poniedziałek, 14 marca 2016

47. „Jesteś pewna?"

SARA
Przedostatni wieczór na Seszelach. Powinnam się pakować, ale jak zwykle mój chłopak musi coś wymyślić. No żesz cholera.
-Kotek jesteś gotowa ?
-Jeszcze chwila - jęknęłam roztrzepując włosy
-Pośpiesz się proszę
-Dobra - warknęłam

Wygładziłam sukienkę, umalowałam usta i założyłam buty. Dopiero po kilku minutach opuściłam pomieszczenie.
-Możemy iść ? - pocałował mnie w dłoń
-Tak - westchnęłam 
-Uśmiechnij się
-Nie mogliśmy iść wczoraj ?
-Mogliśmy, ale idziemy dzisiaj
-Powinnyśmy się pakować
-Obiecuj, że rano będziesz spakowana - uśmiechnął się
-Skoro tak to mogę iść
-Proszę - przepuścił mnie w drzwiach
-Ależ jesteś uprzejmy - zachichotałam
-Jak zawsze skarbie
-Czy ja wiem - udałam, że się zastanawiam 
-Nie jesteś dobrą aktorką
-Gdzie mnie zabierasz tak w ogóle ?
-Myślisz, że Ci powiem ? - zaśmiał się
-Na to właśnie liczę
-Po tylu latach jeszcze się nie nauczyłaś ?
-Wciąż liczę na to, że się zmienisz - zażartowałam
W końcu dotarliśmy na najbardziej oddaloną plażę, na której stał niewielki, biały namiot na podeście, pod którym stał nakryty stół, a dookoła paliły się małe świeczki. Piękny widok.
-Przyznaję, postarałeś się
-Dla Ciebie wszystko - pocałował mnie
Usiedliśmy do stołu i nagle nie wiem skąd  pojawił się przy nas kelner. O nic nie pytał, tylko podał nam posiłek i kubełek z lodem i szampanem, a potem od razu się ulotnił.
-Wszystko zaplanowałeś
-Już dawno - uśmiechnął się - szampana ?
-Poproszę - podałam mu swój kieliszek - ale czy mamy co świętować ?
-Wspaniały wyjazd, nowy rok ... - zawahał się - to mało ?
-Oczywiście, że nie
-No to widzisz - puścił mi oczko 
-Dziękuje, że mnie tu zabrałeś
-Ależ nie ma za co - uśmiechnął się zabójczo
-Przestań
-Z czym mam przestać ? - zmarszczył brwi
-Przestań się tak uśmiechać Marco
-Czemu mam przestać ?
-Bo ... - przerwałam rumieniąc się - ten uśmiech źle na mnie działa
-Źle ? - spytał rozbawiony przekrzywiając głowę na bok - nie uważam, żeby to było złe
-Czy ja Cię pytałam o zdanie ?
-Odpowiedz mi na pytanie
-Tak źle, ponieważ jak tak na mnie patrzysz to cała się rozpływam
-A gdzie ? - poruszał znacząco brwiami 
-Z dużo pytań
-Oj no powiedz, co Ci szkodzi ?
-Pstro Reus - zaśmiałam się wesoło
-No pewnie - machnął ręką z grymasem na twarzy, a ja posłałam mu uśmiech - jeszcze szampana ?
-Poproszę - piłkarz nalał mi odrobinę trunku do kieliszka - chcesz mnie upić ?
-O niczym innym nie marzę - zażartował 
-Wiedziałam
Zjedliśmy kolacje, dopiliśmy szampana, a potem siedzieliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle chłopak wstał z miejsca, podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę swoją dłoń.
-Zatańczysz ze mną ?
-Oczywiście
Wstałam, a mój chłopak przyciągnął mnie do siebie tak, że ledwo była między nami jakaś przerwa. Zarzuciłam blondynowi ręce na szyje, a on zaczął się powoli poruszać. Przymknęłam lekko powieki, a moje zmysły jeszcze bardziej się wyostrzyły. Może to przez tego szampana ? Perfumy, a raczej woda kolońska jakiej używa mój chłopak stały się intensywniejsze, szum wody głośniejszy, a ręce Marco błądzące po mojej talii, plecach, a nawet pupie sprawiły, że czułam przyjemne dreszcze. Miałam takie dziwne wrażenie, że muzyka stała się odrobinę głośniejsza, ale to było wręcz cudowne. Idealnie dobrany utwór do tej romantycznej kolacji, randki.
-Mam nadzieje, że nie zasnęłaś - szepnął mi do ucha
-Jeszcze nie - uśmiechnęłam się chowając twarz w zagłębieniu jego szyi - mam deja vu 
-Doprawdy ?
