieniutkich ramiączkach z wyciętymi prawie całymi plecami. W słońcu cekiny lśniły cudownie przez co sukienka lub jak woli mój mąż kawałek materiału wyglądał idealnie. Będę w niej lśniła. O tak !
-Przymierz - zachęcił piłkarz
-Nie tam - mruknęłam - jeszcze się zakochasz
-Za późno - zaśmiał się
*****
Późnym popołudniem zabrałam się za gotowanie. W końcu ktoś musi przygotować kolacje dla nas i dla naszych przyjaciół. Pracowałam w kuchni, a Marco nakrywał do stołu.
-Kotku, a tak w ogóle to co gotujesz ?
-Zobaczysz później
-Powiedz mi -jęknął
-Na kolacje lasagne, a na deser zrobię suflety czekoladowe. Mógłbyś wybrać jakieś wino
-Okej, podoba mi się Twój wybór
-Co do kolacji czy deseru ?
-Deseru - nagle znalazł się obok mnie
-Tak myślałam - zaśmiałam się
-Jeszcze mam Ci w czymś pomóc ?
-Hmm ... - zamyśliłam się - sałatkę zrobiłam, grzanki i lasagne są w piekarnik, a suflety zrobię w ostatniej chwili. Wybierz tylko to wino proszę
-Jasne, już się robi
Postawiłam sałatkę na stole, dzbanek z wodą i kwiaty dla dekoracji. Upewniłam się, że wszystko jest gotowe na tyle, żebym wyszła z kuchni i ruszyłam do sypialni. Wcześniej się wykąpałam, więc teraz tylko wypadało się przebrać.
-Kochanie - zapukałam do drzwi łazienki - co zakładasz ?
-Czarne jeansy i ciemną koszulę
-Dzięki
-A Ty ?
-Właśnie się zastanawiam - przeszłam do garderoby 
Skoro on się ubiera na ciemno to ja też. Sięgnęłam po szarą, lekko rozkloszowaną spódnicę, do tego czarna, obcisła bluzka na ramiączka i czarne klasyczne czółenka na obcasie. Ze szkatułki z biżuterią wyjęłam jeszcze wisiorek z białego złota, bransoletkę od kompletu i śliczne, delikatnie kolczyki. Przed lustrem związałam włosy w luźnego kucyka, a jak łazienka się zwolniła to poprawiłam swój make-up.
-Myszko piekarnik już pika !
-Schodzę ! - zawołałam
Zbiegłam ze schodów prosto do kuchni. Marco stał przy piekarniku i o dziwo nie miał pojęcia do robić. Zachichotałam i wyłączyłam piekarnik. Na talerz wyjęłam grzanki, a blondynowi poleciłam, żeby postawił je na stole. Szybko przygotowałam masę do sufletów, rozlałam je do czterech naczyń i ustawiłam na blacie. Według kuchennego zegara goście powinni być lada moment. I nie pomyliłam się. Dosłownie kilka minut później usłyszałam znajome piknięcie co oznacza, że państwo Gotze wpisali kod i jadą na górę. Wytarłam ścierką ręce, a potem ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Otworzyłam je dopiero jak usłyszałam dzwonek.
-Cześć - uśmiechnęłam się wpuszczając ich do środka
-Cześć kochana - przytuliła mnie była modelka
-Cześć Sara, to dla Ciebie
-Och są śliczne, dziękuje - wzięłam do ręki duży bukiet tulipanów - wstawię je do wazonu
-A gdzie Twój mąż ?
-Jestem jestem - zaśmiał się blondyn
Zaprowadził gości do stołu, a ja wstawiłam kwiaty do wazonu i ruszyłam, a z piekarnika wyjęłam lasagne i ruszyłam do gości. Postawiłam naczynie na stole i zabrałam się za krojenie.
-Rozpieszczasz nas Sara
-W końcu muszę o Was zadbać - zachichotałam
-Za rzadko u nas bywacie - powiedział Marco
-Wy też nie przyjeżdżacie za często do Monachium - odgryzł się żartobliwie Gotze
-Powiedzcie co u Was słychać - uśmiechnęłam się nakładając, każdemu danie na talerz
-Bez zmian. Leo rośnie jak na drożdżach, Mario trenuje, a ja zajmuję się domem
-Długo zostaniecie w Dortmundzie ?
