wtorek, 8 marca 2016

45. „Będziesz dobrą mamą"

SARA
Dopiero, gdy czeka się tak długo na coś człowiek uświadamia sobie, że nie jest cierpliwy. Ja nie jestem. Teraz to wiem. Dokładnie 49 minut czekałam, aż wyjdzie i powie mi co z Marco. Aż tyle.
-W jakim jest stanie ?
-Fizycznie to tylko naderwanie wiązadeł lewej kostki, ale psychicznie jest w bardzo złym stanie. Proszę przypilnować, żeby spotkał się z psychologiem.
-Dobrze. A czy będzie mógł jechać na mundial ?
-Za cztery lata tak
-Rozumiem - westchnęłam
-Zaraz go pani zobaczy - położył mi dłoń na ramieniu
-Och, mam nadzieje - uśmiechnęłam się
Nie minęło pięć minut jak go ujrzałam. Siedział na wózku z zagipsowaną lewą nogą. Musiałam stłumić szloch, ale w środku cała płakałam. Piłkarz podniósł na mnie wzrok, a jego twarz rozjaśniła się jak lampki na choince. Powoli wstałam z miejsca i podeszłam do niego.
-Nic nie mów - nachyliłam się i go pocałowałam - będzie dobrze, razem damy radę. Wszystko będzie dobrze
*****
Mówi się, że większość związków zabija rutyna. A ja się pytam jaka rutyna ? W, którym momencie związku ona się pojawia ? Od kiedy jestem z Marco to nie pamiętam, żebym narzekała na nudę, powtarzalność czy coś w tym stylu. Jak mamy czas to wyjeżdżamy, chodzimy do kina, na zakupy, do restauracji czy na spacery lub rower. Ciągle coś się działo. A ja byłam cholernie szczęśliwa. Minęły dwa lata od kiedy jesteśmy razem, a ja mam wrażenie, że dopiero wczoraj się poznaliśmy. Cały czas mieszka w domu pani Amelii, ale Marco walczy, żeby przekonać mnie do przeprowadzki. Jeszcze trochę, a mu ulegnę. Idą Święta ! Nasze trzecie wspólne Święta. Znowu będziemy je spędzać w domu mojego chłopaka, bo w zeszłym roku byliśmy w Polsce. Wieszałam już ostatnią bombkę na małej choince, gdy blondyn objął mnie w pasie i pocałował w szyję. Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko, a potem się do niego odwróciłam.
-Skończyłam
-Widzę - uśmiechnął się - ale jeszcze choinka u mnie
-Nie ubrałeś jej ? - wybuchłam śmiechem
-Jakoś mi się nie chciało
-Co za człowiek - przewróciłam oczami
-Ale widzę, że Ty tak ładnie ubierasz choinki to porwę Cię do siebie
-Nie musisz mnie porywać - stanęłam na palcach i cmoknęłam go w usta
-To dobrze - uśmiechnął się całując mnie namiętnie
-Marcooo - mruknęłam przeciągale
-Co chcesz ? - zaśmiał się
-Zamierzam dzisiaj u Ciebie nocować
-Bardzo się cieszę
-O której w ogóle mamy być u Twoich rodziców ?
-Mama zapraszała na 15:30 - podrapał się po karku
-To ze wszystkim się wyrobimy - odetchnęłam z ulgą
-Mam nadzieje 
Zachichotałam cicho, bo doskonale wiedziałam, że Marco dużo mi nie pomoże. Jak będę dekorować pierniczki to mi połowę zje, a prezenty, które on zapakuje pewnie i tak poprawię. Ale kocham to nasze wspólne szykowanie się do Świąt. Kocham jego.
-Pakuj się mała - pogroziłam mu palcem
-Dobra dobra
Przeszłam do sypialni, wzięłam z szafy sukienkę i wszystkie dodatki, do torby wrzuciłam ładowarkę do telefonu, kosmetyki i byłam gotowa. Wychodząc z pomieszczenia zgarnęłam pokrowiec z kiecką, a w przedpokoju dałam go Marco. 
-To wszystko ?
-Yhmm
-A jak zostaniemy tam na noc ?
-To spakuje rzeczy, które mam u Ciebie
-Okej
Ubrałam wierzchnie ciuchy, but, wzięłam wszystko czego potrzebowałam i razem wyszliśmy z mieszkania. Tuż obok drzwi spotkaliśmy się z Carlem. 
-Carl - przytuliłam go - Wesołych Świąt !
-Dziękuje - objął mnie mocno - no i nawzajem
-Wesołych Świąt - Reus podał mu dłoń przez co sąsiad musiał mnie puścić
-Wzajemnie - mruknął facet
-Trochę się śpieszymy - poczułam jak mój chłopak ściska moją dłoń, a potem ciągnie mnie do schodów - cześć Carl
-Pa - pomachał nam
