SARA
Dopiero, gdy czeka się tak długo na coś człowiek uświadamia sobie, że nie jest cierpliwy. Ja nie jestem. Teraz to wiem. Dokładnie 49 minut czekałam, aż wyjdzie i powie mi co z Marco. Aż tyle.
-W jakim jest stanie ?
-Fizycznie to tylko naderwanie wiązadeł lewej kostki, ale psychicznie jest w bardzo złym stanie. Proszę przypilnować, żeby spotkał się z psychologiem.
-Dobrze. A czy będzie mógł jechać na mundial ?
-Za cztery lata tak
-Rozumiem - westchnęłam
-Zaraz go pani zobaczy - położył mi dłoń na ramieniu
-Och, mam nadzieje - uśmiechnęłam się
Nie minęło pięć minut jak go ujrzałam. Siedział na wózku z zagipsowaną lewą nogą. Musiałam stłumić szloch, ale w środku cała płakałam. Piłkarz podniósł na mnie wzrok, a jego twarz rozjaśniła się jak lampki na choince. Powoli wstałam z miejsca i podeszłam do niego.
-Nic nie mów - nachyliłam się i go pocałowałam - będzie dobrze, razem damy radę. Wszystko będzie dobrze
*****
Mówi się, że większość związków zabija rutyna. A ja się pytam jaka rutyna ? W, którym momencie związku ona się pojawia ? Od kiedy jestem z Marco to nie pamiętam, żebym narzekała na nudę, powtarzalność czy coś w tym stylu. Jak mamy czas to wyjeżdżamy, chodzimy do kina, na zakupy, do restauracji czy na spacery lub rower. Ciągle coś się działo. A ja byłam cholernie szczęśliwa. Minęły dwa lata od kiedy jesteśmy razem, a ja mam wrażenie, że dopiero wczoraj się poznaliśmy. Cały czas mieszka w domu pani Amelii, ale Marco walczy, żeby przekonać mnie do przeprowadzki. Jeszcze trochę, a mu ulegnę. Idą Święta ! Nasze trzecie wspólne Święta. Znowu będziemy je spędzać w domu mojego chłopaka, bo w zeszłym roku byliśmy w Polsce. Wieszałam już ostatnią bombkę na małej choince, gdy blondyn objął mnie w pasie i pocałował w szyję. Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko, a potem się do niego odwróciłam.
-Skończyłam
-Widzę - uśmiechnął się - ale jeszcze choinka u mnie
-Nie ubrałeś jej ? - wybuchłam śmiechem
-Jakoś mi się nie chciało
-Co za człowiek - przewróciłam oczami
-Ale widzę, że Ty tak ładnie ubierasz choinki to porwę Cię do siebie
-Nie musisz mnie porywać - stanęłam na palcach i cmoknęłam go w usta
-To dobrze - uśmiechnął się całując mnie namiętnie
-Marcooo - mruknęłam przeciągale
-Co chcesz ? - zaśmiał się
-Zamierzam dzisiaj u Ciebie nocować
-Bardzo się cieszę
-O której w ogóle mamy być u Twoich rodziców ?
-Mama zapraszała na 15:30 - podrapał się po karku
-To ze wszystkim się wyrobimy - odetchnęłam z ulgą
-Mam nadzieje
Zachichotałam cicho, bo doskonale wiedziałam, że Marco dużo mi nie pomoże. Jak będę dekorować pierniczki to mi połowę zje, a prezenty, które on zapakuje pewnie i tak poprawię. Ale kocham to nasze wspólne szykowanie się do Świąt. Kocham jego.
-Pakuj się mała - pogroziłam mu palcem
-Dobra dobra
Przeszłam do sypialni, wzięłam z szafy sukienkę i wszystkie dodatki, do torby wrzuciłam ładowarkę do telefonu, kosmetyki i byłam gotowa. Wychodząc z pomieszczenia zgarnęłam pokrowiec z kiecką, a w przedpokoju dałam go Marco.
-To wszystko ?
-Yhmm
-A jak zostaniemy tam na noc ?
-To spakuje rzeczy, które mam u Ciebie
-Okej
Ubrałam wierzchnie ciuchy, but, wzięłam wszystko czego potrzebowałam i razem wyszliśmy z mieszkania. Tuż obok drzwi spotkaliśmy się z Carlem.