-Jeszcze kilka dni
-Musimy zobaczyć młodego - posłałam jej uśmiech
-Chyba go nie poznacie, to już duży chłopiec - zaśmiał się szatyn
-To prawda - westchnęła Ann
-Czas szybko leci - Reus położył mi dłoń na kolanie
-A Wy kiedy planujecie nowego członka rodziny ?
-Wszystko w swoim czasie - wzruszyłam ramionami
-Najpierw może zmiana klubu - mruknął Marco - albo chociaż nowe lokum
-Chcesz zmienić klub ?
-Myślę o tym
-Gdzie ?
-Tego jeszcze nie  wiemy - zabrałam głos - pomyślimy pod koniec roku
-Może znowu będziemy mieszkać w jednym mieście - ucieszyła się pani Gotze
-Możliwe - zachichotałam
Dokończyliśmy jeść, pozbierałam talerze ze stołu, zapakowałam je do zmywarki i wstawiłam suflety do piekarnika. Za kilka minut będą gotowe.
-Zaraz będzie deser - usiadłam na swoim miejscu
-Co pysznego wymyśliłaś ?
-Suflety czekoladowe
-To jej specjalność - objął mnie mąż
-Chcesz nas roztyć ?
-No pewnie - wybuchłam śmiechem
Jak tylko usłyszałam pikający piekarnik to ruszyłam do kuchni, wyjęłam swoje suflety, sprawdziłam swoją porcje czy się udały, a potem postawiłam je na tacy i zaniosłam do gości. 
-Uwaga, bo gorące - ostrzegłam
-Pyszne - powiedział Mario - wręcz fantastyczne
-Dziękuje - delikatnie się zarumieniłam
-Nie przyzwyczajaj się - warknął dla żartu drugi piłkarz
-Za późno, będę u Was częściej bywał
-W takim razie po prostu dam Twojej żonie przepis - puściłam mu oczko
-Poproszę - uśmiechnęła się blondynka
Kilkanaście minut później siedzieliśmy na dolnym balkonie z winem. Wciąż wieczory były ciepłe, a widok niezmiennie cudowny. 
-Miło tak spędzić wspólny wieczór
-To prawda - poczułam jak Marco obejmuje mnie do tyłu
-Jak Wam się żyję jako mąż i żona ?
-Bez zmian - zaśmialiśmy się oboje
-Nie widzicie żadnych zmian ?
-Może tylko to, że zmieniłam nazwisko
-Masz już swój podpis ?
-Tak, ale czasem jeszcze się mylę
-Ostatnio pani zapytała ją czy rozmawia z panią Reus, a Sara powiedziała jej, że nie 
-To nie jest śmieszne - szturchnęłam go
-Jest ! - zawołał nasz przyjaciel
Nie przejmuj się - mrugnęła do mnie kobieta - miałam podobnie
-Ciężkie jest życie młodych mężatek - zażartowałam
Żartowaliśmy, rozmawialiśmy i popijaliśmy wino do północy. Potem wróciliśmy do środka, ale nie siedzieliśmy tam zbyt długo, ponieważ państwo Gotze szybko się ulotnili. Zdążyłam się jeszcze tylko umówić z Ann na spacer i może krótkie zakupy. Zamknęłam drzwi ze przyjaciółmi i nie oglądając się na Marco wróciłam, aby posprzątać. Zapakowałam naczynia do zmywarki, uruchomiłam ją i ogarnęłam resztę. Pół godziny później wszystko lśniło, więc poszłam do naszej sypialni. Byłam tak zmęczona, że marzyłam już tylko o śnie. 
*****

Do zobaczenia w czwartek :*

piątek, 25 marca 2016

50. „I ślubuję Ci"

SARA
-Ja Marco ...
-Ja Marco
-Biorę Ciebie Saro za żonę ...
-Biorę Ciebie Saro za żonę - puścił mi oczko
-I ślubuję Ci ...
-I ślubuję Ci
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską ...
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci ...
-Oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci
-Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci ...
-Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci - dokończył uśmiechając się 
-Ja Sara ...
-Ja Sara
-Biorę Ciebie Marco za męża ...
-Biorę Ciebie Marco za męża
-I ślubuję Ci ...
- ślubuję Ci - uśmiechnęłam się
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską ...
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci ...
-Oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci
-Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci ...
-Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci
-Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte ja powagą Kościoła Katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen
*****
Tańczyłam w ramionach męża nasz pierwszy taniec. Przytulona do niego bujałam się w rytm melodii, którą oboje dobrze znamy.