Jak wyszliśmy z budynku to wybuchłam śmiechem, a blondyn spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-Cały czas jesteś o niego zazdrosny
-Bo on cały czas na Ciebie leci
-A ja go olewam - przewróciłam oczami - i jestem tylko Twoja
-Zdecydowanie jesteś moja - otworzył mi drzwi do samochodu
Zapięłam pasy, a Marco w tym czasie wrzucił do bagażnika moje rzeczy.
-Mela przyjeżdża na Święta ?
-Oczywiście
-Z małym ?
-Yhmm
-To cudowanie - uśmiechnęłam się
-Lubisz małe dzieci - bardziej stwierdził niż zapytał 
-Znasz mnie od dawna, więc powinieneś być pewien
-Jestem pewien - zaśmiał się
-No widzisz
-Będziesz dobrą mamą
-Jezu to zabrzmiało tak jakbym była w ciąży
-A jesteś ?
-Taa - zaśmiałam się - niepokalane poczęcie
-No ja nie wiem - udał, że myśli
-Wiesz co, jesteś okropny
-Wiem wiem - położył mi dłoń na kolanie - powtarzasz mi to regularnie
-Jasne, zrzuć na mnie wszystko
W końcu dotarliśmy pod apartamentowiec Marco i jak zwykle wjechaliśmy na parking, a potem dopiero windą na górę.
-Zaraz pognieciesz mi sukienkę ! - zawołałam
-Nic jej nie będzie
-Możesz tu powiesić - wskazałam na wieszak w przedpokoju
-Tak jest pani - ukłonił się
Pokręciłam z niedowierzaniem głową, rozebrałam się i ruszyłam w stronę kuchni. Wstawiłam wode na herbatę, a z szafki wyjęłam dwa kubki. 
*****
Nawet nie czekałam na piłkarza, tylko weszłam do domu jego rodziców, rozebrałam się i popędziłam do salonu. Rzuciłam wszystkim krótkie "dobry wieczór", a od razu potem podeszłam do Meli, która bujała wózek.
-Mogę go wziąć na ręce ?
-Jasne, chyba na razie i tak nie zaśnie
Delikatnie podniosłam małego Mike'a i bujałam go w ramionach. Taki śliczny, pulchniutki i słodziutki. Aż strach pomyśleć, że ma już dwa miesiące. Ja mam wciąż wrażenie, że wczoraj przyszedł na świat. Czas leci nieubłaganie.
-Pasuje Ci taki dzidziuś - usłyszałam od najstarszej siostry Marco
-Dobra dobra, lepiej Ty się postaraj o takiego słodziaka
-Dam pierwszeństwo mojemu młodszemu bratu 
-No i prawidłowo - usłyszałam bardzo znajomy głos za plecami, a oddech poczułam na karku
-Marco Reus nie ma prawa głodu, gdyż jest mało obiektywny - mruknęłam
-Cześć Mike - złapał chłopczyka za malutką rączkę - to ja, wujek Marco
-Nie da się zapomnieć - zachichotałam
-Ciocia Sara się ze mnie śmieje - szepnął, ale i tak go usłyszałam - ale polubisz ją, bo jest cudowną kobietą
-Naucz się, że jest kłamcą ten Twój wujek Marco - spojrzałam na chłopczyka 
-Demoralizujecie mi dziecko - Melanie zabrała mi chłopca - a powinien już spać
-Twoja wina - prychnęłam patrząc na mojego ukochanego 
-Okej, biorę wszystko na siebie - objął mnie i zaprowadził do stołu
Dostaliśmy po opłatku od pana Tobiasa, a następnie zaczęliśmy składać sobie życzenia. Poszło szybko ... o dziwo. Jak dwa lata temu mama mojego ukochanego bardzo się postarała i jedzenie było wyborne. 
-Jak Ci idzie na studiach Saro ?
-Bardzo dobrze, dziękuje
-Udaje Ci się to pogodzić z rolą dziewczyny piłkarza ? - zażartował David
-Staram się - zachichotałam zerkając na blondyna, który mi się przyglądał 
-Marco - usłyszeliśmy wesolutki głos pani Amelii - to kiedy zobaczymy na palcu Sary pierścionek ?
Jedno pytanie, a ja omal się nie zakrztusiłam winem, które akurat piłam. Piłkarz nie zwrócił uwagi na swoją babcie, a raczej na jej pytanie tylko poklepał mnie delikatnie po plecach.
-W porządku ?
-Tak, dziękuje - posłałam mu uśmiech
-No to kiedy ?" - dopytywała tym razem mama
-W swoim czasie - bąknął  
-Nie denerwuj się - położyłam mu dłoń na kolanie - zadały tylko pytanie
-Ale to jest nasza sprawa
-Już spokojnie - dotknęłam dłonią jego policzka, a potem go pocałowałam - wyluzuj 
-Rozdajemy prezenty - zawołała Melanie - kto będzie elfem Świętego Mikołaja ?
-Ja ! Ja ! - Nico podniósł rękę do góry
-Myślę, że nadasz się idealnie - puściłam mu oczko
Powoli każdy z nas zaczął dostawać prezenty i nie muszę chyba mówić, że Nico i Mike uzyskali ich najwięcej, prawda ? Dopiero jak wszystkie paczki zniknęły spod choinki mogliśmy je otworzyć. Pierwszym prezentem, który otrzymałam były moje ulubione perfumy, które zresztą i tak już mi się kończyły. Potem bransoletka z białego złota z małymi kamyczkami i błękitna, śliczna sukienka.
-Jeszcze to - Reus wskazał na prostokątne pudełko zapakowane w ozdobny papier
-Widać, że Ty pakowałeś - zaśmiałam się
-Po prostu otwórz - przewrócił oczami 
Niepewnie rozdarłam papier, a moim oczom ukazało się pudełko z napisem Apple i iPhone 6s. Owszem mówiłam, a raczej narzekałam ostatnio, że telefon mi się psuje, ale w ogóle nie pomyślałabym, że blondyn kupi mi nowy. Mimowolnie się uśmiechnęłam. 
-Dziękuje - przytuliłam go - przyda się
-Trafiłem ? - szepnął mi do ucha
-W dziesiątkę - pocałowałam go w policzek - jesteś idealny
-Nie bardziej niż Ty
Naszą krótką chwilę czułości przerwał płacz najmłodszego członka rodziny. Jak się okazało pierwsza poderwałam się z miejsca, więc wzięłam go na ręce, a on powoli się uspokoił. Zasnął szybciej niż zaczął płakać, ale i tak bujałam go w ramionach. Tak równomiernie oddychał, ślicznie pachniał i cudownie wyglądał. Cholera. Chyba właśnie włączył mi się instynkt macierzyński. Oddałam go Melanie jak tylko do mnie podeszła, a potem bez słowa wyszłam najpierw z salonu, a następnie z domu. Lodowate powietrze uderzyło we mnie z okropną siłą, ale zdawałam się tego nie zauważać. Słone łzy zebrały się w moich oczach i spływały po policzkach. Boże. Czemu ja w ogóle płaczę ?! 
-Sara - usłyszałam zaniepokojony głos, a chwilę później poczułam na ramionach materiał - co się stało ?
-Nic 
-Spójrz na mnie - poprosił dotykając mojej dłoni
-Zostaw - odwróciłam się gwałtownie
Zaczęliśmy się szarpać, ale nie było tajemnicą, że blondyn jest ode mnie silniejszy. Kilka minut później stałam wtulona w niego i płakałam. Po prostu.
-O co chodzi ?
-Chyba obudził się we mnie instynkt macierzyński. 
-I dlatego płaczesz ? - zaśmiał się 
-Nie chce tego - jęknęłam - nie chce mieć jeszcze dzieci
-Myszko, przecież nic takiego nie musi nastąpić w najbliższym czasie
-Wiem, tylko ... tylko ... - kolejny raz przerwałam
-Tylko ?
-Tylko się boję
-Kocham Cię za to, że jesteś taka zwariowana - pogładził mnie po plecach
-Obiecasz mi coś ?
-Wszystko co chcesz
-Nigdy mnie nie zostawiaj
-Nigdy w życiu. Obiecuję 
-Czy będą mnie pytać co się stało jak wrócimy ?
-Nie będą - pocałował mnie w czoło - na pewno chcesz wracać ?
-Nie. Chcę tu zostać i się z Tobą całować
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - uśmiechnął się szeroko
Pocałował mnie raz, drugi, trzeci. Czule, namiętnie, zachłannie. Całował mnie długo.

3 komentarze:

  1. Nienawidzę matmy...ja chcę czytać dalej! Kocham ten rozdział przynajmniej pierwsza połowę. E tam matma... czytam dalej, zbyt bardzo kocham tego bloga;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam z matmy!;))) Jak juz mówiłam kocham tego bloga..Dobrze, że koniec z Caroline..bo koniec,prawda? Straszysz ludzi. Sara i Marco są przesłodcy♡♡♡ jest cudownie (oby to nie był sen!!;o)
      Chyba już kończę...czekam teraz niecierpliwie na..piątek? Zaskocz mnie;D
      Do następnego,.wracam na matmę..chociaż...chyba w myślach mi zostanie ten rozdział♡
      Buziaki!;*

      Usuń
  2. Rozdział jak zawsze wspaniały. Ahhete święta. Z niecierpliwością czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń