poniedziałek, 28 marca 2016

51. „To nazywasz sukienką ?"

SARA
Minęło już półtora miesiąca od naszego ślubu, a ja mam wrażenie, że wczoraj ślubowałam mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską przed ołtarzem w towarzystwie naszej rodziny, przyjaciół, znajomych. Wstałam dzisiaj jakoś wyjątkowo późno, ale nie przejęłam się tym za bardzo. Na spokojnie wzięłam prysznic, umalowałam się i związałam włosy w koka. W garderobie założyłam czystą bieliznę, jeansowe szorty i zwykłą białą bokserkę. Zjadłam śniadanie, a potem zrobiłam sobie dzbanek lemoniady i sięgnęłam po szklankę do szafki. Zaniosłam wszystko do mojego pięknego ogrodu czyli na balkon, który rok temu zmienił się w moje ulubione miejsce. Wszędzie kwiaty, zieleń i mój ulubiony leżaczek, a obok niego stolik. Z sypialni wzięłam jeszcze książkę, telefon i ulubione okulary przeciwsłoneczne. Słońce świeciło dziś jak szalone, ale po podróży poślubnej byłam już mocno opalona. Totalnie zatraciłam się w lekturze, co chwila przewracałam kartki.Dawno nie czytałam aż tak dobrej książki.
-Cześć kochanie - usłyszałam ciepły i czuły głos, a następnie poczułam delikatny pocałunek na czole
-Cześć - uśmiechnęłam się odkładając książkę - co tak szybko ?
-Szybko ? - zmarszczył brwi - trening się przedłużyć, a ja byłem jeszcze po sushi
-Przepraszam, totalnie straciłam poczucie czasu
-Dobra lektura ? - pomógł mi wstać
-Bardzo dobra - zachichotałam - to jak było na tym treningu ?
-W porządku - wzruszył ramionami - jesteś głodna skarbie ?
-Trochę - objęłam go - mówiłeś, że masz sushi ?
-Twoje ulubione - wyczułam, że się uśmiecha
-Nakryję do stołu
Kilkanaście minut później siedzieliśmy przy stole zajadając się obiadem kupionym przez mojego ukochanego.
-Wina ?
-O tej porze ? - zaśmiałam się - chcesz mieć żonę alkoholiczkę ?
Spojrzał na mnie i wybuchł szczerym, głośnym śmiechem. Mimo, że jest bardzo młody to wyglądał jeszcze młodziej. Poważnie jest ode mnie o pięć lat starszy ?
-Nawet jeśli, to już i tak nie ma odwrotu
-To prawda, nie możesz się już wycofać - cmoknęłam z zadowoleniem
-I nie zamierzam
-Wiesz, że Ann i Mario są w Dortmundzie ?
-Pewnie, że wiem
-Wpadną dziś na kolacje - uśmiechnęłam się
-Z małym ?
-Już nie jest taki mały
-To już dwa lata ?
-Yhmm
-Słodki chłopak
-Masz racje - uśmiechnęłam się na samą myśl o synu naszych przyjaciół
-To będą z małym ?
-Raczej nie, Ann mówiła coś, że chyba zostawią go u rodziców 
-Rozumiem
-Mario wraca do Borussii ?
-Raczej nie
-A Ty masz jakieś plany ?
-Może w przyszłym sezonie
-Tyle akurat wiem, ale chcesz zmienić klub, prawda ?
-Być może - wzruszył ramionami - może w zimowym okienku transferowym podpiszę nowy kontrakt
-Gdzie ?
-Nie wiem Sara - westchnął - może Monachium, może Londyn, może Barcelona. Szczerze mówiąc to jeszcze o tym myślałem
-Pojadę z Tobą nawet na koniec świata - wstałam, podeszłam do niego, usiadłam mu na kolanach, a on mnie objął
-Nie skończyłaś jeszcze studiów - położył głowę na moim ramieniu - a ja nie chce, żebyś potem czegoś żałowała
-Marco w październiku zaczynam kolejny rok i jeśli zaliczę to co powinnam to będzie koniec. Muszę sobie tylko trochę dołożyć zajęć
-Dlaczego to właśnie Ty masz się dla mnie tak poświęcać ?