-Jest tak jak to sobie wymarzyłaś ?
-Jest lepiej - szepnęłam
-Kocham Cię
-Kocham Cię - powtórzyłam z uśmiechem
*****
Gości powoli ubywało, ale niektórzy wciąż szaleli na parkiecie. Ja już nie mogłam tańczyć, nogi bolały mnie niemiłosiernie. Wysokie obcasy to był świetny pomysł, ale na pierwsze kilka godzin, a nie na całe wesele. Skrzywiłam się lekko. Do pokoju na  pewno nie dojdę. Chyba, że boso.
-Coś się stało ? - spytał mój mąż z widocznym niepokojem na twarzy
-Wszystko w porządku - pocałowałam go - tylko bolą mnie już nogi
-To była długa noc
-To prawda, ale była wspaniała - uśmiechnęłam się promiennie
-Najlepsza noc w moim życiu - objął mnie
-Myślisz, że musimy być do końca ?
-Myślę, że możemy się już urwać - zaśmiał się
-Świetny pomysł 
Zdjęłam buty, Marco wziął jeszcze szampana, a potem razem udaliśmy się w stronę naszego apartamentu.
-Proszę - otworzył przede mną drzwi
-Dziękuję - uśmiechnęłam się
Weszłam wgłąb apartamentu, rzuciłam buty na ziemie i próbowałam zdjąć welon.
-Ja się tym zajmę - pocałował mnie w szyję, a zaraz potem pomógł mi zdjąć welon
-Mógłbyś jeszcze rozpiąć mi suknię ?
-Oczywiście
-Kocham Cię, wiesz ?
-Wiem i ja też Cię kocham - wyczułam, że się uśmiechnął - i gotowe
-Dziękuję - zachichotałam
Zdjęłam suknię, odłożyłam ją na fotel, a następnie sięgnęłam po szlafrok. Marco stał nieruchomo i tylko śledził mnie wzrokiem.
-Będziesz tak na mnie patrzył ?
-Podziwiam widoki
-I jak ?
-Nigdy mi się nie znudzą - powoli ruszył w moją stronę
-Cieszę się - przytuliłam się do niego - w końcu będziesz na mnie skazany do końca życia
-Wiem - pocałował mnie - i nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mnie to cieszy
-Zaczęło się - zaśmiałam się po chwili milczenia
-Co się zaczęło ? - zmarszczył brwi
-Twoja babcia spytała mnie kiedy może spodziewać się prawnuków - oparłam czoło o jego ramię cicho chichocząc
-Co jej powiedziałaś ? - spytał rozbawiony
-Prawdę
-Jaką prawdę ?
-No, że nie myśleliśmy jeszcze o dzieciach
-A ona na to ... niech zgadnę - zamyślił się - to już najwyższa pora na dziecko
-Dokładnie tak, skąd wiedziałeś ?
-Znam ją - wzruszył ramionami - ale wiesz co ...
-Co ?
-Niedługo będę miał te 30 lat na karku o chciałbym mieć wreszcie dziecko
-Mamy jeszcze dwa lata - uśmiechnęłam się blado
-Niecałe - przyjrzał mi się chcąc zobaczyć moja reakcje - wszystko w porządku ?
-Oczywiście - pocałowałam go
-Sara kochanie musisz wiedzieć, że nie zamierzam Cię do niczego zmuszać. Kocham Cię i oczywiście, że chciałbym mieć z Tobą dzieci, ale wtedy jak Ty będziesz gotowa. Za rok, za dwa czy za pięć, a nawet teraz. Wszystko zależy tylko od Ciebie. Pewnie, że chciałbym, żeby nas było troję albo czworo, ale we dwoje też jest wspaniale - cały czas patrzył mi w oczy - nie chcę, żebyś czuła się przyparta do muru przez moją babcie, mój wiek czy głupie gadanie innych, ok ?
-Ok - uśmiechnęłam się - wykład mojego życia 
-Do usług - mrugnął do mnie
-Marco - szepnęłam
-Tak ?
-Mógłbyś zdjąć ten garnitur ? Bo jakoś tak dziwnie się czuję jak ja jestem tylko w szlafroku, a Ty w pełnym stroju 
-Oczywiście - wybuchł śmiechem - życzenie mojej żony jest dla mnie rozkazem
-Dziękuję - lekko się zarumieniłam
-Ale wcześniej mam pomysł
-Jaki ?