-Przy tej samej piosence tańczyliśmy na weselu Ann i Mario, a w dodatku byliśmy właśnie sami ...
-Na zewnątrz - przerwał mi 
-Dokładnie tak
-Ale teraz jest lepiej, nie ?
-Pewnie - pocałowałam go w policzek - jedna z lepszych randek w moim życiu
-Jeszcze zobaczysz - powiedział bardzo cicho, a ja zmarszczyłam brwi
Kilka minut później skończyliśmy tańczyć i usiedliśmy z powrotem do stołu. Przed nami stały pucharki z deserem i byłam zdziwiona, bo nawet nie zauważyłam kiedy kelner nam to podał. Z uśmiechem zjadłam pyszne słodkości i o dziwo nie miałam wyrzutów sumienia.
-Zaraz wracam - piłkarz pocałował mnie w czoło i zniknął
-Okej - powiedziałam jakby co siebie
Minęły dwie, a może nawet trzy minuty jak zaczęłam się niecierpliwić. Wstałam z miejsca, odwróciłam się i przeżyłam szok. Czemu ? Marco szedł w moją stronę z ogromnym bukietem moich ulubionych, czerwonych róż. Dopiero stojąc tuż przede mną spojrzał mi w oczy, a potem uklęknął. I dokładnie w tym momencie wszystko inne przestało istnieć. Jak zahipnotyzowana patrzyłam jak kładzie kwiaty na krześle i wyjmuję z kieszeni pudełeczko.
-Skarbie chciałem to zrobić już dawno temu, ale nie byłaś gotowa. Teraz wiem, że jesteś pewna. Jak ponad dwa lata temu zobaczyłem Cię w tym parku to od razu wpadłem. Skradłaś moje serce w całości, wiedziałem od początku, że jesteś największą i jedyną miłością mojego życia. Chce spędzić z Tobą resztę mojego życia, chce zawsze mieć Cię przy sobie. Uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i zgodzisz się zostać moją żoną ? - spojrzał na mnie z wyczekiwaniem
-Tak - powiedziałam bez chwili zawahania, a on wsunął mi pierścionek na palec
-Kocham Cię - powoli się podniósł
-Kocham Cię - przytuliłam się do niego
-Mówiłam, że w swoim czasie to zrobię - pocałował mnie - a ja zawsze spełniam obietnice
-Wiem - wtuliłam się w niego - skąd wiesz, że jestem pewna ?
-Czuję to - uśmiechnął się wesoło
-Zapomniałam, że jesteś wszechwiedzący - zaśmiałam się
-A widzisz - mruknął
-Czy nasi znajomi wiedzieli ?
-O czym ?
-No o tym wszystkim - machnęłam ręką - o tym, że mi się oświadczysz
-Nikt nie wiedział skarbie
-Taki jesteś tajemniczy ? - uniosłam pytająco jedną brew
-Jeżeli chodzi o Ciebie to tak - cmoknął mnie w czoło - zawsze
-Ale dasz mi trochę czasu czy już zaplanowałeś ślub ?
-Przecież mieliśmy lecieć do Vegas - powiedział oburzony
-Jak już się oświadczyłeś to Vegas nie wchodzi w grę - poklepałam go po ramieniu
-Nie mogłaś powiedzieć mi tego wcześniej ?
-Mogłam, ale widzisz ... po co psuć zabawę ?
-Wracamy ? - objął mnie
-Yhmm - pokiwałam twierdząco głową - ale najpierw chce sprawdzić czy woda jest ciepła
-Zamierzasz się kąpać ?
-Oczywiście, że nie - przewróciłam oczami 
-Ach rozumiem, tylko zamoczysz nogi
-Raczej stopy- zachichotałam
Zdjęłam buty, które wzięłam w jedną rękę, w drugą wzięłam kwiaty. Zeszłam na piasek, a swoje kroki od razu skierowałam w stronę wody. Pierwsza fala zalała moje stopy przez co cichutko pisnęłam. Woda niby ciepła, ale chłodniejsza niż w dzień. W sumie to mogłabym się rozebrać i popływać, ale po pierwsze Marco chyba by mnie zabił, a po drugie nie wypada mi chyba wrócić w mokrych rzeczach. Nie jak zostałam narzeczoną jednego z lepszych niemieckich piłkarzy. Narzeczoną. To brzmi tak pięknie, że aż mało realistycznie. Najpierw dziewczyna, teraz narzeczona, a kiedyś może żona. Sama w to nie wierzę. Jutro pewnie też nie będę wierzyć. Tylko Marco potrafi robić takie niespodzianki.
-I co ? Woda ciepła ? - zawołał Reus
-W dzień jest cieplejsza
-Tak myślałem, idziesz już ?
-Yhmm - odwróciłam się przodem do niego
-Wyglądasz na zmęczoną - objął mnie w talii
-Nie jestem zmęczona, ale na pewno jestem szczęśliwa
-Ja też jestem szczęśliwy, nawet nie wiesz jak bardzo
-Domyślam się - puściłam mu oczko
Od razu jak tylko wróciliśmy to włożyłam kwiaty do wazonu, wrzuciłam buty do szafy, a moja torebka wylądowała na fotelu. Nie miałam na nic siły, ale zamiast iść spać to po prostu wyszłam na zewnątrz. Kocham to miejsce.
-Co tam ? - pocałował mnie w szyje
-Cudownie - zamknęłam oczy
-Tak ? - przeniósł się z pocałunkami na moje usta
-Yhmm
Zaczęliśmy się bardzo namiętnie całować, aż nagle Marco delikatnie popchnął mnie do tyłu. Zostałam oparta o ścianę, a potem jak zalała mnie woda to zrozumiałam, że mój narzeczony zaprowadzić mnie pod zewnętrzny prysznic. Byliśmy cali mokrzy, ubrania lepiły się do naszych ciał, ale my całowaliśmy się jakby świat nie istniał. Nie przestając mnie całować piłkarz rozpiął suwak od mojej sukienki i zdjął ją ze mnie. Nie chciałam być mu dłużna, więc powoli rozpięłam mu koszulę, a on ją zdjął i rzucił za siebie. Jęknęłam cichutko jak jego usta zaczęły błądzić po moich ramionach, obojczyku, a później piersiach. Ręce zaczęły mi drżeć, więc żeby czymś się zając próbowałam rozpiąć pasek od jego spodni. No właśnie ... próbowałam. Niestety na wiele mi się to nie zdało. Cholera. Byłam pewna, że chłopak zacznie się śmiać, ale on tylko posłał mi uśmiech, a potem rozpiął pasek i spodnie. Jak oboje byliśmy już tylko w bieliźnie to mój mężczyzna złapał mnie za pośladki i podniósł do góry, a potem skierował się z powrotem do apartamentu. Po drodze mój stanik wylądował gdzieś na ziemi, a ja sama po chwili leżałam na łóżku pod piłkarzem. 
-Chcesz tego ? - spojrzał mi w oczy
-Yhmm
-Ale jesteś pewna ?
-Tak - uśmiechnęłam się - w stu procentach
-Okej - pocałował mnie czule - będę delikatny, obiecuję
-Przestań tyle gadać Reus - zachichotałam, a on lekko się zarumienił
O rany ! Ile razy w ciągu dwóch lat znajomości miałam okazję to widzieć ?
*****
Obudziłam się pierwsza. Szczęśliwa, zaręczona i spełniona. Spojrzałam na mojego ukochanego, który jeszcze słodko stał przytulając się do mnie. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc chciałam wstać, ale oboje nadal byliśmy nago, a przecież nie mogłam zostawić go bez kołdry. Cholera. Zgarnęłam z podłogi koszulkę Marco, ubrałam ją i wstałam. Z szafki wyciągnęłam majtki, które założyłam w drodze do drzwi, a potem otworzyłam.
-Mario co Ty tu robisz ?
-Tak się wita przyjaciela ? - zaśmiał się
-Eee ... - rozejrzałam się - jeszcze śpimy
-Ciężka noc, tak ?
-Mario spotkamy się później, dobrze ? - przeczesałam palcami włosy próbując go spławić
-Nie wierzę ! - zawołał 
-Co ? - rozbawiona przewróciłam oczami
-Zaręczyliście się !
-Cii 
-Nareszcie - przytulił mnie - gratuluje !
-Dziękuję - uśmiechnęłam się - ale nie mów nikomu, dobrze ?
-Czemu ? - odsunął mnie do siebie
-Bo chcemy to sami ogłosić - nagle blondyn objął mnie do tyłu
-Okej, tylko pojawcie się dzisiaj gdzieś
-Nie martw się o to
Lecę - podrapał się po karku - jeszcze raz gratuluję i do zobaczenia
-Dzięki ! - zawołałam raz jeszcze tuż przed tym jak blondyn zatrzasnął naszemu przyjacielowi drzwi przed nosem
Zaśmiałam się tylko, a następnie przytuliłam się do piłkarza
-Trochę nas zaskoczył
-Trochę tak - mruknęłam 
Marco pociągnął mnie wgłąb apartamentu i usiedliśmy na łóżku. Lekko się skrzywiłam, a on od razu to podchwycił. 
-Boli Cię - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem
-Wszystko jest w porządku - pocałowałam go - wczoraj było wspaniale 

3 komentarze:

  1. Wiesz...powinnam mieć focha...ALE przekupiłaś mnie tym rozdziałem!♡ Tytułu nie czytałam (o nie,więcej ci się nie uda! Pisz se tam co chcesz!hahah:))) ) może jak skomentuje to sobie zerkne z ciekawości.
    Co mam pisać...Może pójdę za fochem i będę złośliwa-pomyliłaś w dialogu papuśnego Mario z przystojnym Marco! Jak możesz! Haha.
    Teraz jestem miła.
    Przez takie momenty jeszcze mocniej kocham tego bloga!♡♡♡No i kocham Sarę ..(Ingę trochę bardziej, sorry^^) A Marco to w ogóle kocham (wszystkich Marco kocham;D) (to wszystko przez klaustrofobie-pani mnie zamknęła w malutkiej czytelni na okienku-swiadomie-..a ja juz zaczynam mieć głupawkę. Sorry..) Chyba jeszcze raz to przeczytam...Uwielbiam ten rozdział. Dobra, kończę, moja wena na komentarz przeradza się w głupawkę..bo chciałam juz pisać "zajebioza"..ale to przecież nieprofesjonalne.;D
    No to ten...Do następnego..A! Tak w ogóle to ciesze się jak nie wiadomo co ze się zaręczyli. (I jeszcze kończę 12.30 bo nie ma polskiego!-to mój dzień !:D)
    Buziaki!;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie pomyliłam się ... zaraz poprawie :) wszystko przez to, że przepisywałam rano na szybko :( lece poprawiać ;) no i dziękuję ! :*

      Usuń
  2. Strzelam focha, bo jak wczoraj i dzisiaj chciałam przeczytać rozdział to mi się wyświetlała odmowa uprawnień. Rozdział mega. Wspaniałe oświadczyny Mario jak zawsze wie kiedy "odwiedzić" przyjaciela. Czekam na kolejny, pozdro

    OdpowiedzUsuń