-Bo jestem Twoją żoną, bo Cię kocham, bo mi jest łatwiej się poświęcić, bo jesteśmy rodziną. A co najważniejsze, dlatego, że Ty też bardzo się dla mnie poświęciłeś. Mogłeś zmienić klub, ale wciąż tu tkwisz przez moje studia. Na tym to polega.
-Mówiłem już, że Cię kocham ? - pocałował moje ramię
-Mówiłeś już nie raz - zachichotałam
-Powtórzę się - wyczułam, że się uśmiecha - kocham Cię
-Ja też Cię kocham - pocałowałam go w policzek
Przymknęłam na chwilę powieki, ale w tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Jęknęłam niezadowolona i podniosłam się z kolan męża. Podeszłam do domofony, podniosłam słuchawkę, ale odezwałam się dopiero po chwili.
-Słucham ?
-Dzień dobry, mam przesyłkę dla pani Sary Reus
-Proszę wjechać na 12 piętro - nacisnęłam przycisk otwierający drzwi 
-Dziękuję - usłyszałam jeszcze, a następnie odłożyłam słuchawkę
Otworzyłam drzwi od mieszkania i oparłam się o futrynę.
-Dzień dobry pani Reus - uśmiechnął się do mnie młody chłopak trzymający paczkę w ręku
-Dzień dobry
-To dla pani
-Gdzie mam pokwitować ? - położyłam paczkę na szafkę w przedpokoju i sięgnęłam po długopis
-O tutaj - wskazał, a jak się podpisałam to ruszył w stronę windy
-Do widzenia ! - zawołałam za nim
-Do widzenia - rzucił przez ramię
Zamknęłam drzwi, wzięłam paczkę do ręki, ruszyłam do kuchni i nie zwracając uwagi na blondyna zaczęłam rozpakowywać pudełko.
-Co to ? - zaciekawił się
-Nie jestem pewna - wzruszyłam ramionami 
-Jak to ? - zaśmiał się
-Zamówiłam kilka rzeczy, więc nie wiem co to jest
-Ok - zaczął zbierać rzeczy ze stołu
-Moja sukienka - pisnęłam
-To nazywasz sukienką ? - stanął za mną
-Oczywiście - prychnęłam
-Chyba jest to tylko kawałek materiału - przewrócił oczami - gdzie Ty to będziesz nosiła ?
-Do klubu na imprezy - mrugnęłam do niego - i nawet zabiorę ze sobą swojego męża
-Szczęściarz z niego - uśmiechnął się
Jeszcze raz spojrzałam na swój nowy nabytek i kolejny raz się zachwyciłam. Złota, krótka na cieniutkich ramiączkach z wyciętymi prawie całymi plecami. W słońcu cekiny lśniły cudownie przez co sukienka lub jak woli mój mąż kawałek materiału wyglądał idealnie. Będę w niej lśniła. O tak !
-Przymierz - zachęcił piłkarz
-Nie tam - mruknęłam - jeszcze się zakochasz
-Za późno - zaśmiał się
*****
Późnym popołudniem zabrałam się za gotowanie. W końcu ktoś musi przygotować kolacje dla nas i dla naszych przyjaciół. Pracowałam w kuchni, a Marco nakrywał do stołu.
-Kotku, a tak w ogóle to co gotujesz ?
-Zobaczysz później
-Powiedz mi -jęknął
-Na kolacje lasagne, a na deser zrobię suflety czekoladowe. Mógłbyś wybrać jakieś wino
-Okej, podoba mi się Twój wybór
-Co do kolacji czy deseru ?
-Deseru - nagle znalazł się obok mnie
-Tak myślałam - zaśmiałam się
-Jeszcze mam Ci w czymś pomóc ?