-Chodź - pociągnął mnie za rękę w stronę łóżka, posadził mnie na nim, pocałowałam krótko w usta i zawiązał oczy jakąś chustką - zaraz przyjdę
-Co Ty kombinujesz ?
-Zaufaj mi
-Zawsze Ci ufam - mruknęłam - masz 10 minut, a potem moja cierpliwość się skończy
Co z tego, że nie mam zegarka, a moje wyczucie czasu nie jest zbyt dobre.
-Wyrobię się
Czekałam dzielnie, aż mój ukochany mąż łaskawie pokażę mi to na co wpadł. Starałam się nie myśleć o tym za bardzo, bo znając blondyna to może wpaść na różne mądre lub głupie pomysły. Taki już jego urok. Między innymi za to tak bardzo go kocham. I nareszcie zostałam jego żoną. Teraz już nic nas nie rozdzieli. A przynajmniej taką mam nadzieje.
-I gotowa - usłyszałam
-Mogę to już zdjąć ?
-Yhmm
-Nareszcie - zsunęłam opaskę z oczu, ale w pokoju nic się nie zmieniło - gdzie ten Twój pomysł ?
-W łazience - uśmiechnął się
-Prowadź - złapałam go za rękę
Weszliśmy do dużej, nowoczesnej łazienki, w której paliło się sporo małych świeczek, a wanna z hydromasażem była już na nas gotowa. Mimowolnie się uśmiechnęłam. On wie jak o mnie zadbać.
-Wskakuj - zaśmiał się wesoło
-Tak jest mężu - powiedziałam, a on mnie pocałował - myślałam, że do mnie dołączysz
-Dołączę, ale idę jeszcze po szampana 
-W porządku
Zdjęłam szlafrok, bieliznę, a potem weszłam do wody. Co za ulga. Po chwili Marco do mnie dołączył podając mi wcześniej kieliszek wypełniony wspaniałym trunkiem.
-Nie sądziłam, że tak będzie wyglądała moja noc poślubna - zachichotałam
-Ej ! - zawołał oburzony - to nie jest jedyna atrakcja jaką dla Ciebie przygotowałem tej nocy
-Taką mam nadzieje
-Jeszcze będziesz mnie błagała, żebyśmy poszli spać
-Patrząc na to, że jest około 4 nad ranem, a na 15 mamy poprawiny i zamierzam się wyspać to nie masz za wiele czasu
-O to się nie martw - posłał mi pewny siebie uśmiech - zdążę
-Nie martwię się
-Mogę być szczery ?
-Podobno zawsze jesteś szczery 
-No tak - odpalił zmieszany
-Mów Reus
-Mając Cię przy sobie nie wiem czy bym wytrzymał w celibacie do ślubu. W końcu to prawie 4 lata - jęknął, a ja wybuchłam śmiechem
-I tak jestem dumna, że wytrzymałeś dwa 
-Szybko zleciało - machnął ręką
-Niczego nie żałuję, wiesz ? Żadnej kłótni, żadnego spędzonego z Tobą czasu. Wszystko to doprowadziło nas dzisiaj do ołtarza. Cieszę się, że zostałam Twoją żoną. Teraz już nic i nikt nas nie rozdzieli
-Ja też nie żałuję - pocałował mnie w dłoń - każdego dnia dziękuję Bogu, że podkusił mnie do wyjścia z domu
-A ja dziękuję rodzicom, że mi powiedzieli, że najbliższy samolot był właśnie do Dortmundu
-Kilka przypadków, a tak zmieniają życie
-To było przeznaczenie
-Wiesz co to było ? Miłość od pierwszego znaczenia
*****

Zajrzałam do hotelowej szafy, z której wyjęłam dwie sukienki. Jedną białą, a drugą błękitną. Hmm ... którą mam założyć ? Nie mogłam się w ogóle zdecydować. Spojrzałam w lustro, w którym odbijam się w całej okazałości. Ubrana jedynie w beżową bieliznę w pełnym makijażu i gotowej fryzurze. Do szczęście brakowało mi tylko sukienki i butów. Spojrzałam na swoją prawą dłoń, na serdecznym palcu lśniły dwa pierścionki - zaręczynowy i obrączka. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Chcesz tak iść na dół ? - spytał Marco rozbawionym głosem
-Oczywiście - zachichotałam
-Nie zgadzam się
-Nie masz nic do gadania - odwróciłam się w jego stronę i zamarłam, czemu on wygląda tak idealnie i seksownie ?
-Teraz już mam - podszedł do mnie powoli, a następnie mnie pocałował - jesteś moją żoną
-Jestem Twoja szepnęłam prosto w jego usta
-Boże Sara jak Ty na mnie działasz - odparł mnie o szafę i naparł na mnie biodrami, a ja poczułam, że w jego spodniach ... o jejku
-Marco nie możemy - mój głos nie brzmiał zbyt przekonująco
-To nasze poprawiny, możemy się spóźnić
-Och - jęknęłam rozwiązując mu krawat
Czułam jak jego ręce błądzą po plecach i pobliżu zapięcia od stanika. Już prawie go rozpiął jak nagle ktoś zapukał do drzwi. Nie ! Cholera jasna ! Tylko nie teraz.
-Zabiję - warknął mój mąż odrywając się ode mnie i kierując się do drzwi - ubierz się Sara
-Jasne - sięgnęłam po szlafrok
Będąc już w miarę ubrana ruszyłam do drzwi tak jak Marco. O dziwo za nimi stała moja teściowa.
-Dzień dobry - powiedziałam rumieniąc się
-Witaj Sara
-Coś się stało ?
-Chciałam sprawdzić czy zamierzacie do nas dołączyć
-Oczywiście, że zamierzamy mamo - rzekł zirytowany
-Nie denerwuj się synku - położyła mu dłoń na ramieniu - po prostu jest już w pół do czwartej
-Zaraz zejdziemy - zabrałam głos - to moja wina, bo nie mogę się zdecydować na sukienkę
-Rozumiem - zaśmiała się
-Będziemy za kwadrans - blondyn zamknął drzwi nie czekając na odpowiedź
Zaśmiałam się widząc jego minę, a zaraz potem szybko się oddaliłam, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Nie mamy na to czasu.
-Którą mam założyć sukienkę ? - zawołałam 
-Niebieską
-Dzięki
Rzuciłam gdzieś za siebie szlafrok i sięgnęłam po błękitną sukienkę bez ramiączek. Idealnie podkreślała wszystkie moje kształty. Na stopy wsunęłam beżowe sandałki na obcasie, do kopertówki w tym samym kolorze wrzuciłam telefon, szminkę i chusteczki. Na prawym nadgarstku zapięłam złotą bransoletkę, którą dostałam na 22 urodziny od mojego jeszcze wtedy narzeczonego. Na szyi zapięłam delikatny, złoty wisiorek i voila. 
-Może być ?
-Jest idealnie - pocałował mnie w dłoń
-No to chodźmy
-Mamy jeszcze siedem minut
-Obrażasz mnie czy siebie ? - zaśmiałam się
-Składam godną rozpatrzenia propozycję pani Reus
-Panie Reus jest pan uroczy - uśmiechnęłam się
Zeszliśmy na dół do głównej sali. Na nasz widok wszyscy obecni wstali i zaczęli bić brawo. Czułam, że jestem czerwona jak burak, więc schowałam twarz w zagłębieniu szyi mojego męża. 
-No nareszcie państwo Reus się pojawili - zawołał Mario
*****


No to co ? Oficjalnie Sara i Marco są małżeństwem :)(spokojnie to nie jest sen)
Wesołych Świąt Kochane !
Buziaki i do zobaczenia w poniedziałek :*

wtorek, 22 marca 2016

49. „Zdradzasz mnie Marco ?"

SARA
Od trzech dni czyli od naszej kłótni, a może od naszego rozstania nie wychodzę z sypialni gościnnej. Nie jem, nie przebieram się i w zasadzie nie robię nic oprócz spania i płakania w poduszkę. Zastawiłam drzwi komodą, a okna zasłoniłam. I żyję, chociaż część mnie umarła.
-Sara możesz do jasnej cholery otworzyć te drzwi ?! - blondyn walił w drzwi
-Nie mogę - warknęłam - ale może kiedyś to zrobię
-Przestań ! Wyjdź wreszcie z tego pokoju !
-Chyba śnisz - mruknęłam

-Sara skarbie proszę Cię - zmienił chyba taktykę - otwórz drzwi i pogadaj ze mną. Nic nie jadłaś od trzech dni Sara, to niebezpieczne
-A co Cię to interesuję ?!
-Możesz z łaski swojej przestać ? - sądząc po odgłosie kopnął w drzwi - kocham Cię i się o Ciebie martwię do cholery 
-Powiesz mi prawdę ?
-Chciałbym naprawdę, ale to trochę skomplikowane
-Taka jestem dla Ciebie ważna, że musisz mnie okłamywać ? - prychnęłam
-Wiem, że bardzo Cię zraniłem, ale robię to dla Twojego dobra
-Może nie wiesz co jest dla mnie dobre
-Daj mi tylko kilka dni, a potem wszystko Ci wyjaśnię. Obiecuję skarbie
-Zdradzasz mnie Marco ? - spytałam opierając się o ścianę
-Jak możesz tak myśleć Sara ?
-Po prostu się pytam
-Nigdy w życiu Cię nie zdradziłem
Chciałam powiedzieć, że wiem, bo doskonale go znam, ale nie potrafiłam. Zamiast tego tylko się popłakałam. Dlaczego miłość tak bardzo boli, dlaczego ?! Kocham go i nie przestanę, ale nie radzę sobie z tym wszystkim. Wiem, że blondyn coś ukrywa, tylko co ?
-Sara jesteś tam ? - usłyszałam ciepły głos Ani Lewandowskiej - możesz mi otworzyć ?
Nic nie odpowiedziałam, tylko odsunęłam komodę i otworzyłam drzwi. Polka nic nie powiedziała, tylko przytuliła mnie mocno i pozwoliła mi się wypłakać.
-Co Ty tu robisz ?
-Marco poprosił mnie, żebym przyjechała
-Dziękuję
-Pogadamy ?
-Jasne - usiadłam na łóżku - gadanie jest najlepsze na wszystko, co ?
-Czasem lepiej jest się wygadać
-Zjebało się Aniu, a było już tak dobrze
-O co poszło ?
-Zmienił się, ukrywa coś, okłamuje mnie. Mam tego serdecznie dość, a na dodatek jak chciałam się wyprowadzić to mi zabronił
-Podał powód ? - objęła mnie ramieniem
-Nie, to taki jego wymysł
-Martwi się o Ciebie, wiesz ?
-Możliwe - wzruszyłam ramionami
-Podobno nic nie jadłaś od trzech dni
-Nie mam ochoty na jedzenie
-Tak nie może być, wiesz o tym ?
-Aniu ja nie chce stąd wychodzić, nie chce się z nim widzieć, a już na pewno nie chce z nim gadać w cztery oczy
-Okej, ale jak pójdę zrobić Ci coś do jedzenia i tu przyniosę to zjesz ?
-Tak, zjem
-W takim razie zaraz wracam - uśmiechnęła się
-Poczekam
Minęły góra trzy minuty jak Ania wróciła z kartką w ręku.
-Marco wyszedł, więc idź pod prysznic, przebierz się, a potem chodź na śniadanie - podała mi kartkę - i uśmiechnij się
Dopiero jak wyszła to niepewnie spojrzałam na kartkę papieru, którą podała mi przyjaciółka."
"Wyszedłem coś załatwić, nie wiem, o której wrócę. 
M. 
Jakbyś się martwiła to jestem pod telefonem."
Dlaczego skreślił ostatnie zdanie ? Przecież to oczywiste, że mogę się o niego martwić. Nie chciałabym, żeby coś mu się stało, dalej go kocham. Niestety. Odłożyłam kartkę na bok i ruszyłam do sypialni, którą jeszcze niedawno dzieliłam z blondynem. Wzięłam sobie byle jakie cichy z garderoby, a następnie zamknęłam się w łazience. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w koka. Mój cudowny makijaż ograniczony był tylko do tuszu do rzęs. Założyłam bieliznę, spodnie dresowe, koszulkę na ramiączka i bluzę. Gotowa, ale wcale nie zadowolona zeszłam na dół i usiadłam przy stole.
-Od razu lepiej wyglądasz
-Dzięki - mruknęłam
-Zjadaj - postawiła przede mną miskę z owsianką
-Strasznie duża porcja
-Oj nie marudź
Posłusznie zjadłam swój pierwszy posiłek od ponad 72 godzin i włożyłam miskę do zmywarki.
-Masz ochotę na coś jeszcze ?
-Już się najadłam, dziękuje
-To co masz ochotę teraz robić ? Może jakiś spacer ?
-Wolę zostać tutaj - westchnęłam
-Chodź tutaj - przytuliła mnie - pogodzicie się, zobaczysz
-Tak bardzo go kocham - wybuchłam płaczem -ale już sobie z tym nie radzę
-Pogadam z nim jak chcesz
-On nic Ci nie powie Aniu - przewróciłam oczami
-Sara nie unoś się honorem, tylko daj mu szanse. Oboje macie za dużo do stracenia
-Wiem, ale potrzebuje czasu, żeby się uspokoić
-Może zabiorę Cię na kilka dni do Monachium ?
-Pomyślę o tym, dobrze ?
-Jasne, masz czas
-Marco rozpakował moje walizki
-To dobrze ?
-To słodkie - rozczuliłam się, a ona się uśmiechnęła - cicho !
-Nic nie mówię ! - uniosła ręce w geście poddania się
-Chyba się położę
-Źle się czujesz ?
-Trochę - westchnęłam
-Sara wiesz od czego to ?
-Daj spokój Aniu, nic mi nie jest
-Okej, połóż się, a ja zrobię jakąś kolacje
-Przed chwilą, przecież jadłam !
-Nie szkodzi
Powlokłam się na górę, weszłam do naszej sypialni i położyłam się na łóżku po stronie blondyna. Poduszka pachniała nim tak intensywnie,  że aż zakręciło mi się w głowie. Zasnęłam wyjątkowo szybko. 
*****
-Sara - ktoś mną potrząsnął - obudź się
-Co ? - otworzyłam jedno oko i zobaczyłam Mario
-Marco jest w szpitalu
-Co ?! - zerwałam się z łóżka - o czym Ty mówisz ? 
-Wszystko Ci opowiem w samochodzie, chodź !
-Już idę
W przedpokoju założyłam pierwsze lepsze buty Nike wyjęte z szafki, kurtkę i wybiegłam z przyjacielem z mieszkania. To jakiś zlot sportowców z Monachium ? Najpierw Ania, a teraz Mario. Dziwne.
-Wiesz co mu jest ? - spytałam zapinając pasy
-Nie, tylko do mnie zadzwonili ze szpitala. Podobno dzwonili do Ciebie, ale nie odbierałaś
-Mam rozładowany telefon - westchnęłam - co robisz w Dortmundzie ?
-Jestem tu od kilku dni
-I nawet nie przyszedłeś się przywitać ?
-Przepraszam
-Kto go pobił ?
-Nie mam bladego pojęcia - powiedział spięty
-Kłamiesz
-Sara odpuść proszę
-Jasne - mruknęłam patrząc na widoki za oknem
Bałam się. Cholernie się bałam. Kto go pobił ? Co mu jest ? Wyjdzie z tego ? Jest bezpieczny ? Kilkadziesiąt minut później stałam już przy recepcji i czekałam, aż pielęgniarka wskaże mi lekarza, który zajmuję się Marco. 
-To ten - uśmiechnęła się przyjaźnie pokazując mi starszego mężczyznę
-Dziękuję bardzo ! - odeszłam od niej i stanęłam przed lekarzem - dzień dobry, jestem narzeczoną Marco Reusa
-Och dobrze, że pani jest 
-Co z nim ?
-Nie najlepiej - westchnął - trafił do nas pobity. Ma całą posiniaczoną twarz, rozciętą wargę, łuk brwiowy i złamany nos. Wykluczyliśmy krwotoki wewnętrzne, ale musimy zatrzymać go na obserwacji. Do obrażeń dochodzą również bardzo mocno zbite żebra oraz wstrząśnienie mózgu. Na razie jest nieprzytomny, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Proszę być dobrej myśli
-Czy mogę go zobaczyć ? - spytałam drżącym od emocji głosem
-Oczywiście, myślę, że pani obecność dobrze na niego podziała
-Dziękuję 
Już miałam otworzyć drzwi od jego sali, ale zatrzymała mnie pielęgniarka. Podała mi worek foliowy z osobistymi rzeczami Marco. Telefon, kluczę, portfel, a nawet mój pierścionek. Nic nie zniknęło. 
-Sara - piłkarz złapał mnie za łokieć - wszystko będzie dobrze, zobaczysz
-Będzie dobrze jak dowiem się prawdy Mario
-Wszystko w swoim czasie
-Mam już  dość tych tajemnic. Mam wrażenie, że wszyscy wiedzą tylko nie ja !
-Prawdę zna tylko on 
-A Ty ?
