czwartek, 31 marca 2016

52. „Dziecko ?"

SARA
Śniłam o czymś niezwykle przyjemnym, gdy nagle coś zaczęło mnie budzić. Obrazy ze snu zaczęły znikać, a zamiast tego pojawiła się rzeczywistość. Co mnie obudziło ... ? Hmm ... już wiem. To delikatne, słodkie, ale jednocześnie bardzo czułe pocałunki składane na moim ciele przez mojego własnego męża. Och.
-Marco - szepnęłam
-Tak kochanie ? - wymruczał mi do ucha
-Co Ty wyprawiasz ? - spytałam nie otwierając oczu
-Budzę moją żonę - pocałował mnie w czoło - zamierzasz w ogóle otworzyć oczy ?
-Nie - mruknęłam 
-Skarbie wiesz co dzisiaj jest ?
-Jeden z listopadowych dni - otworzyłam oczy patrząc na jego uśmiech - jest zimno, szaro i nieprzyjemnie, a ja chce spać
-Jestem niemożliwa - zaśmiał się kręcąc z niedowierzaniem głową 
-Ale mnie kochasz - usiadłam i się przeciągnęłam
-To prawda - sięgnął na szafkę nocną i wręczył mi niebieskie pudełeczko z białą kokardką - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin skarbie
-Och - zakryłam usta dłonią - zapomniałam
-Ale ja pamiętałem - pocałował mnie
-Dziękuje, jesteś cudowny - zarzuciłam mu ręce na szyje
-Otwórz prezent - szepnął mi do ucha
-Już - odsunęłam się od niego
Pociągnęłam za wstążkę, a potem otworzyłam pudełeczko. Wyjęłam z niego niesamowicie piękny pierścionek z małym rubinek wokół, którego lśniły niewielkie diamenciki. Zupełnie inny niż ten, który dostałam na zaręczyny, ale od razu skradł moje serce. Uśmiechnęłam się szeroko i od razu wsunęłam go na palec. Pasował idealnie.
-Jest śliczny, dziękuje Ci bardzo - przytuliłam go mocno, a on wtulił twarz w moją szyje
-Kocham Cię - wymruczał
-Ja też Cię kocham Marco 
-W pudełeczku jest liścik
-Uhuhuhu - wyjęłam malutką kopertę, a z niej niewielką karteczkę.
"Spełnienia marzeń skarbie. To najważniejsze Twoje urodziny ... w końcu są to pierwsze urodziny, które obchodzisz jako moja ukochana żona. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. 
Kocham Cię. 
Twój jedyny i kochający mąż."
-Postarałeś się
-Trochę - powiedział skromnie
-Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję
-Nie masz za co, to mój małżeński obowiązek
-No tak - zaśmiałam się
-Co byś chciała dzisiaj robić kotku ?
-Żadnych planów nie masz ? - uniosłam pytająco jedną brew
-Tylko na wieczór
-Okej
-No to jakie ma pani marzenia pani Reus ?
-Jest mi obojętnie - wzruszyłam ramionami
-Poważnie ? - skrzywił się - przecież to Twoje urodziny
-Dzień jak co dzień
-Sara powiesz mi co się stało ? - położył mi dłoń na policzku - od kilku dni jesteś jakaś dziwna Sara. Raz się uśmiechasz, a potem masz kiepski humor. Proszę powiedz mi co się dzieje. Martwię się o Ciebie. Zrobiłem coś nie tak ?
-Nic się nie stało, chyba się nie wyspałam
-Od soboty ?
-Idę pod prysznic - pocałowałam go w policzek - daj mi kwadrans
-Sara ... - powiedział, ale zanim skończył to ja już byłam w łazience
Zamknęłam drzwi, rozebrałam się i spojrzałam w lustro. Marco miał racje, od kilku dni nie jestem do końca sobą. Coś się zmieniło, coś we mnie pękło. Wiem, że jesteśmy małżeństwem i powinnam być z nim szczera, ale nie chce go martwić. Już miałam wejść pod prysznic, jak zobaczyłam na swoim lewym biodrze ogromnego siniaka. Jak to możliwe, że wcześniej go przeoczyłam ? Nagle ogarnęła mnie jednocześnie złość i panika. Nie zwracałam uwagi na to, że jestem nago, tylko zacisnęłam dłoń w pięść i uderzyłam w lustro. Huk był niesamowicie głośny, ale to olałam. Uderzyłam znowu i znowu, aż cała moja dłoń była we krwi, a lustro w drobnych kawałkach. Marco dobijał się do drzwi, ale ja zamiast otworzyć osunęłam się na podłogę i przeraźliwie płakałam. Po dwóch, może trzech minutach drzwi się otworzyły, a blondyn znalazł się przy mnie.
-Coś Ty zrobiła ? - spojrzał na moją rękę z przestrachem 
-Przepraszam - szepnęłam
Piłkarz podniósł mnie z podłogi i niosąc mnie do sypialni ubrał mnie w szlafrok. 
-Kochanie musimy z tym jechać do szpitala
-Nie chce - spuściłam wzrok
-Sara, spójrz na mnie proszę - złapał mnie delikatnie za brodę i uniósł ją tak, żeby patrzeć mi prosto w oczy - ja nie dam rady się tym zając, to wygląda naprawdę kiepsko. Ufasz mi ?
-Tak - pokiwałam szybko głową
-Pomogę Ci się ubrać i zabiorę Cię do szpitala, dobrze ?
-Dobrze - westchnęłam
Blondyn pocałował mnie w czoło i zniknął w garderobie. Za chwilę przyniósł moje ciuchy, pomógł mi się ubrać i zatrzymał swój wzrok na moim siniaku. Przejechał po nim palcem, a następnie podniósł na mnie wzrok. 
-Co się stało ? - spytał, a ja zamiast odpowiedzieć to zalałam się łzami po raz kolejny
-Nic - wykrztusiłam wstając z łóżka
Jak nic zostanę aktorką. Marco wyczuł, że kłamie (co było niesamowicie trudne) i, że nie chce o tym gadać, więc przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno. Gładził mnie po włosach, plecach, całował w głowę co sprawiło, że szybko się uspokoiłam.
-Teraz musimy już jechać
-Jasne
Kilkadziesiąt minut później siedziałam w gabinecie zabiegowym, a mój mąż trzymał mnie za zdrową rękę. Nie chciałam znieczulenia, ale tylko na początku, bo potem zmieniłam zdanie. Szkoda, że za późno. Kiedy pielęgniarka zaczęła szyć moją dłoń to zacisnęłam mocno zęby i mocniej ścisnęłam piłkarza za rękę. 
-Teraz może boleć trochę bardziej, ponieważ tutaj jest największe rozcięcie
-W porządku - powiedziałam przez zaciśnięte zęby
Nie kłamała. Cholera. Syknęłam z bólu, a z oczy popłynęły kolejne łzy. Blondyn widząc moją reakcje podniósł się z miejsca nie puszczając mojej dłoni i objął mnie mocno od tyłu, a następnie pocałował w szyje.
-Zaraz będzie po wszystkim - pocieszył mnie
Niecałe dziesięć minut później było już po wszystkim. Odetchnęłam z ulgą, a potem mogłam wrócić do domu. Wiedziałam, że czeka mnie rozmowa z mężem i z pewnością nie będzie to łatwa rozmowa. 
-Chcesz jeszcze gdzieś podjechać czy wracamy do domu ?
-Wracajmy do domu
-Okej - objął mnie
-Zły jesteś ?
-Czemu mam być zły ? - zmarszczył brwi 
-Eee ... no zbiłam to lustro - mruknęłam
-Jedyne za co powinienem być zły to to, że zbiłaś to cholerne lustro ręką. Co Ty sobie myślałaś Sara ?!
-Nie myślałam o tym do końca - zarumieniłam się
-Teraz musisz mi powiedzieć co się stało
-Wiem
-Już w domu czy mam się zatrzymać na poboczu ?
-Oczywiście, że w domu - prychnęłam
*****
Leżałam na kanapie i czekałam na swoją herbatę, którą miał, a raczej chciał mi zrobić Reus. W chwili, gdy dostałam do ręki kubek już było mi słabo. Nadeszła chwila prawdy. 
-Co robimy wieczorem ? 
-Idziemy do klubu
-Do klubu ? - zbladłam przerażona
-Szykuję się niezła impreza z okazji Twoich urodzin
-Marco - szepnęłam bliska łez - ja nie chce iść do klubu 
-Hej skarbie - ukucnął przede mną - o co chodzi ?
-Nie mówiłam Ci, bo nie chciałam Cię denerwować
-Powiedz mi spokojnie o co chodzi - złapał mnie za rękę, a ja przełknęłam ciężko ślinę
-Jak byłam na imprezie w sobotę z dziewczynami to w takim ciemnym korytarzu przy łazience jakiś facet zaczął mnie obmacywać, ale jak chciałam mu się wyrwać to ścisnął moje biodro i stąd ten siniak
-Nic Ci nie zrobił ? - pogładził mnie po policzku
-Oprócz tego siniaka chyba nie
-Zabiję gnoja - warknął - niech go tylko znajdę
-Przepraszam - przytuliłam się do niego
-Nie masz za co przepraszać - szepnął mi do ucha
-Bałam się, że będziesz na mnie wściekły
-Jestem aż taki zły ? - zażartował
-Nie - uśmiechnęłam się - jesteś wspaniały 
-Sara musisz mi mówić takie rzeczy - westchnął - nie będę na Ciebie wściekły z takiego powodu 
-Tak wiem - jęknęłam chowając twarz w dłonie
-Zaraz do Ciebie wrócę - pocałował moje włosy
-Gdzie idziesz ? - spojrzałam na niego
-Muszę zadzwonić, żeby odwołać Twoją imprezę
-Nie musisz 
-Muszę - przerwał mi ostro - nie zamierzam zabierać Cię w to samo miejsce, w którym to się stało
-Dziękuję - pokonałam odległość między nami i go pocałowałam - kocham Cię mój ukochany mężu
-Ja też Cię kocham. A teraz leć odpocząć - klepnął mnie w pupę - przyda Ci się
-W sumie to jest jeszcze coś co chciałam Ci powiedzieć
-Tak ?
-Jak byłam u lekarza to zaczęłam rozmowę na temat ewentualnej ciąży - patrzyłam jak jego oczy robią się coraz większe - i nie przepisał mi więcej tabletek. Oczywiście muszę skończyć to pudełko co mam teraz, ale mam zmienioną dawkę i takie różne inne duperele. Za miesiąc może niecałe dwa powinnam skoczyć je brać i jeśli będziemy chcieli mieć dziecko to będziemy mieli zielone światło
-Dziecko ?
-Tak, dziecko. Zmieniłeś zdanie ? - spytałam zaniepokojona
-Nie ! Oczywiście, że nie ! Tylko zaskoczyłaś mnie, jak ostatnio rozmawialiśmy to nie byłaś zbyt zachwycona macierzyństwem
-To nie tak Marco, po prostu nie byłam do końca pewna, ale teraz jestem. Dużo o tym myślałam. A po za tym zanim odstawię tabletki, zajdę w ciąże i urodzę to minie trochę czasu. Chce mieć z Tobą dziecko
-Boże Sara - pocałował mnie namiętnie
-Mogę to uznać za radość ? - powiedziałam między kolejnymi pocałunkami
-Tak - wplótł ręce w moje włosy
*****
-Miałam odpocząć, a nie odpoczęłam
-I to jest niby moja wina ? - uniósł pytająco brew, a z jego oczu tryskało rozbawienie
-Zdecydowanie - zachichotałam
-Nie narzekałaś specjalnie
-Nigdy nie narzekam
-Wiem nawet z jakiego powodu
-To z jakiego ?
-Seks ze mną jest najlepszy - szepnął mi do ucha - i dlatego nigdy nie narzekasz
-Jest to kwestia dyskusyjna, ponieważ byłeś i jesteś moim jedynym partnerem seksualnym
-I tak już zostanie
-To też może być kwe...
-Nie może - przygniótł mnie swoim ciałem - i doskonale o tym wiesz
-Droczę się z Tobą - przygryzłam wargę
-Zaraz ja się z Tobą podroczę - uśmiechnął się tajemniczo 
-Marco ! - pisnęłam czując jego ręce w pewnym miejscu
-Hmm ? - spojrzał mi w oczy
Widziałam w jego oczach znajomy błysk, a potem złość jak usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Cholera to ktoś z rodziny albo z przyjaciół. Jezu. 
-Ty czy ja ?
-Ty - westchnęłam - po Tobie nie widać, że niedawno uprawiałeś seks
-Lata praktyki - mruknął ubierając się
-Słuchaj Reus - rzuciłam w niego poduszką - spadaj z tą praktyką jak chcesz dożyć do jutra
-Niech się pani nie stresuje pani Reus - puścił mi oczko
Jak tylko zostałam sama w sypialni to wstałam z łóżka, założyłam jatki, koszule blondyna, a włosy związałam w koka. Nie wyglądałam źle, chyba. Zeszłam po schodach usiłując nie potknąć się o nasze ubrania, weszłam do salonu próbując nie patrzeć na poduszki zrzucone z kanapy, ale jak weszłam do przedpokoju i zobaczyłam całą grupę naszych przyjaciół to aż mi się słabo zrobiło. Jak tylko mnie zobaczyli to ich uśmiechy stały się szersze. Jednak wyglądam źle. 
-Marco musisz ich tu zatrzymać
-Czemu ?
-Widziałeś co zrobiliśmy w salonie i na schodach ?
-Cholera
-Ja to posprzątam - już miałam się cofnąć do salonu jak Mario mnie przytulił, a reszta odśpiewała "Happy Birthday". 
-Dobrze wyglądasz mała
-Nie jestem mała - prychnęłam
-Widzę, że nie chcecie nas wpuścić, ale sami damy radę - Lewy przepchał się wgłąb apartamentu, a za nim poszła reszta.
3 ...
2 ...
1 ...
-Uhuhu - zawył Gotze - ktoś tu chyba pracował nad malutkim Reusem
-Mario zamknij się - syknęłam
-Nie wstydź się Sara - mrugnął do mnie - wszyscy jesteśmy dorośli
-Idźcie do kuchni, a my tu posprzątamy - westchnął mój mąż
Ogarnęliśmy szybko w mieszkaniu, a potem podzieliliśmy się na grupki. Ja i dziewczyny zaczęłyśmy przygotowywać coś dobrego w kuchni, a faceci poszli do salonu. Taki cudowny podział obowiązków.
-Sara mogę Ci zadać pytanie ?
-Jasne
-Podobno Marco przenosi się w lipcu do Monachium, podpisuje kontrakt w styczniu. To prawda ?
-Tak. To ostatni sezon w Dortmundzie - westchnęłam
*****
Do zobaczenia we wtorek :*

poniedziałek, 28 marca 2016

51. „To nazywasz sukienką ?"

SARA
Minęło już półtora miesiąca od naszego ślubu, a ja mam wrażenie, że wczoraj ślubowałam mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską przed ołtarzem w towarzystwie naszej rodziny, przyjaciół, znajomych. Wstałam dzisiaj jakoś wyjątkowo późno, ale nie przejęłam się tym za bardzo. Na spokojnie wzięłam prysznic, umalowałam się i związałam włosy w koka. W garderobie założyłam czystą bieliznę, jeansowe szorty i zwykłą białą bokserkę. Zjadłam śniadanie, a potem zrobiłam sobie dzbanek lemoniady i sięgnęłam po szklankę do szafki. Zaniosłam wszystko do mojego pięknego ogrodu czyli na balkon, który rok temu zmienił się w moje ulubione miejsce. Wszędzie kwiaty, zieleń i mój ulubiony leżaczek, a obok niego stolik. Z sypialni wzięłam jeszcze książkę, telefon i ulubione okulary przeciwsłoneczne. Słońce świeciło dziś jak szalone, ale po podróży poślubnej byłam już mocno opalona. Totalnie zatraciłam się w lekturze, co chwila przewracałam kartki.Dawno nie czytałam aż tak dobrej książki.
-Cześć kochanie - usłyszałam ciepły i czuły głos, a następnie poczułam delikatny pocałunek na czole
-Cześć - uśmiechnęłam się odkładając książkę - co tak szybko ?
-Szybko ? - zmarszczył brwi - trening się przedłużyć, a ja byłem jeszcze po sushi
-Przepraszam, totalnie straciłam poczucie czasu
-Dobra lektura ? - pomógł mi wstać
-Bardzo dobra - zachichotałam - to jak było na tym treningu ?
-W porządku - wzruszył ramionami - jesteś głodna skarbie ?
-Trochę - objęłam go - mówiłeś, że masz sushi ?
-Twoje ulubione - wyczułam, że się uśmiecha
-Nakryję do stołu
Kilkanaście minut później siedzieliśmy przy stole zajadając się obiadem kupionym przez mojego ukochanego.
-Wina ?
-O tej porze ? - zaśmiałam się - chcesz mieć żonę alkoholiczkę ?
Spojrzał na mnie i wybuchł szczerym, głośnym śmiechem. Mimo, że jest bardzo młody to wyglądał jeszcze młodziej. Poważnie jest ode mnie o pięć lat starszy ?
-Nawet jeśli, to już i tak nie ma odwrotu
-To prawda, nie możesz się już wycofać - cmoknęłam z zadowoleniem
-I nie zamierzam
-Wiesz, że Ann i Mario są w Dortmundzie ?
-Pewnie, że wiem
-Wpadną dziś na kolacje - uśmiechnęłam się
-Z małym ?
-Już nie jest taki mały
-To już dwa lata ?
-Yhmm
-Słodki chłopak
-Masz racje - uśmiechnęłam się na samą myśl o synu naszych przyjaciół
-To będą z małym ?
-Raczej nie, Ann mówiła coś, że chyba zostawią go u rodziców 
-Rozumiem
-Mario wraca do Borussii ?
-Raczej nie
-A Ty masz jakieś plany ?
-Może w przyszłym sezonie
-Tyle akurat wiem, ale chcesz zmienić klub, prawda ?
-Być może - wzruszył ramionami - może w zimowym okienku transferowym podpiszę nowy kontrakt
-Gdzie ?
-Nie wiem Sara - westchnął - może Monachium, może Londyn, może Barcelona. Szczerze mówiąc to jeszcze o tym myślałem
-Pojadę z Tobą nawet na koniec świata - wstałam, podeszłam do niego, usiadłam mu na kolanach, a on mnie objął
-Nie skończyłaś jeszcze studiów - położył głowę na moim ramieniu - a ja nie chce, żebyś potem czegoś żałowała
-Marco w październiku zaczynam kolejny rok i jeśli zaliczę to co powinnam to będzie koniec. Muszę sobie tylko trochę dołożyć zajęć
-Dlaczego to właśnie Ty masz się dla mnie tak poświęcać ?
-Bo jestem Twoją żoną, bo Cię kocham, bo mi jest łatwiej się poświęcić, bo jesteśmy rodziną. A co najważniejsze, dlatego, że Ty też bardzo się dla mnie poświęciłeś. Mogłeś zmienić klub, ale wciąż tu tkwisz przez moje studia. Na tym to polega.
-Mówiłem już, że Cię kocham ? - pocałował moje ramię
-Mówiłeś już nie raz - zachichotałam
-Powtórzę się - wyczułam, że się uśmiecha - kocham Cię
-Ja też Cię kocham - pocałowałam go w policzek
Przymknęłam na chwilę powieki, ale w tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Jęknęłam niezadowolona i podniosłam się z kolan męża. Podeszłam do domofony, podniosłam słuchawkę, ale odezwałam się dopiero po chwili.
-Słucham ?
-Dzień dobry, mam przesyłkę dla pani Sary Reus
-Proszę wjechać na 12 piętro - nacisnęłam przycisk otwierający drzwi 
-Dziękuję - usłyszałam jeszcze, a następnie odłożyłam słuchawkę
Otworzyłam drzwi od mieszkania i oparłam się o futrynę.
-Dzień dobry pani Reus - uśmiechnął się do mnie młody chłopak trzymający paczkę w ręku
-Dzień dobry
-To dla pani
-Gdzie mam pokwitować ? - położyłam paczkę na szafkę w przedpokoju i sięgnęłam po długopis
-O tutaj - wskazał, a jak się podpisałam to ruszył w stronę windy
-Do widzenia ! - zawołałam za nim
-Do widzenia - rzucił przez ramię
Zamknęłam drzwi, wzięłam paczkę do ręki, ruszyłam do kuchni i nie zwracając uwagi na blondyna zaczęłam rozpakowywać pudełko.
-Co to ? - zaciekawił się
-Nie jestem pewna - wzruszyłam ramionami 
-Jak to ? - zaśmiał się
-Zamówiłam kilka rzeczy, więc nie wiem co to jest
-Ok - zaczął zbierać rzeczy ze stołu
-Moja sukienka - pisnęłam
-To nazywasz sukienką ? - stanął za mną
-Oczywiście - prychnęłam
-Chyba jest to tylko kawałek materiału - przewrócił oczami - gdzie Ty to będziesz nosiła ?
-Do klubu na imprezy - mrugnęłam do niego - i nawet zabiorę ze sobą swojego męża
-Szczęściarz z niego - uśmiechnął się
Jeszcze raz spojrzałam na swój nowy nabytek i kolejny raz się zachwyciłam. Złota, krótka na cieniutkich ramiączkach z wyciętymi prawie całymi plecami. W słońcu cekiny lśniły cudownie przez co sukienka lub jak woli mój mąż kawałek materiału wyglądał idealnie. Będę w niej lśniła. O tak !
-Przymierz - zachęcił piłkarz
-Nie tam - mruknęłam - jeszcze się zakochasz
-Za późno - zaśmiał się
*****
Późnym popołudniem zabrałam się za gotowanie. W końcu ktoś musi przygotować kolacje dla nas i dla naszych przyjaciół. Pracowałam w kuchni, a Marco nakrywał do stołu.
-Kotku, a tak w ogóle to co gotujesz ?
-Zobaczysz później
-Powiedz mi -jęknął
-Na kolacje lasagne, a na deser zrobię suflety czekoladowe. Mógłbyś wybrać jakieś wino
-Okej, podoba mi się Twój wybór
-Co do kolacji czy deseru ?
-Deseru - nagle znalazł się obok mnie
-Tak myślałam - zaśmiałam się
-Jeszcze mam Ci w czymś pomóc ?
-Hmm ... - zamyśliłam się - sałatkę zrobiłam, grzanki i lasagne są w piekarnik, a suflety zrobię w ostatniej chwili. Wybierz tylko to wino proszę
-Jasne, już się robi
Postawiłam sałatkę na stole, dzbanek z wodą i kwiaty dla dekoracji. Upewniłam się, że wszystko jest gotowe na tyle, żebym wyszła z kuchni i ruszyłam do sypialni. Wcześniej się wykąpałam, więc teraz tylko wypadało się przebrać.
-Kochanie - zapukałam do drzwi łazienki - co zakładasz ?
-Czarne jeansy i ciemną koszulę
-Dzięki
-A Ty ?
-Właśnie się zastanawiam - przeszłam do garderoby 
Skoro on się ubiera na ciemno to ja też. Sięgnęłam po szarą, lekko rozkloszowaną spódnicę, do tego czarna, obcisła bluzka na ramiączka i czarne klasyczne czółenka na obcasie. Ze szkatułki z biżuterią wyjęłam jeszcze wisiorek z białego złota, bransoletkę od kompletu i śliczne, delikatnie kolczyki. Przed lustrem związałam włosy w luźnego kucyka, a jak łazienka się zwolniła to poprawiłam swój make-up.
-Myszko piekarnik już pika !
-Schodzę ! - zawołałam
Zbiegłam ze schodów prosto do kuchni. Marco stał przy piekarniku i o dziwo nie miał pojęcia do robić. Zachichotałam i wyłączyłam piekarnik. Na talerz wyjęłam grzanki, a blondynowi poleciłam, żeby postawił je na stole. Szybko przygotowałam masę do sufletów, rozlałam je do czterech naczyń i ustawiłam na blacie. Według kuchennego zegara goście powinni być lada moment. I nie pomyliłam się. Dosłownie kilka minut później usłyszałam znajome piknięcie co oznacza, że państwo Gotze wpisali kod i jadą na górę. Wytarłam ścierką ręce, a potem ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Otworzyłam je dopiero jak usłyszałam dzwonek.
-Cześć - uśmiechnęłam się wpuszczając ich do środka
-Cześć kochana - przytuliła mnie była modelka
-Cześć Sara, to dla Ciebie
-Och są śliczne, dziękuje - wzięłam do ręki duży bukiet tulipanów - wstawię je do wazonu
-A gdzie Twój mąż ?
-Jestem jestem - zaśmiał się blondyn
Zaprowadził gości do stołu, a ja wstawiłam kwiaty do wazonu i ruszyłam, a z piekarnika wyjęłam lasagne i ruszyłam do gości. Postawiłam naczynie na stole i zabrałam się za krojenie.
-Rozpieszczasz nas Sara
-W końcu muszę o Was zadbać - zachichotałam
-Za rzadko u nas bywacie - powiedział Marco
-Wy też nie przyjeżdżacie za często do Monachium - odgryzł się żartobliwie Gotze
-Powiedzcie co u Was słychać - uśmiechnęłam się nakładając, każdemu danie na talerz
-Bez zmian. Leo rośnie jak na drożdżach, Mario trenuje, a ja zajmuję się domem
-Długo zostaniecie w Dortmundzie ?
-Jeszcze kilka dni
-Musimy zobaczyć młodego - posłałam jej uśmiech
-Chyba go nie poznacie, to już duży chłopiec - zaśmiał się szatyn
-To prawda - westchnęła Ann
-Czas szybko leci - Reus położył mi dłoń na kolanie
-A Wy kiedy planujecie nowego członka rodziny ?
-Wszystko w swoim czasie - wzruszyłam ramionami
-Najpierw może zmiana klubu - mruknął Marco - albo chociaż nowe lokum
-Chcesz zmienić klub ?
-Myślę o tym
-Gdzie ?
-Tego jeszcze nie  wiemy - zabrałam głos - pomyślimy pod koniec roku
-Może znowu będziemy mieszkać w jednym mieście - ucieszyła się pani Gotze
-Możliwe - zachichotałam
Dokończyliśmy jeść, pozbierałam talerze ze stołu, zapakowałam je do zmywarki i wstawiłam suflety do piekarnika. Za kilka minut będą gotowe.
-Zaraz będzie deser - usiadłam na swoim miejscu
-Co pysznego wymyśliłaś ?
-Suflety czekoladowe
-To jej specjalność - objął mnie mąż
-Chcesz nas roztyć ?
-No pewnie - wybuchłam śmiechem
Jak tylko usłyszałam pikający piekarnik to ruszyłam do kuchni, wyjęłam swoje suflety, sprawdziłam swoją porcje czy się udały, a potem postawiłam je na tacy i zaniosłam do gości. 
-Uwaga, bo gorące - ostrzegłam
-Pyszne - powiedział Mario - wręcz fantastyczne
-Dziękuje - delikatnie się zarumieniłam
-Nie przyzwyczajaj się - warknął dla żartu drugi piłkarz
-Za późno, będę u Was częściej bywał
-W takim razie po prostu dam Twojej żonie przepis - puściłam mu oczko
-Poproszę - uśmiechnęła się blondynka
Kilkanaście minut później siedzieliśmy na dolnym balkonie z winem. Wciąż wieczory były ciepłe, a widok niezmiennie cudowny. 
-Miło tak spędzić wspólny wieczór
-To prawda - poczułam jak Marco obejmuje mnie do tyłu
-Jak Wam się żyję jako mąż i żona ?
-Bez zmian - zaśmialiśmy się oboje
-Nie widzicie żadnych zmian ?
-Może tylko to, że zmieniłam nazwisko
-Masz już swój podpis ?
-Tak, ale czasem jeszcze się mylę
-Ostatnio pani zapytała ją czy rozmawia z panią Reus, a Sara powiedziała jej, że nie 
-To nie jest śmieszne - szturchnęłam go
-Jest ! - zawołał nasz przyjaciel
Nie przejmuj się - mrugnęła do mnie kobieta - miałam podobnie
-Ciężkie jest życie młodych mężatek - zażartowałam
Żartowaliśmy, rozmawialiśmy i popijaliśmy wino do północy. Potem wróciliśmy do środka, ale nie siedzieliśmy tam zbyt długo, ponieważ państwo Gotze szybko się ulotnili. Zdążyłam się jeszcze tylko umówić z Ann na spacer i może krótkie zakupy. Zamknęłam drzwi ze przyjaciółmi i nie oglądając się na Marco wróciłam, aby posprzątać. Zapakowałam naczynia do zmywarki, uruchomiłam ją i ogarnęłam resztę. Pół godziny później wszystko lśniło, więc poszłam do naszej sypialni. Byłam tak zmęczona, że marzyłam już tylko o śnie. 
*****

Do zobaczenia w czwartek :*

piątek, 25 marca 2016

50. „I ślubuję Ci"

SARA
-Ja Marco ...
-Ja Marco
-Biorę Ciebie Saro za żonę ...
-Biorę Ciebie Saro za żonę - puścił mi oczko
-I ślubuję Ci ...
-I ślubuję Ci
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską ...
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci ...
-Oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci
-Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci ...
-Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci - dokończył uśmiechając się 
-Ja Sara ...
-Ja Sara
-Biorę Ciebie Marco za męża ...
-Biorę Ciebie Marco za męża
-I ślubuję Ci ...
- ślubuję Ci - uśmiechnęłam się
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską ...
-Miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci ...
-Oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci
-Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci ...
-Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci
-Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte ja powagą Kościoła Katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen
*****
Tańczyłam w ramionach męża nasz pierwszy taniec. Przytulona do niego bujałam się w rytm melodii, którą oboje dobrze znamy.
-Jest tak jak to sobie wymarzyłaś ?
-Jest lepiej - szepnęłam
-Kocham Cię
-Kocham Cię - powtórzyłam z uśmiechem
*****
Gości powoli ubywało, ale niektórzy wciąż szaleli na parkiecie. Ja już nie mogłam tańczyć, nogi bolały mnie niemiłosiernie. Wysokie obcasy to był świetny pomysł, ale na pierwsze kilka godzin, a nie na całe wesele. Skrzywiłam się lekko. Do pokoju na  pewno nie dojdę. Chyba, że boso.
-Coś się stało ? - spytał mój mąż z widocznym niepokojem na twarzy
-Wszystko w porządku - pocałowałam go - tylko bolą mnie już nogi
-To była długa noc
-To prawda, ale była wspaniała - uśmiechnęłam się promiennie
-Najlepsza noc w moim życiu - objął mnie
-Myślisz, że musimy być do końca ?
-Myślę, że możemy się już urwać - zaśmiał się
-Świetny pomysł 
Zdjęłam buty, Marco wziął jeszcze szampana, a potem razem udaliśmy się w stronę naszego apartamentu.
-Proszę - otworzył przede mną drzwi
-Dziękuję - uśmiechnęłam się
Weszłam wgłąb apartamentu, rzuciłam buty na ziemie i próbowałam zdjąć welon.
-Ja się tym zajmę - pocałował mnie w szyję, a zaraz potem pomógł mi zdjąć welon
-Mógłbyś jeszcze rozpiąć mi suknię ?
-Oczywiście
-Kocham Cię, wiesz ?
-Wiem i ja też Cię kocham - wyczułam, że się uśmiechnął - i gotowe
-Dziękuję - zachichotałam
Zdjęłam suknię, odłożyłam ją na fotel, a następnie sięgnęłam po szlafrok. Marco stał nieruchomo i tylko śledził mnie wzrokiem.
-Będziesz tak na mnie patrzył ?
-Podziwiam widoki
-I jak ?
-Nigdy mi się nie znudzą - powoli ruszył w moją stronę
-Cieszę się - przytuliłam się do niego - w końcu będziesz na mnie skazany do końca życia
-Wiem - pocałował mnie - i nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mnie to cieszy
-Zaczęło się - zaśmiałam się po chwili milczenia
-Co się zaczęło ? - zmarszczył brwi
-Twoja babcia spytała mnie kiedy może spodziewać się prawnuków - oparłam czoło o jego ramię cicho chichocząc
-Co jej powiedziałaś ? - spytał rozbawiony
-Prawdę
-Jaką prawdę ?
-No, że nie myśleliśmy jeszcze o dzieciach
-A ona na to ... niech zgadnę - zamyślił się - to już najwyższa pora na dziecko
-Dokładnie tak, skąd wiedziałeś ?
-Znam ją - wzruszył ramionami - ale wiesz co ...
-Co ?
-Niedługo będę miał te 30 lat na karku o chciałbym mieć wreszcie dziecko
-Mamy jeszcze dwa lata - uśmiechnęłam się blado
-Niecałe - przyjrzał mi się chcąc zobaczyć moja reakcje - wszystko w porządku ?
-Oczywiście - pocałowałam go
-Sara kochanie musisz wiedzieć, że nie zamierzam Cię do niczego zmuszać. Kocham Cię i oczywiście, że chciałbym mieć z Tobą dzieci, ale wtedy jak Ty będziesz gotowa. Za rok, za dwa czy za pięć, a nawet teraz. Wszystko zależy tylko od Ciebie. Pewnie, że chciałbym, żeby nas było troję albo czworo, ale we dwoje też jest wspaniale - cały czas patrzył mi w oczy - nie chcę, żebyś czuła się przyparta do muru przez moją babcie, mój wiek czy głupie gadanie innych, ok ?
-Ok - uśmiechnęłam się - wykład mojego życia 
-Do usług - mrugnął do mnie
-Marco - szepnęłam
-Tak ?
-Mógłbyś zdjąć ten garnitur ? Bo jakoś tak dziwnie się czuję jak ja jestem tylko w szlafroku, a Ty w pełnym stroju 
-Oczywiście - wybuchł śmiechem - życzenie mojej żony jest dla mnie rozkazem
-Dziękuję - lekko się zarumieniłam
-Ale wcześniej mam pomysł
-Jaki ?
-Chodź - pociągnął mnie za rękę w stronę łóżka, posadził mnie na nim, pocałowałam krótko w usta i zawiązał oczy jakąś chustką - zaraz przyjdę
-Co Ty kombinujesz ?
-Zaufaj mi
-Zawsze Ci ufam - mruknęłam - masz 10 minut, a potem moja cierpliwość się skończy
Co z tego, że nie mam zegarka, a moje wyczucie czasu nie jest zbyt dobre.
-Wyrobię się
Czekałam dzielnie, aż mój ukochany mąż łaskawie pokażę mi to na co wpadł. Starałam się nie myśleć o tym za bardzo, bo znając blondyna to może wpaść na różne mądre lub głupie pomysły. Taki już jego urok. Między innymi za to tak bardzo go kocham. I nareszcie zostałam jego żoną. Teraz już nic nas nie rozdzieli. A przynajmniej taką mam nadzieje.
-I gotowa - usłyszałam
-Mogę to już zdjąć ?
-Yhmm
-Nareszcie - zsunęłam opaskę z oczu, ale w pokoju nic się nie zmieniło - gdzie ten Twój pomysł ?
-W łazience - uśmiechnął się
-Prowadź - złapałam go za rękę
Weszliśmy do dużej, nowoczesnej łazienki, w której paliło się sporo małych świeczek, a wanna z hydromasażem była już na nas gotowa. Mimowolnie się uśmiechnęłam. On wie jak o mnie zadbać.
-Wskakuj - zaśmiał się wesoło
-Tak jest mężu - powiedziałam, a on mnie pocałował - myślałam, że do mnie dołączysz
-Dołączę, ale idę jeszcze po szampana 
-W porządku
Zdjęłam szlafrok, bieliznę, a potem weszłam do wody. Co za ulga. Po chwili Marco do mnie dołączył podając mi wcześniej kieliszek wypełniony wspaniałym trunkiem.
-Nie sądziłam, że tak będzie wyglądała moja noc poślubna - zachichotałam
-Ej ! - zawołał oburzony - to nie jest jedyna atrakcja jaką dla Ciebie przygotowałem tej nocy
-Taką mam nadzieje
-Jeszcze będziesz mnie błagała, żebyśmy poszli spać
-Patrząc na to, że jest około 4 nad ranem, a na 15 mamy poprawiny i zamierzam się wyspać to nie masz za wiele czasu
-O to się nie martw - posłał mi pewny siebie uśmiech - zdążę
-Nie martwię się
-Mogę być szczery ?
-Podobno zawsze jesteś szczery 
-No tak - odpalił zmieszany
-Mów Reus
-Mając Cię przy sobie nie wiem czy bym wytrzymał w celibacie do ślubu. W końcu to prawie 4 lata - jęknął, a ja wybuchłam śmiechem
-I tak jestem dumna, że wytrzymałeś dwa 
-Szybko zleciało - machnął ręką
-Niczego nie żałuję, wiesz ? Żadnej kłótni, żadnego spędzonego z Tobą czasu. Wszystko to doprowadziło nas dzisiaj do ołtarza. Cieszę się, że zostałam Twoją żoną. Teraz już nic i nikt nas nie rozdzieli
-Ja też nie żałuję - pocałował mnie w dłoń - każdego dnia dziękuję Bogu, że podkusił mnie do wyjścia z domu
-A ja dziękuję rodzicom, że mi powiedzieli, że najbliższy samolot był właśnie do Dortmundu
-Kilka przypadków, a tak zmieniają życie
-To było przeznaczenie
-Wiesz co to było ? Miłość od pierwszego znaczenia
*****

Zajrzałam do hotelowej szafy, z której wyjęłam dwie sukienki. Jedną białą, a drugą błękitną. Hmm ... którą mam założyć ? Nie mogłam się w ogóle zdecydować. Spojrzałam w lustro, w którym odbijam się w całej okazałości. Ubrana jedynie w beżową bieliznę w pełnym makijażu i gotowej fryzurze. Do szczęście brakowało mi tylko sukienki i butów. Spojrzałam na swoją prawą dłoń, na serdecznym palcu lśniły dwa pierścionki - zaręczynowy i obrączka. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Chcesz tak iść na dół ? - spytał Marco rozbawionym głosem
-Oczywiście - zachichotałam
-Nie zgadzam się
-Nie masz nic do gadania - odwróciłam się w jego stronę i zamarłam, czemu on wygląda tak idealnie i seksownie ?
-Teraz już mam - podszedł do mnie powoli, a następnie mnie pocałował - jesteś moją żoną
-Jestem Twoja szepnęłam prosto w jego usta
-Boże Sara jak Ty na mnie działasz - odparł mnie o szafę i naparł na mnie biodrami, a ja poczułam, że w jego spodniach ... o jejku
-Marco nie możemy - mój głos nie brzmiał zbyt przekonująco
-To nasze poprawiny, możemy się spóźnić
-Och - jęknęłam rozwiązując mu krawat
Czułam jak jego ręce błądzą po plecach i pobliżu zapięcia od stanika. Już prawie go rozpiął jak nagle ktoś zapukał do drzwi. Nie ! Cholera jasna ! Tylko nie teraz.
-Zabiję - warknął mój mąż odrywając się ode mnie i kierując się do drzwi - ubierz się Sara
-Jasne - sięgnęłam po szlafrok
Będąc już w miarę ubrana ruszyłam do drzwi tak jak Marco. O dziwo za nimi stała moja teściowa.
-Dzień dobry - powiedziałam rumieniąc się
-Witaj Sara
-Coś się stało ?
-Chciałam sprawdzić czy zamierzacie do nas dołączyć
-Oczywiście, że zamierzamy mamo - rzekł zirytowany
-Nie denerwuj się synku - położyła mu dłoń na ramieniu - po prostu jest już w pół do czwartej
-Zaraz zejdziemy - zabrałam głos - to moja wina, bo nie mogę się zdecydować na sukienkę
-Rozumiem - zaśmiała się
-Będziemy za kwadrans - blondyn zamknął drzwi nie czekając na odpowiedź
Zaśmiałam się widząc jego minę, a zaraz potem szybko się oddaliłam, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Nie mamy na to czasu.
-Którą mam założyć sukienkę ? - zawołałam 
-Niebieską
-Dzięki
Rzuciłam gdzieś za siebie szlafrok i sięgnęłam po błękitną sukienkę bez ramiączek. Idealnie podkreślała wszystkie moje kształty. Na stopy wsunęłam beżowe sandałki na obcasie, do kopertówki w tym samym kolorze wrzuciłam telefon, szminkę i chusteczki. Na prawym nadgarstku zapięłam złotą bransoletkę, którą dostałam na 22 urodziny od mojego jeszcze wtedy narzeczonego. Na szyi zapięłam delikatny, złoty wisiorek i voila. 
-Może być ?
-Jest idealnie - pocałował mnie w dłoń
-No to chodźmy
-Mamy jeszcze siedem minut
-Obrażasz mnie czy siebie ? - zaśmiałam się
-Składam godną rozpatrzenia propozycję pani Reus
-Panie Reus jest pan uroczy - uśmiechnęłam się
Zeszliśmy na dół do głównej sali. Na nasz widok wszyscy obecni wstali i zaczęli bić brawo. Czułam, że jestem czerwona jak burak, więc schowałam twarz w zagłębieniu szyi mojego męża. 
-No nareszcie państwo Reus się pojawili - zawołał Mario
*****


No to co ? Oficjalnie Sara i Marco są małżeństwem :)(spokojnie to nie jest sen)
Wesołych Świąt Kochane !
Buziaki i do zobaczenia w poniedziałek :*

wtorek, 22 marca 2016

49. „Zdradzasz mnie Marco ?"

SARA
Od trzech dni czyli od naszej kłótni, a może od naszego rozstania nie wychodzę z sypialni gościnnej. Nie jem, nie przebieram się i w zasadzie nie robię nic oprócz spania i płakania w poduszkę. Zastawiłam drzwi komodą, a okna zasłoniłam. I żyję, chociaż część mnie umarła.
-Sara możesz do jasnej cholery otworzyć te drzwi ?! - blondyn walił w drzwi
-Nie mogę - warknęłam - ale może kiedyś to zrobię
-Przestań ! Wyjdź wreszcie z tego pokoju !
-Chyba śnisz - mruknęłam

-Sara skarbie proszę Cię - zmienił chyba taktykę - otwórz drzwi i pogadaj ze mną. Nic nie jadłaś od trzech dni Sara, to niebezpieczne
-A co Cię to interesuję ?!
-Możesz z łaski swojej przestać ? - sądząc po odgłosie kopnął w drzwi - kocham Cię i się o Ciebie martwię do cholery 
-Powiesz mi prawdę ?
-Chciałbym naprawdę, ale to trochę skomplikowane
-Taka jestem dla Ciebie ważna, że musisz mnie okłamywać ? - prychnęłam
-Wiem, że bardzo Cię zraniłem, ale robię to dla Twojego dobra
-Może nie wiesz co jest dla mnie dobre
-Daj mi tylko kilka dni, a potem wszystko Ci wyjaśnię. Obiecuję skarbie
-Zdradzasz mnie Marco ? - spytałam opierając się o ścianę
-Jak możesz tak myśleć Sara ?
-Po prostu się pytam
-Nigdy w życiu Cię nie zdradziłem
Chciałam powiedzieć, że wiem, bo doskonale go znam, ale nie potrafiłam. Zamiast tego tylko się popłakałam. Dlaczego miłość tak bardzo boli, dlaczego ?! Kocham go i nie przestanę, ale nie radzę sobie z tym wszystkim. Wiem, że blondyn coś ukrywa, tylko co ?
-Sara jesteś tam ? - usłyszałam ciepły głos Ani Lewandowskiej - możesz mi otworzyć ?
Nic nie odpowiedziałam, tylko odsunęłam komodę i otworzyłam drzwi. Polka nic nie powiedziała, tylko przytuliła mnie mocno i pozwoliła mi się wypłakać.
-Co Ty tu robisz ?
-Marco poprosił mnie, żebym przyjechała
-Dziękuję
-Pogadamy ?
-Jasne - usiadłam na łóżku - gadanie jest najlepsze na wszystko, co ?
-Czasem lepiej jest się wygadać
-Zjebało się Aniu, a było już tak dobrze
-O co poszło ?
-Zmienił się, ukrywa coś, okłamuje mnie. Mam tego serdecznie dość, a na dodatek jak chciałam się wyprowadzić to mi zabronił
-Podał powód ? - objęła mnie ramieniem
-Nie, to taki jego wymysł
-Martwi się o Ciebie, wiesz ?
-Możliwe - wzruszyłam ramionami
-Podobno nic nie jadłaś od trzech dni
-Nie mam ochoty na jedzenie
-Tak nie może być, wiesz o tym ?
-Aniu ja nie chce stąd wychodzić, nie chce się z nim widzieć, a już na pewno nie chce z nim gadać w cztery oczy
-Okej, ale jak pójdę zrobić Ci coś do jedzenia i tu przyniosę to zjesz ?
-Tak, zjem
-W takim razie zaraz wracam - uśmiechnęła się
-Poczekam
Minęły góra trzy minuty jak Ania wróciła z kartką w ręku.
-Marco wyszedł, więc idź pod prysznic, przebierz się, a potem chodź na śniadanie - podała mi kartkę - i uśmiechnij się
Dopiero jak wyszła to niepewnie spojrzałam na kartkę papieru, którą podała mi przyjaciółka."
"Wyszedłem coś załatwić, nie wiem, o której wrócę. 
M. 
Jakbyś się martwiła to jestem pod telefonem."
Dlaczego skreślił ostatnie zdanie ? Przecież to oczywiste, że mogę się o niego martwić. Nie chciałabym, żeby coś mu się stało, dalej go kocham. Niestety. Odłożyłam kartkę na bok i ruszyłam do sypialni, którą jeszcze niedawno dzieliłam z blondynem. Wzięłam sobie byle jakie cichy z garderoby, a następnie zamknęłam się w łazience. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w koka. Mój cudowny makijaż ograniczony był tylko do tuszu do rzęs. Założyłam bieliznę, spodnie dresowe, koszulkę na ramiączka i bluzę. Gotowa, ale wcale nie zadowolona zeszłam na dół i usiadłam przy stole.
-Od razu lepiej wyglądasz
-Dzięki - mruknęłam
-Zjadaj - postawiła przede mną miskę z owsianką
-Strasznie duża porcja
-Oj nie marudź
Posłusznie zjadłam swój pierwszy posiłek od ponad 72 godzin i włożyłam miskę do zmywarki.
-Masz ochotę na coś jeszcze ?
-Już się najadłam, dziękuje
-To co masz ochotę teraz robić ? Może jakiś spacer ?
-Wolę zostać tutaj - westchnęłam
-Chodź tutaj - przytuliła mnie - pogodzicie się, zobaczysz
-Tak bardzo go kocham - wybuchłam płaczem -ale już sobie z tym nie radzę
-Pogadam z nim jak chcesz
-On nic Ci nie powie Aniu - przewróciłam oczami
-Sara nie unoś się honorem, tylko daj mu szanse. Oboje macie za dużo do stracenia
-Wiem, ale potrzebuje czasu, żeby się uspokoić
-Może zabiorę Cię na kilka dni do Monachium ?
-Pomyślę o tym, dobrze ?
-Jasne, masz czas
-Marco rozpakował moje walizki
-To dobrze ?
-To słodkie - rozczuliłam się, a ona się uśmiechnęła - cicho !
-Nic nie mówię ! - uniosła ręce w geście poddania się
-Chyba się położę
-Źle się czujesz ?
-Trochę - westchnęłam
-Sara wiesz od czego to ?
-Daj spokój Aniu, nic mi nie jest
-Okej, połóż się, a ja zrobię jakąś kolacje
-Przed chwilą, przecież jadłam !
-Nie szkodzi
Powlokłam się na górę, weszłam do naszej sypialni i położyłam się na łóżku po stronie blondyna. Poduszka pachniała nim tak intensywnie,  że aż zakręciło mi się w głowie. Zasnęłam wyjątkowo szybko. 
*****
-Sara - ktoś mną potrząsnął - obudź się
-Co ? - otworzyłam jedno oko i zobaczyłam Mario
-Marco jest w szpitalu
-Co ?! - zerwałam się z łóżka - o czym Ty mówisz ? 
-Wszystko Ci opowiem w samochodzie, chodź !
-Już idę
W przedpokoju założyłam pierwsze lepsze buty Nike wyjęte z szafki, kurtkę i wybiegłam z przyjacielem z mieszkania. To jakiś zlot sportowców z Monachium ? Najpierw Ania, a teraz Mario. Dziwne.
-Wiesz co mu jest ? - spytałam zapinając pasy
-Nie, tylko do mnie zadzwonili ze szpitala. Podobno dzwonili do Ciebie, ale nie odbierałaś
-Mam rozładowany telefon - westchnęłam - co robisz w Dortmundzie ?
-Jestem tu od kilku dni
-I nawet nie przyszedłeś się przywitać ?
-Przepraszam
-Kto go pobił ?
-Nie mam bladego pojęcia - powiedział spięty
-Kłamiesz
-Sara odpuść proszę
-Jasne - mruknęłam patrząc na widoki za oknem
Bałam się. Cholernie się bałam. Kto go pobił ? Co mu jest ? Wyjdzie z tego ? Jest bezpieczny ? Kilkadziesiąt minut później stałam już przy recepcji i czekałam, aż pielęgniarka wskaże mi lekarza, który zajmuję się Marco. 
-To ten - uśmiechnęła się przyjaźnie pokazując mi starszego mężczyznę
-Dziękuję bardzo ! - odeszłam od niej i stanęłam przed lekarzem - dzień dobry, jestem narzeczoną Marco Reusa
-Och dobrze, że pani jest 
-Co z nim ?
-Nie najlepiej - westchnął - trafił do nas pobity. Ma całą posiniaczoną twarz, rozciętą wargę, łuk brwiowy i złamany nos. Wykluczyliśmy krwotoki wewnętrzne, ale musimy zatrzymać go na obserwacji. Do obrażeń dochodzą również bardzo mocno zbite żebra oraz wstrząśnienie mózgu. Na razie jest nieprzytomny, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Proszę być dobrej myśli
-Czy mogę go zobaczyć ? - spytałam drżącym od emocji głosem
-Oczywiście, myślę, że pani obecność dobrze na niego podziała
-Dziękuję 
Już miałam otworzyć drzwi od jego sali, ale zatrzymała mnie pielęgniarka. Podała mi worek foliowy z osobistymi rzeczami Marco. Telefon, kluczę, portfel, a nawet mój pierścionek. Nic nie zniknęło. 
-Sara - piłkarz złapał mnie za łokieć - wszystko będzie dobrze, zobaczysz
-Będzie dobrze jak dowiem się prawdy Mario
-Wszystko w swoim czasie
-Mam już  dość tych tajemnic. Mam wrażenie, że wszyscy wiedzą tylko nie ja !
-Prawdę zna tylko on 
-A Ty ?
-Nie wiem wszystkiego
-Powiedzmy, że Ci wierzę - nacisnęłam klamkę -- a teraz przepraszam, ale chce go zobaczyć
Weszłam do sali, w której cisza przerywana była pikaniem aparatury. Usiadłam na krzesełku i musiałam się mocno przyjrzeć, żeby rozpoznać Marco w mężczyźnie. Jejku co oni mu zrobili.
-W co Ty się wpakowałeś kochanie - złapałam go za rękę 
Kolejne minuty mijały, a ja nie chciałam go zostawiać. Kto ma go trzymać za rękę jak nie ja ? W końcu sięgnęłam po jego rzeczy. Pierścionek z powrotem wsunęłam na palec, a potem coś mnie podkusiło i wzięłam jego telefon. Odblokowałam go bez problemu, bo nie było żadnego hasła i weszłam w wiadomości. Ostatnie sms-y były od jakiegoś nieznanego numeru. Jak zaczęłam je czytać to aż robiło mi się słabo. Cholera. 
"Masz ładną narzeczoną. Byłaby szkoda, gdyby coś jej się stało."
"Pilnuj swojego skarbu, bo nie tylko Ty masz na nią ochotę." 
"Zostawiasz ją samą w domu ? Odważny z Ciebie facet." 
"10 tysięcy euro i będzie bezpieczna."
"Nie chcesz płacić ? Pożałujesz !"
"Stawka wzrosła do 100 tysięcy."
"Niby tak ją kochasz, a nie chcesz płacić.
"Spróbuj iść na policję, a będziesz odwiedzał narzeczoną na cmentarzu."
Ciężko przełknęłam ślinę i odłożyłam telefon. Nie chciałam tego więcej czytać. Marco tak dziwnie się zachowywał przez te wiadomości. Bał się o mnie, ale jednocześnie nie chciał mnie martwić. A teraz oni go pobili. No i po co się z nimi spotkał, no po co ? Co za idiota ! Kochany idiota. 
-Proszę pani - zagadała do mnie pielęgniarka - siedzi tu już pani od dawna, proszę iść do domu odpocząć. Pani narzeczony jest w dobrych rękach
-Zostanę tutaj
-Jest pani pewna ?
-Tak - pokiwałam twierdząco głową - dziękuje za troskę
-Jakby coś się działo to proszę nacisnąć ten guzik - pokazała na panelu
-W porządku - uśmiechnęłam się blado - czy nasz przyjaciel jest cały czas na korytarzu ?
-Nie tylko, jeszcze kilka osób doszło
-Dziękuję
Drzwi za pielęgniarką nie zdążyły się zamknął, a do sali wszedł Mario z Anią.
-Co z nim ?
-Bez zmian
-Tak mi przykro - karateczka położyła mi dłoń na ramieniu
-Wszystko to jest moja wina
-O czym mówisz ?
-Pobili go przeze mnie
-Sara możesz jaśniej ?
-Ci ludzie co go pobili wcześniej go szantażowali. On próbował mnie tylko chronić - podałam im telefon z otwartymi wiadomościami - o tym wiedziałeś Mario ?
-Tylko część, żadnych szczegółów 
-Gdyby tylko mi powiedział - westchnęłam
-Nie obwiniaj się Sara
-Ania ma racje, to nie jest Twoja wina
-Nie chce go stracić - po moich policzkach spłynęły słone łzy - tak bardzo go kocham 
-Twardy jest - uśmiechnął się Gotze - nic mu nie będzie. Zobaczysz
-No i ma dla kogo żyć - dodała polska
-Chciałbym - pogładziłam blondyna po policzku - bardzo bym tego chciała
-Są tu rodzice Marco i Melanie, chcesz z nimi pogadać ?
-Nie, jeszcze nie teraz
-A może coś zjesz ?
-Nie jestem głodna - westchnęłam - ale w zasadzie to chciałabym zostać z nim sama
-Jasne, ale jakby co to jesteśmy na korytarzu - powiedzieli i opuścili sale 
Złapałam swojego narzeczonego za dłoń i pocałowałam ją.
-Jestem tu Marco i nigdzie się nie wybieram. Przepraszam, że byłam na Ciebie taka zła, teraz wszystko już rozumiem. Damy radę razem. Tylko obudź się, proszę. Chcę spędzić z Tobą resztę swojego życia Marco, chcę wyjść za Ciebie za mąż, chcę mieć z Tobą dzieci. Obudź się Marco. Tak bardzo Cie kocham
-Sara ? - wychrypiał 

czwartek, 17 marca 2016

48. „Państwo Reus ?"

SARA
Obiecaliśmy, że się pojawimy, więc nie mieliśmy innego wyjścia. Po całym dniu wylegiwania się razem w łóżku postanowiliśmy wybrać się z naszymi przyjaciółmi na kolacje. Pozbierałam wszystkie nasze ciuchy po wczorajszym nocnym szaleństwie, a następnie stanęłam przed szafą. Z ręką na sercu przyznaję, że totalnie nie wiedziałam w co mam się ubrać. Na luzie czy bardziej elegancko ? Dziewczęco, a może kobieco ? Bardziej wakacyjnie czy normalnie ? W końcu wyjęłam czarną, koronkową bieliznę, białe skarpetki, białą luźną, prześwitującą bluzkę na ramiączka i jeansowe, lekko podarte szorty. Z szuflady wyjęłam białe Converse, niezbyt elegancką, małą, czarną torebkę i czarną bransoletkę. Z takim zestawem zajęłam łazienkę, gdzie umalowałam się, rozczesałam włosy i się ubrałam. Wyglądałam w miarę dobrze i to musi wystarczyć. 
-Kochanie wyglądasz jak zwykle cudownie - usłyszałam jak tylko wyszłam z łazienki 
-Dziękuję - leciutko się zarumieniłam
-Możemy już iść ?
-Pewnie
-A chcesz im od razu powiedzieć ?
-Tak, w końcu Gotze długo nie wytrzyma 
-To prawda - zaśmiał się
Wyszliśmy trzymając się za ręce i już po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wszyscy nasi znajomi siedzieli już przy dużym stole, a jak tylko weszliśmy to Mario uśmiechnął się szeroko. Zabije gada jak coś powiedział. 
-No nareszcie państwo Reus postanowili do nas dołączyć - zaśmiał się Robert
-Państwo Reus ? - spojrzałam morderczym wzrokiem na szatyna, który tylko wzruszył ramionami
-A co nie mogę sobie pożartować ?
-Proszę kochanie - blondyn odsunął mi krzesło, a potem usiadł obok - zamawialiście już coś ?
-Wszystkiego po trochu, bo tak będzie lepiej
-To świetnie
-Czemu się dzisiaj nie pokazywaliście ?
-A tak jakoś wyszło - uśmiechnęłam się promiennie
-Stało się coś ?
-Stało - Marco złapał mnie za rękę pod stołem
-Możecie nas dłużej nie trzymać w niepewności ? 
-Zaręczyliśmy się wczoraj wieczorem - powiedział zadowolony blondyn, a ja tylko przytaknęłam
I nagle wszyscy poderwali się z miejsc i zaczęli nam gratulować. Jedynie Mario został na swoim miejscu i tylko do mnie mrugnął. Wiedział od rana, a jednak się nie wygadał. Brawa dla niego. W końcu dostaliśmy nasze duże zamówienie, a do tego Marcel zamówił jeszcze szampana.
-Wasze zdrowie kochani - uniósł wysoko kieliszek - czekamy na ślub
-Kiedyś może się doczekacie - upiłam łyk trunku 
-W Twoim zdaniu słowa "kiedyś" i "może" są zbędne skarbie - narzeczony wyszeptał mi do ucha
-Bardzo zabawne - prychnęłam
-To jak wczoraj świętowaliście ? - spytał Mario z błyskiem w oku 
-Nie Twoja sprawa - czułam jak się rumienie
-Jak dzisiaj rano u Was byłem to byliście nieco w proszku 
-Nie wygrasz tej głupiej zabawy Mario - zaśmiał się Reus
-Okej - uniósł ręce w geście poddania się - swoją drogą Sara masz bardzo ładną malinkę przy lewym uchu
I wtedy moja twarz wyglądała już jak bardzo, ale to bardzo dojrzały pomidor. Marco się zaśmiał jak zresztą całe towarzystwo, a ja spojrzałam na zadowolonego z siebie Mario.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się - ale Marco ma ładniejszą. Chciałbyś zobaczyć ?
-Wygrałaś - mruknął i tym razem ja się zaśmiałam 
Reszta kolacji minęła nam w dość luźnej i już spokojniejszej atmosferze. Zjedliśmy prawie wszystko co mieliśmy na stole, a jak nie mieliśmy już siły to po prostu wyszliśmy. 
-Co powiecie na nocną kąpiel ?
-Piliście alkohol - Ann ostudziła zapały męża - więc się nie zgadzam
-Dobrze myszko, dla Ciebie wszystko - objął ją 
-Proponuje, żebyśmy rozeszli się do siebie. W końcu jutro wracamy do domu - stwierdziła Anka
-Tak, to dobry pomysł - poparłam ją
Co prawda nie musieliśmy się rozstawać, ale jednak trzeba się wreszcie spakować. A ja nie zamierzam robić tego jutro rano.
-To widzimy się na śniadaniu - pomachał nam Artur 
Jak tylko weszliśmy do naszego tymczasowego lokum to od razu zaczęłam się pakować. Chciałam mieć jeszcze trochę czasu dla swojego ukochanego, który również zaczął się pakować.
-Skarbie
-Słucham ? - podniosłam na niego wzrok
-Przecież ja nie mam żadnej malinki - zaśmiał się wesoło
-Wiem - przewróciłam oczami
-Omal się nie wygadałem przy stole
-Jakbyś to zrobił to już byś był martwy
-Dlatego ugryzłem się w język - podszedł do mnie, nachylił się i złożył na moich ustach czuły pocałunek
-Masz szczęście - uśmiechnęłam się słodko
-Zawaliłem, wiesz ?
-Wiem, bo obiecałeś mnie dzisiaj rano spakować, a tego nie zrobiłeś - skrzywiłam się
-No właśnie
-Powinieneś błagać o przebaczenie na kolanach
-Wystarczy, że wczoraj klęczałem 
-Mi nie wystarczy - zaśmiałam się
-Będzie musiało - puścił mi oczko
Każde z nas wróciło do pakowania swoich walizek. Zostawiłam sobie na krześle ciuchy i kosmetyczkę, a resztę dopakowałam. Do podręcznej włożyłam tylko to czego nie potrzebowałam przez wieczór czy w nocy. 
-Wszystko już kotku ?
-Tak, resztę dopakuję rano
-Ładowarki i te sprawy ?
-Dokładnie
-Co teraz robimy ?
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami - idziemy spać ?
-Poważnie ?
-Jakaś jestem senna - ziewnęłam
-No to chodź - wyciągnął rękę w moją stronę, a potem pomógł mi wstać - tyle dzisiaj odpoczywałaś i jesteś zmęczona ?
-Nie dałeś mi odpocząć
-Wydawało mi się, że nie narzekałaś specjalnie
-Bo nie narzekałam - uśmiechnęłam się
-Lubię ten Twój uśmiech
-A ja lubię Ciebie - położyłam się na łóżku
-Nie zamierzasz się rozebrać ? - uniósł pytająco jedną brew
-Nie, ale możesz mi pomóc - przygryzłam prowokująco wargę 
-Wiesz, że zrobię to z przyjemnością, ale ...
-Ale oboje dobrze wiemy, że to się źle skończy - przerwałam mu podnosząc się do pozycji siedzącej
-Chciałem powiedzieć coś innego - zaśmiał się
-Eee ... Marco
-Tak ?
-Czy mogę pożyczyć Twoją koszulkę ? Bo spakowałam piżamę do walizki
-Jasne - pocałował mnie w szyje
-Dobra trudno - szybko się rozebrałam i ubrałam koszulkę narzeczonego - jestem zbyt zmęczona, żeby brać prysznic
-To świetnie, rano weźmiemy go wspólnie
-Chyba śnisz - położyłam się na łóżko
-Zawsze śnię o Tobie w roli głównej
Zachichotałam tylko cicho, a potem ustawiłam budzik w telefonie. Blondyn położył się obok mnie, zgasił światło i mocno mnie przytulił. Mimo, że było mi gorąco to szybko czułam, że odpływam. Naprawdę już prawie spałam, gdy nagle usłyszałam głos Marco. 
-Śpisz ? - szepnął
-Tak - warknęłam
-Bo nudzi mi się
-Marco - jęknęłam - już prawie spałam
-Pogadamy ?
-O czym ?
-Nie wiem, tak o wszystkim i o niczym
-Przełóżmy to na jutro, dobrze ?
-Już wiem. Wolałbym od razu, bo zapomnę
-Niech będzie - mruknęłam - o co chodzi ?
-Wprowadzisz się do mnie ?
-Słucham ?
-Skoro się zaręczyliśmy to chyba możemy razem zamieszkać
-No tak, ale to Twoje mieszkanie
-Jeżeli chcesz coś zmienić to to zmienimy, a może chcesz się przeprowadzić do zupełnie nowego mieszkania ?-Nie Marco, Twoje mieszkanie jest idealne
-To o co chodzi ?
-Pozwolisz mi dokładać się do rachunków ?
-Nie - prychnął
-I o to właśnie chodzi - westchnęłam - jak mieszkam sama to sama płacę
-Sara stać mnie na rachunki 
-Ale ... 
-Po ślubie też będziemy mieszkać osobno, bo będziemy się kłócili o pieniądze ?
-Nie mówimy jeszcze o ślubie Marco
-Ale chyba go planujemy, prawda ?
-Tak, chce zostać Twoją żoną
-Proszę, zamieszkajmy razem
-Dobrze, wprowadzę się jak wrócimy
-Dziękuję - pocałował mnie namiętnie
-Mogę iść wreszcie spać ?
-Tak, dobranoc - zaśmiał się całując mnie w czoło
*****

Życie bywa cholernie przewrotne. Jest cudowanie przez jakiś czas, wszystko układa się idealnie, aż tu nagle nie wiadomo skąd i czemu coś się psuje. Powoli to wszystko co się buduje przez jakiś czas upada. Dzieję się to tak szybko, że nie można zareagować. Tak samo jest z nami. Dwa lata naszego związku były wymarzone i może czasem bywały kłótnie, ciche dni czy nawet chwilowe rozstania, ale zawsze dawaliśmy radę. A teraz jesteśmy zaręczeni, mieszkamy razem i planujemy wspólną przyszłość. Tylko, że ja czuję to, że coś się psuje, wali, rozwala. Po prostu to czuję. Nie wiem czy Marco to zauważył, ale mam cichą nadzieje, że tak. Chociaż z drugiej strony to on stał się jakiś dziwny. Niby mnie kocha, spędzamy razem czas, chodzimy na randki i tak dalej. Ale ... no właśnie zawsze jest jakieś "ale". Ale odbiera połączenia w drugim pokoju, co chwila sprawdza telefon, a czasem gdzieś znika. Próbowałam z nim o tym rozmawiać, ale on uważa, że wszystko jest w porządku. Ja mam dość, nic nie jest w porządku. 
-Chcesz wina ?
-Nie, dziękuję - oparłam nogi o stolik
-To co który oglądamy film ?
-Może być jakaś komedia - wzruszyłam ramionami
-Co tak ode mnie uciekasz ? - objął mnie
-Jestem zmęczona - chyba zaraz idę spać
-Jasne - pocałował mnie w czoło
I nagle usłyszeliśmy charakterystyczny dla telefonów Apple dźwięk przychodzącej wiadomości. Odruchowo sięgnęłam po telefon i dopiero jak chciałam spojrzeć na wyświetlacz to zorientowałam się, że to nie mój. Ja mam złoty.
-Mój - warknął wyrywając mi iPhone
-Przepraszam - szepnęłam 
Podniosłam się z kanapy i chciałam iść na górę, ale będąc przy schodach poczułam, że piłkarz łapię mnie za rękę. 
-Sara nie chciałem
-Co się dzieje Marco ?
-Nic - wzruszył ramionami
-Przecież widzę
-Naprawdę nic
-Okej, idę spać - skłamałam - dobranoc
-Śpij dobrze
Poszłam na górę, zamknęłam się w garderobie, a potem zaczęłam się pakować. Zajęło mi to może kwadrans, potem zaniosłam rzeczy na dół. Tak dłużej być nie może. Marco musi się ogarnąć.
-Co robisz ?!
-Wyprowadzam się - powiedziałam z taką obojętnością na jaką było mnie stać
-Żartujesz ?
-A wyglądam jakbym żartowała ?
-Zostać skarbie
-Pod jednym warunkiem
-Co tylko chcesz - próbował mnie dotknąć, ale się odsunęłam
-Powiedz mi co się dzieje, z kim tak gadasz przez telefon, z kim piszesz ciągle sms 
-Ja ... - zawahał się - nie mogę
-Słucham ?!
-Nie mogę Ci powiedzieć
-W takim razie ja nie mogę tu zostać
-Sara czekaj - złapał mnie za łokieć
-Zostaw mnie Marco
-Nie pozwolę Ci się wyprowadzić
-To nie jest Twoja decyzja
-Owszem jest ! Nie wyprowadzisz się i koniec 
-Marco nic nie rozumiesz, tak ?! Ja nie chce tu zostać, nie chce zostać z Tobą ! Zmieniłeś się, a ja nie mam już na to siły ! - krzyczałam i płakałam, a on patrzył na mnie smutnym wzrokiem
-Uspokój się Sara - zagrodził mi drzwi - nie wyjdziesz sta
-Nie chce być z facetem, który mnie okłamuję ! Ciągle coś przede mną ukrywa ! - próbowałam się z nim szarpać 
-Kiedyś Ci to wyjaśnię, obiecuję
-Kiedyś będzie za późno - rzuciłam w niego pierścionkiem i uciekłam na górę 
*****

Och ... to co zostawiam Was z tym rozdziałem do wtorku, więc macie czas na zastanowienie się. Co będzie dalej ? Uprzedzam, że to nie koniec problemów ... 
Buziaki

poniedziałek, 14 marca 2016

47. „Jesteś pewna?"

SARA
Przedostatni wieczór na Seszelach. Powinnam się pakować, ale jak zwykle mój chłopak musi coś wymyślić. No żesz cholera.
-Kotek jesteś gotowa ?
-Jeszcze chwila - jęknęłam roztrzepując włosy
-Pośpiesz się proszę
-Dobra - warknęłam

Wygładziłam sukienkę, umalowałam usta i założyłam buty. Dopiero po kilku minutach opuściłam pomieszczenie.
-Możemy iść ? - pocałował mnie w dłoń
-Tak - westchnęłam 
-Uśmiechnij się
-Nie mogliśmy iść wczoraj ?
-Mogliśmy, ale idziemy dzisiaj
-Powinnyśmy się pakować
-Obiecuj, że rano będziesz spakowana - uśmiechnął się
-Skoro tak to mogę iść
-Proszę - przepuścił mnie w drzwiach
-Ależ jesteś uprzejmy - zachichotałam
-Jak zawsze skarbie
-Czy ja wiem - udałam, że się zastanawiam 
-Nie jesteś dobrą aktorką
-Gdzie mnie zabierasz tak w ogóle ?
-Myślisz, że Ci powiem ? - zaśmiał się
-Na to właśnie liczę
-Po tylu latach jeszcze się nie nauczyłaś ?
-Wciąż liczę na to, że się zmienisz - zażartowałam
W końcu dotarliśmy na najbardziej oddaloną plażę, na której stał niewielki, biały namiot na podeście, pod którym stał nakryty stół, a dookoła paliły się małe świeczki. Piękny widok.
-Przyznaję, postarałeś się
-Dla Ciebie wszystko - pocałował mnie
Usiedliśmy do stołu i nagle nie wiem skąd  pojawił się przy nas kelner. O nic nie pytał, tylko podał nam posiłek i kubełek z lodem i szampanem, a potem od razu się ulotnił.
-Wszystko zaplanowałeś
-Już dawno - uśmiechnął się - szampana ?
-Poproszę - podałam mu swój kieliszek - ale czy mamy co świętować ?
-Wspaniały wyjazd, nowy rok ... - zawahał się - to mało ?
-Oczywiście, że nie
-No to widzisz - puścił mi oczko 
-Dziękuje, że mnie tu zabrałeś
-Ależ nie ma za co - uśmiechnął się zabójczo
-Przestań
-Z czym mam przestać ? - zmarszczył brwi
-Przestań się tak uśmiechać Marco
-Czemu mam przestać ?
-Bo ... - przerwałam rumieniąc się - ten uśmiech źle na mnie działa
-Źle ? - spytał rozbawiony przekrzywiając głowę na bok - nie uważam, żeby to było złe
-Czy ja Cię pytałam o zdanie ?
-Odpowiedz mi na pytanie
-Tak źle, ponieważ jak tak na mnie patrzysz to cała się rozpływam
-A gdzie ? - poruszał znacząco brwiami 
-Z dużo pytań
-Oj no powiedz, co Ci szkodzi ?
-Pstro Reus - zaśmiałam się wesoło
-No pewnie - machnął ręką z grymasem na twarzy, a ja posłałam mu uśmiech - jeszcze szampana ?
-Poproszę - piłkarz nalał mi odrobinę trunku do kieliszka - chcesz mnie upić ?
-O niczym innym nie marzę - zażartował 
-Wiedziałam
Zjedliśmy kolacje, dopiliśmy szampana, a potem siedzieliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle chłopak wstał z miejsca, podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę swoją dłoń.
-Zatańczysz ze mną ?
-Oczywiście
Wstałam, a mój chłopak przyciągnął mnie do siebie tak, że ledwo była między nami jakaś przerwa. Zarzuciłam blondynowi ręce na szyje, a on zaczął się powoli poruszać. Przymknęłam lekko powieki, a moje zmysły jeszcze bardziej się wyostrzyły. Może to przez tego szampana ? Perfumy, a raczej woda kolońska jakiej używa mój chłopak stały się intensywniejsze, szum wody głośniejszy, a ręce Marco błądzące po mojej talii, plecach, a nawet pupie sprawiły, że czułam przyjemne dreszcze. Miałam takie dziwne wrażenie, że muzyka stała się odrobinę głośniejsza, ale to było wręcz cudowne. Idealnie dobrany utwór do tej romantycznej kolacji, randki.
-Mam nadzieje, że nie zasnęłaś - szepnął mi do ucha
-Jeszcze nie - uśmiechnęłam się chowając twarz w zagłębieniu jego szyi - mam deja vu 
-Doprawdy ?
-Przy tej samej piosence tańczyliśmy na weselu Ann i Mario, a w dodatku byliśmy właśnie sami ...
-Na zewnątrz - przerwał mi 
-Dokładnie tak
-Ale teraz jest lepiej, nie ?
-Pewnie - pocałowałam go w policzek - jedna z lepszych randek w moim życiu
-Jeszcze zobaczysz - powiedział bardzo cicho, a ja zmarszczyłam brwi
Kilka minut później skończyliśmy tańczyć i usiedliśmy z powrotem do stołu. Przed nami stały pucharki z deserem i byłam zdziwiona, bo nawet nie zauważyłam kiedy kelner nam to podał. Z uśmiechem zjadłam pyszne słodkości i o dziwo nie miałam wyrzutów sumienia.
-Zaraz wracam - piłkarz pocałował mnie w czoło i zniknął
-Okej - powiedziałam jakby co siebie
Minęły dwie, a może nawet trzy minuty jak zaczęłam się niecierpliwić. Wstałam z miejsca, odwróciłam się i przeżyłam szok. Czemu ? Marco szedł w moją stronę z ogromnym bukietem moich ulubionych, czerwonych róż. Dopiero stojąc tuż przede mną spojrzał mi w oczy, a potem uklęknął. I dokładnie w tym momencie wszystko inne przestało istnieć. Jak zahipnotyzowana patrzyłam jak kładzie kwiaty na krześle i wyjmuję z kieszeni pudełeczko.
-Skarbie chciałem to zrobić już dawno temu, ale nie byłaś gotowa. Teraz wiem, że jesteś pewna. Jak ponad dwa lata temu zobaczyłem Cię w tym parku to od razu wpadłem. Skradłaś moje serce w całości, wiedziałem od początku, że jesteś największą i jedyną miłością mojego życia. Chce spędzić z Tobą resztę mojego życia, chce zawsze mieć Cię przy sobie. Uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i zgodzisz się zostać moją żoną ? - spojrzał na mnie z wyczekiwaniem
-Tak - powiedziałam bez chwili zawahania, a on wsunął mi pierścionek na palec
-Kocham Cię - powoli się podniósł
-Kocham Cię - przytuliłam się do niego
-Mówiłam, że w swoim czasie to zrobię - pocałował mnie - a ja zawsze spełniam obietnice
-Wiem - wtuliłam się w niego - skąd wiesz, że jestem pewna ?
-Czuję to - uśmiechnął się wesoło
-Zapomniałam, że jesteś wszechwiedzący - zaśmiałam się
-A widzisz - mruknął
-Czy nasi znajomi wiedzieli ?
-O czym ?
-No o tym wszystkim - machnęłam ręką - o tym, że mi się oświadczysz
-Nikt nie wiedział skarbie
-Taki jesteś tajemniczy ? - uniosłam pytająco jedną brew
-Jeżeli chodzi o Ciebie to tak - cmoknął mnie w czoło - zawsze
-Ale dasz mi trochę czasu czy już zaplanowałeś ślub ?
-Przecież mieliśmy lecieć do Vegas - powiedział oburzony
-Jak już się oświadczyłeś to Vegas nie wchodzi w grę - poklepałam go po ramieniu
-Nie mogłaś powiedzieć mi tego wcześniej ?
-Mogłam, ale widzisz ... po co psuć zabawę ?
-Wracamy ? - objął mnie
-Yhmm - pokiwałam twierdząco głową - ale najpierw chce sprawdzić czy woda jest ciepła
-Zamierzasz się kąpać ?
-Oczywiście, że nie - przewróciłam oczami 
-Ach rozumiem, tylko zamoczysz nogi
-Raczej stopy- zachichotałam
Zdjęłam buty, które wzięłam w jedną rękę, w drugą wzięłam kwiaty. Zeszłam na piasek, a swoje kroki od razu skierowałam w stronę wody. Pierwsza fala zalała moje stopy przez co cichutko pisnęłam. Woda niby ciepła, ale chłodniejsza niż w dzień. W sumie to mogłabym się rozebrać i popływać, ale po pierwsze Marco chyba by mnie zabił, a po drugie nie wypada mi chyba wrócić w mokrych rzeczach. Nie jak zostałam narzeczoną jednego z lepszych niemieckich piłkarzy. Narzeczoną. To brzmi tak pięknie, że aż mało realistycznie. Najpierw dziewczyna, teraz narzeczona, a kiedyś może żona. Sama w to nie wierzę. Jutro pewnie też nie będę wierzyć. Tylko Marco potrafi robić takie niespodzianki.
-I co ? Woda ciepła ? - zawołał Reus
-W dzień jest cieplejsza
-Tak myślałem, idziesz już ?
-Yhmm - odwróciłam się przodem do niego
-Wyglądasz na zmęczoną - objął mnie w talii
-Nie jestem zmęczona, ale na pewno jestem szczęśliwa
-Ja też jestem szczęśliwy, nawet nie wiesz jak bardzo
-Domyślam się - puściłam mu oczko
Od razu jak tylko wróciliśmy to włożyłam kwiaty do wazonu, wrzuciłam buty do szafy, a moja torebka wylądowała na fotelu. Nie miałam na nic siły, ale zamiast iść spać to po prostu wyszłam na zewnątrz. Kocham to miejsce.
-Co tam ? - pocałował mnie w szyje
-Cudownie - zamknęłam oczy
-Tak ? - przeniósł się z pocałunkami na moje usta
-Yhmm
Zaczęliśmy się bardzo namiętnie całować, aż nagle Marco delikatnie popchnął mnie do tyłu. Zostałam oparta o ścianę, a potem jak zalała mnie woda to zrozumiałam, że mój narzeczony zaprowadzić mnie pod zewnętrzny prysznic. Byliśmy cali mokrzy, ubrania lepiły się do naszych ciał, ale my całowaliśmy się jakby świat nie istniał. Nie przestając mnie całować piłkarz rozpiął suwak od mojej sukienki i zdjął ją ze mnie. Nie chciałam być mu dłużna, więc powoli rozpięłam mu koszulę, a on ją zdjął i rzucił za siebie. Jęknęłam cichutko jak jego usta zaczęły błądzić po moich ramionach, obojczyku, a później piersiach. Ręce zaczęły mi drżeć, więc żeby czymś się zając próbowałam rozpiąć pasek od jego spodni. No właśnie ... próbowałam. Niestety na wiele mi się to nie zdało. Cholera. Byłam pewna, że chłopak zacznie się śmiać, ale on tylko posłał mi uśmiech, a potem rozpiął pasek i spodnie. Jak oboje byliśmy już tylko w bieliźnie to mój mężczyzna złapał mnie za pośladki i podniósł do góry, a potem skierował się z powrotem do apartamentu. Po drodze mój stanik wylądował gdzieś na ziemi, a ja sama po chwili leżałam na łóżku pod piłkarzem. 
-Chcesz tego ? - spojrzał mi w oczy
-Yhmm
-Ale jesteś pewna ?
-Tak - uśmiechnęłam się - w stu procentach
-Okej - pocałował mnie czule - będę delikatny, obiecuję
-Przestań tyle gadać Reus - zachichotałam, a on lekko się zarumienił
O rany ! Ile razy w ciągu dwóch lat znajomości miałam okazję to widzieć ?
*****
Obudziłam się pierwsza. Szczęśliwa, zaręczona i spełniona. Spojrzałam na mojego ukochanego, który jeszcze słodko stał przytulając się do mnie. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc chciałam wstać, ale oboje nadal byliśmy nago, a przecież nie mogłam zostawić go bez kołdry. Cholera. Zgarnęłam z podłogi koszulkę Marco, ubrałam ją i wstałam. Z szafki wyciągnęłam majtki, które założyłam w drodze do drzwi, a potem otworzyłam.
-Mario co Ty tu robisz ?
-Tak się wita przyjaciela ? - zaśmiał się
-Eee ... - rozejrzałam się - jeszcze śpimy
-Ciężka noc, tak ?
-Mario spotkamy się później, dobrze ? - przeczesałam palcami włosy próbując go spławić
-Nie wierzę ! - zawołał 
-Co ? - rozbawiona przewróciłam oczami
-Zaręczyliście się !
-Cii 
-Nareszcie - przytulił mnie - gratuluje !
-Dziękuję - uśmiechnęłam się - ale nie mów nikomu, dobrze ?
-Czemu ? - odsunął mnie do siebie
-Bo chcemy to sami ogłosić - nagle blondyn objął mnie do tyłu
-Okej, tylko pojawcie się dzisiaj gdzieś
-Nie martw się o to
Lecę - podrapał się po karku - jeszcze raz gratuluję i do zobaczenia
-Dzięki ! - zawołałam raz jeszcze tuż przed tym jak blondyn zatrzasnął naszemu przyjacielowi drzwi przed nosem
Zaśmiałam się tylko, a następnie przytuliłam się do piłkarza
-Trochę nas zaskoczył
-Trochę tak - mruknęłam 
Marco pociągnął mnie wgłąb apartamentu i usiedliśmy na łóżku. Lekko się skrzywiłam, a on od razu to podchwycił. 
-Boli Cię - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem
-Wszystko jest w porządku - pocałowałam go - wczoraj było wspaniale 

piątek, 11 marca 2016

46. „Jestem w ciąży"

SARA
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się zaspana wchodząc do kuchni
-Dzień dobry - uśmiechnęła się mama Marco
-Czy jest może kawa ?
-Proszę - podała mi kubek - przed chwilą zrobiłam
-Dziękuje
-Marco jeszcze śpi ?
-Tak - zaśmiałam się - straszny z niego śpioch
-Zawsze tak było - również się zaśmiała
-Nie jest źle w sumie, ale faktycznie czasem nie da się go obudzić - przewróciłam oczami
-Dalej mieszkacie osobno ?
-Tak
-Do ślubu ?
-Nie mamy jeszcze w planach ślubu
-Pierścionka też się jeszcze nie doczekałaś
-Jak Marco będzie chciał to się oświadczy
-On chce już od dwóch lat kochana, tylko czeka aż Ty będziesz gotowa - zajrzała do lodówki - na co masz ochotę ?
-Może jajecznica ?
-W zasadzie to nie będę jadła śniadania
-Będziesz jadła - prychnął za mną Reus
-Tak ? - uniosłam pytająco jedną brew i odwróciłam się do niego - dlaczego ?
-Tak, bo i tak już jesteś za chuda
-Moja waga jest prawidłowa kochanie - przytuliłam się do niego
-Jakie macie plany na sylwestra ?
-Wyjeżdżamy
-Gdzie ?
-Seszele, a dokładnie Fregate Island
-Świetnie ! - zawołała - kto z Wami jedzie ?
-Lewandowscy, Mario z Ann, Auba, Thomas Muller z żoną, Marcel
-Artur Boruc z żoną - dodałam
-Duża grupa
-Będzie ciekawiej - uśmiechnęłam się
-Dokładnie - poparł mnie blondyn
-To co mam robić na śniadanie ?
-Rób tę jajecznicę mamo
-Pomożesz mi ?
-Zawsze - zaśmiał się
-To ja pójdę się ubrać - odsunęłam się od niego
-Na śniadanie wróć - mrugnął do mnie
Zachichotałam tylko i uciekłam na górę. Wzięłam z torby ciuchy, kosmetyki i ręcznik, a potem zamknęłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i umalowałam się. Założyłam czarne jeansy, bordowy, gruby sweter z golfem i byłam gotowa. Nie chciało mi się stroić, bo po co ? Wystroję się na sylwestra. Swoją drogą po dwóch latach związku z Marco nauczyłam się jednego. Nigdy nie pytam o cenę wyjazdu to po pierwsze, a po drugie w ogóle nie rozmawiamy o pieniądzach. I tak zawsze przegrywam. To się chyba nie zmieni. Związałam szybko włosy w koka i zeszłam na dół. W samą porę, bo akurat mama blondyna nakładała na talerze jajecznicę.
-Proszę - piłkarz odsunął mi krzesło
-Dziękuje
-Smacznego
-Nie czekamy na Twojego tatę ? - szepnęłam w kierunku Marco
-Nie, jeszcze śpi
-Okej
-Zostaniecie do jutra ?
-Nie, nie. Niedługo się zbieramy
-Ale co tak szybko ? Miejsce jest to możecie zostać 
-Innym razem mamuś
-Zawsze tak mówisz
-Musimy się jeszcze spakować przed wyjazdem
-No dobrze, nie będę naciskać
-A dlaczego Melanie nie została na noc ?
-Bo dzisiaj pojechali do rodziny Davida
-Rozumiem
Zjedliśmy śniadanie, po którym posprzątałam razem z panią Reus. 
-Przejdziemy się czy od razu jedziemy ?
-Jedźmy - westchnęłam - jest zdecydowanie za zimno na spacery
-A ja muszę trenować bez względu na temperaturę
-Ej ja też trenuje ! - oburzyłam się
-Ostatnio nie - mruknął całując mnie w czoło
-To prawda - krzywo się uśmiechnęłam - ale od stycznia to się zmieni
-Dla mnie możesz już nic nie robić
-Ale ja to lubię - mruknęłam 
-Wiem wiem - zaśmiał się
-Maaarco 
-Hmm ?
-Chce mi się tak strasznie spać - jęknęłam 
-No to jazda do łóżka - klepnął mnie w pupę, a ja pisnęłam z wrażenia
-Ręce przy sobie Reus - zmrużyłam oczy
-Nie mogłem się powstrzymać - uśmiechnął się
-Poważnie Marco ja muszę się przespać, więc albo w aucie albo tutaj, tylko wtedy będziemy musieli zostać dłużej
-No to jedziemy, tylko zgarnij swoje rzeczy, a ja powiem mamie
-W porządku 
Pobiegłam na górę, spakowałam swoje, ale też blondyna rzeczy i wszystko zniosłam na dół. Tata piłkarza zdążył wstać, więc pożegnaliśmy się z nim i jego żoną, a następnie ruszyliśmy w drogę powrotną do Dortmundu
-O której mamy jutro lot ?
-18:15
-To może spotkamy się już na lotnisku ?
-Czemu ?
-Bo tak będzie wygodniej 
-Zamierzasz sama się męczyć z walizkami ?
-Yhmm - pokiwałam twierdząco głową
-Pogadamy jeszcze o tym 
*****
-Jejku jak tu jest cudownie - zachwycałam się
-Raj - uśmiechnęła się Ann
-Jak świętować nowy rok to tylko w takim miejscu !
-Nowy rok i nie tylko - mruknął Marco
-Chodźmy popływać, bo i tak jesteśmy w kostiumach
-A ręczniki ?
-Obsługa nam przyniesie
-W porządku
Dosłownie wszyscy ruszyliśmy biegiem przed siebie, ale ja zwolniłam i szłam na samym końcu. Chciałam się trochę pozachwycać tymi widokami. 
-Przegrasz 
-To nie wyścig
-Czemu nie - zaśmiał się
-Jakby co to Ty też przegrasz
-Mądrala 
-Widziały gały co brały - zażartowałam
-Powiem Ci, że nawet nie żałują - uśmiechnął się do mnie tak jak tylko on umie
-Mają szczęście
-No i przegraliśmy - spojrzał na naszych znajomych, którzy pluskali się w wodzie
-Ostatni będą pierwszymi
-Kiedyś na pewno
Weszłam do cudownej wody i podpłynęłam do pani Gotze.
-Tak samo dobrze jak w podróży poślubnej ?
-No co Ty - machnęła ręką - nic się nie równa z tamtym wyjazdem
-Tak myślałam - uśmiechnęłam się
-Muszę Ci coś powiedzieć
-Dawaj 
-Nie przy wszystkich - mrugnęła do mnie
-To wyjdźmy z wody
Minęłyśmy wszystkich, wyszłyśmy z wody i stanęłyśmy na złocistym piasku.
-Jestem w ciąży - uśmiechnęła się promiennie
-O Mój Boże Ann ! - pisnęłam przytulając ją - to cudownie
-Nie mów jeszcze nikomu, dobrze ?
-Oczywiście - odsunęłam się od niej - który to tydzień ?
-Dopiero dziewiąty, dlatego nikomu jeszcze nie mówiłam
-Ale Mario wie ? - upewniłam się
-Tak wie - spojrzała na mnie świecącymi z radości oczami - i bardzo się cieszy
-Nie dziwie się, na jego miejscu też bym się cieszyła
-Mieliśmy zrezygnować z tego wyjazdu, ale dobrze nam zrobi wyjazd i odpoczynek
-Teraz przyda Ci się odpoczynek - położyłam jej dłoń na ramieniu  - to był długi rok
-Długi, ale najlepszy w moim życiu
-No to w czerwcu nie pojedziesz do Francji - zaśmiałam się - czuję, że Twój mąż Ci nie pozwoli 
-Już dostałam zakaz - zachichotała  więc będę siedzieć w domu
-Dotrzymam Ci towarzystwa - puściłam jej oczko
-A kto będzie wspierał chłopaków ?
-Ktoś się znajdzie
Kilkanaście minut później mój facet porwał mnie do naszego pokoju.
-Chcesz mnie odizolować od naszych znajomych ?
-Tak i dlatego Cię tu zabrałem - przewrócił oczami - wiesz co zauważyłem ?
-Nie mam pojęcia - wzruszyłam ramionami
-Jesteśmy tu jedyną parą, która nie jest po ślubie
-Marcel i Auba nie są parą po ... - zamilkłam uświadamiając sobie co chciałam powiedzieć
-Oni zdecydowanie nie są parą - wybuchł śmiechem
-Chodziło mi, że nie są po ślubie. Ani jeden, ani drugi
-Bo nie mają partnerek
-Dobra oboje wiemy o co chodzi - machnęłam ręką
-Zmierzałem do tego, że czuję się wykluczony 
-To lećmy do Vegas i wymieńmy się obrączkami za dolara - zażartowałam
-Świetny plan - objął m nie - ale zaszalejmy z obrączkami. Może za dwa dolary ?
-Wchodzę w to - zachichotałam 
-Idę pod prysznic, bo musimy się szykować na ten obiad
-To szybko, bo ja też muszę
-Zapraszam - otworzył drzwi od łazienki i się ukłonił
-Nie dziękuje - uśmiechnęłam się - za dużo czasu nam to zajmie proszę pana
-W porządku, nie będę nalegał
Zastanawiałam się co mam założyć na obiad. Nie chciałam jakoś bardzo szaleć, ale w końcu musiałam jakoś wyglądać. Wyjęłam z szafy szarą, krótką spódniczkę i biały, luźny, ale również krótki top na ramiączka. Dobrałam do tego drobną biżuterię, czarne sandałki i malutką torebkę na ramię. Wszystko położyłam na łóżku i wyszłam na taras. Widok - perfekcyjny. Z największą przyjemnością bym tu zamieszkała na stałe. Jak tylko mój chłopak wyszedł spod prysznica, a potem z łazienki to ja zajęłam pomieszczenie. Szybki, orzeźwiający prysznic okazał się zbawieniem. Mokre włosy trochę roztrzepałam, ale nie suszyłam ich. Po co mam je niszczyć skoro i tak zaraz same wyschną na słońcu ? Ubrałam się, pomalowałam rzęsy tuszem i byłam gotowa. Wyszłam, założyłam buty, zgarnęłam torebkę, a potem razem z piłkarzem opuściliśmy pokój.
-Ślicznie wyglądasz - pocałował mnie w czoło - będę zazdrosny o każdego faceta
-Nawet jak jestem w dresie to jesteś zazdrosny - zachichotałam
-To prawda - ścisnął mocniej moją dłoń
-Spóźniliście się - jęknął Thomas Muller
-Daj im spokój, na pewno byli zajęci
-Tak Mario, byliśmy bardzo zajęci - wlałam w te słowa tyle sarkazmu ile tylko mogłam
-Sara jesteś dla mnie nie miła
-Jestem tylko sarkastyczna - zaśmialiśmy się wszyscy 
Zajęliśmy największy stolik, złożyliśmy zamówienie, a w trakcie czekana dużo rozmawialiśmy. Ann jako jedyna zrezygnowała z wina, więc żeby nie było jej przykro to też postanowiłam nie pić. 
-Dziękuje - szepnęła modelka, a ja posłałam jej uśmiech
-Marco myślałeś nad transferem ?
-Zostaje w Dortmundzie
-Dostałeś wiele świetnych propozycji
-W tym sezonie zamierzam przedłużyć kontrakt z Borussią
-Znowu ?
-Tak - odparł zirytowany, więc żeby trochę go uspokoić położyłam mu dłoń na kolanie
-Zrobisz jak będziesz chciał, ale pomyśl jeszcze Marco. To dobra, kumpelska rada
-Okej, pomyślę
-W Monachium jest fajnie - Lewandowski mrugnął do Reus, a on się zaśmiał
-W Dortmundzie jest fajniej
-O gustach się nie dyskutuje moi drodzy - przerwałam tę dyskusję
-Słuchajcie Sary panowie - poparła mnie Lisa
-Jedno jest pewne - zaczął mój chłopak - na pewno zostaniemy w Dortmundzie dopóki Sara nie skończy studiów. Nie będę jej narażał na zmianę uczelni co rok
Przewróciłam oczami, bo wcale mi się to nie podobało. Tyle razy o tym gadaliśmy, dyskutowaliśmy, ale blondyn jest twardy. Nie dał się przekonać, że jego zmiana klubu nie byłaby dla mnie problemem. 
-Przekonałeś mnie
-Jestem aż takim dobrym argumentem ? - zachichotałam
-Zawsze - mruknął Marco całując mnie w czoło - najlepszym i najważniejszym
-Zakochani - zaśmiał się Marcel - Wasze zdrowie 
*****
Przepraszam kochane ... zapomniałam Wam złożyć życzeń z okazji Dnia Kobiet. Teraz się poprawię, w końcu lepiej późno niż wcale :) A więc (wiem wiem xd) życzę Wam dużo uśmiechu, samych radości, szczęścia i tego abyście były traktowane jak księżniczki każdego dnia, a nie tylko 8 marca ! 
Buziaki