-Hmm ... - zamyśliłam się - sałatkę zrobiłam, grzanki i lasagne są w piekarnik, a suflety zrobię w ostatniej chwili. Wybierz tylko to wino proszę
-Jasne, już się robi
Postawiłam sałatkę na stole, dzbanek z wodą i kwiaty dla dekoracji. Upewniłam się, że wszystko jest gotowe na tyle, żebym wyszła z kuchni i ruszyłam do sypialni. Wcześniej się wykąpałam, więc teraz tylko wypadało się przebrać.
-Kochanie - zapukałam do drzwi łazienki - co zakładasz ?
-Czarne jeansy i ciemną koszulę
-Dzięki
-A Ty ?
-Właśnie się zastanawiam - przeszłam do garderoby 
Skoro on się ubiera na ciemno to ja też. Sięgnęłam po szarą, lekko rozkloszowaną spódnicę, do tego czarna, obcisła bluzka na ramiączka i czarne klasyczne czółenka na obcasie. Ze szkatułki z biżuterią wyjęłam jeszcze wisiorek z białego złota, bransoletkę od kompletu i śliczne, delikatnie kolczyki. Przed lustrem związałam włosy w luźnego kucyka, a jak łazienka się zwolniła to poprawiłam swój make-up.
-Myszko piekarnik już pika !
-Schodzę ! - zawołałam
Zbiegłam ze schodów prosto do kuchni. Marco stał przy piekarniku i o dziwo nie miał pojęcia do robić. Zachichotałam i wyłączyłam piekarnik. Na talerz wyjęłam grzanki, a blondynowi poleciłam, żeby postawił je na stole. Szybko przygotowałam masę do sufletów, rozlałam je do czterech naczyń i ustawiłam na blacie. Według kuchennego zegara goście powinni być lada moment. I nie pomyliłam się. Dosłownie kilka minut później usłyszałam znajome piknięcie co oznacza, że państwo Gotze wpisali kod i jadą na górę. Wytarłam ścierką ręce, a potem ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Otworzyłam je dopiero jak usłyszałam dzwonek.
-Cześć - uśmiechnęłam się wpuszczając ich do środka
-Cześć kochana - przytuliła mnie była modelka
-Cześć Sara, to dla Ciebie
-Och są śliczne, dziękuje - wzięłam do ręki duży bukiet tulipanów - wstawię je do wazonu
-A gdzie Twój mąż ?
-Jestem jestem - zaśmiał się blondyn
Zaprowadził gości do stołu, a ja wstawiłam kwiaty do wazonu i ruszyłam, a z piekarnika wyjęłam lasagne i ruszyłam do gości. Postawiłam naczynie na stole i zabrałam się za krojenie.
-Rozpieszczasz nas Sara
-W końcu muszę o Was zadbać - zachichotałam
-Za rzadko u nas bywacie - powiedział Marco
-Wy też nie przyjeżdżacie za często do Monachium - odgryzł się żartobliwie Gotze
-Powiedzcie co u Was słychać - uśmiechnęłam się nakładając, każdemu danie na talerz
-Bez zmian. Leo rośnie jak na drożdżach, Mario trenuje, a ja zajmuję się domem
-Długo zostaniecie w Dortmundzie ?
-Jeszcze kilka dni
-Musimy zobaczyć młodego - posłałam jej uśmiech
-Chyba go nie poznacie, to już duży chłopiec - zaśmiał się szatyn
-To prawda - westchnęła Ann
-Czas szybko leci - Reus położył mi dłoń na kolanie
-A Wy kiedy planujecie nowego członka rodziny ?
-Wszystko w swoim czasie - wzruszyłam ramionami
-Najpierw może zmiana klubu - mruknął Marco - albo chociaż nowe lokum
-Chcesz zmienić klub ?
-Myślę o tym
-Gdzie ?
-Tego jeszcze nie  wiemy - zabrałam głos - pomyślimy pod koniec roku
-Może znowu będziemy mieszkać w jednym mieście - ucieszyła się pani Gotze
-Możliwe - zachichotałam
Dokończyliśmy jeść, pozbierałam talerze ze stołu, zapakowałam je do zmywarki i wstawiłam suflety do piekarnika. Za kilka minut będą gotowe.
-Zaraz będzie deser - usiadłam na swoim miejscu
-Co pysznego wymyśliłaś ?
-Suflety czekoladowe
-To jej specjalność - objął mnie mąż
-Chcesz nas roztyć ?
-No pewnie - wybuchłam śmiechem
Jak tylko usłyszałam pikający piekarnik to ruszyłam do kuchni, wyjęłam swoje suflety, sprawdziłam swoją porcje czy się udały, a potem postawiłam je na tacy i zaniosłam do gości. 
-Uwaga, bo gorące - ostrzegłam
-Pyszne - powiedział Mario - wręcz fantastyczne
-Dziękuje - delikatnie się zarumieniłam
-Nie przyzwyczajaj się - warknął dla żartu drugi piłkarz
-Za późno, będę u Was częściej bywał
-W takim razie po prostu dam Twojej żonie przepis - puściłam mu oczko
-Poproszę - uśmiechnęła się blondynka
Kilkanaście minut później siedzieliśmy na dolnym balkonie z winem. Wciąż wieczory były ciepłe, a widok niezmiennie cudowny. 
-Miło tak spędzić wspólny wieczór
-To prawda - poczułam jak Marco obejmuje mnie do tyłu
-Jak Wam się żyję jako mąż i żona ?
-Bez zmian - zaśmialiśmy się oboje
-Nie widzicie żadnych zmian ?
-Może tylko to, że zmieniłam nazwisko
-Masz już swój podpis ?
-Tak, ale czasem jeszcze się mylę
-Ostatnio pani zapytała ją czy rozmawia z panią Reus, a Sara powiedziała jej, że nie 
-To nie jest śmieszne - szturchnęłam go
-Jest ! - zawołał nasz przyjaciel
Nie przejmuj się - mrugnęła do mnie kobieta - miałam podobnie
-Ciężkie jest życie młodych mężatek - zażartowałam
Żartowaliśmy, rozmawialiśmy i popijaliśmy wino do północy. Potem wróciliśmy do środka, ale nie siedzieliśmy tam zbyt długo, ponieważ państwo Gotze szybko się ulotnili. Zdążyłam się jeszcze tylko umówić z Ann na spacer i może krótkie zakupy. Zamknęłam drzwi ze przyjaciółmi i nie oglądając się na Marco wróciłam, aby posprzątać. Zapakowałam naczynia do zmywarki, uruchomiłam ją i ogarnęłam resztę. Pół godziny później wszystko lśniło, więc poszłam do naszej sypialni. Byłam tak zmęczona, że marzyłam już tylko o śnie. 
*****

Do zobaczenia w czwartek :*

3 komentarze:

  1. Jak zawsze wspaniały. Ahh piękna małżeńska sielanka. Czekam na kolejny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju aż mi się łezka w oku pojawiła, jaka cudowna rodzinna sielanka! To takie urocze! :D
    Rozdział jest naprawdę słodki i bardzo przyjemnie się go czyta, Reus jako mąż jest cudowny ale wypadałoby się nauczyć obsługi piekarnika XD
    Co do Mario i Ann.. Nie wyobrażam ich sobie jako rodziców i aż ciężko mi uwierzyć w to, że faktycznie nimi są.. :D
    Świetny rozdział! :D
    Pozdrawiam cieplutko♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jak zwykle komentuje pół tygodnia po przeczytaniu...Dziękuję kochana za informacje, uwierz..ja jestem na bieżąco..tylko nie z komentarzami :')
    Musze się wyrobić zanim będzie następny;)) Reus to mąż prawieidealny...(choć sam w sobie jest idealny..wiadomo^^) Idealna, małżeńska sielanka..mam nadzieję, że tak szybko się nie zepsuje. Ja jak koleżanka wyżej,bo jak tu pisze to akurat ten fragment komentarza mi się wyświetla-nie umiem wyobrazić sobie Götze jako ojca hahah:)) Jak sobie wyobrażam to się śmieje. Czekam...te pół godziny i czytam następny^^ I wiesz co? Może dzisiaj skomentuje na czas? Haha:)))
    Buziaki;**

    OdpowiedzUsuń