-Nie wiem wszystkiego
-Powiedzmy, że Ci wierzę - nacisnęłam klamkę -- a teraz przepraszam, ale chce go zobaczyć
Weszłam do sali, w której cisza przerywana była pikaniem aparatury. Usiadłam na krzesełku i musiałam się mocno przyjrzeć, żeby rozpoznać Marco w mężczyźnie. Jejku co oni mu zrobili.
-W co Ty się wpakowałeś kochanie - złapałam go za rękę 
Kolejne minuty mijały, a ja nie chciałam go zostawiać. Kto ma go trzymać za rękę jak nie ja ? W końcu sięgnęłam po jego rzeczy. Pierścionek z powrotem wsunęłam na palec, a potem coś mnie podkusiło i wzięłam jego telefon. Odblokowałam go bez problemu, bo nie było żadnego hasła i weszłam w wiadomości. Ostatnie sms-y były od jakiegoś nieznanego numeru. Jak zaczęłam je czytać to aż robiło mi się słabo. Cholera. 
"Masz ładną narzeczoną. Byłaby szkoda, gdyby coś jej się stało."
"Pilnuj swojego skarbu, bo nie tylko Ty masz na nią ochotę." 
"Zostawiasz ją samą w domu ? Odważny z Ciebie facet." 
"10 tysięcy euro i będzie bezpieczna."
"Nie chcesz płacić ? Pożałujesz !"
"Stawka wzrosła do 100 tysięcy."
"Niby tak ją kochasz, a nie chcesz płacić.
"Spróbuj iść na policję, a będziesz odwiedzał narzeczoną na cmentarzu."
Ciężko przełknęłam ślinę i odłożyłam telefon. Nie chciałam tego więcej czytać. Marco tak dziwnie się zachowywał przez te wiadomości. Bał się o mnie, ale jednocześnie nie chciał mnie martwić. A teraz oni go pobili. No i po co się z nimi spotkał, no po co ? Co za idiota ! Kochany idiota. 
-Proszę pani - zagadała do mnie pielęgniarka - siedzi tu już pani od dawna, proszę iść do domu odpocząć. Pani narzeczony jest w dobrych rękach
-Zostanę tutaj
-Jest pani pewna ?
-Tak - pokiwałam twierdząco głową - dziękuje za troskę
-Jakby coś się działo to proszę nacisnąć ten guzik - pokazała na panelu
-W porządku - uśmiechnęłam się blado - czy nasz przyjaciel jest cały czas na korytarzu ?
-Nie tylko, jeszcze kilka osób doszło
-Dziękuję
Drzwi za pielęgniarką nie zdążyły się zamknął, a do sali wszedł Mario z Anią.
-Co z nim ?
-Bez zmian
-Tak mi przykro - karateczka położyła mi dłoń na ramieniu
-Wszystko to jest moja wina
-O czym mówisz ?
-Pobili go przeze mnie
-Sara możesz jaśniej ?
-Ci ludzie co go pobili wcześniej go szantażowali. On próbował mnie tylko chronić - podałam im telefon z otwartymi wiadomościami - o tym wiedziałeś Mario ?
-Tylko część, żadnych szczegółów 
-Gdyby tylko mi powiedział - westchnęłam
-Nie obwiniaj się Sara
-Ania ma racje, to nie jest Twoja wina
-Nie chce go stracić - po moich policzkach spłynęły słone łzy - tak bardzo go kocham 
-Twardy jest - uśmiechnął się Gotze - nic mu nie będzie. Zobaczysz
-No i ma dla kogo żyć - dodała polska
-Chciałbym - pogładziłam blondyna po policzku - bardzo bym tego chciała
-Są tu rodzice Marco i Melanie, chcesz z nimi pogadać ?
-Nie, jeszcze nie teraz
-A może coś zjesz ?
-Nie jestem głodna - westchnęłam - ale w zasadzie to chciałabym zostać z nim sama
-Jasne, ale jakby co to jesteśmy na korytarzu - powiedzieli i opuścili sale 
Złapałam swojego narzeczonego za dłoń i pocałowałam ją.
-Jestem tu Marco i nigdzie się nie wybieram. Przepraszam, że byłam na Ciebie taka zła, teraz wszystko już rozumiem. Damy radę razem. Tylko obudź się, proszę. Chcę spędzić z Tobą resztę swojego życia Marco, chcę wyjść za Ciebie za mąż, chcę mieć z Tobą dzieci. Obudź się Marco. Tak bardzo Cie kocham
-Sara ? - wychrypiał