-Carl - przytuliłam go - Wesołych Świąt !
-Dziękuje - objął mnie mocno - no i nawzajem
-Wesołych Świąt - Reus podał mu dłoń przez co sąsiad musiał mnie puścić
-Wzajemnie - mruknął facet
-Trochę się śpieszymy - poczułam jak mój chłopak ściska moją dłoń, a potem ciągnie mnie do schodów - cześć Carl
-Pa - pomachał nam
Jak wyszliśmy z budynku to wybuchłam śmiechem, a blondyn spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-Cały czas jesteś o niego zazdrosny
-Bo on cały czas na Ciebie leci
-A ja go olewam - przewróciłam oczami - i jestem tylko Twoja
-Zdecydowanie jesteś moja - otworzył mi drzwi do samochodu
Zapięłam pasy, a Marco w tym czasie wrzucił do bagażnika moje rzeczy.
-Mela przyjeżdża na Święta ?
-Oczywiście
-Z małym ?
-Yhmm
-To cudowanie - uśmiechnęłam się
-Lubisz małe dzieci - bardziej stwierdził niż zapytał
-Znasz mnie od dawna, więc powinieneś być pewien
-Jestem pewien - zaśmiał się
-No widzisz
-Będziesz dobrą mamą
-Jezu to zabrzmiało tak jakbym była w ciąży
-A jesteś ?
-Taa - zaśmiałam się - niepokalane poczęcie
-No ja nie wiem - udał, że myśli
-Wiesz co, jesteś okropny
-Wiem wiem - położył mi dłoń na kolanie - powtarzasz mi to regularnie
-Jasne, zrzuć na mnie wszystko
W końcu dotarliśmy pod apartamentowiec Marco i jak zwykle wjechaliśmy na parking, a potem dopiero windą na górę.
-Zaraz pognieciesz mi sukienkę ! - zawołałam
-Nic jej nie będzie
-Możesz tu powiesić - wskazałam na wieszak w przedpokoju
-Tak jest pani - ukłonił się
Pokręciłam z niedowierzaniem głową, rozebrałam się i ruszyłam w stronę kuchni. Wstawiłam wode na herbatę, a z szafki wyjęłam dwa kubki.
*****
Nawet nie czekałam na piłkarza, tylko weszłam do domu jego rodziców, rozebrałam się i popędziłam do salonu. Rzuciłam wszystkim krótkie "dobry wieczór", a od razu potem podeszłam do Meli, która bujała wózek.
-Mogę go wziąć na ręce ?
-Jasne, chyba na razie i tak nie zaśnie
Delikatnie podniosłam małego Mike'a i bujałam go w ramionach. Taki śliczny, pulchniutki i słodziutki. Aż strach pomyśleć, że ma już dwa miesiące. Ja mam wciąż wrażenie, że wczoraj przyszedł na świat. Czas leci nieubłaganie.
-Pasuje Ci taki dzidziuś - usłyszałam od najstarszej siostry Marco
-Dobra dobra, lepiej Ty się postaraj o takiego słodziaka
-Dam pierwszeństwo mojemu młodszemu bratu
-No i prawidłowo - usłyszałam bardzo znajomy głos za plecami, a oddech poczułam na karku
-Marco Reus nie ma prawa głodu, gdyż jest mało obiektywny - mruknęłam
-Cześć Mike - złapał chłopczyka za malutką rączkę - to ja, wujek Marco
-Nie da się zapomnieć - zachichotałam
-Ciocia Sara się ze mnie śmieje - szepnął, ale i tak go usłyszałam - ale polubisz ją, bo jest cudowną kobietą
-Naucz się, że jest kłamcą ten Twój wujek Marco - spojrzałam na chłopczyka
-Demoralizujecie mi dziecko - Melanie zabrała mi chłopca - a powinien już spać
-Twoja wina - prychnęłam patrząc na mojego ukochanego
-Okej, biorę wszystko na siebie - objął mnie i zaprowadził do stołu
Dostaliśmy po opłatku od pana Tobiasa, a następnie zaczęliśmy składać sobie życzenia. Poszło szybko ... o dziwo. Jak dwa lata temu mama mojego ukochanego bardzo się postarała i jedzenie było wyborne.
-Jak Ci idzie na studiach Saro ?
-Bardzo dobrze, dziękuje
-Udaje Ci się to pogodzić z rolą dziewczyny piłkarza ? - zażartował David
-Staram się - zachichotałam zerkając na blondyna, który mi się przyglądał
-Marco - usłyszeliśmy wesolutki głos pani Amelii - to kiedy zobaczymy na palcu Sary pierścionek ?
Jedno pytanie, a ja omal się nie zakrztusiłam winem, które akurat piłam. Piłkarz nie zwrócił uwagi na swoją babcie, a raczej na jej pytanie tylko poklepał mnie delikatnie po plecach.
-W porządku ?
-Tak, dziękuje - posłałam mu uśmiech
-No to kiedy ?" - dopytywała tym razem mama
-W swoim czasie - bąknął
-Nie denerwuj się - położyłam mu dłoń na kolanie - zadały tylko pytanie
-Ale to jest nasza sprawa
-Już spokojnie - dotknęłam dłonią jego policzka, a potem go pocałowałam - wyluzuj
-Rozdajemy prezenty - zawołała Melanie - kto będzie elfem Świętego Mikołaja ?
-Ja ! Ja ! - Nico podniósł rękę do góry
-Myślę, że nadasz się idealnie - puściłam mu oczko
Powoli każdy z nas zaczął dostawać prezenty i nie muszę chyba mówić, że Nico i Mike uzyskali ich najwięcej, prawda ? Dopiero jak wszystkie paczki zniknęły spod choinki mogliśmy je otworzyć. Pierwszym prezentem, który otrzymałam były moje ulubione perfumy, które zresztą i tak już mi się kończyły. Potem bransoletka z białego złota z małymi kamyczkami i błękitna, śliczna sukienka.
-Jeszcze to - Reus wskazał na prostokątne pudełko zapakowane w ozdobny papier
-Widać, że Ty pakowałeś - zaśmiałam się
-Po prostu otwórz - przewrócił oczami
Niepewnie rozdarłam papier, a moim oczom ukazało się pudełko z napisem Apple i iPhone 6s. Owszem mówiłam, a raczej narzekałam ostatnio, że telefon mi się psuje, ale w ogóle nie pomyślałabym, że blondyn kupi mi nowy. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Dziękuje - przytuliłam go - przyda się
-Trafiłem ? - szepnął mi do ucha
-W dziesiątkę - pocałowałam go w policzek - jesteś idealny
-Nie bardziej niż Ty
Naszą krótką chwilę czułości przerwał płacz najmłodszego członka rodziny. Jak się okazało pierwsza poderwałam się z miejsca, więc wzięłam go na ręce, a on powoli się uspokoił. Zasnął szybciej niż zaczął płakać, ale i tak bujałam go w ramionach. Tak równomiernie oddychał, ślicznie pachniał i cudownie wyglądał. Cholera. Chyba właśnie włączył mi się instynkt macierzyński. Oddałam go Melanie jak tylko do mnie podeszła, a potem bez słowa wyszłam najpierw z salonu, a następnie z domu. Lodowate powietrze uderzyło we mnie z okropną siłą, ale zdawałam się tego nie zauważać. Słone łzy zebrały się w moich oczach i spływały po policzkach. Boże. Czemu ja w ogóle płaczę ?!
-Sara - usłyszałam zaniepokojony głos, a chwilę później poczułam na ramionach materiał - co się stało ?
-Nic
-Spójrz na mnie - poprosił dotykając mojej dłoni
-Zostaw - odwróciłam się gwałtownie
Zaczęliśmy się szarpać, ale nie było tajemnicą, że blondyn jest ode mnie silniejszy. Kilka minut później stałam wtulona w niego i płakałam. Po prostu.
-O co chodzi ?
-Chyba obudził się we mnie instynkt macierzyński.
-I dlatego płaczesz ? - zaśmiał się
-Nie chce tego - jęknęłam - nie chce mieć jeszcze dzieci
-Myszko, przecież nic takiego nie musi nastąpić w najbliższym czasie
-Wiem, tylko ... tylko ... - kolejny raz przerwałam
-Tylko ?
-Tylko się boję
-Kocham Cię za to, że jesteś taka zwariowana - pogładził mnie po plecach
-Obiecasz mi coś ?
-Wszystko co chcesz
-Nigdy mnie nie zostawiaj
-Nigdy w życiu. Obiecuję
-Czy będą mnie pytać co się stało jak wrócimy ?
-Nie będą - pocałował mnie w czoło - na pewno chcesz wracać ?
-Nie. Chcę tu zostać i się z Tobą całować
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - uśmiechnął się szeroko
Pocałował mnie raz, drugi, trzeci. Czule, namiętnie, zachłannie. Całował mnie długo.
-Jeszcze to - Reus wskazał na prostokątne pudełko zapakowane w ozdobny papier
-Widać, że Ty pakowałeś - zaśmiałam się
-Po prostu otwórz - przewrócił oczami
Niepewnie rozdarłam papier, a moim oczom ukazało się pudełko z napisem Apple i iPhone 6s. Owszem mówiłam, a raczej narzekałam ostatnio, że telefon mi się psuje, ale w ogóle nie pomyślałabym, że blondyn kupi mi nowy. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Dziękuje - przytuliłam go - przyda się
-Trafiłem ? - szepnął mi do ucha
-W dziesiątkę - pocałowałam go w policzek - jesteś idealny
-Nie bardziej niż Ty
Naszą krótką chwilę czułości przerwał płacz najmłodszego członka rodziny. Jak się okazało pierwsza poderwałam się z miejsca, więc wzięłam go na ręce, a on powoli się uspokoił. Zasnął szybciej niż zaczął płakać, ale i tak bujałam go w ramionach. Tak równomiernie oddychał, ślicznie pachniał i cudownie wyglądał. Cholera. Chyba właśnie włączył mi się instynkt macierzyński. Oddałam go Melanie jak tylko do mnie podeszła, a potem bez słowa wyszłam najpierw z salonu, a następnie z domu. Lodowate powietrze uderzyło we mnie z okropną siłą, ale zdawałam się tego nie zauważać. Słone łzy zebrały się w moich oczach i spływały po policzkach. Boże. Czemu ja w ogóle płaczę ?!
-Sara - usłyszałam zaniepokojony głos, a chwilę później poczułam na ramionach materiał - co się stało ?
-Nic
-Spójrz na mnie - poprosił dotykając mojej dłoni
-Zostaw - odwróciłam się gwałtownie
Zaczęliśmy się szarpać, ale nie było tajemnicą, że blondyn jest ode mnie silniejszy. Kilka minut później stałam wtulona w niego i płakałam. Po prostu.
-O co chodzi ?
-Chyba obudził się we mnie instynkt macierzyński.
-I dlatego płaczesz ? - zaśmiał się
-Nie chce tego - jęknęłam - nie chce mieć jeszcze dzieci
-Myszko, przecież nic takiego nie musi nastąpić w najbliższym czasie
-Wiem, tylko ... tylko ... - kolejny raz przerwałam
-Tylko ?
-Tylko się boję
-Kocham Cię za to, że jesteś taka zwariowana - pogładził mnie po plecach
-Obiecasz mi coś ?
-Wszystko co chcesz
-Nigdy mnie nie zostawiaj
-Nigdy w życiu. Obiecuję
-Czy będą mnie pytać co się stało jak wrócimy ?
-Nie będą - pocałował mnie w czoło - na pewno chcesz wracać ?
-Nie. Chcę tu zostać i się z Tobą całować
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - uśmiechnął się szeroko
Pocałował mnie raz, drugi, trzeci. Czule, namiętnie, zachłannie. Całował mnie długo.
Nienawidzę matmy...ja chcę czytać dalej! Kocham ten rozdział przynajmniej pierwsza połowę. E tam matma... czytam dalej, zbyt bardzo kocham tego bloga;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z matmy!;))) Jak juz mówiłam kocham tego bloga..Dobrze, że koniec z Caroline..bo koniec,prawda? Straszysz ludzi. Sara i Marco są przesłodcy♡♡♡ jest cudownie (oby to nie był sen!!;o)
UsuńChyba już kończę...czekam teraz niecierpliwie na..piątek? Zaskocz mnie;D
Do następnego,.wracam na matmę..chociaż...chyba w myślach mi zostanie ten rozdział♡
Buziaki!;*
Rozdział jak zawsze wspaniały. Ahhete święta. Z niecierpliwością czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuń